Sfotografować śmierć

Jakiś miesiąc, może dwa temu, udało mi się w końcu obejrzeć film Civil War. Produkcja opowiada o wojnie domowej w Stanach Zjednoczonych, przedstawionej z perspektywy dziennikarzy i reporterów. To dość nietypowe spojrzenie, nie ma co ukrywać. Po udanym seansie w pociągu byłem zaskoczony dość niską oceną filmu na IMDb – zaledwie 7.0 (na Rotten Tomatoes film uzyskał 81% od krytyków i 70% od widzów). Ktoś może zapytać, dlaczego uważam, że to niska ocena? Dla mnie IMDb to wyznacznik jakości: wysoka ocena = dobry film. Wiem, że system ocen nie jest idealny, ale dla mnie działa. Dla niektórych ocena 7.0 może być wysoka, dla mnie jednak to średnia. Mimo to czasem wracają do mnie pojedyncze sceny. Civil War jest właśnie takim filmem.

 

Film wywarł na mnie wrażenie także w innym kontekście. Po seansie zacząłem się zastanawiać – to mogłem być ja. Już śpieszę z wyjaśnieniem. Z zawodu jestem fotografem, który zajmuje się również sztuką filmową. Oprócz typowych zdjęć okolicznościowych, jak chrzciny czy osiemnastki, robię także fotografie reporterskie dla lokalnego portalu informacyjnego. Jestem fotografem-dokumentalistą, co oznacza, że unikam sztuczności, postprodukcji itd., wybierając autentyczność, prawdziwość. Staram się przedstawiać ludzi bez upiększeń. Staram się być prawdziwym dziennikarzem czy reporterem, wolnym od wpływów politycznych czy komercyjnych (mam tu na myśli zwłaszcza treści reklamowe). Wracając jednak do tematu – zacząłem się zastanawiać, czy byłbym gotów zostać dziennikarzem wojennym, bo właśnie o takich osobach opowiada wspomniany film. Czy byłbym gotów zrobić zdjęcie rannego cywila, zamiast mu pomóc?

 

Niedawno ponownie robiłem zdjęcia dla portalu. Tym razem dokumentowałem pożar tira z sianem, niedaleko mojego domu. Artykuł cieszył się dużym zainteresowaniem – choć można by to tłumaczyć faktem, że jako jedyni o tym napisaliśmy. Zastanowiło mnie jednak, dlaczego ludzie tak bardzo interesują się tragediami? Dlaczego wolimy czytać i słuchać o ludzkich dramatach, a nie o szczęściu? Przykładem mogą być programy takie jak Uwaga! czy Sprawa dla reportera, które opowiadają o ludzkich nieszczęściach. Są na antenie od kilkudziesięciu lat, podczas gdy programy poświęcone szczęściu zazwyczaj kończyły się po 3-4 sezonach. Jedyny taki program, jaki przychodzi mi na myśl, to Surprise, Surprise, emitowany przez telewizję Polsat, którego celem było nagradzanie bohaterów codziennego życia, osób pomagających innym. Jak wiemy, program nie jest już realizowany i nie ma swojego odpowiednika.

 

Lubimy dramaty, lubimy filmy, w których pojawia się śmierć – bez względu na to, czy jest to główny temat, czy tylko element fabuły. To rzecz niepodważalna. Dlaczego? Może dlatego, że lubimy słyszeć, że inni mają gorzej od nas, że nasze życie wcale nie jest takie złe. Ale równie mocno lubimy, gdy życie bohaterów się zmienia, dlatego popularne są programy o remontach domów i motyw „od zera do bohatera”.

 

To właśnie jest kwintesencja dziennikarstwa wojennego – dramat, którego nikt nie chce przeżyć, o którym nikt nie marzy i którego nikomu nie życzy. Trzyma w napięciu, bo jest prawdziwy, a jego skutki i konsekwencje są niezależne od tych, którzy najbardziej na nim cierpią. Spójrzcie, jakie szczęście przynosi wojna, gdy się kończy – oczywiście, jeśli wynik jest pozytywny dla danej strony.

 

Fotografowie, filmowcy i reporterzy obecni na wojnie mają za zadanie nie tylko pokazać prawdę o samej wojnie, ale i o ludziach, którzy tam żyją. Czym jest wygrana 30 tysięcy żołnierzy, gdy 100 tysięcy zginęło? Czy ci, którzy przeżyją, będą się cieszyć i świętować? Tak, ale żaden z nich nie ukryje łez. Czy śmierć protestujących jest mniej ważna od śmierci policjantów, którzy ich tłumią? Sfotografowanie śmierci to nie tylko ukazanie strachu – to pokazanie prawdy i czystości. To ukazanie ludzkiego dramatu w obliczu śmierci. To pokazanie porażki przy dźwiękach zwycięstwa. To uchwycenie chwili, zatrzymanie czasu w jednym, dramatycznym momencie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania