Siedlisko ptasząt

Mszę odprawiono w intencji Kacpra, którego zwłoki wyłowiono miesiąc temu z morza, niedaleko kamienistej plaży na cyplu Kaitorete. Przyczyną zgonu było utonięcie, hipotermia, bądź jedno i drugie. W nabożeństwie wzięła udział prawie cała okoliczna Polonia, chociaż znało go tylko kilku. Po mszy zorganizowano w polskim klubie obok kościoła wyprzedaż jego rzeczy osobistych. Były wśród nich narty, deska surfingowa, kilka książek… Zebrane pieniądze zamierzano przekazać jego rodzinie w Polsce, a zawieźć je miała narzeczona Kacpra, Oliwia, która zaprosiła go tutaj na wakacje. Zwlekała z wyjazdem, bo brakowało jej odwagi spojrzeć jego rodzicom w oczy, a jeszcze bardziej pokazać to, co schowała na dnie torebki: wycinek z lokalnej gazety z krótkim artykułem na temat tego wypadku. Przetłumaczyła na język polski cały tekst, z wyjątkiem nazwy plaży, dla której nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów.

 

O tym tragicznym zdarzeniu dawno przestałbym myśleć, gdyby nie obserwacje poczynione pewnego słonecznego, kwietniowego popołudnia. Wracałem z Marią do domu po całodniowej wycieczce do Akaroa. Wyjazd się opłacił, bo to co zobaczyliśmy przeszło wszelkie oczekiwania: malownicza miejscowość u wylotu największego fiordu, rzeźbionego przez miliony lat erupcją lawy z wulkanów na skalistym półwyspie; kolorowe domki o francuskiej architekturze wytyczające kierunek ulicom o nazwach nadanych przez pierwszych osadników: Rue Lavaud, Rue Benoit, … Cichy port, w którym kołyszą się uśpione łodzie, a jedynym odgłosem życia jest pisk mew i pobrzękiwanie lin o maszty żaglówek na przystani. W drodze powrotnej poprosiłem Briana, żeby zatrzymał samochód wysoko w górach, skąd ostatni raz mogłem popatrzeć na przytulone do brzegu zatoki miasteczko. Maria była w siódmym miesiącu i zanim ruszyliśmy w dalszą drogę uchwyciłem na kliszy wyraźną wypukłość pod bluzką, nie odwracając jej uwagi od panoramy, po której chwilę później nie było już śladu. Zjeżdżając krętą drogą, minęliśmy jezioro Forsyth i po pół godzinie dotarliśmy do nasady cypla, oddzielającego od oceanu o wiele większe jezioro Ellesmere. Byłem ciekaw, czemu tamtejsza plaża zawdzięcza nazwę i namówiłem Briana, żeby zboczył z głównej szosy. Początkowo sprzeciwił się mojej propozycji, ale kiedy powiedziałem mu, że niedaleko stąd utonął niedawno polski turysta, poczuł się równie zaintrygowany i nie miał nic przeciwko wydłużeniu trasy. Zaparkował auto na końcu polnej drogi, skąd wąską ścieżką doszliśmy do brzegu morza.

 

Osłoniłem dłonią oczy i rozejrzałem się dookoła: zachodnia część plaży, znad której wciąż przyświecało słońce, ciągnęła się błękitną linią, aż po horyzont. Drugi koniec dotykał klifu, zwisającego stromo nad morzem. Od skał biło chłodem rozpylonej na wietrze morskiej piany. Woda kotłowała się w dole jak w pralce — pływać w niej to szaleństwo. Sam brzeg miał w sobie coś nieprzyjaznego: gdzie okiem sięgnąć zalegały kamienie, ułożone warstwami na głębokość metra, niewzruszone upływem czasu i milczące — szare jak popiół, gdy przyschły na słońcu, ale w czasie przypływu lśniące tysiącem barw. Maria podniosła leżący u jej stóp, a wtedy w jego miejscu natychmiast wyrósł następny. Plaża wyglądała wszędzie tak samo: szeroka, płaska, monotonna, jak dno wyschniętego jeziora. Usiadłem na kamieniach, na których wcześniej rozłożyłem bawełnianą bluzę, Maria usiadła obok mnie. Brian ściągnął klapki i zajął się przeszukiwaniem kamyczków nieopodal — widocznie czuł się nieswojo, kiedy rozmawialiśmy przy nim po polsku. Sięgał po nowe kamyki, wyrzucał te co trzymał w rękach. Patrząc jak uskakuje przed spienionym brzeżkiem fal, aby nie zamoczyć nogawek, usiłowałem cofnąć czas…

 

Grudzień, niedługo przed świętami. Wiatr zmienił kierunek, przynosząc cieplejsze powietrze. Kacper i Oliwia musieli jechać tą samą drogą, choć nie sądzę, żeby wiedzieli o istnieniu tego miejsca. Może dokuczał im upał i w ostatniej chwili zdecydowali się szukać ochłody na plaży. Cokolwiek skłoniło ich do postoju, nie ujawniło znaków ostrzegawczych o czyhającej katastrofie. Łagodne wzgórza ukazywały podróżnym to samo co zwykle: kity płowych traw na tle bezchmurnego nieba. Wysiedli z samochodu nie obarczeni zbytecznym bagażem, a znajomych poprosili, żeby ich podebrać w powrotnej drodze. Odtąd byli zdani wyłącznie na siebie, lecz co to oznacza w praktyce stało się jasne, dopiero gdy było już za późno na ratunek. Pierwsze co rzuciło się im w oczy to potężne, szerokie na kilometr grzywacze, pchane niczym zwały lodu wiatrem z Antarktyki. W takich warunkach nikt nie jest dobrym pływakiem, zwłaszcza jeśli dobry pływak traci głowę. Był to ich pierwszy wspólny pobyt na plaży i nigdy przedtem nie czuł się tak podekscytowany: jakiś impuls ciągnął go ku wodzie, jakby był nie sobą, ale piaskiem, muszelką, kawałkiem suchego drewna wyrzuconym przez fale. Oliwia nie miała ochoty na kąpiel, a mimo to nie powstrzymała go. Ten sam instynkt, który ostrzegał ją przed niebezpieczeństwem, budził potrzebę przykładów męstwa. To jej kobiecość pragnęła widzieć go rozebranego, podziwiać w słońcu jego mięśnie, szerokie ramiona, wyrobione pośladki. Przypuszczalnie rozebrał się przy niej do naga, bo gdy go wyłowili, nie miał na sobie niczego. Tym szybciej uszło z niego życie. Woda mogła mieć najwyżej czternaście stopni i to tylko blisko brzegu, tam gdzie załamują się fale, gdzie dał nura, szorując brzuchem po kamieniach, bo nieco wyżej wściekłe bałwany połamałyby mu kości. Płynąc pod wodą, przedarł się przez pierwszą barierę fal, potem następną… Nie zatrzymał się, żeby zbadać dno, sprawdzić siłę i bieg prądu. Fale w tym miejscu napierały na plażę z olbrzymim impetem, zmuszając wodę do odpływu ruchem okrężnym, równolegle do linii brzegowej, ale jego umysł zaprzątnięty był czymś innym: myślał o swojej dziewczynie, obserwującej go z brzegu. Jednym szybkim ruchem uniknął zderzenia z kędzierzawą falą, wynurzył bokiem usta, aby zaczerpnąć powietrza, wzmógł pracę rąk, jakby walczył o największą nagrodę: zdobyć jej aprobatę. Gdy odpływał coraz dalej, patrzyła za nim i myślała jakim wspaniałym mężczyzną byłby dla niej — ojcem jej dzieci, kimś kto się nią zaopiekuje w późnym wieku… A może po prostu cieszyła się chłodną bryzą i nie myślała o niczym więcej. Brian skończył zbierać kamyczki i patrzył na nas zniecierpliwiony, jakby chciał już wracać.

— Na co ci tyle?

— Nie wiem, może podsypię pod kaktusy w ogrodzie.

Siadł za kierownicą, ja obok niego, Maria z tyłu. Wyjęła znaleziony kamień i znowu mu się przyglądała.

— Myślisz, że to kamień szlachetny?

Opowiedziałem, że to bezwartościowy kamulec i żeby go wyrzuciła.

 

Słońce się skryło za górską krawędzią, a po chwili szosę i okoliczne pastwiska okrył mrok. Brian włączył światła, w których pobocze drogi rozbłysło znacznikami: żółtymi po naszej stronie, czerwonymi po przeciwnej. Jak wcześnie odkrył, że zdradliwa woda wciąga go w morze? Prawdopodobnie stracił zimną krew i zmagał się z żywiołem, zamiast dać się ponieść fali, by wyrzuciła go na brzeg gdzieś dalej, a tak szarpał się bezskutecznie i niepotrzebnie tracił siły. A ona, kiedy się zorientowała, że morze jej go wydziera? Gdy pobiegła wzywać pomocy, wciąż walczył z wirem, choć był daleko od brzegu, coraz dalej. Zrozpaczona dobiegła do głównej drogi, zatrzymała pierwszy samochód, dojechała nim do pobliskiej osady, skąd zaalarmowała przybrzeżną straż. Bezcenny czas uciekał prędzej, niż się jej zdawało. Kiedy na czele gromady gapiów wróciła na plażę, jakimś cudem wciąż się utrzymywał na powierzchni. Pomachała mu ręką, żeby się nie poddawał, pomoc jest w drodze, lecz on chyba jej nie widział. Walczył ostatkiem sił, by móc oddychać i zachować odrobinę ciepła, podczas gdy ona się modliła, żeby helikopter nadleciał jak najprędzej, ale nim się to stało, jej chłopak zniknął pośród fal. Wyczerpany i sztywny, uległ siłom oceanu. Słona woda zdławiła ostatni krzyk, ustami wychodziła piana i bąbelki powietrza, drgawki przebiegały przez ciało, które prężyło się jeszcze chwilę, zmuszając płuca do daremnych wdechów, słabnących szybko, aż nastąpił krótki wstrząs, po którym ustało bicie serca. Czy jasność umysłu zachował do samego końca? A jeśli tak, czy myślał o niej?

 

Był późny wieczór, kiedy zajechaliśmy do domu. Zaprosiliśmy Briana na herbatę i ciasteczko, ale nic więcej, żeby nie siedział, jak ostatnim razem, do białego ranka. Po jego wyjściu, położyłem się z Marią w łóżku. Sypialnię obok zajmowała moja matka, a ostatnią siostra. Ta ciasnota dokuczała nam coraz bardziej, ale jak na razie, nic na to nie mogłem poradzić. Gdy urodzi się dziecko, trzeba będzie wypłynąć w morze, zostawić Marii więcej miejsca. Nazajutrz przyjechał Jacek zabrać Marię do szkółki dla polskich dzieci, którą urządził w swoim domu. Maria nauczała w niej dwa razy w tygodniu. Jacek z zawodu był jubilerem i prowadził własny sklep w centrum miasta. Ledwie zdążył się przywitać i usiąść przy stole, Maria pokazała mu kamień.

— Gdzie to znalazłaś?

— Na plaży w Birdlings Flat.

— Tam gdzie zginął Kacper?

— Tak, tam — przytaknęła Maria. — Powiedz, czemu ta plaża tak się nazywa?

Jacek popatrzył na nią zaskoczony. Nikt przedtem nie pytał go o to.

— Bo na skałach wykluwają się pisklęta. Większość ginie w morzu. Ratują się tylko te, które nauczą się fruwać na czas.

Założył okular i wyceniał wartość kamienia.

— Agat oczkowy, ciekawy kształt pierścienia, środek trochę rozmazany…

— Ile można za niego dostać? — Maria wstrzymała oddech.

— Na pierścionek się nie nadaje — odparł Jacek. — Może jakiś wisiorek, ale nie sądzę, żebym mógł to odsprzedać z zyskiem.

Oddał kamień Marii.

— Ładny jest, trzymaj go na pamiątkę.

Maria miała inny pomysł. Pojechała na cmentarz, odszukała świeżo wykopaną mogiłę i położyła na niej kamień. Leży tam do dziś.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (55)

  • DEMONul1234 27.02.2021
    "Kacper i Oliwia musieli jechać tę samą drogą," tą samą drogą.
    Ogólnie ciekawe.
  • Narrator 28.02.2021
    Znowu pomyliłem biernik z narzędnikiem, co zresztą dość często mi się zdarza. Dziękuję za wychwycenie tej irytującej usterki.
  • Celina 27.02.2021
    Zacząłem czytać rano. Teraz po powrocie z wycieczki przeczytałem jeszcze raz. Tekst ciekawie napisany, ale mimo wysiłków autora historia Kacpra nie budzi mojego współczucia. Nie lubię tego typu kozakowania. Nawet w tym wieku potrafiłem imponować moim sympatiom na wiele dużo bardziej inteligentnych sposobów, sprawiając że za mną szalały.
  • pansowa 27.02.2021
    :)))
  • Narrator 28.02.2021
    „Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością.
    Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie.”
    John Donne (1572-1631)

    Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
  • Tjeri 27.02.2021
    A więc Kacper nie nauczył się fruwać na czas.
    Smutna historia, jak zawsze dobrze opisana. Wrażenie robi opis plaży, oddaje jej "złą energię". Historia z kamieniem – Oprócz pewnego rodzaju "uhonorowania" miejsca spoczynku pechowego pływaka, jest w niej jakaś pierwotna prawda (z braku lepszego słowa). Lepiej nie brać "pamiątek" ze złego miejsca. Wokół historii agatu można by ciekawą opowieść w stylu legendy usnuć...
  • Narrator 02.03.2021
    Historia z kamieniem jest zmyślona, chociaż na tej plaży ludzie znajdują agaty, jaspisy, szarogłazy, kwarc mleczny, czerwono-brązowe kamyki wulkaniczne i inne. Dla jednych szczęście znalezienia, dla innych nieszczęście utraty, w tym samym miejscu. Tak chciałem to przedstawić. Dziękuję za ciekawy komentarz.
  • Szpilka 27.02.2021
    Próbowałam pływać w górskiej i rwącej rzece, temp. wody 15°C, nie dałam rady, strasznie mi zimno w plecy było, jakieś wrażliwe mam.

    A bohater cóż..., młodziak, a młodość często zagrożeń nie dostrzega. Historia łapiąca za serducho i opowiedziana ze swadą ?
  • Narrator 03.03.2021
    Cieszę się, że moje opowiadanie przywołało wspomnienie kąpieli w górskiej rzece. 15°C to nie jest jeszcze tak źle. Kiedy w czerwcu w Sopocie miałem egzamin z pływania, temperatura wody wynosiła 13°C i trzeba się było wysmarować tłustym kremem nivea, żeby przepłynąć kilkaset metrów z mola do zakotwiczonego nieopodal stateczku. Słusznie zauważyłaś, że młodość jest brawurowa, ale inaczej świat stałby w miejscu. Pozdrawiam.
  • Józef Kemilk 27.02.2021
    Piękne opisy i ciekawa historia. A takie warunki do pływania są dosyć karkołomne, chociaż pewnie mogą przyciągać.
    Pozdrawiam 5
  • Narrator 04.03.2021
    Cieszy mnie twój komentarz. A plaża, faktycznie, jedna z najniebezpieczniejszych jakie widziałem. Równie dobrze można by wskoczyć do studni.
  • Bajkopisarz 27.02.2021
    Bardzo fajnie przeplatasz zdarzenia, nic a nic się nie miesza nie myli.

    Wyjaśnienie o ptakach, które muszą szybko nauczyć się fruwać, nasuwa od razu na myśl teorię doboru naturalnego. Silni przetrwali, słabi nie. Ale jaki był Kacper? Siły mięśni mu nie brakowało, mierzył się zaś z czymś, co pokona każdą siłę fizyczną, więc to jakby nie ma znaczenia. Zabrakło czegoś, z czym żywioł wody sobie radzi dużo gorzej, a czasem to on jest bezradny. Zabrakło wyobraźni - tej woda nie posiada wcale. Nie korzystając ze swego atutu Kacper musiał przegrać. Czy zasłużył na Nagrodę Darwina?
  • Narrator 05.03.2021
    Bardzo sobie cenię twoje komentarze. Czytałem kilka pod opowiadaniami innych osób. Są pozytywne, konstruktywne. Jak ci się coś naprawdę nie podoba to chyba nie komentujesz, a jeśli komentujesz to udzielasz dobrej rady jak poprawić styl, treść, itp. Nie każdy lubi to robić, bo to wymaga czasu. Sam taki komentarz to jest często mini-opowiadanie.

    Czy zasłużył na Nagrodę Darwina? Chyba tak. Mój kolega mawiał: w ten sposób natura eliminuje głupich. Ale z drugiej strony, ja również popełniłem w życiu wiele głupstw, mimo to żyję, a jego nie ma już od wielu lat. W czym ja lepszy jestem od niego, gdzie tu sprawiedliwość?
  • Bajkopisarz 06.03.2021
    Narrator - ale wszystko zależy od odrobiny szczęścia, a przede wszystkim od stawki. Głupstwo może kosztować na przykład pięć tysięcy, a może kosztować życie. Zależy jak ostro grasz i jaką masz wyobraźnię ;)
  • Trzy Cztery 01.03.2021
    Prostym i mocnym sposobem, bez szaleństwa, rzeczowo, opowiedziałeś rzecz nieprostą, a nawet zahaczającą o szaleństwo. Bo szaleństwem jest mierzenie się z siłami natury. Brawura, typowa dla młodych ludzi, często jest przyczyną ich śmierci, albo kalectwa. Czasem ta brawura wiąże się z tą ważną porą w życiu, gdy chcemy zaimponować komuś wyjątkowemu. U ptaków jest to "okres godowy". Lecz są, jak widać, pary rozważne i nierozważne. Pewnie jak u ptaków. Dla tych drugich - nierozważnych - siedlisko to czasem cmentarzysko.
  • Narrator 06.03.2021
    Piękny komentarz, nic dodać, nic ująć. Dziękuję.
  • Bożena Joanna 02.03.2021
    Wciągająca opowieść, która kończy się tragicznie. Chęć imponowania i brak rozsądku są przyczyną tragicznego końca. Kiedyś byłam świadkiem podobnej historii nad Bałtykiem. Wytrawny pływak wypłynął poza horyzont. Ratownicy dokonali cudu, udało się przywrócić bicie serca. Mężczyzna by wyzdrowiał, gdyby nie alkohol w żyłach.
    Kuszą nieznane kąpieliska zwłaszcza młodych, ale nie zawsze można pokonać dziką siłę natury.
    Pozdrowienia!
  • Narrator 07.03.2021
    Teoretycznie płynąć można dłużej niż iść, ponieważ w pływaniu mięśnie pracują naprzemianstronnie: prawa ręka ciągnie, lewa odpoczywa. Dlatego dobry pływak potrafi przepłynąć kanał La Manche 32 km. Ale są jeszcze martwe fale, zimna woda, rekiny, oraz nieprzewidziane okoliczności. Też się topiłem jak mnie wrzucili do basenu na głęboką wodę,dlatego miałem potrzebę to opisać. Dziękuję za ciekawy komentarz.
  • W końcu znalazłem czas, panie Narratorze, naprawdę: bardzo dobrze pływam - jako pisklę chodziłem trenować na basen Poloni Warszawa, umiem również robić sztuczny oddech i wiem jak należy układać nieprzytomne ciało człowieka, dlatego też: wciąż żyję - nigdy po alkoholu nie wchodzę do żadnej wody, a jeśli wchodzę (bez alkoholu - drobna uwaga), to: najpierw robię obserwację - badam i moczę ciało wodą.

    Tekst, jak dla mnie: jest raczej krótką powieścią i wszystko opisuje w pigułce - emigracyjną polonię, która mimowolnie zatraciła cechy czysto ojczyźniane, stąd: komercyjne podejście do pogrzebu - brak stypy (nomen omen: pochodzi ona z tradycji pogańskiej, podobnie jak wiele innych tradycji, które przywłaszczył sobie obcy byt - kościół), beznamiętny handel i cwane interesy, także: kamyk - kładzenie kamyków na grobach należy do tradycji żydowskiej.

    I teraz już pan, panie Narratorze, wie: dlaczego jestem samotnym kawalerem? Bo nie ulegam emocjonalnym, irracjonalnym i zwierzęcym instynktom, które wydzielają kobiece hormony, jeśli już: to najpierw dbam o bezpieczeństwo - byt, a potem mogę iść na całość - każda dziewczyna w każdej chwili może do mnie wpaść i tańczyć ze mną nago i uprawiać seks oralny, analny i witalny, jeśli pragnie durnia z wielkim wężem, grubym portfelem i sportowym samochodem - to nie tędy droga, kończąc: serdecznie zapraszam na moją prozę poetycką pod tytułem "W tajemnicy głębokiego wspomnienia" - tekst jest o morzu i jest poza główną stroną.

    Łukasz Jasiński
  • Narrator 01.03.2022
    Łukasz Jasiński
    To dobrze, że jesteś urodzonym pływakiem, bo ta umiejętność przydaje się w życiu, szczególnie w krajach wyspiarskich bądź obfitujących w rzeki i jeziora.

    Jeśli chodzi o mnie, to uczyłem się pływać na wielu warszawskich basenach: na Rozbrat, na Spartańskiej, na Konopnickiej, na Łazienkowskiej (basen Legii Warszawa), na Konwiktorskiej też pływałem kilka razy, ale tak naprawdę złapałem pływackiego bakcyla na basenie Dolmel we Wrocławiu, dokąd wybrałem się latem 1976, a było to cholernie upalne lato, codziennie chodziłem na basen, moczyłem się w wodzie cały dzień, nauczyłem się skakać z wieży, wracając z basenu wypijałem olbrzymią ilość pepsi-coli, wieczorem szedłem nad Odrę, patrzyłem na barki załadowane węglem i te puste wracające pod prąd, i myślałem, jak cudownie byłoby popłynąć do Szczecina, a nawet i dalej.

    Los rzucił mnie do Wyższej Szkole Morskiej (obecnie Akademia Morska) w Gdyni, gdzie grałem przynajmniej raz w tygodniu w piłkę wodną. Tam pływanie było obowiązkowe — pod koniec semestru należało zdać egzamin z pływania każdym stylem, na czas oraz na dystans, wyławiać ciężarki z dna, płynąć morzem kilkaset metrów, odwracać przewróconą do góry dnem tratwę, otwierać ją, wylewać wodę, a woda była lodowata, zanim do niej wskoczyłem musiałem się wysmarować tłustym kremem nivea. W WSM poznałem wielu świetnych pływaków z Dolnego Śląska, bo tam mieli więcej basenów niż w innych regionach Polski.

    Po pewnym czasie stałem się morskim stworzeniem — bez morza nie mogę żyć: pływałem w Morzu Czarnym, Południowym Pacyfiku, Morzu Tasmana, Morzu Koralowym, Morzu Timor (część Oceanu Indyjskiego), by nie wymienić tych wszystkich plaż i wysepek, które odwiedziłem podczas licznych rejsów statkiem, kilka razy omal nie utonąłem na skutek uderzenia olbrzymią falą, raz wpadłem w kłębowisko aretuz, które parzydełkami chwilowo sparaliżowały mi obydwie nogi, a ból był równie straszny, co chyba tylko ból rodzenia, dlatego powtarzam: nikt w konfrontacji z żywiołem nie jest dobrym pływakiem, nie wolno przeceniać własnych możliwości, a do wody należy wchodzić z należytym respektem dla sił natury.

    Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie mojego skromnego opowiadania. Jak zdążyłem zauważyć, jesteś aktywną osobą, która z pewnością na nadmiar wolnego czasu nie narzeka, tym bardziej jestem wdzięczny za chwilę uwagi.
  • Dlatego też, panie Narratorze, wrzuciłem tekst o morzu, aby złapać pana na haczyk - używając metafory, a moja aktywność wynika z mojego energetycznego charakteru i również z mojej nabytej niepełnosprawnością - żadna usypiająca i ogłupiająca kołysanka nie dociera do mojego mózgu (jest to psychomanipulacja nadprogowa) i w jednej chwili potrafię zrobić kilka rzeczy naraz, stąd: mój wolny czas to mój wolny czas, kończąc: jestem Alfą (Początkiem) lub Omegą (Końcem), nigdy: Betą (Środkiem) - nie jestem jak większość obywateli - szarym obywatelem, którzy z łatwością dają sobą manipulować, chodzą tam, gdzie władza, telewizja i moda każe, bo: każdy dziś być "nowoczesny", "na modzie" i "topowy'.

    Łukasz Jasiński
  • I dziękuję za komentarz pod moją publicystyką: "Totalitaryzm biurokratów", a jak jestem traktowany? Jako osoba normalnie funkcjonuję w społeczeństwie i wszystko zależy od konkretnej osoby, cały czas ma mam kontakt z panią Marzeną z Wydziału Zasobów Lokalowych, panem Rafałem z Administracji i panią Sylwią z Kancelarii Notarialnej - to są osoby bardzo miłe i pomocne, natomiast: jak najbardziej unikam osób z jakiejkolwiek Opieki Pomocy Społecznej - tam są same wredne baby i przemądrzałe suki, które za pośrednictwem pomocy wykorzystują i ubezwłasnowolniają bezradnych ludzi, tak: jestem za całkowitą likwidacją Opiek Pomocy Społecznej - to nic innego jak darmozjady, jasne: też nie lubię osób z wrodzoną niepełnosprawnością, którzy wykorzystują takich ludzi jak ja (pisałem o tym w "Istocie szacunku"), każdy system (państwo, kościół, samorząd i wolny rynek) pragnie wykorzystywać osoby niepełnosprawne, bo: otrzymuje wtedy dofinansowanie z Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych, a najgorszy jest kościół - tak robi osobom niepełnosprawnym (z wrodzoną niepełnosprawnością) wodę z mózgu i one są tak natarczywe, iż mnie kusi, aby ich zabić, zresztą: jestem za aborcją, karą śmierci i eutanazją - musi być równowaga w społeczeństwie, teraz, panie Narratorze - nie jestem już "panem"? A więc uległ pan presji Towarzystwu Wzajemnej Adoracji i przyjął pan ich wersję? Zobaczy pan, panie Narratorze: dzięki mojej metodzie - agresywnej i wulgarnej perswazji werbalnej - psychopata, cham i nieuk nie będzie już obrażał mnie w komentarzach pod moimi tekstami, nie skomentuje pan mojej prozy poetyckiej poza główną stroną?

    Łukasz Jasiński
  • 110101011 01.03.2022
    Łukasz Jasiński straciłeś status pana, kiedy bluzgnąłeś jak z rynsztoka - teraz jesteś zwykłym chamem. I powielasz stereotyp osoby niepełnosprawnej jako zgorzkniałej, zawistnej i złośliwej.
  • I mówiąc dalej, panie Narratorze, chamstwo to nic innego jak brak kulturalnego funkcjonowania w społeczności rzeczywistej i wirtualnej, wobec obcych ludzi zawsze używamy formy "pan" lub "pani" i mówimy "dzień dobry" i "do widzenia" - wiele tutejszych chamów od razu zaczyna komunikację pisemną od "per Ty" lub "on", "ona" i "ono", chamstwo to również brak erudycji i elokwencji, brak zdolności przyjmowania merytorycznej krytyki i samokrytyki, brak kontrolowania własnego zachowania i własnej mowy ciała, brak dystansu do siebie samego (jeśli chodzi o mnie: pisałem już w "Fake News"), chamstwo to również nepotyzm, hipokryzja i dewocja, chamstwo to również brak jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności za własne słowa i brak jakiejkolwiek empatii, chamstwo to również ośmieszanie, upokarzanie i prowokowanie, chamstwo to również zwalanie własnej winy, błędów i głupoty na ludzi niewinnych, chamstwo to także donosicielstwo, nieuctwo i uleganie najniższym instynktom, chamstwo to również brak umiejętności zauważenia własnej winy i brak umiejętności przepraszania, chamstwo to również wyciąganie dłoni starszym osobom na powitanie - osoba starsza ma pierwszeństwo, chamstwo to też brak kulturalnego wyciągania dłoni - nigdy nie wyciągamy całej dłoni, tylko: do połowy, a druga polowa należy do dłoni drugiej osoby, chamstwo to również brak kulturalnego całowania kobiet w dłoń - nigdy nie podnosimy kobiecej dłoni do własnej twarzy i nigdy nie robimy ukłonów w pas - dłoń kobiety (jeśli na to pozwoli) całujemy z lekkim ukłonem i muśnięciem - nigdy cmokaniem i lizaniem, chamstwo to również brak higieny osobistej i brak zębów (przede wszystkim), chamstwo to również brak umiejętności poszanowania odrębnych poglądów, a teraz, panie Narratorze: wybór należy do pana - wybiera pan rzetelnego Czytelnika, który nie z własnej woli musi funkcjonować wśród tutejszych chamów obojga płci czy Towarzystwo Wzajemnej Adoracji? Jeśli mnie tutaj nie chcecie: poproszę Administratora o likwidację konta i znajdę sobie inny portal poetycki i niech pan, panie Narratorze przemyśli to - co napisałem, czy po moim odejściu straci lub zyska pan?

    wielmożny pan Łukasz Jasiński
  • 110101011 01.03.2022
    Łukasz Jasiński "chamstwo to brak jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności za własne słowa" - a więc zgodnie z własnymi słowami, jesteś zwykłym chamem. A cham na szacunek nie zasługuje - bo sam nie umie okazywać szacunku innym.
  • MartynaM 01.03.2022
    Ło matko i córko!

    Uśmiałam się.
    Biedny Narrator postawiony pod ścianą... ?

    Narratorze, może coś mocniejszego na wzmocnienie?
    Miałam jakąś lampkę zaproponować, ale chyba to za mało... więc
    ?
  • Narrator 01.03.2022
    MartynaM
    Ja lubię towarzystwo — zapraszam sąsiadów z ulicy, urządzam balangi do białego rana, to czemu nie robić tego wirtualnie? Liczba odsłon wzrasta. ?

    „Dla wszystkich starczy miejsca
    Pod wielkim dachem nieba”
  • pansowa 01.03.2022
    Narrator toś Stedem poleciał ?
  • Mess 01.03.2022
    Narrator No Panie narratorze zostaję tylko uderzyć się w pierś i przeprosić za brak słowa "Pan" chociaż tamten osobnik nie zasługuje na to.
  • Narrator 01.03.2022
    Mess
    A ile to słowo „Pan” kosztuje?

    Mówił mi pewien Rosjanin:
    — U was w Polszy to taka szlachta, że nawet do butów zwracacie się na „pan”.
    — Jak to?
    — No, Pan Tofel.
  • Mess 01.03.2022
    Narrator słowo to jest używane do ludzi, którzy na ten zwrot zasługują. Tak samo jest z szacunkiem trzeba sobie na niego zasłużyć. Przynajmniej takie mam zdanie.
  • Narrator 01.03.2022
    Mess
    Dziwisz się? Pan Łukasz był tutaj zaciekle atakowany od samego początku. Też bym nie wytrzymał, ale mam sposób: Alt-F4
  • Mess 01.03.2022
    Narrator zawsze skuteczny. Dziękuję za odpowiedź i życzę udanego dnia.
  • Otóż to:

    Pod moim komentarzem w "Ten przeklęty Bóg...", podaję:

    "Obok idiotodemokracji - wiedzy ostatnio ledwo liźniętej, powinno się wprowadzić pojęcie idiotopoezji. (Grain) - zamiast merytorycznego komentarza - atak personalny.

    "sowa klozetowa" (Grain) - zamiast merytorycznego komentarza - atak personalny.

    "poczochraj się z yankowojownikiem i innymi posrańcami, którzy niechybnie zlecą się na odsiecz i ucztę duchową.
    skończyłem, smacznego" (Grain) - zamiast merytorycznego komentarza - atak personalny.

    Pod moim komentarzem w "Sztuka królewskiej retoryki", podaję:

    "twórca wydalniczy

    nocna polucja
    to ciągle ewolucja
    celownik na żołędziu
    to jednak amatorszczyzna" (Grain) - zamiast merytorycznego komentarza - atak personalny.

    "nocna polucja
    to ciągle ewolucja
    celownik na żołędziu
    to nie rewolucja" (Grain) - zamiast merytorycznego komentarza - atak personalny.

    "podrzuć ten watek sowie klozetowej na tropie" (Grain) - zamiast merytorycznego komentarza - atak personalny.

    "to niech już dupnie ten meteoryt" (Grain) - zamiast merytorycznego komentarza - atak personalny.

    Pod moim komentarzem w "Wyrywek mądrości", podaję:

    "Mała mysz a ma tyż - pisał bodaj Wyspiański.
    A teraz kto ma mysz, równy jemu tyż." (Grain) - zamiast merytorycznego komentarza - atak personalny.

    Pod moim komentarzem w "W dolinie tradycji", podaję:

    "Bżdziubździólki" (Grain) - zamiast merytorycznego komentarza - atak personalny.

    Pod moim komentarzem w "Ustawa Zasadnicza", podaję:

    "Portal opowi powinien mieć kontrakt z NFZ na przechowywanie objawowych świrów." (Grain) - zamiast merytorycznego komentarza - atak personalny.

    Pod moim komentarzem w "Totalitaryzm biurokratów", podaję:

    "zamiast napierdalać w klawiaturę, poszukaj dodatkowych źródeł do chodu - choćby przez ten internet i opowi odpocznie." (Grain) - zamiast merytorycznego komentarza - atak personalny.

    wielmożny pan Łukasz Jasiński
  • Narrator 01.03.2022
    Szanowny Panie Łukaszu

    Witaj w targowisku próżności!

    Każdy przyszedł coś kupić, nie obejdzie się bez targów. Masz dosadną opinię, a to kosztuje sporo. Szukasz prawdy, ponieważ ją uwielbiasz, ale tu jej nie znajdziesz, bo to mało chodliwy towar.

    Jednak masz wciąż prawo wyboru :)

    “This out of all will remain—
    They have lived and have tossed:
    So much of the game will be gain,
    Though the gold of the dice has been lost.”

    „Bo ze wszystkiego to tylko zostanie—
    Żyli i w kości grali o swój los:
    Zysk im przyniosło jednak owo granie
    Choć złota przy nim postradali trzos.”

    'Love of life', Jack London (1876-1916)
  • Otóż to, panie Narratorze, prawdy nie szukam, bo: już ją dawno zdefiniowałem i opisałem jako egzystencję pod moim nowatorskim kierunkiem filozoficznym (od mojego nazwiska) - miałem wtedy trzydzieści lat, jeśli chodzi o moją wiarę, to: wierzę tylko i wyłącznie Świętej Matce Natury, natomiast: "Targowisko próżności" - oglądałem i jeśli mi pan da komentarz w "Tajemnicy głębokiego wspomnienia" - zostanę i dalej będę publikował - pana wybór.

    Jasinizm - nowatorskia idea filozoficzna zakładająca, że najwyższym czynnikiem panującym w ogromnym epicentrum wszechświata jest po prostu Bóg (może być również zwany: Absolutem i Refleksją i Wizją i Kosmosem i Abstrakcją i Naturą i Sensem i Miłością i Paluszkiem i Najwyższym), który dał ludzkości swobodną wolę w dążeniu ku doskonałości cielesnej i umysłowej i duchowej (człowieczeństwa) poprzez byt na wyjątkowo okrutnym padole ziemskim. Ze względu na ułomności psychiczne i wewnętrzne i fizyczne cudu - ciała i umysłu i duszy - ludzkość można podzielić na trzy fazy bytowania. Faza bytu duchowego: jednostki wybitne pod względem moralnym aspirujące do miana przywódców religijnych, również: prorocy i wizjonerzy i posłańcy, cechy: moc boska - zjawiska nadprzyrodzone. Faza bytu ideowego: jednostki wybitne pod względem intelektualnym aspirujące do miana przywódców politycznych, również: ludzie wolnych i ścisłych zawodów - elita danego narodu, cechy: myślenie teoretyczne - twórcze i praktyczne - badawcze. Faza bytu materialnego: jednostki walczące o przetrwanie wszelkimi metodami, cel: zapewnienie wygodnego życia rodzinie i przyjaciołom i znajomym, cechy: ateizm i konsumpcjonizm i nepotyzm.

    Kończąc: aby nie marnować czasu, talentu i wolności - nie zrezygnuję z pisania prozy poetyckiej.

    Łukasz Jasiński
  • Narrator 01.03.2022
    Łukasz Jasiński
    „Kończąc: aby nie marnować czasu, talentu i wolności - nie zrezygnuję z pisania prozy poetyckiej.” — bardzo pozytywne zakończenie. Tak trzymać!
  • Więc jak? Zostały mi już tylko trzy teksty do opublikowania: "Nektar okrutniej niedoli", "Realia życia" i "Kilka słów prawdy...", a potem już: tylko i wyłącznie proza poetycka, więc jak? Otrzymam jakiś komentarz od szanownego pana pod moim komentarzem w "Tajemnicy głębokiego wspomnienia".

    Łukasz Jasiński
  • Narrator 02.03.2022
    Szanowny Panie Łukaszu

    Każdy publikuje wedle własnego uznania; nie do mnie należy udzielanie porad na ten temat.

    Osobiście zamieszczam góra jedną publikację na tydzień, żeby nie zaśmiecać głównej witryny oraz dać czytelnikom odpocząć od moich gniotów (zwanych również „sucharami”). Większość wrzucanych tekstów napisałem wiele lat wcześniej, żeby dać im „ostygnąć”, ponieważ publikowanie pod wpływem emocji bądź w jakiejś duchowej ekstazie uważam za najgorszą ewentualność. Pomimo tych środków ostrożności pisanie przynosi mi więcej rozczarowań aniżeli korzyści, więc chyba najlepiej zachować jak wszędzie umiar i kierować się zdrowym rozsądkiem.

    Dobrze również rozpalać na opowijskim biwaku ognisko powoli, wzbudzać zainteresowanie stopniowo, a nie zaczynać z orkiestry dętej, walaniem w kotły i fanfarą, jak na wejście cara, bo takie preludium może być odebrane jako brak skromności i pyszałkowatość, za czym typowy użytkownik raczej nie przepada.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia
    Narrator
  • Mój drogi panie Narratorze, dziękuję za komentarz w "Tajemnicy głębokiego wspomnienia" i zanim opublikuję jakiś tekst - zawsze szlifuję każdą literę, dajmy przykład: "wierzę tylko Świętej Matce Natury" i wierzę tylko w Świętą Matkę Natury" - tu jest bardzo duże podobieństwo, a jednak? Sens jest całkiem inny...

    Łukasz Jasiński
  • I jeszcze jedno, panie Narratorze, każdy ma prawo publikować i osoba publikująca powinna mieć świadomość, że jej jakiejkolwiek teksty zostaną poddane merytorycznej krytyce - rozebrane na pierwsze czynniki, jednocześnie: osoba komentująca nie ma żadnego prawa robić personalnych ocen, ataków i szyderstw, bo: osoba publikująca w każdej chwili może odpowiedzieć tym samym i jeśli osoba publikująca pokonuje w szermierce słownej osobę komentującą - osoba komentująca ma obowiązek przyjąć porażkę, a nie latać do administratora jak dziecko na skargę - donosić (nomen omen: dostałem bezprawne upomnienie od administratora i również dobrze mogłem złożyć donos na Graina, jednak: honor mi zabrania robić takich świństw), jeśli chodzi o "obrazę uczuć religijnych", również dobrze mogę użyć argumentu, iż osoby religijne obrażają moje uczucia cielesne, umysłowe i duchowe - filozoficzne.

    Łukasz Jasiński
  • Narrator 02.03.2022
    Łukasz Jasiński
    Zgadzam się z każdym słowem i radzę nie odpowiadać na zaczepki i osobiste ataki, bo właśnie odpowiedzi stają się ponownie przedmiotem napaści.
  • I donosicielstwa, poza tym, panie Narratorze, jeśli kilka osób atakuje jedną osobę, tym samym: kreuje opinię osobie atakującej i osoba atakująca nie ma potem jakichkolwiek komentarzy - rezygnuje z pisania, to: jest to już wywieranie presji, jeśli weźmiemy pod uwagę anonimowość osób atakujących - to nic innego jak zorganizowana grupa przestępca, nie wszystkie osoby są silne psychicznie: pękają, dostają leku, depresji i nawet popełniają samobójstwa, sęk w tym: w moim wypadku - trafiła kosa na kamień, nie chcę być złośliwy, jednak: każdy regulamin musi posiadać podstawę prawną - nie wolno tworzyć regulaminów według własnego widzimisię.

    Łukasz Jasiński
  • I nie żartuję, panie Narratorze, na samym końcu regulaminu powinien być załącznik dotyczący podstawy prawnej, bo: hierarchia prawa wygląda tak, podaję:

    - ustawa zasadnicza: Konstytucja III RP (tutaj pan znajdzie dokładną hierarchię),
    - kodeks postępowania karnego,
    - kodeks postępowania administracyjnego,
    - kodeks postępowania cywilnego
    - regulaminy,
    - niepisane zasady (osobista kultura),

    poza tym: donosicieli zawsze pozostaje anonimowy i posiada jakieś korzyści z donosów, poza tym: tutejszy regulamin mówi, podaję:

    "Zabronione są wszelkie działania wprowadzające czytelników w błąd, duplikowanie treści (np. publikowanie tego samego utworu wielokrotnie) i zaśmiecanie serwisu (np. opublikowanie utworu i wymazanie jego treści)."

    I teraz niech pan sprawdzi konto niejakiego Graina i niech pan policzy - ile ów jegomość wymazał własnych tekstów, kończąc: wiem, mój drogi Administratorze, że masz mnie na oku, a sam chyba już wiesz, że nie jestem wobec nikogo wrogo nastawiony, oczywiście: zezwalam na korzystanie z mojej wiedzy i doświadczenia.

    Łukasz Jasiński
  • Narrator 02.03.2022
    Łukasz Jasiński
    Niestety Internet to słabo uregulowana dziedzina życia, ze względu zdalną działalność i anonimowy charakter użytkownika. Ale zawsze można się odłączyć od sieci.
  • O tym wiem, panie Narratorze, jednak we współczesnym świecie człowiek musi mieć kontakt ze światem, przecież: telewizja, radio i oficjalne czasopisma drukowane - nie dają takiej możliwości (grają tylko na jedną stronę i nie dają możliwości jakiejkolwiek wypowiedzi takim ludziom jak ja) - znam to z autopsji, oczywiście: internet jest pełen pułapek - stosuję trzy oprogramowania antywirusowe, nie wchodzę na żadne linki, unikam kuszących pułapek i często restartuję smartfona, także: natychmiast usuwam treści z dwóch e-maili i SMS-ów i niczego nie kopiuję z internetu - niczego nie gromadzę w jakichkolwiek plikach - preferuję urzędowe dokumenty i rękopisy jako rzeczywiste materiały ze stemplem, godnością danej osoby i podpisem, otóż to: stara szkoła, panie Narratorze, dodam: smartfon dla wielu ludzi jest po prostu bronią, tym bardziej: w moim wypadku - jestem przecież osobą niesłyszącą, jeśli chodzi o ten portal: całkiem mi odpowiada - nie daje możliwości usuwania komentarzy (osoba komentująca musi trzy razy się zastanowić - zanim coś głupiego palnie, wielu tutejszych piszą kompletne bzdury, potem: żałują tego i chodzą czerwoni ze wstydu) i nie posiada skrzynki pocztowej (nie ma tutaj możliwości prowadzenia jakichkolwiek intryg: wszystko musi być otwarte - kawa na ławę, oczywiście: niektórzy posiadają po dwa lub trzy smartfony i mają po dwa lub trzy konta, jasne: niektórzy przez telefon między sobą rozmawiają i ustalają - jak ma wyglądać działalność na tym portalu - takie zachowanie jest charakterystyczne dla prostytutek, tak, panie Narratorze, kiedyś korzystałem z usług z agencji towarzyskiej i wiem co mówię), jednocześnie: z góry ostrzegam wszystkich ciekawskich - brak seksu prowadzi do różnych chorób i różnych patologii - wielu tutaj takich jest: dali się złapać w pułapkę i są małżeństwami i rutyna ich zabiła - szukają czegoś nowego lub wyładowują własne hormony, bo: nie chcą nikogo zdradzać - to w zasadzie hipokryci.

    Łukasz Jasiński
  • Narrator 03.03.2022
    Szanowny Panie Łukaszu

    Do wyżej wymienionych środków ostrożności dodałbym jeszcze jeden — nie wchodzić na publiczne domeny i fora pod prawdziwym nazwiskiem: to przecież tak jakby Pan otworzył drzwi do domu na oścież i jeszcze umieścił karteczkę z napisem „Zapraszam wszystkich”. Tylko czekać aż Pańskie mieszkanie zapaskudzi bydło i hołota, bo przecież skromnych, wartościowych ludzi, zwłaszcza na ulicy, jest tyle co zębów u kury.

    Wyobraź sobie Panie Łukaszu dostałeś zaproszenie na bal maskowy — każdy ma twarz ukrytą pod maseczką, nie wiesz z kim masz do czynienia, czy osoba się uśmiecha, czy sobie drwi, a Pan sobie chodzisz ze szczerą buziuchną, na której ma Pan wypisany cały życiorys; każdy może zajrzeć w głąb Pańskiej duszy jak do rozłożonej książki. To nie jest otwartość, lecz zwykła lekkomyślność. Chyba, że właśnie o to Panu chodzi — wystawiać na pokaz prywatne części.

    Niestety nie żyjemy w szarmanckich czasach, dlatego nasze obyczaje również powinniśmy zmienić.
  • Wręcz przeciwnie, panie Narratorze, świadomie i celowo publikuję pod własnym nazwiskiem dla bezpieczeństwa (na Facebooku opublikowałem również zdjęcia własnego mieszkania), charakterystyczne dla każdego złodzieja jest to, aby o nim i ofierze - nikt nie wiedział, istnieje coś takiego jak zmowa milczenia, dajmy prosty przykład: ktoś okrada mi mieszkanie i robi w moim mieszkaniu burdel, a potem rozpowiada sąsiadom, iż to ja jestem pijakiem i sam z własnego mieszkania zrobiłem syf, więc? I jak mam wtedy udowodnić, że to jest nieprawda? Jest pan osobą słysząca i nigdy w życiu nie zrozumie pan mojego położenia i mojej sytuacji - taka jest bolesna i okrutna prawda, kończąc: człowiek uczciwy nic nie ma do ukrycia - o tym samym nie można powiedzieć o ludziach nieuczciwych, rozumie już pan? Zbyt dużo osób na Facebooku, tutaj i Datezone o mnie wie i dlatego też żaden złodziej nie okradnie mnie.

    Łukasz Jasiński
  • Mówiąc dalej, panie Narratorze, człowiek myślący: czytając różnego rodzaju moje prozy o moim życiu - bez problemu złapie główny wątek, sama już waleczność i powtarzalność świadczy na moją korzyść, człowiek myślący bez problemu nawiąże ze mną kontaktu poza tym portalem i chętnie do mnie przyjedzie - sam jako naoczny świadek oceni rzeczywiste fakty - prawdę, człowiek myślący zrozumie, że jestem byłym pracownikiem Archiwum Akt Nowych i do końca życia obowiązuje mnie tajemnica służbowa, człowiek myślący nie ocenia mnie na podstawie opinii innych ludzi i moich różnych tekstów i człowiek myślący z łatwością poprosiłby mnie o upoważnienie do dostępu mojej teczki, która jest zabezpieczona w Zasobach Wydziale Mieszkaniowych na warszawskim Mokotowie - Wiktorskiej i w tej teczce znajdzie wszystko (jest ona bardzo gruba) - są to jak najbardziej dokumenty urzędowe (również dowody złamania prawa przez rodzinę, administrację i temidę) - żaden inny podmiot publiczny nic a nic o mnie nie wie, zero, kompletnie - zero i zero, załatwiając własne sprawy: nie latałem po różnych urzędach jak niewolnicy, tylko i wyłącznie: sprawy załatwiałem na Wiktorskiej i jeśli jakiś dokument był im niepotrzebny, to: rwałem na kawałki i wyrzucałem do kosza.

    Łukasz Jasiński
  • Pucio 03.03.2022
    Łukasz Jasiński a czy ty czasem robaczku nie głosowałeś na partię, która takie porządki w Wawie prowadzi?
  • Jeśli chodzi o Ochronę Danych Osobowych, to: dotyczy ona tylko i wyłącznie osób prywatnych, oczywiście: nicki są zgodne z prawem, chociaż: nieuczciwe - raczej chronią ludzi nieuczciwych aniżeli uczciwych, natomiast: wobec osób publicznych nie obowiązuje Ochrona Danych Osobowych (chyba, że o tym zdecyduje sąd), dodam: z urzędu mi przysługuje adwokat, biegły i tłumacz języka migowego, jednak: nie tego potrzebuję, potrzebuję - prokuratora i jeśli system nie chce mi dać prokuratora, to: mam prawo być oskarżycielem z wolnej stopy i mam prawo składać wnioski o badania psychiatryczne, genetyczne i badanie: wykrywaczem - kłamstw, tak: wobec osób winnych - wielu, aby uniknąć sprawiedliwości - symuluje chorobę psychiczną.

    Łukasz Jasiński
  • A czy ty czasem, orle intelektualny, ojej, sepię intelektualny - nie przekraczasz granicy - zadając takie pytania? Jak bardzo łatwo wywnioskować z twojej treści: oceniasz mnie według własnej miary - według kategorii politycznej, a to z kolei oznacza, że jesteś zwolennikiem Koalicji Obywatelskiej - sam teraz pokazałeś światu do jakiego plemienia należysz, sprawdź w słowniku: co to jest dedukcja i na podstawie dedukcji wyciągnąłem logiczny wniosek - jesteś ofiarą manipulacji: Platforma lub Prawo i Sprawiedliwość! To nic innego jak zezwierzęcenie istoty człowieczeństwa, wiem, że będziesz temu zaprzeczał - stosując ataki personalne na moją osobę i to nic dziwnego - takie zachowanie jest charakterystyczne dla dwunożnych ssaków agresywnych, jeśli chodzi o mnie: odkąd zostałem bezprawnie wyrzucony na warszawską kostkę brukową (2017 rok) - nie głosuję i już nigdy nie będę głosował - nigdy już nie będę aktywny obywatelsko, prócz: twórczo (na takie stanowisko pozwala mi Konstytucja III RP), powiedziałem: nic nie mam do ukrycia, więc: wymienię na kogo w przeszłości głosowałem, oto lista:

    - Unia Wolności,
    - Samoobrona,
    - Polska Partia Narodowa (z ramienia tej partii startowałem na posła),
    - Kukiz,

    jeśli chodzi o prezydenta:

    - Leszek Bubel,
    - Lech Kaczyński,
    - Paweł Kukiz

    i proszę mnie nie oceniać i szufladkować, bo: aktualny prezydent jest dużo bardziej ideologicznie związany z Unią Wolności, a Paweł Kukiz z Platformą Obywatelską - proszę czytać życiorysy polityków, a nie jak większość obywateli ulegać propagandzie - naród polski ma bardzo krótką pamięć i bardzo łatwo jest naród polski ogłupiać.

    Łukasz Jasiński
  • Pucio 03.03.2022
    Chodziło mi tylko, czy nie masz syndromu sztokholmskiego i nie głosowałeś na tych, którzy ciebie tak nieładnie potraktowali. Nie posądzaj mnie o ukryte intencje, zapytałem tylko, żeby ci pomóc. Z tego co widzę, można moją tezę wykluczyć. Przynajmniej tyle i aż tyle. Ale dobre i to. Widzę, że dość rozsądnie oceniasz aktualną sytuację. To ci się chwali.
  • Narrator 03.03.2022
    Łukasz Jasiński
    Ma Pan rację — jestem osobą słyszącą i trudno mi zrozumieć kogoś w Pańskim położeniu.

    Czasem po kąpieli w morzu zatyka mi ucho, nie całkowicie i nie na długo, a mimo to jestem bardzo poirytowany zaburzeniem balansu, szczególnie podczas słuchania muzyki, dlatego nie wyobrażam sobie dotkliwej i permanentnej utraty słuchu.

    Nie chcę być natrętny, ani mało delikatny, ale mam pytanie — gdybyśmy się kiedyś spotkali, a ja nie znam języka migowego, jak moglibyśmy się komunikować?
  • słone paluszki 01.03.2022
    Panie Narratorze, podziwiamy wybitne cechy Wielkiego Umysłu i Serca.
    Proszę być narratorem małych, by mieli cel do bycia wielkimi :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania