Poprzednie częściSerafin - cz.1

Serafin - cz.4

Dni mijały szybko nadchodziła pewnymi krokami zima, poczciwa Cyntia zleciła Serafinowi zebranie ostatnich plonów z ogrodu żeby w jakiś sposób przetrwać zimę. W wiosce bydła nie było za dużo a to za sprawą nieznanej epidemii w ostatnich miesiącach które dotknęło zwierzęta w promieniu dziesiątek kilometrów, więc w dużej mierze zapasy wioski opierały się na roślinach rolnych, owocach i wszystkiego innego co przejeżdżające karawany kupieckie mogły zaoferować. Wszedłszy do ogrodu Serafin zaczął zbierać wszystko co nadawało się do jedzenia, plony wyglądały miernie i nie było ich dużo. Wykonując swoją pracę zauważył że coś odbija promienie słoneczne i razi go w oczy, podszedł i podniósł wspomnianą rzecz a była to przypinka z czystego srebra, przetarł ją i zobaczył na niej róże, czerwoną różę.

Przez dłuży czas zastanawiał się co owa przypinka mogła oznaczać lub do kogo należeć, więc najprościej w świecie przy wieczornej kolacji zapytał o to Cyntie, ta zamarła a po chwili na jej starym pomarszczonym policzku osuwała się łza. Zdezorientowany Serafin nie wiedział jak zareagować, nastała niezręczna cisza po której chrypliwym głosem staruszka westchnęła że ta spinka należała do jej męża który należał do zakonu Szlachetnej Róży która broniła Chrześcijaństwa i słabszych ludzi i wiosek przed szabrownikami i innymi zagrożeniami a ta zapinka była ostatnią pamiątką po jej zmarłym w boju mężu, a ową pamiątkę zgubiła przed wieloma laty. Długo się nie namyślając wyjęła ze skrytki szable z czystego srebra taki sam jakimi posługiwali się rycerze zakonu i sztylet mizerykordię który miał na rękojeści wykonany symbol róży, służył do dobijania przeciwników.

Serafin nie mógł wyjść ze zdziwienia, długie nocy rozmyślał jakim człowiekiem mógł być Evoin, tak brzmiało jego imię.

Następnego ranka poszedł jak codziennie do miejscowej studni nabrać wody i po drodze spotkał Amelię, którą poddenerwowany niepewnie spytał czy mógłby spróbować swoich sił w szermierce pod okiem jej ojca na co ta odparła, że to nie jest najlepszy pomysł ale niech przyjdzie po południu pod jej chatę i zapyta wtenczas ojca czy byłaby taka możliwość.

Ucieszony Serafin z uśmiechem na twarzy poszedł do domu i z niecierpliwością wyczekiwał na obiad po którym pędem pobiegł pod dom Amelii, która czekała na niego na drewnianej ławce, po chwili oznajmiła żeby weszli do środka.

Po przekroczeniu progu starej chaty Serafin zobaczył Anmeda który dokładnie polerował swoją szable. Wzburzył się gdy tylko zobaczył chłopaka w swojej chacie, Amelia lekko wystraszonym głosikiem zapytała grzecznie ojca czy Serafin mógłby towarzyszyć im w dzisiejszym treningu. Nie minęła sekunda a z ust Anmeda wydobyło się tylko jedno słowo "Nie" którym pewnie zaznaczył swoje zdanie na ten temat, po czym zawiedziony chłopak wyszedł z domu i powiedział że nie będzie przeszkadzać, chwile po nim wybiegła za nim Amelia która nieopodal spotkała smutnego Serafina kopiącego kamienie. Zrobiła jej się go szkoda i zaproponowała mu że ona może go co nieco nauczyć, ten początkowo odmawiał tłumacząc, że będą problemu z jej ojcem jak ich nakryją, lecz po dłuższej rozmowie nie kryjąc zachwytu zgodził się na tą propozycję. Co drugi dzień mieli się spotykać w wyznaczonym miejscu w lesie po zachodzie słońca i trenować szermierkę.

Następnego dnia wieczorem gdy czas spotkania powoli się zbliżał Serafin uświadomił sobie, że przez tą euforie wynikającą z możliwością trenowania szermierki zapomniał, że przecież on nie posiada odpowiedniej broni do tego potrzebnej. Namyślał się długo i w końcu przypomniał sobie o szabli którą posiadał Evoin, z początku się wahając co do tej decyzji w końcu zebrał w sobie odwagę i wykorzystując chwilową nie uwagę Cynti wykradł ową szable i popędził czym prędzej do lasu gdzie miał się spotkać z Amelią.

Podekscytowany sytuacją na początku nie mógł złapać rytmu i ciągle się gubił przy prostych czynnościach lecz po chwili przy maksymalnym skupieni zaczął rozumieć o co w tym wszystkim chodzi.

Mijały dni Serafin nauczył się pracy nóg i działań właściwych z każdym treningiem stawał się lepszy, któregoś razu za bardzo się wczuł i skaleczył Amelię w ramię przypadkiem lecz ta nie była zrażona a zobaczyła jaki postęp zrobił dzięki niej, była zachwycona. opatrzyli radę i na spokojnie wrócili do domu. Następnego dnia ojciec Amelia zauważył że ma ona owiniętą rękę w bandaż i oczywiście zapytał się co się stało na to ta odparła że skaleczyła się wystającym gwoździem w spichlerzu.

Anmed od razu zorientował się, że coś tu nie gra.

Nadszedł wieczór jak co drugi dzień nadchodził czas treningu, Amelia wyszła z domu i pognała głęboko w las co zainteresowało jej ojca, zastanawiał się dlaczego tak często chodzi do lasu o tej samej porze.

Gdy para trenowała zauważyła, że nie są tutaj sami. Nagle z za drzewa wyłoniła się potężna sylwetka, stała w cieniu więc nie wiedzieli z kim mają do czynienia. Jednym szybkim doskokiem Amelia przyłożyła szable nieznajomemu do gardła po czym spojrzała mu w oczy i od razu zamarła, momentalnie upuściła broń i panicznie cofając się do tyłu potknęła się o wystający korzeń i się wywróciła. Rozzłoszczony Anmed niskim grubym głosem dał do zrozumienia córce i Serafinowi, że przyjęcie się skończyło i już więcej nie będą się spotykać.

Wrócili razem,po drodze panowała gęsta atmosfera i niezręczna cisza. Rozgniewany kowal bez skrupułów wszedł z impetem do chaty Serafina, wystraszona Cyntia nie wiedziała co się wydarzyło na co Anmed cisnął o podłogę srebrną szablą i wyszedł. Cytia rozczarowana postępowaniem chłopaka, że rusza jej prywatne rzeczy bez jej wiedzy, zagroziła że przez miesiąc będzie dostawał połowę jedzenia jakie jest mu przydzielane.

I tak było. Serafin dniami chodził głodny i zdenerwowany wychodził na długie samotne spacery i wracał późną nocą. Pewnego razu przechadzając się po wiosce po zmroku zobaczył przed sobą Anmeda którego kołysały powiewy wiatru i wywracał się co kilka kroków. Po chwili podeszło do niego dwóch mężczyzn z apaszkami na twarzy, zaczęli momentalnie okładać go pięściami i grozić sztyletem, pod wpływem presji Serafin popędził do domu zabrał szpadle i wybiegł czym prędzej Anmedowi na pomoc a za nim wystraszona, rozespana Cyntia.

Serafin nie namyślając się długo ruszył z odsieczą jednym pewnym natarciem zranił pierwszego mężczyznę w brzuch, w tym samym momencie rzucił się na niego drugi napastnik którego załatwił prostym przeciw-tempem. Obaj mężczyźni padli twardo na ziemie a wystraszony przebiegiem sytuacji Anmed nie mógł sobie wyobrazić,że właśnie ten któremu nie chciał dać szansy uratował mu życie, podniósł się i skruszony podziękował młodzieńcowi za pomoc i zaprosił go na jutrzejszy obiad po czym odszedł niepewnym krokiem. W domu nadszedł czas na rozmowę a Cyntią po chwili przemyślenia oznajmiła Serafinowi, że ta szpada i sztylet należą teraz do niego i, że na pewno zrobi z tego dobry użytek.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania