Koszmar senny Marty
Marta mieszkała na jednej z mazurskich wsi, gdzie pracowała jako sekretarka w kancelarii adwokackiej. Tego dnia miała wolne i postanowiła to jakoś spożytkować. Wzięła kosz i wyszła z domu. Po dziesięciu minutach zatrzymała się na dziedzińcu dworku. Rozglądając się, spostrzegła krzewy dzikiej róży. Tanecznym krokiem podeszła i zaczęła zbierać różowe kwiaty, które w dotyku były miękkie jak aksamit. Co chwilę oglądając się za siebie, gdy miała już kosz wypełniony po brzegi, wyprostowała się. Spojrzała w niebo i zobaczyła, że z zachodu zaczynają napływać ciemnogranatowe chmury. Zerwał się silny wiatr, który postrącał z krzewów płatki kwiatów. Wystraszona pobiegła w stronę bramy, ale w połowie drogi zatrzymała się, bo przed nią, jak spod ziemi, wyrosła kobieca postać, która błękitnymi oczami patrzyła na nią. Potem zasłoniła głowę czarną woalką i zniknęła.
Marta, po powrocie do domu, postawiła kosz na kuchennym blacie, a sama usiadła do komputera. W pewnym momencie natrafiła na stronę, w której była wzmianka o dawnym właścicielu.
Spać się kładła grubo po dwunastej w nocy. Była tak zmęczona, że nie miała sił nawet na kąpiel.
Ledwo przyłożyła głowę do poduszki zasnęła, przenosząc się we śnie na dziedziniec.
W oddali zauważyła dwie postacie: jedna to ogrodnik, a drugą była kobieta o błękitnych oczach.
— Tutaj chcę, żebyś posadził krzewy różnych gatunków róż.
Ogrodnik uważnie słuchał swojej pięknej pani, nieśmiało dotykając jej twarzy dłonią. Nagle ogród zniknął, a pojawił się pokój dziewczyny. Na środku stało łóżko, a na nim leżała śnieżnobiała suknia. Przy otwartym oknie na parapecie siedziała przyszła panna młoda, cichutko popłakując.
Niespodziewanie otworzyły się drzwi i do środka wszedł wysoki mężczyzna z kozią bródką, w garści trzymając dziką różę. Cicho podszedł do kobiety i delikatnie płatkami muskał jej twarz.
— Karinko kochanie czemu jesteś zła?
— Albercie nie mogę cię poślubić.
— Dlaczego?
— Ponieważ kocham innego, a nie ciebie.
Mężczyzna, gdy usłyszał te słowa z ust kobiety, którą kochał, to z wściekłości zrobił się czerwony jak burak. Z całej siły złapał ją za ramiona i potrząsnął.
— To boli.
— Ma boleć, kim on jest?
— Nigdy ci tego nie powiem, choćbyś miał mnie zabić!
— Karina, zapytam po raz ostatni, kto to jest?
— Nie powiem!
— Teraz jesteś taka harda, ale jak posmakujesz chińskich pieszczotek, które przygotowałem dla nas na noc poślubną, szybko zmienisz zdanie i wszystko mi wyśpiewasz.
— Nie doczekanie twoje!
Albert złapał Karinę za rękę i zaciągnął do piwnicy, gdzie czekała na nią metalowa klatka.
Kobieta spojrzała w jego oczy i zobaczyła w nich obłęd.
— Wlaź do środka!
— Nie.
Mężczyzna zdenerwował się podszedł do niej i ją spoliczkował tak mocno, że straciła przytomność, gdy się odcknęla była w środku.
— Masz mnie natychmiast wypuścić!
— Nie, dopóki mi nie powiesz, kim jest twój kochanek.
— Nie!
— Więc wyciągnę z ciebie tę informację siłą.
— Nie boję się ciebie!
— Jak spędzisz noc w klatce bez jedzenia i picia to będziesz bardziej rozmowna.
— Ani dziś, ani jutro ani nigdy indziej nic ci nie powiem.
— Zobaczymy.
Po tych słowach wychodzi, zamykając za sobą drzwi i udaje się na piętro. Zatrzymuje się przed drzwiami Kariny pokoju, po chwili wahania wchodzi. Pewnym krokiem podchodzi do komody stojącej pod oknem i zaczyna z niej wyrzucać wszystkie rzeczy. Na dnie szuflady znajduje różową kopertę scyzorykiem rozcina i wyjmuje ze środka kartkę zapisaną zdobionym pismem. W milczeniu czyta, a ze złości wszystko się w nim gotuje na koniec zgniata i rzuca na ziemię. Następnie podrywa się z łóżka i wybiega z domu na zewnątrz wpada na ogrodnika.
— Myślałeś, że nigdy się nie dowiem o twoim romansie z moją narzeczoną!
Albert ogrodnikowi z ręki wyrywa łopatę potem bierze zamach i uderza go w głowę, gdy ten ogłuszony upada na ziemię. Następnie zaciąga do ogrodu, gdzie zadaje kilkanaście ciosów ciężkim głazem z głowy zostaje dosłownie miazga, po czym zakopuje ciało i wraca do lochu.
— Twój kochaś nie żyje i już więcej nie stanie na drodze do naszego szczęścia.
Po tych słowach mężczyzna za pomocą czerwonego przycisku opuszcza klatkę z Kariną w środku na ziemię, po czym otwiera.
— Jesteś wolna.
— Nie wierzę ci.
Albert widząc, że kobieta nie chce wyjść, więc wyciąga ją siłą i zaprowadza pod ścianę.
— Rozbieraj się!
— Co?
— To co słyszałaś wyskakuj z ubrań.
Kobieta posłusznie wykonuje jego polecenie, gdy jest już naga to do niej podchodzi. Jedną ręką łapie ją za nadgarstek i maksymalnie wyciąga w bok, po czym zakuwa w gruby kajdan. Z drugą robi to samo, a na koniec kostki unieruchamia. Następnie bierze skórzany pejcz i bez opamiętania zaczyna Karinę chłostać później podrzyna gardło.
Marta z sennego koszmaru budzi się zlana potem. Zrywa się z łóżka pospiesznie nakłada spodnie, bluzę i wybiega z domu.
Po dotarciu przed dworek weszła do jego wnętrza. W środku panował półmrok i przejmujący chłód, który sprawił, że przeszedł ją dreszcz. Miała też wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Po omacku szukała w kieszeni telefonu, ale go nie znalazła.
Nagle drzwi otworzyły się na oścież, a Marta ujrzała ducha młodej kobiety, która swoimi błękitnymi oczami wpatrywała się w nią.
— Karina wiem co przytrafiło się tobie i twojemu ukochanemu nie zasłużyliście na taką śmierć. Obiecuję, że świat pozna całą prawdę o tym, co was spotkało.
— Dziękuję — odparł duch.
Zjawa odwróciła się do Marty plecami i znika. Kobieta po powrocie do domu siada przed komputerem i zaczyna spisywać historię Klary i ogrodnika, których połączyła zakazana miłość. Następnie wyszukuje gazetę i wysyła do nich potem zadowolona kładzie się spać.
Komentarze (8)
Hmmm, może nie byłaby to całkiem zła historia, gdyby nie jej pewne mankamenty.
Nie jestem mocna w interpunkciji/popełniam masakryczne błędy/, ale zauważyłam = w pewnych momentach nadmiar przecinków, a w innych ich brak.
Poza tym, używasz zbyt wiele nie potrzebnych słów, które absolutnie nic nie wnoszą do tekstu - jedynie przeładowują go niepotrzebnie.
Pozwól, że przytoczę parę przykładów:
" Ledwo przykładała głowę do poduszki, gdy zasnęła i przeniosła się na dziedziniec przed dworkiem." - moim zdaniem = ledwo przyłożyła głowę do poduszki zasnęła, przenosząc się/rozumiem, że w śnie/ na dziedziniec.
"Na trzęsących się nogach podchodzi do wejściowych drzwi naciska klamkę i wchodzi do środka." - moim zdaniem = na trzęsących się nogach naciska klamkę i wchodzi do środka - to w zupełności wystarczy.
"Marta z tego sennego koszmaru budzi się z lana potem. Zrywa się z łóżka pośpiesznie wciąga spodnie, a na górę bluzę i mimo głębokiej nocy wybiega z domu." = Marta z sennego koszmaru budzi się zlana potem. Zrywa się z łóżka pospiesznie nakłada spodnie, bluzę i wybiega z domu.
To tylko niektóre przykłady.
Myślę, że moje uwagi są zasadne, a tekst nie ucierpi na tym... zyskując pewną lekkość i tak ciężkiego klimatu.
Daję ⭐️ na zachętę.
Dobrej nocy życzę🙂
... a gdyby babcia miała wąsy, to by była dziadkiem.
czyżby, dziadek bez wąsów, to babcia?!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania