Sezon migracji
Upał.
Z czoła pot spływa
Chciałem wstać
Ale wciąż coś mnie blokowało
Skwar.
Bolączki moje, odpłyńcie stąd
Poderwałem się
Ale jaźń mnie sparaliżowała
Żar.
Brutalny oddech Słońca
Wysunąłem propozycję
Żebyśmy stąd odeszli
Spiekota.
Nikt mnie nie usłyszał
Bo byłem sam w pokoju
A potem spadł deszcz.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania