Sen, który krzyczy
Sen mój dziś był przykry,
krzyczałem przez bolesne łzy,
na starym osiedlu znowu był dom,
gdzie wszystko miało jakiś sens.
Siedziałaś obok — i nic nie bolało,
mówiliśmy o byle czym,
choć przecież każde słowo
było wołaniem „wróć”.
Deszcz lał jak wspomnienie,
uciekłaś nagle,
a ja jak dziecko zranione
stałem na środku świata — sam.
Krzyczałem Twoje imię
w mokrą pustkę ulic,
ale milczałaś,
jakbyś już naprawdę
odeszła.
Obudziłem się z ciężarem na piersi,
i z głosem Twoim gdzieś w środku mnie.
To już nie tęsknota,
to krzyk tych części mnie,
które wciąż Cię kochają —
mimo że nie powinny.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania