Sen,śmierć,coś po między. Cz1

Nigdy nie byłam tak szczęśliwa.Czy ja nie umarłam ? Czy ja zwiąż żyje? Nie obchodzi mnie to.

Czuje się szczęśliwa, pierwszy raz od 4 lat, nie chcę tego kończyć, wolę umrzeć.Wielka sala ludzi patrzy się na mnie, to nie jest sala, to jest stadion! Ja sama na środku. Tańczę. Nie wiem jak się tu znalazłam, nie wiem dlaczego i jak długo to potrwa ale kroków mi nie brakuje, determinacji też nie, moje marzenie które dawno umarło. Może to sen? Nie, to nie sen. Ja po prostu nie żyje. Raz dwa trzy raz dwa trzy...Nogi niosą mnie po cały stadionie.

No i stało się...

- Marry! - To jednak był sen.Chyba.Mama woła mnie prawdopodobnie na śniadanie

- Już idę, poczekaj!- Eh, co dzień to samo, nie da się wyspać.

- Marry !!! - Ona mnie nie słyszy? Eh, mam jej dość.

- Mówię, że idę ! - Wołam tak głośno jak się da, równocześnie ubierając jakieś szmaty z poprzedniego dnia.

- Marry, czy ty mnie nie słyszysz ? - No, nie wytrzymam! No i idzie! Specjalnie się po mnie fatyguje na górę do mojego pokoju...

-Mamo przecież mówię ci że idę!

- Marry, wstawaj słonko - Powiedziała gdy tylko weszła do pokoju. Szkoda tylko, że już stoję.

-Umiem, chodzić. - Mówię jej to w tonie którego nigdy nie lubi ,opryskliwy i donośny. Ale ona na mnie nie patrzy. Jej wzrok spada na łóżko, spoglądam na nie. Nie jest poste, osoba która w nim leży ma czarne, długie, kręcone włosy, takie jak moje, nic więcej nie widzę, bo ukrywa się po kocem.

- Marry, czy ty mnie ignorujesz? - Podeszła do osoby, która znajduję się w moim łóżku, o bok mnie przechodzi tak jak by mnie nie widziała...Co się dzieje.Mama jednym ruchem ściąga koc, pod nim leżałam ja, cała we krwi, miałam w ręce nuż.

- Marry ! Kochanie! Coś ty narobiła! Jerry, dzwoń po karetkę, Jerry ? - Zaczęła wołać ojca a ja zaczęłam krzyczeć tak głośno jak to było możliwe, nawet na mnie nie spojrzała. Przybiegł tata, zaczął krzyczeć, równocześnie wybierając numer na pogotowie, przybiegł też Markus mój młodszy brat.Jest bardzo głośno, a ja powoli sobie przypominam co ja narobiłam, znaczy wiem co narobiłam , ale jak do tego doszło. Ja, ja , popełniłam samobójstwo, ale dlaczego, to nie miało się tak stać, przecież brałam leki, mieli mnie w kącku wyleczyć, miało się to w końcu skończyć... Dlaczego to zrobiłam. Może, miałam nadzieje że to sprawi mi radość, chociaż na chwile. Miałam rację. Nie chciałam patrzeć na tą scenę. Wyszłam z domu, idąc ulicą, zważyłam karetkę. Raczej już mnie nie uratują ale może...Dawno nie byłam poza domem z własnej woli, zawsze to mama mnie siłą wyciągała. Mijam dom od dawnych przyjaciół z którymi urwał się kontakt około 4 lata temu, tak po prostu bez powodu. W oddali stoi Ros, patrzy na mnie, a przynajmniej tak mi się wydaje... Niestety jak podchodzę, Ros, nie zwrócił na mnie uwagi... Jego zielone oczy patrzą się na oddalone zbiegowisko pod moim domem, tak dla ścisłości, Ros to mój były, zerwaliśmy jakieś 5 lat temu. Mieliśmy tylko 17 lat więc coś czułam że ten związek nie przetrwa, ale zawsze uważałam go największego przystojniaka na osiedlu, dzięki zielonym oczom i kasztanowej podniesionej grzywce.Zerwałam ja, nie pamiętam już dlaczego. przybliżam się do mego i powoli dotykam jego policzka, czuje zimno, a on nic nie poczuł... Eh no cóż, pozostaje mi tylko obserwacja i czekanie aż ktoś, a może coś, wypędzi mnie z tego pół-nieżywego istnienia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • zuza600 28.12.2016
    Fajne, mam nadzieje, że niedługo ukarze się cd. ;))
  • Armila15 29.12.2016
    Dziękuje :D
  • Krytyk 28.12.2016
    Średnie. Tytuł nie zachęca, a sama treść przypomina dysortograficznego chudzielca. Opowiadanie nieprzemyślane, ale gdybyś miała je ,,przemyśleć", to całe opowiadanie by się zmieniło. Dodałbym trochę bardziej skomplikowaną fabułę, i nie pisać tylko słów, które zrozumie nawet 3-letni dzieciaczek. Mimo wszystko ode mnie mocna trójka, i powodzenia w pisaniu.
  • Armila15 29.12.2016
    Wiem, wiem, postaram się :< Dziękuje <3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania