Sen, Który Okazał Się Baśniową Galą W Magicznym Kinoteatrze, Która Okazała Się Snem

"Sen, Który Okazał Się Baśniową Galą W Magicznym Kinoteatrze, Która Okazała Się Snem"

 

gatunek: fantastyka/sny/kultura i sztuka/podróże/przygoda/surrealizm

 

Jesień 2003. Zachód słońca, wydający się nie mieć końca.

 

Dwudziestokilkuletni mężczyzna, będący artystą i podróżnikiem, mieszkał w raczej niedużym domu jednorodzinnym, otoczonym ogrodem oraz mieszczącym się na przedmieściach średniej wielkości subtropikalnego, plażowego miasta. Wstał z fotela składanego, stojącego przy biurku, i wyjrzał z okna swojej pracowni. Oglądał duży park na przedmieściach i pełne życia wesołe miasteczko. Podziwiał żółto-pomarańczowe niebo i fioletowo-różowe chmury. Do jego uszu docierała muzyka z gatunków funk, eurodance, happy hardcore oraz r'n'b.

 

Postanowił wyjść na spacer. Kiedy już znalazł się na dworze i zamknął za sobą drzwi, to na pobliskim parkingu nieoczekiwanie wylądował metaliczny obiekt wielkości autobusu, wyglądający jak dwa wielkie, głębokie talerze, połączone ze sobą wklęsłymi stronami. Tajemniczy przedmiot się ponadwymiarowym pojazdem latającym istot z alternatywnej rzeczywistości. Wyskoczyły z niego dwie postacie, a były to humanoidalny piernik i żelkowy miś.

 

Goście nie z tego świata zbliżyli się do pisarza, a wtedy wraz z nim, jak i ze swoim pojazdem rozpłynęli się w powietrzu, niczym granulowane kakao w wystarczająco bardzo ciepłym mleku. Obiekt gdzieś się zawieruszył a mężczyzna, w towarzystwie dwóch dziwnych stworków, przelatywał przez wnętrze wielkiej, powyginanej rury, pomalowanej w co najmniej cztery różne kolory. Podróż trwała kilka minut. Jednak w pewnym momencie, wreszcie dobiegła końca. A wtedy człowiek, już sam, znalazł się w dziwacznej krainie, zbudowanej z elementów, wyglądających jak słodycze oraz owoce, zwykle przerośnięte w mniejszym lub większym stopniu.

 

Przeszedł się po alei zacienionej rzędami drzew, właściwie będących gigantycznymi, barwnymi watami cukrowymi, tkwiącymi na ogromnych patykach. Zobaczył mnóstwo niezwykłych rzeczy i zjawisk. Jeżyny oraz truskawki bujały się na wielkich, bananowych huśtawkach. Po ulicach jeździły bardzo nietypowe pojazdy, wyglądające po prostu jak potężne owoce mango na winogronowych bądź mandarynkowych kółkach, a budynki wyglądały dosłownie jak monstrualnych rozmiarów ciasta i torty. Fontanny, wesoło tryskające mlekiem smakowym albo sokami, posiadały formę lodów rożków, albo paczek jakichś łakoci, takich jak cukierki albo chrupki.

 

Mężczyzna spostrzegł, że nabył umiejętność fruwania. Uniósł się więc wysoko nad miastem. Latał sobie beztrosko, kiedy nagle zniknął. Niebawem znalazł się w limuzynie, jadącej ulicami jakiegoś wielkiego, eleganckiego, subtropikalnego miasta. Tym razem, wyglądającego całkiem jak z prawdziwego świata. Wkrótce jednak miało się to zmienić, a mianowicie wtedy, kiedy spotka ludzi, a raczej ich alternatywne odpowiedniki, wyglądające jak pochodzące wprost z jakiejś baśniowej, nierealnej krainy. Miejscami, zamiast drzew rosły palmy albo bananowce. Nagle, samochód zatrzymał się, bo to był już koniec trasy, zbiegający się z końcem tęczy, świecącej nad planetą. Artysta wyszedł na zewnątrz i odetchnął świeżym powietrzem. Był otoczony głównie przez duże, luksusowe, olśniewające budynki, często wyglądające tak, jakby zostały przeniesione w czasie z renesansu oraz starożytności prosto do wczesno-środkowych lat dwutysięcznych.

 

Przed sobą zauważył kinoteatr, do którego prowadził długi, czerwony dywan, a z kolei wzdłuż niego ciągnęły się złoto-pomarańczowe barierki. Poszedł więc zatem sprawdzić, co ciekawego może dziać się wewnątrz oszałamiająco wyglądającego budynku. Podszedł pod złote wrota, które otworzyły się przed nim. Wszedł do wnętrza i rozejrzał się dookoła. Był zachwycony oraz podekscytowany, a pozytywne emocje sięgały kosmicznego, ponadwymiarowego zenitu.

 

Od wewnętrznej strony, olśniewający, marmurowy i miejscami ociekający złotem budynek, okazał się być trzykondygnacyjnym kinoteatrem, ze sceną, jasnobrązową drewnianą podłogą, długimi balkonami, ogromną ilością charakterystycznych czerwonych foteli, spiralnymi schodami, a także z sufitowymi cyrkulatorami powietrza. To miejsce bardzo szybko okazało się niezwykłe oraz magiczne nie tylko w przenośni, pod względem wyglądu i panującego w nim niepowtarzalnego, unikalnego nastroju, ale również dosłownie, tak po prostu. Wkrótce naprawdę zaczęły dziać się iście niezwykłe zjawiska i zdarzenia. A to był dopiero początek wspaniałej, niewiarygodnej przygody. Cała ta opowieść zdecydowanie by się nie zmieściła w tylko jednym opowiadaniu.

 

Znaczna większość miejsc była zajęta, a na fotelach siedziały przeróżne istoty, najczęściej humanoidalnej postury, jednak one rzadko kiedy przypominały człowieka. Do zachwyconego widokami artysty podeszły dwa humanoidalne stwory, wyglądające jak przerośnięte, zmodyfikowane genetycznie owady: ćma koloru brązowego i modliszka barwy piaskowej. Nagle przemówiły do niego, co go zaskoczyło.

 

— Co się dzieje? Gdzie ja jestem? — spytał mężczyzna.

— Witaj w miejscu, w którym wszystko jest możliwe — powiedziała ćma.

— Czyli w krainie snów — dodała modliszka.

— Cukierkowe miasto, które ostatnio odwiedziłeś, było tylko częścią snu, który ciągle trwa. A teraz, ludzki wybrańcu gwiazd, wejdź na scenę, bo tam czeka na ciebie nagroda za to, że twój mózg tak dobrze przetwarza ten sen — oznajmiły i zaleciły dwa człekokształtne owady jednocześnie.

 

Artysta, motywowany ciekawością, poszedł zatem na scenę, gdzie zastał dwa karaluchy, również znacznie przerośnięte i człekokształtnej postury. Jeden był ciemnopomarańczowy, a drugi jasnozielony. Zmaterializowały w swoich szponiastych, pokrytych chitynowymi płytkami dłoniach dwie pozłacane statuetki i podarowały je mu. Jedna miała kształt gąsienicy, a druga - poczwarki.

 

— Przyprowadziliśmy cię tutaj, aby wręczyć ci te dwie statuetki, będące nagrodami od nas za całokształt twórczości i snów, których obecność, przebojowy, szalony, surrealny styl oraz wysoki poziom znamy i lubimy — oświadczyły dwa rosłe, dwunożne insekty.

 

Gdy obie statuetki znalazły się już w dłoniach mężczyzny, to skurczyły się one do rozmiarów ważek. Schował je on wówczas do jednej ze swoich kieszeni, a następnie poszedł w stronę wielkiego, prostokątnego, srebrnego ekranu, ukrytego za rozłożystą, czerwono-pomarańczowo-złotą zasłoną, zwisającą z sufitu. Wszystkie postacie i istoty, które dotąd siedziały w milczeniu na krzesłach oraz obserwowały galę wręczenia nagród, nagle wstały i zaczęły bić brawo oraz wiwatować. Niebawem, wszystkie na raz ruszyły w radosny tan, a z wiszących na, miejscami piaskowych, miejscami jasnonugatowych, a miejscami jasnożółtych ścianach głośników zaczęła lecieć wesoła, skoczna muzyka funk, disco i dance.

 

— Dokąd idziesz, ziemski gwiazdorze? — spytały dwa stojące na scenie wielkie, humanoidalne owady, patrząc na człowieka znikającego za zasłoną.

— To wszystko jest snem, więc idę sprawdzać różne możliwości krainy snów, a przy okazji potrenować moją wyobraźnię i być może zainspirować się do wykonania jakiegoś utworu, jednego albo większej ilości — odpowiedział mężczyzna, zatrzymując się tuż przed drzwiami, odsłaniając fragment kurtyny i kierując na moment swojej odpowiedzi wzrok na dwie istoty.

 

Artysta otworzył żółte drzwi, z narysowaną na nich różowo-pomarańczową, świecącą pięcioramienną, gwiazdką, symbolizującą znane osoby, a także daleką Planetę Rozgwiazd I Wężowideł. Po drugiej stronie, czekał na niego zupełnie inny świat. Mężczyzna znalazł się w pomieszczeniu, wyglądającym jak wnętrze eleganckiej restauracji w stylu włosko-hiszpańsko-meksykańskim, połączonej z lokalem tanecznym w klimatach amerykańsko-hawajsko-karaibsko-plażowych. Usiadł na czerwono-brązowym, ekstrawaganckim, artystycznie powyginanym krześle, czy też fotelu, bo wyposażonym w podłokietniki. Podobnych krzeseł-foteli stało tu kilkadziesiąt. Siedział przy dużym stole, od góry wyglądającym jak kwadrat koloru jasnoróżowego, albo raczej jasnonugatowego. Takich stołów znajdowało się w tym pomieszczeniu kilka.

 

Nagle, do człowieka podeszły dwa wielkie, dwunożne, wyprostowane, humanoidalne, zmodyfikowane genetycznie ssaki: pancernik i łuskowiec.

 

— Przyszliście, aby mnie obsłużyć? Jeśli tak, to poproszę... — zaczął żartować artysta.

— Niestety nie. Jesteśmy tu, aby ostrzec ciebie przed nadlatującym zagrożeniem — oznajmiły dwie tajemnicze istoty.

— Nadlatują drapieżne, zimnokrwiste klopsiki? Po wyjściu na zewnątrz, mam wyciągnąć parasol i otworzyć nad moją głową?

— Znacznie gorzej. I poważniej. Nadciąga kilkaset tysięcy gigantycznych statków kosmicznych, wypełnionych muchówkami cierpienia oraz żądłówkami śmierci. A jedne i drugie są wielkie jak krowy.

— Co mam więc zrobić? Kucnąć i schować się pod stół?

— Uciekaj jak najszybciej do swojego świata. Tam na razie jeszcze inwazja nie jest w otwartej, oficjalnej fazie, ale to wszystko to tylko kwestia czasu.

— Swojego świata? Nie jestem w swoim świecie? Gdzie jest czekająca na mnie rakieta? I w którym kierunku mam lecieć, aby wrócić na moją planetę?

— Musisz się obudzić. Zostało już bardzo mało czasu. To prawie ostatnia chwila. Ten sen jest specjalny, proroczy i unikalny. To nie pierwszy i możliwe że nie ostatni z tego typu snów, jakie ci się przydarzyły. Przemiany apokaliptyczne w twoim świecie trwają już od kilkudziesięciu lat, ale rozkręci się dopiero za około dziesięć lat. W tamtym czasie, w twoim świecie będzie działo się już bardzo dużo dziwnych i absurdalnych rzeczy, abyś to zauważył bez najmniejszych problemów. Wielu innych ludzi, żyjących w różnych miejscach, rozsianych po całej planecie, również to w tym samym czasie zauważy. I różnie zareaguje. Jedni przyjmą to ze stoickim spokojem, a inni będą za wszelką cenę chcieli zmienić świat według swoich własnych wizji, absolutnie nie licząc się z konsekwencjami. Niektórzy będą dążyli do wyzwolenia ludzkości i uczynienia świata lepszym, ale zbyt wielu będzie pędziło wprost na zagładę, aby pozytywne zmiany udało się wprowadzić w tej rzeczywistości egzystencjalnej, w której aktualnie znajduje się twój obecny świat.

 

Po tym dziwnym dialogu, mężczyzna spojrzał w stronę okna. Jednego, drugiego, a potem trzeciego. We wszystkich widok był dokładnie taki sam. Mianowicie taki, że na niebie pojawiło się mnóstwo małych, metalicznych punkcików, które powoli stawały się coraz większe i większe. Następnie, człowiek dał się ponieść emocjom lub fantazji, wskutek czego nagle wybiegł na dwór. W powietrzu latały dziesiątki niedużych grupek żądłówek oraz muchówek, wielkich chyba jak konie. Owady-mutanty szukały czegoś, lub kogoś.

 

Na ich widok, człowiek wbiegł w ścianę sąsiedniego budynku, wyglądającego jak zamek, zbudowany z żółtych i piaskowych cegieł, oraz posiadający różowo-czerwono-beżowo-brązowo-złoto-pomarańczowy dach. A wtedy, nagle obudził się w swoim domu. Zdążył zauważyć, jak w powietrzu rozpływa się latająca, metaliczna miska, unosząca się powietrzu na samym środku jednego z gabinetów artystycznych, ale powoli kierująca się w stronę okna. Nie wiedział, czy to zwidy senne, czy jakieś przebłyski z innego wymiaru. I nie miał przy sobie żadnych statuetek. Ale za to był bardzo mocno zainspirowany do stworzenia wielu utworów o tematyce fantastyczno-naukowej, przygodowej oraz fantasy.

 

Gdzieś tam znajduje się inny, lepszy świat, który można odwiedzić na różne sposoby. Na przykład w snach, marzeniach, albo w wyobraźni, podczas pisania wiersza lub opowiadania. Co więcej, istnieje on od zawsze... teraz... i na zawsze!

 

Koniec.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Opowiadanie fantastyczno-surrealne, zainspirowane niektórymi z moich dawniejszych opowiadań, a także snami, grami wideo, piosenkami, teledyskami, filmami, serialami, jak i różnymi mowami z popkultury.
  • anat dwa lata temu
    Nie ma się do czego przyczepić. Dla mnie opowiadanie napisane jest starannym językiem dojrzałego pisarza. Trochę za dużo tzw. "dopowiedzi" tak je nazywam. Np. "mieszkał raczej w niedużym domu. " Wyrzuć "raczej". Za dużo dobiegało do niego rodzajów muzyki. "Kiedy już znalazł się na dworze..." już wyrzuć. Skracaj opis. "to na pobliskim..."... "to"-usuń. Obiekt znikł "gdzieś się zawieruszył" -to nie kluczyki od samochodu. "Jednak one rzadko kiedy..." lepiej: nie przypominające ludzi. "Jednak w w pewnym momencie dobiegła końca" -popraw. "Poszedł więc zatem sprawdzić.."-popraw. Może "z ciekawości chciał sprawdzić co...."
  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    anat, dziękuję za propozycje zmian. Rozważam ponowne umieszczenie tego opowiadania za pewien czas, tym razem z wprowadzonymi zmianami, zasugerowanymi przez ciebie.

    Dziękuję i pozdrawiam ?
  • Piotrek71 dwa lata temu
    Jak zwykle Twoje prace wprowadzają mnie w dobry nastrój. 5/5
  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Cieszę się, że moje utwory wprowadzają Ciebie w dobry nastrój.

    Dziękuję i pozdrawiam ?
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Piotrek P.1988↔Czytałem wiele Twoich tekstów, ale Ten, jest... super dla mnie:)↔Wszystko współgra i zaskakuje.
    Dialogi też pasują do całości. No i klimat. Dziwów wszelkiego rodzaju, ale też daje daje do myślenia, a jednocześnie, usposabia pozytywnie:)↔Szczególnie w końcowych fragmentach. Jest spójność w owym tekście i zwyczajowy... pomarańczowy:))↔Tylko film nakręcić:)↔Pozdrawiam?:)
    P.S↔''Tajemniczy przedmiot stał się ponadwymiarowym"→chyba tak?
  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Postaram się zatem tworzyć więcej opowiadań w podobnym tonie.

    Kolor pomarańczowy umieściłem w tym opowiadaniu celowo, dla jeszcze większego surrealizmu i humoru. To miejscami taka trochę próba parodiowania swoich własnych utworów. Więcej opowiadań-autoparodii mam w planach na najbliższe kilka miesięcy.

    Motywy filmu, pojawiające się w komentarzach, bardzo mnie cieszą.

    Dziękuję i pozdrawiam ?
  • rozwiazanie dwa lata temu
    Niezwykle apetyczne opowiadanie, ale również ciekawie zakończone puentą i nauką o snach, w które warto wierzyć.5.
    "Goście [...] rozpłynęli się w powietrzu, niczym granulowane kakao w wystarczająco bardzo ciepłym mleku." ? ...nabrałam ochoty na kakao. Pozdrawiam ?
  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Często mam ciekawe sny, które nierzadko inspirują do pisania opowiadań. Podczas pisania powyższego, naszedł mnie taki pomysł, aby umieścić motyw-klasyk z lat dziewięćdziesiątych, zwłaszcza wczesnych, które w moich myślach nazywam na przykład: "oryginalna era".

    Dziękuję i pozdrawiam ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania