Się idzie
Niczym miasto szczęśliwy, wyludnione w święto,
Oddychając powietrza tegoroczną miętą
(Chociaż nie wie on o tym, nie wie, że oddycha,
Ani że jest szczęśliwy, nie wie nic, bo cisza,
Cisza pali mu oczy, dwa telewizory,
Które śnieżą zdziwione jeszcze rannej zorzy,
Niezgaszone przez całą noc) idzie powoli;
Nie wiadomo, czy wolny, a może bez woli?
Odzyskuje ulice (stracone w tej wojnie,
Która życiem też zwie się, chcące by im spojrzeć
Takim wzrokiem szumiącym, poddają się chętne,
Bo zagadką są w nocy, odpowiedzią – we dnie) ...
Po ulicy ulica. Jego są już dachy
Styczne z niebem, latarnie, które świt zagasił,
I o piersi szerokiej chodnik, nie ten z kostki,
Ale z płyty, wciąż wierny Jej Królewskiej Mości.
Nie ma on niż wieżowce przyszłości już innej,
Ni przeszłości prześlejszej niż dwa kroki płynne...
Tak on idzie, jak bardzo, tego się nie dowie;
Starczy rzec, że tak przed nim żaden nie szedł człowiek.
Komentarze (11)
https://youtu.be/1odahNgRqB4
Pozdrawiam ?
Dzięki.
Pozdrawiam ?
Tytuł trochę od Stachury pożyczyłem, "się szło". Myślę, że może lepiej byłoby "On iść".
Pozdrawiam ?
A później jego wiersz: "Wędrówką życie jest człowieka"...
Ale, mniejsza o Stachurę.
Opisałeś spotkanie pojedynczego człowieka z przestrzenią, która czasem potrafi dać ten miętowy smak powietrza. Człowiek z wiersza może jest zmęczony, w jego oczach już tylko śnieżą obrazy, jak w telewizorach bez programu, ale jeszcze pamięta dwa kroki w tył, i powoli "odzyskuje", to, co przed nim. Ta samotność ostatku sił, w mieście, w którym jest zupełnie jedynym "ślimakiem":
Jego są już dachy
Styczne z niebem, latarnie, które świt zagasił,
I o piersi szerokiej chodnik
- ten chodnik, jaki wspaniały.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania