Serce dziewicy (dalsze przygody inspektora Bakera z Kryptonim "Wampir") cz.2

- Ale ciemno i jeszcze ta mgła brrr..... Może...

- Vika, daj spokój, nic mi nie będzie!- Wysoka blondynka uspokajająco poklepała koleżankę po ramieniu.

- No nie wiem, Michał mógłby cię odwieść.

- Do Michała przyszła ta jego Laleczka Barbie i teraz na pewno bawią się w doktora. Nie będziemy im przeszkadzać.Pójdę przez zagajnik i w pięć minut będę w domu.

- Moni, kompletnie zwariowałaś! Przecież tam jest ciemno i strasznie!

- Nie pierwszy raz idę przez las i nic się nie działo. A nie mam ochoty iść przez centrum bo na pewno spotkam tych dupków z 3 a. A poza tym po co mam robić takie koło kiedy tędy jest krócej.

- Jak chcesz, ale masz do mnie zadzwonić jak tylko będziesz w domu. Inaczej będę do ciebie wydzwaniać co minutę!

- Wariatka! Muszę już lecieć. Mama nie długo będzie w domu a bardzo nie lubi kiedy chodzę gdziś po zmroku. Do jutra!

Ach ta Vika ! Jaki z niej tchórz! Ona nawet w biały dzień nie przejdzie przez ten zagajnik. W niedzielę woli iść do kościoła na około przez centrum A tędy miała tylko parę minut.

Las kończył się tuż przy plebani, na której mieszkał ksiądz Marek. A to już tylko dwa kroki do kościoła.

Gdzieś strzeliła jakaś gałąź. O mało nie rozdarłam się na cały głos. Boże, zaczynam zachowywać się jak Vika! Fakt, nie było dzisiaj zbyt przyjemnie . Mgła nadawała drzewom jakieś upiorne kształty i zdawało mi się, że coś skrada się za mną. Zostało mi jeszcze jakieś 200 metrów i już z oddali widziałam palące się światła na plebani. Przyspieszyłam kroku. Sama jakoś dziwnie się czułam. Byłam niespokojna a pod skórą wibrował strach powoli wprawiając całe moje ciało w drżenie. Zaczełam biec ale w tej samej chwili coś powaliło mnie na ziemię. Przy upadku całe powietrze uleciało mi z płuc. Chwilę trwało za nim zaczełam normalnie oddychać. Leżałam policzkiem przytulona do wilgotnej ściółki i wiedziałam, że za mną ktoś stoi. Słyszałam jego dyszenie i coś jakby warkot, jak u psa, który za chwilę ma zaatakować.

Podjełam decyzję. Zerwałam się do ucieczki ale nie zrobiłam nawet kroku kiedy otrzymałam następny cios w plecy . Tym razem uderzenie było tak mocne, że poturłałam się kawałek dalej i wylądowałam na plecach. Czułam ból w klatce piersiowej i było mi ciężko oddychać.

Zamknełam oczy czekając na najgorsze. Teraz mnie zabije. Wybacz Vika, że do ciebie nie zadzwonię. Ale koniec nie nadchodził. Bawi się mną.

- No już ,rób co masz zrobić- wycharczałam

Coś warknęło. Poczułam gorący oddech na twarzy i niesamowity smród. Otworzyłam oczy.

Z przerażenia krzyk uwiąz mi w gardle. To nie był człowiek! Bestia, która się nade mną pochylała miała ogromne , płonące żółtym blaskiem ślepia.W rozwartej paszczy lśniły wielkie kły. Cała morda była pokryta szarą sztywną sierścią. Przypominał wilka ale dziesięć razy większego. Uniósł łapę zakończoną kilkucetymetrowymi szponami. Zamknełam oczy i zaczełam modlić się bezgłośnie." Ojcze nasz, któryś jest w niebie....."

Ból był krótkotrwały i nie tak straszny jak się spodziewałam. Z wysiłkiem uchyliłam powieki.

Bestia coś trzymała w dłoni. W ostatnim przebłysku gasnącej świadomości rozpoznałam co to jest. Serce. Moje jeszcze pulsujące serce.

 

***************************************************

 

- Inspektor Baker!- Warknełem do słuchawki. Przecież jasno powiedziałem aby z nikim mnie nie łączyć. Tylko w nagłych przypadkach. I niech to lepiej będzie ten "nagły przypadek " bo inaczej nasza nowa dyspozytorka długo nie pożyje. I mam gdzieś, że to siostrzenica Komendanta!

- Coś ty taki zły!

Głos, który usłyszałem po drugiej stronie rozpoznałbym nawet na łożu śmierci.

- Zalewski? Tadek Zalewski! Ty stary pierdzielu! Ile to już lat? Pięć?

- Dokładnie dwa i cztery miesiące.

- Cholera a mi się wydawało, że dłużej. Czas tu tak leci....No, dobra. Gdzie teraz jesteś?

- Chyba pamiętasz, jak dostałem przeniesienie do Warszawy....

- Ta.... I co ? Już ci się znudzilo w stolicy?

-Daj mi skończyć ! Teraz jestem na Mazurach w takiej małej mieścinie jako zastępca komendanta.

- Gratuluję! Lecisz do przodu jak burza.Trzeba to oblać !- Szczerze cieszyłem się z awansu kolegi.- Zaraz, zaraz a dzwonisz do mnie aby mi powiedzieć, że dostałeś awans na komendanta i będziesz moim przełożonym?

- Chciałoby się!- zaśmiał się Zalweski

- Kurczę, czy ktoś tam w górze wreście wysłucha moich żarliwych modlitw?

- Aż tak źle?

- Szkoda gadać! A więc panie zastępco komendanta jaką masz do mnie sprawę? Bo na pewno nie dzwonisz bez powodu?

- Masz rację. Mam sprawę, która nijak nie pasuje do normalnych procedur jakie stosuje się w dochodzeniu.

- I co ja mam z tym wspólnego?

- Po tym jak rozwiązałeś sprawę z tą wampirzycą...

- Kto ci kurwa o tym powiedział!- wydarłem się

- Mam swoje źródła i na pewno ci nic nie powiem. Daj spokój Michał. Wiem o tej sprawie wszystko. Wiem nawet ile zataiłeś przed swoim komendantem. A u mnie naprawdę dzieje się coś dziwnego. Potrzebuję twojej pomocy. Grunt mi się pali pod nogami. Jak nie ruszę w ciągu najbliższych dni do przodu to mogę pożegnać się z awansem. W najlepszym razie skończę jako zwykły funkcjonariusz na jakimś zadupiu.

Westchnąłem ciężko. Tadek był dla mnie jak brat. Razem byliśmy w Akademi a potem dostaliśmy przydział w to samo miejsce. Zawsze trzymaliśmy się razem, aż do mometu jego przeniesienia do stolicy.Chciałbym mu pomóc ale to nie było takie proste.

- Kurcze, chłopie, gdyby to było możliwe....Mój Komendant...

- Nim się nie martw. Mam tu wszystko już obcykane. A propos twojego komendanta, ma on jakieś normalne imię i nazwisko? Po moim przeniesieniu zmienili wam przełożonego ale jakoś nie mogę od nikogo od was dowiedzieć się jak on się nazywa. Ciągle słyszę tylko "Komendant to, Komendant tamto..."

Acha, czyli z kimś jeszcze się kontaktował. Ale postanowiłem zostawić to na później.

- Mało mnie obchodzi jak on się nazywa. Jest Komendant i nim pozostanie. Lepiej gadaj z czym macie problem.

- Trzy nastolatki w wieku 16-17 lat. Uczennice tutejszego liceum. Zostały zamordowane w tym miesiącu. Ostatnia dwa dni temu.

- Jakieś obrażenia zewnętrzne ,pobicie gwałt....

- Nic z tych rzeczy. Wszystkie miały tylko jedną ranę. Roztrzaskane klatki piersiowe i brak serca.

- O cholera, ktoś im wyciął serca?!

- Czy ja powiedziałem, że zostały wycięte? Nie, zostały poprostu wyrwane z wielką siłą

T o mnie na chwilę zatkało. Kto lub co ma taką siłę aby dokonać takiego bestialstwa!

- I brak śladów?

- O nie, śladów mamy pełno ! Tylko,że one nie pasują do niczego. Co ci będę gadał. Przyjedziesz, zobaczysz.

- A niby kiedy mam się u was pojawić?

- Jak wszystko pójdzie dobrze to jeszcze dziś wieczorem powinieneś być na miejscu. Kwatera już czeka.

- Rób co do ciebie należy ale jeden warunek. Ja i jeszcze jedna osoba albo wcale.

- Aleś ty się zrobił twardy ! Zgoda. Ty plus ktoś tam.

 

*********************************************************************

 

Dwie godziny później razem z Lubomirskim mknęliśmy autostradą na Mazury. Szkoda tylko, że nie w celach wypoczynkowych.

Dlaczego Lubomirski? Po zakończeniu sprawy z " Wampirem" zaciągnełem go do najbliższej knajpy i zażądałem kilka odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, a jedno z nich brzmiało:

- Od razu mi uwierzyłeś, że to był prawdziwy wampir. Nie wyśmiałeś mnie . Dlaczego?

No i okazało się, że był w tych sprawach nieźle zorientowany. Jego babcia mieszkała w jakieś głuszy w Karpatach. Rodzice wysyłali go do niej na wakacje, a ona karmiła go takimi historiami, że nie spał po nocach.Babcia przysięgała, że to wszysko prawda . Kiedy dorósł postanowił sprawdzić wiarygodność staruszki i przeżył szok, bo wiele z tego się potwierdziło!

Od czasu do czasu badał sprawy nie dające się normalnie rozwiązać ale nigdy nikomu nie sugerował że może trzeba spojrzeć z innej perspektywy.

- I dlatego- ciągnął- miałem swoje podejrzenia. Ale sam widziałeś jak zaaregowali inni gdy próbowałeś ich przekonać do swojej teorii. Bałem się, że wezmą mnie za dziwaka.

- Mogłeś mi powiedzieć.

- A uwierzyłbyś mi?

- Tak- i tu mu opowiedziałem o moim promotorze z Akademi.

A teraz jechaliśmy pomóc mojemu koledze w sprawie do której nic nie pasuje. Powtórzyłem Lubomirskiemu moją rozmowę z Tadkiem.

- No cóż, tak od razu na gorąco to tylko wilkołak, ale....

- Masz na myśli takiego prawdziwego wilkołaka ? Co się zmienia przy pełni ....

- Tak, takiego- warknął

- Dobrze już dobrze, ale sam pomyśl. Wilkołak?

- To nie jest pewne. Może to jakiś psychol, który naoglądał się za dużo horrorów i teraz się bawi w wilkołaka. Musimy wszystko dobrze przejrzeć zanim zrobimy z siebie idiotów.

- I tu się z tobą zgadzam. Jeszcze trochę a uwierzę w dobre wróżki. Najpierw wampir teraz to...

Czy już nie ma normalnych spraw, które dają się wyjaśnić logicznie i prosto?

Ale nie doczekałem się odpowiedzi bo Lubomirski poprostu zasnął!

Wieczorm byliśmy na miejscu. Tadek czekał na nas na posterunku z kluczami do wynajętego domku.

- Kazałem właścicielowi włączyć ogrzewanie bo w nocy ma trochę przymrozić. Kurczę, ale się cieszę, że cię widzę!- I jeszcze raz mnie uściskał.

- Koniec tych czułości. Dawaj wszysko co masz.....

- Nic z tego. Jutro.

- Nie wygłupiaj się! Sam mówiłeś,że to nagląca sprawa.

- Teraz pokażę wam domek i pójdziecie grzecznie lulu. Jutro o ósmej w tym miejscu dostaniesz wszystko co będzie ci potrzebne. Wyśpijcie się bo sprawa jest naprawdę trudna a po tak długiej jeździe na pewno jesteście zmęczeni. A poza tym mój komendant chce was poznać.

Na drugi dzień równo o ósmej byliśmy na posterunku w małej salce konferencyjnej. Komendant okazał się równym gościem i nie zadawał głupich pytań.

Sprawa była dziwna. Młode dziewczęta w wieku 16-17 lat, uczennice tutejszego liceum. Nigdy nie karane, z porządnych domów, udzielające się w szkole we wszystkim co tylko możliwe. Ogólnie lubiane. Przy każdej oprócz braku serca znaleziono mnóstwo śladów. Sztywna szara sierść, zryta ziemia ,jak potwierdziło laboratorium, pazurami jakiegoś zwierza- giganta.Czyżby Lubomirski mizł rację?

- Tu macie zeznania osób, które je widziały jako ostatnie. Nie jest tego dużo.Dwie zostały zamordowane jak wracały z kościoła. Ta ostatnia wracała od koleżanki. Wszystkie trzy wybrały drogę na skróty przez mały zagajnik, pokażę wam gdzie.

- Jedźmy teraz, muszę to sobie obejrzeć osobiście i prześledzić drogę jaką podążały ofiary.

Tadek spojrzał na swojego przełożonego. Ten kiwnął głową przyzwalająco.

- Słuchajcie, sprawa jest nie tylko ciężka jak i delikatna. Ta ostatnia dziewczyna to córka naszego burmistrza. To dlatego was poprosiłem o pomoc. Musimy to rozwiązać szybko i jeżeli sprawa jest w jakiś sposób niezwykła musi być utrzymana w tajemnicy. Dlatego jesteśmy tutaj tylko my.

No tak trochę się ździwiłem,że oprócz dyżurnego policjanta posterunek wyglądał jaj wymarły.

- Nie ma sprawy, nam też nie zależy na rozgłosie, chociaż do was co nieco dotarło.

Tadek lekko się zarumienił ale nadal nie udzielił mi wyjaśnienia skąd wiedział to o czym nikt niby nic wiedział.

- Dobra ruszajmy- zadecydowałem

Pojechaliśmy pod dom koleżanki ostatniej ofiary. Na tyłach ładnie utrzymanego ogrodu zaczynał się ów makabryczny zagajnik, który kończył się przy plebani. Przez środek lasku przebiegała dobrze widoczna ścieżka. Doszliśmy nią do miejsca gdzie znaleziono zabitą dziewczynę.

- Podsumujmy co mamy. - zacząłem - Trzy denatki z wyrwanym sercem. Mnóstwo śladów wskazujących na zdziczałe zwierzę. Jakiś wilk samotnik... - spojrzałem pytająco na Tadka.

-Braliśmy to pod uwagę. Skontaktowaliśmy się z okolicznymi nadleśnictwami i kółkami łowieckimi. Nie widzieli tu wilka a tym bardziej watahy od kilku lat. Zdziczały pies też odpada.

Wierzyłem Tadkowi,że sprawdził wszysko dokładnie. Zawsze był dobry w tym co robił.

-Dobra , a ludzie?

-Tak za bardzo nie wiedzieliśmy co szukać, więc skupiliśmy się na przejezdnych. Jak sam widzisz to małe miasteczko i ja ich wszystkich znam i nikt z tutejszych mi nie pasuje.

-Widocznie nie znasz ich tak jak twierdzisz.

-Nie mieszkasz tu to jak....

-Właśnie, nie mieszkam tu - wpadłem mu w słowo - Dlatego mam inne spojrzenie na tę sprawę. Ściągnełeś mnie tu aby ci pomóc więc zostaw te święte oburzenie na kiedy indziej i bierzmy się do pracy.

Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem ale w końcu Tadek skapitulował.

-Co chcesz wiedzieć.

-Morderstwa zaczęły się w pierwszym tygodniu września potem połowa października i teraz koniec listopada. Nie ma żadnego cyklu. Morduje kiedy chce ale raz w miesiącu. Czy przed wrześniem sprowadził się do was ktoś nowy?

Tadek stał jak rażony piorunem a jego twarz robiła się co raz bardziej blada. Wreście jakoś doszedł do siebie klnąc jak szewc.

-Tylko mi nie mów, że tego nie sprawdziliście!

Ale on już wyciągał komórkę i do kogoś dzwonił. Widać wiadomości nie były zbyt pomyślne bo za nim się odezwał zacisnął mocno oczy jakby nie chciał czegoś widzieć.

-Jestem osioł, idiota, pacan...

-Tak, tak, jesteś, a teraz mi powiedz co się stało.

-W sierpniu przeprowadził się do nas nauczyciel historii. Stary historyk z liceum odszedł na emeryturę, on zajął jego miejsce. Ale to jeszcze nic! Dwa pierwsze morderstwa zdarzyły się po drugiej stronie, o tam - machnął ręką w niezbyt sprecyzowanym kierunku.- A on tam mieszka. To był jedyny wolny dom nie mający właściciela. Staruszka, która w nim mieszkała zmarła dwa lata temu. Nie miała nikogo, żadnej rodziny. Gmina wyremontowała go i wynajęła nowemu nauczycielowi. Przepraszam, nie sprawdziłem tego a nawet o tym nie pomyślałem.

- Mniejsza z tym. Teraz działamy. Całodobowa obserwacja nauczyciela. Wybierz zaufanych ludzi aby nic się nie wydostało na zewnątrz. Zagajnik będziemy patrolować w nocy tylko my trzej.

- Mogę dodać jeszcze paru, będzie łatwiej- Tadek starał się być pomocny.

- Nie. I zaraz ci wyjaśnię dlaczego. Lubomirski dołącz do nas.

Odeszliśmy kawałek w głąb lasu aby nikt nas nie usłyszał.

- Słuchaj Tadek- uderzyłem w poważny ton- Mamy pewne podejrzenia, może się mylimy, może ktoś ma świra, nie wiemy ale musimy być gotowi na wszystko. Teraz ci powiem czego potrzebujemy a ty to załatw bardzo dyskretnie. Będzie nas tylko troje. Zagajnik nie jest duży. Podzielimy go na trzy sektory. Zaczynamy dzisiaj w nocy a do tego czasu musisz nam załatwić srebne kule.

- To jakiś żart.

- Czy ja do cholery wygłądam na jakiegoś komika! Staramy ci się pomóc a ty nam wszystko utrudniasz!

- Nie dam rady tego załatwić! Nawet nie wiem jak się za to zabrać!

- Jeśli mogę coś powiedzieć - wtrącił nieśmiało Lubomirski - To ja mam kilka srebnych kul. Pasują do naszej broni. I jeszcze jedno , znalazłem co łączy ofiary. Były dziewicami. To jeszcze bardziej mnie utwierdziło,że nasz zabójca jest wilkołakiem. Dla tych stworów serce dziewicy to rarytas

Spojrzałem na niego zdumiony. Ten facet coraz bardziej mnie zaskakiwał.

- No to wspaniale. Spotykamy się tutaj o dziewiątej. Rozdzielimy sektory i będziemy tak długo tu warować aż złapiemy gnojka.

 

********************************************************

 

Minęło kilka dni i nic się nie działo. Pomimo przesypianych dni coraz bardziej doskwierało nam zmęczenie. Byliśmy rozdrażnieni i co tu ukrywać, zniechęceni. Może źle się do tego zabraliśmy? Jeszcze parę dni, postanowiłem i opracujemy inny plan.

Mój sektor zaczynał sie przy plebani. Tadek był bliżej domu nauczyciela a Lubomirski w pobliżu domu koleżanki ostatniej ofiary. Odległości nie były duże. Gdyby coś się działo w kilka minut byśmy byli na miejscu zdarzenia.

Jak zwykle stałem na swoim posterunku obok plebani. Dałem nam jeszcze dwa dni.

Z bliżała się 22 godzina. Z plebani wychodziła młodzież ze spotkania , które odbywały się co tydzień. Trochę późna pora na coś takiego ale co ja tam mogę wiedzieć.

Jedna z dziewcząt widocznie na kogoś czekała. Po chwili dołączył do niej ksiądz.

Było mroźne, suche powietrze więc doskonale słyszałem o czym rozmawiają.

- Paulinko, mama się spóżnia?- to ksiądz

- Dzwoniłam do niej ale nie odbiera to na pewno już po mnie jedzie. Mama nigdy nie rozmawia przez telefon jak prowadzi.

- I bardzo słusznie. Tyle jest przecież wypadków przez te komórki. No dobrze idę do siebie.

Mama zaraz tu będzie, nie martw się.

Obserwowałem dziewczynę, która raz po raz próbowała połączyć się z rodzicielką. W końcu podjęła widocznie jakąś decyzję bo ze zdecydowaniem na twarzy ruszyła wprost w zagajnik.

Jeszcze mi tego brakowało! Szybko cofnełem się głębiej aby mnie nie zauważyła i szeptem powiadomiłem resztę o zaistniałej sytuacji.Modliłem się tylko aby radio nie zatrzeszczało.

Dziewczyna raźno podążała w głąb zagajnika. Widać było,że się bała. Co pewien czas rozglądała się na boki. Parę razy przystanęła nasłuchując. Teraz właśnie tak stała wpatrując się przed siebie a potem powoli zaczęła się cofać.

O cholera, coś się dzieje! I teraz ja to usłyszałem. Groźny warkot jakiegoś dzikiego zwierzęcia.

- Lubomirski, Tadek do mnie biegiem !

Dziewczyna pędem puściła się z powrotem w kierunku plebani a za nią podążał stwór, który nie miał prawa istnieć. Był ogromny i przypominał wilka tylko jakiego wilka! Miał conajmniej dwa metry a w jego rozwartej paszczy połyskiwały wielkie kły.

Wyskoczyłem na ścieżkę w chwili gdy dziewczyna miała mnie mijać. Chwyciłem ją w pasie i dość brutalnie rzuciłem w pobliskie chaszcze.

Bestia na chwilę się zawachała co dało mi czas aby wycelować i strzelić. W tym samym czasie rozległy się jeszcze dwa strzały. To Tadek i Lubomirski.

Potwór dalej stał więc wystrzeliłem jeszcze raz prosto w serce. Wreście padł i zaczął się zmieniać. Za nim Tadek z Lubomirskim do mnie dobiegli, przede mną leżało nagie ciało.

- Jezu, co to było!- Tadek cały się trząs - Kto to jest?

- Zaraz się dowiemy.- Ostrożnie podeszłem do ciała i szybko odwróciłem je na plecy.

- O Boże! To ksiądz Marek!- Tadek był wyraźnie wstrząśnięty

- Ten ksiądz co prowadzi te spotkania z młodzieżą?- Chciałem się upewnić

- Jezu ale wszystko spieprzyłem. Ksiądz Marek też był nowy w naszym mieście. Ale nie brałem go pod uwagę. No,to przecież ksiądz?- spoglądał na nas żałośnie

- Dobra Tadek, wszystko w porządku. Sprawa załatwiona. Spiszemy raport ale dopiero jutro albo pojutrze. Teraz idę się wreście normalnie wyspać.

- Oj ja też. Żona będzie szczśliwa bo już zaczęła podejrzewać, że mam kochankę.

W tej chwili z krzaków dobiegł nas rozdzirający szloch.

- Jasna cholera zapomniałem o dziewczynie! I nici ze spania!

Jak na komendę wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

 

KONIEC

cdn....

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Nazareth 01.06.2016
    W ostatnim przebłysku gasnącej świadomości rozpoznałam co to jest. Serce. Moje jeszcze pulsujące serce. - naaajs :)
    Wreście - Wreszcie, na litość boską...
    Bardzo fajne opowiadanie, wciągnęło mnie nie na żarty :) Podoba mi sie takie archiwum X osadzone w polskiej rzeczywistości. Postaci wyraziste dobrze skonstruowane, naturalne dialogi. Super. Tylko znowu to zakończenie... Czułem niedosyt. Jeden strzał i po ptakach. Przydałaby sie jakaś pogoń polowanie, Tadek rozerwany na strzępy! Miałem dać 5 ale za to zakończenie niestety 4 tyle ze mocne. Mam nadzieje ze napiszesz kolejne części ja napewno bym czytał :)
  • vilemo 01.06.2016
    Następne przygody inspektora Bakera już w trakcie pisania. Zdradzę ci tytuł: Mała syrenka. A zakończenia takie maja być. To nie jest zwykły złoczyńca którego można ścigać, robić podchody. To są bestie i ma się tylko jedną szansę. Albo on albo ja. Ale dzięki, że ci się ogólnie podoba. A jeszcze do zakończeń, to jest mój znak rozpoznawczy. Czytałeś "Grotę" ? Oczywiście mojego autorstwa.
  • Nazareth 01.06.2016
    Czytałem, komentowałem, narzekałem na zakończenie :D
  • Nazareth 01.06.2016
    Cóż jeżeli to taka twoja stylizacja, to nie będę się więcej czepiał (aż tak bardzo). Uważam jednak, że może być więcej jak jedna szansa, bestia może wyrwać się z obławy, unikać, mataczyć. Myślę, że z bardziej rozbudowanymi zakończeniami ta seria byłaby wyśmienita, tak jest tylko dobra, ale jak już było powiedziane, to kwestia subiektywnych odczuć. Napewno, nie jest to powód dla, którego miałbym sobie odpuścić kolejną część przygód inspektora Bakera :)
  • vilemo 01.06.2016
    Przeczytaj moją odpowiedź pod "Grotą"
  • vilemo 01.06.2016
    Od jutra biorę się za twoją twórczość. Dlaczego doba nie ma 48 godzin! Ciągle brakuje mi czasu. Wybacz,że wcześniej cię nie czytałam, ale z pracy jestem w domu o 16 a wstaję o 4 rano. Wolałabym całkowicie poświęcić się pisaniu ale kto zapłaci rachunki?
  • Nazareth 01.06.2016
    Hahaha, vilemo mam podobne odczucia i problemy :) Nie mam ci czego wybaczać, wybór tekstów do czytania jest absolunie dowolny dla każdego, a jest ich tu tyle, podobnie jak pisarzy, że nie trudno zgubić kogoś w tłumie :) Nie mniej będę zaszczycony jeśli zdecydujesz się poświęcić chwilę jakiemuś mojemu tekstowi :)
  • vilemo 01.06.2016
    Od jutra istniejesz tylko ty! Przeczytam wszystko! Przygotuj się:)
  • Nazareth 01.06.2016
    Teraz to się mówiąc szczerze trochę zacząłem bać XD
  • vilemo 01.06.2016
    A masz się czego bać?
  • Nazareth 01.06.2016
    Nie wiem. Mam?
  • Nazareth 01.06.2016
    Tak to "Przygotuj się" zabrzmiało jakoś złowieszczo :D Żartuję oczywiście :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania