Sezon migracji

Upał.

Z czoła pot spływa

Chciałem wstać

Ale wciąż coś mnie blokowało

Skwar.

Bolączki moje, odpłyńcie stąd

Poderwałem się

Ale jaźń mnie sparaliżowała

Żar.

Brutalny oddech Słońca

Wysunąłem propozycję

Żebyśmy stąd odeszli

Spiekota.

Nikt mnie nie usłyszał

Bo byłem sam w pokoju

A potem spadł deszcz.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania