Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Sen Umarłych

Mężczyzna stał na krawędzi dachu. Wiatr szarpał jego zniszczonym płaszczem, odsłaniając poplamioną krwią skórzaną zbroję i wiszący u pasa miecz. Daleko w dole majaczyły arterie miasta; tak bardzo tętniące życiem i tak martwe jednocześnie. Neony, samochody, gwar...

Przymknął oczy, a po jego policzkach spłynęły łzy. Wychylił się i skoczył. Nikt go nie dostrzegł, nikt nie krzyknął, gdy zderzył się z płytami chodnika. Jednak zamiast w rozbryzgu krwi jego ciało rozpadło się w feerii barw. Obraz zamazał się, zamigotał i zniknął.

 

***

 

Sim przyglądał się twarzom towarzyszy; stał lekko z boku, podpierając ścianę. Odnosił wrażenie, że w końcu zaczyna rozumieć, czym jest przyjaźń. Był zmęczony jak każdy z nich. I jak każdy z nich zastanawiał się, czy przeżyje nadchodzącą walkę.

Tak wiele razem przeszli, od chwili gdy na ekranach telefonów wyświetliła im się niespodziewana wiadomość. Tak wiele doświadczyli, tak wielu towarzyszy stracili. Ujrzeli świat, który nie miał prawa istnieć, walczyli w walkach, które nie miały prawa się odbyć. Teraz stali przed wejściem na ostatni poziom Wieży, gotowi zmierzyć się z najpotężniejszą bestią.

– Na każdym piętrze zastanawiałem się, po jakiego chuja wpakowałem się w to wszystko. I co? Dotarłem aż tutaj i nadal tego nie wiem. „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Kurwa, w życiu bym nie pomyślał, jak bardzo nas wcześniej sponiewiera – prychnął Kędzior, wysoki, łysy mężczyzna. Starł z oka krew napływającą z rozciętej brwi. Dłoń pozostawiła czerwony ślad na pociągłej twarzy.

– Prawda... Jaka prawda? Czuję się jeszcze głupszy niż wcześniej – odezwał się Lewy, krępy brodacz opierający się o swój nieodłączny bojowy topór.

– Tobie żadna prawda i tak by nie pomogła – zaśmiał się Szczurek. Lewy obrzucił pryszczatego nastolatka gniewnym spojrzeniem, ale powstrzymał się od komentarza.

– Kiedy dostałam tę dziwną wiadomość, w pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś psychol z portalu randkowego. Cholerna ciekawość… Trzeba było tego nie otwierać. – Iska westchnęła i pokręciła głową. Sim nie widział jej oczu zasłoniętych opadającymi na twarz włosami, jedynie ściągnięte w cienką linię usta.

– Boss ostatniego poziomu... Ciekawe, co nas tym razem czeka – odezwał się znów Szczurek, niespokojnie drepczący w miejscu.

Lewy popatrzył na niego spode łba.

– Skoro to wszystko wygląda jak jakaś jebana gra komputerowa, to stawiam na smoka. Co za chory żart. Nawet nie lubię gier.

– Załatwmy to szybko i wracajmy do domu. – Cichy głos Iski zadrżał delikatnie.

– O ile mamy jeszcze do czego wracać – mruknął Kędzior. – Jak długo to już trwa?

– Może cofniemy się do tego samego momentu, w którym uruchomiliśmy tę nieszczęsną aplikację? – Dziewczyna odgarnęła w końcu włosy z czoła. W jej jasnych oczach widać było nadzieję i strach.

– A może nasze ciała leżą teraz w śpiączce w jakimś szpitalnym pokoju? Widziałem kiedyś taki film... – zaczął Szczurek.

– Pryszczaty, zamknij się wreszcie. Opowiadasz tę samą historyjkę praktycznie na każdym piętrze – warknął Lewy.

– Naprawdę? – zdziwił się chłopak.

Umilkli, zbierając siły na czekające ich zadanie.

Sim podszedł do ogromnych, złotych wrót i przejechał dłonią po ornamentach. Czekali już dostatecznie długo.

– Gotowi? – zapytał, odwracając się do towarzyszy.

– Jak chuj – mruknął Lewy.

Twarz Szczurka stężała, mięśnie napięły się w nerwowym tiku. Kędzior, oparty dotąd na swojej włóczni, wyprostował się. Jego palce, zacisnęły się mocniej na drzewcu, pobielały.

– Otwieraj, bardziej gotowi już nie będziemy – westchnęła Iska. Włosy znów opadły jej na czoło, zasłaniając oczy.

 

*

 

Kiedy tylko otworzyli przejście, dobiegł ich blask i żar.

Jednak smok.

Ruszyli pędem, zgrani i zdeterminowani. Pokonali razem dziewięćdziesięciu dziewięciu strażników na dziewięćdziesięciu dziewięciu piętrach. Wierzyli, że pokonają i tę bestię. Wcześniejsze doświadczenia nie przygotowały ich jednak na to, z czym przyszło im się zmierzyć.

Pierwsza zginęła Iska. Sim zdążył dostrzec jej pełne przerażenia spojrzenie, zanim całkowicie pochłonął ją ogień. Pobiegł w bok, inkantując zaklęcie. Pozostali zaszarżowali prosto na bestię. Mag dokończył czar i wypuścił moc. Świetliste smugi wgryzły się w łuskowaty bok. Triumfalny okrzyk Lewego przeszedł w pełen bólu jęk. Kolejne zaklęcia, płomienie, krew i ryk.

Smok był ogromny, wznosił się nad nimi niczym góra. Pomimo rozmiarów poruszał się niezwykle szybko, starając się dosięgnąć atakujących kłami, szponami i ogniem. Choć z cielska spływała posoka, odniesione rany tylko wzmagały buzujący w nim gniew. Zionął. Pospiesznie postawione osłony wytrzymały z trudem. Gdy żar przygasł, błysnęły kły. Głowa Lewego pękła w nich niczym nadepnięty pomidor. Szloch Szczurka ucichł gwałtownie, gdy uderzył weń kolczasty ogon.

Mag zacisnął szczęki do bólu. Odnosił wrażenie, jakby jego pierś zaczął przygniatać ogromny ciężar. Wzdrygnął się, nie będąc pewien tego, co właściwie czuje. Wypuścił kolejną falę mocy, a widoczny przez cały czas pasek stanu zmniejszył się gwałtownie i błysnął szkarłatem.

Kątem oka dostrzegł Kędziora przypuszczającego atak włócznią. Uczucia i więzi. Po przebyciu wszystkich poziomów Wieży zrozumiał, czym jest przyjaźń, teraz odbierał lekcję o zaufaniu. Skupił się, zebrał całą manę, jaka mu pozostała, i oddał ją szarżującemu towarzyszowi.

Grot przeniknął grube łuski i wbił się w pierś bestii aż po drzewce. Doszedł do gorejącego żarem serca. Przeszył je na wylot, zatrzymując jego bicie. Moc nagromadzona w organie wyzwoliła się z niszczycielską siłą. Eksplozja rozszarpała Kędziora na strzępy i odrzuciła maga daleko w tył.

 

*

 

Sim zamrugał gwałtownie, odzyskując ostrość widzenia.

„Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.

Prawda – skarb ostatniego poziomu, pilnowany przez ognistą bestię. Mężczyzna dostrzegł, jak cielsko smoka znika, zamieniając się w chmurę danych.

Chwilę później znalazł się na zewnątrz, na samym szczycie Wieży, mając u stóp arterie miasta; tak bardzo tętniące życiem i tak martwe jednocześnie. Wiatr szarpał jego zniszczonym płaszczem, odsłaniając poplamioną krwią, skórzaną zbroję.

Blokady pamięci puściły, prawda powróciła.

Sim. SI model 97563 – sztuczna inteligencja zarządzająca ostatnim snem ludzkości, od setek lat dryfuje w pustce kosmosu. Wciąż na nowo przeżywa fantazje swoich stwórców, starając się pojąć ich uczucia oraz umysły. Pragnie zrozumieć tych, którzy woleli zatracić się w wirtualnej rzeczywistości, niż powoli konać wraz ze swoją planetą.

Sim przymyka powieki, a po jego policzkach spływają łzy. Wychyla się i skacze. Nikt go nie dostrzega, nikt nie krzyczy, gdy zderza się z płytami chodnika. Jednak zamiast w rozbryzgu krwi jego ciało rozpada się w feerii barw. Obraz zamazuje się, migocze i znika.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania