Siła słów

Patrycja siedziała na brzegu wanny, a z jej policzek spływały łzy. Wciąż nie mogła uwierzyć w najcudowniejszy widok, jaki kiedykolwiek pojawił się przed jej oczami. Patrzyła na test ciążowy z dwoma wyraźnymi kreskami. Tyle lat starań, wyrzeczeń, modlitw i w końcu się udało. Wciąż nie dowierzała, przecież test mógł dać błędny wynik. Zrobiła drugi i ponownie pojawiły się dwie kreski, trzeci potwierdził jej szczęście.

 

– Kochanie, wyjdziesz w końcu z łazienki.

 

To jej zniecierpliwiony małżonek, ukochany Adam, próbował dostać się do toalety.

A ona nie mogła wykrztusić nawet słowa. Ileż to chwil spędziła na obserwowaniu bawiących się dzieci. Siadała na ławce i zachłannie patrzyła na niedoceniane, biegające szczęścia. Łowiła szczere uśmiechy i delektowała się nimi. To one pozwalały przetrwać kolejne próby i wciąż wierzyć.

 

– Kochanie jesteś tam? – Ponownie doszedł do niej głos męża.

– Już, zaraz wyjdę – odpowiedziała drżącym głosem.

Teraz i ona będzie z dumą prezentowała brzuszek ciążowy, ubierała się w ogrodniczki i uśmiechała się promiennie do wszystkich wokół.

– Stało się coś? – spytał się Adam, wyczuwając zdenerwowanie małżonki.

 

Nie usłyszał odpowiedzi, a jedynie dźwięk otwieranego zamka. Drzwi się otworzyły, a w nich pojawiła się Patrycja. Wyglądała inaczej. Roztaczał się wokół niej bliżej nieokreślony blask, otaczający ją niczym kokon. I ten wyraz twarzy, jakiego nigdy u niej nie widział. Ślady łez przedzierały się przez cudownie zaróżowione policzki i wypełniały dziureczki, powstałe przy szerokim uśmiechu. I ta radość z niej wypływająca. Drżącą rękę wyciągnęła do Adama i wręczyła mu test ciążowy.

 

– Czy to oznacza? – głos męża zadrżał. – Czy to oznacza, że będziemy mieli dziecko?

Patrycja rzuciła się w ramiona ukochanego. Teraz i z nim mogła dzielić się szczęściem. Już nie odgradzały jej drzwi i niepewność.

– Ale czy to pewne? – spytał i czekał w napięciu na odpowiedź.

Ona zaś wręczyła mu druki test i trzeci także, a tam wszędzie były cudowne, dwie grube kreski.

– Tak, będziemy mieli dziecko! – krzyknęła szczęśliwa, a z oczu ponownie tego dnia popłynęły łzy.

– Nasze maleństwo – wyszeptał.

 

Również i on nie umiał ukryć wzruszenia. Ileż to lat starali się zostać rodzicami, by w końcu in vitro pozwoliło im na spełnienie marzeń. Ostatnia deska ratunku okazała się wymodlonym wybawieniem.

– Noszę w sobie nowe życie. Nasze dziecko.

– W stu procentach nasze.

 

Adam zaśmiał się i porwał Patrycję do tańca. Tańczyli w trójkę, a może i było ich jeszcze więcej. Tego dopiero mieli się dowiedzieć po USG. Na razie upajali się szczęściem, świadomi powołania nowego życia, które nie będzie nimi, ale będzie ich cząstką.

 

Codziennie głaskała płaski jeszcze brzuch i szeptała do dziecka. Pokochała je i nie wyobrażała sobie, że mogłaby je stracić. Wszelkie myśli o poronieniu odpychała od siebie, a pozytywne myśli przekazywała istocie w jej ciele, która z dnia na dzień była coraz to większa.

 

*****

 

– Płód jest prawdopodobnie uszkodzony. – Lekarz mówił, a ona słyszała go jak zza mgły.

– Moje dziecko jest chore? – Radość ustąpiła zwątpieniu, a dopiero co obudzona nadzieja odchodziła w szarość dnia.

– Zespół Downa. Na pewno wie pani, co to oznacza.

– Ale to jest moje dziecko. Moje – wyszeptała.

– To jest tylko płód, może uda się następnym razem. Przecież nie chce pani przez całe życie cierpieć przez jedną nierozsądną decyzję.

Słowa lekarza boleśnie wbijały się w duszę kobiety.

– To tylko płód – powtórzył lekarz.

Upragnione dziecko nie było tym wymarzonym. To nie było dziecko, tylko zlepek komórek.

– To jest tylko płód – wyszeptała, a z oczu popłynęły łzy. – To tylko płód – powtórzyła i zapadła się w sobie.

– Proszę pani, doradzałbym aborcję i to jak najszybciej. Rozumie pani?

– To jest tylko płód, zlepek komórek, to nie jest dziecko. To tylko płód – szeptała, a z oczu wypływały łzy.

 

Bezradna siedziała na krześle i wpatrywała się w ginekologa. Była tak samo bezbronna jak dziecko znajdujące się w jej łonie.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • Robi wrażenie; zwłaszcza to mrożące, ostatnie zdanie. Schopenhauer już wyjaśnił jak bardzo ważne są słowa. Pozdrawiam 5
  • Józef Kemilk 08.03.2021
    Dzięki Marku.
  • laura123 08.03.2021
    Wstrząsające... nie wierzę, że zgodzi się na aborcję, przecież kocha to dziecko, dla niej to cud, a nie ''zlepek komórek''
    Pozdrawiam. 6
  • Józef Kemilk 08.03.2021
    Niestety zmieniając słowa, zmieniamy sposób oceny czynów. A co zrobi bohaterka zostawiłem czytelnikowi.
    Dzięki i pozdrawiam
  • Anonim 08.03.2021
    Świetne!
    A ostatnie zdanie wymiata!
    I ten świetny brak odpowiedzi, co będzie dalej.
    Brawo!

    Pozdrawiam
  • Józef Kemilk 08.03.2021
    Dzięki Antoni
  • Trzy Cztery 08.03.2021
    Silna w wymowie opowieść. Wierzę, że dziecko przyjdzie na świat i stanie się największym skarbem.
  • Józef Kemilk 08.03.2021
    To już zależy od kobiet.
    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 08.03.2021
    Józef Kemilk↔Dla mnie siłą tego tekstu, jest oczywiście ostatnie zdanie, ale nade wszystko↔przedostatnie.
    Dający do myślenia tekst w swojej wymowie↔Pozdrawiam ↔5
  • Tjeri 08.03.2021
    Wymowa tekstu – mocna (choć przewidywalna).
    Jakość pisania jednak sporo gorsza niż zwykle prezentujesz.
  • Tjeri 09.03.2021
    Dodam jeszcze, bo zapomniałam:
    za to tytuł dobrałeś świetnie.
  • Józef Kemilk 09.03.2021
    Dzięki, a czemu jakość gorsza, to nie wiem.
    Pozdrawiam
  • Tjeri 09.03.2021
    Józef Kemilk
    Nie pisałam o szczegółach, bo stwierdziłam, że bardziej zależy Ci tu na zaznajomiemiu ze swoim światopoglądem, niż napisaniu dobrego utworu.

    Wg mnie poszedłeś po linii najmniejszego oporu. Emocje ukazałeś w sposób przesadzony, dość toporny, jednowymiarowy. Wolę teksty, kiedy czuję radość czy rozpacz bohatera, a nie czytam o niej.
    Postawy karykaturalnie wyolbrzymione, a całość jest mało subtelna i jakby niedoszlifowana. Zobacz pierwsze zdanie: "Patrycja siedziała na wannie, a z jej oczu kapały łzy szczęścia." Siedziała na wannie? No, wiadomo o co chodzi, a jednak nieporadnie brzmi. Może na krawędzi/brzegu wanny? Dalej: od razu piszesz o "kapiących łzach szczęścia" – wolałabym subtelniej (np. bez "szczęścia", bo to za chwile wyniknie z tekstu, a mniej topornie brzmi). A jak już koniecznie chciałeś tak, to już nie pisz, że te łzy kapią "z oczu" (bo skąd by jeszcze mogły?) a w dodatku "z jej" oczu. Zresztą i później zbędnych zaimków nie brakuje.
    Myślę, że na przykładzie tego jednego zdania wytłumaczyłam mniej więcej swoje stanowisko.
    Zwykle piszesz dużo lepiej.
  • Józef Kemilk 09.03.2021
    Tjeri ok, dzięki. Wiem o co chodzi.
  • illibro 09.03.2021
    Dla lekarza płód, dla niej jej dziecko/skarb...

    Tylko to w końcu Julia czy Patrycja? Pozdro:)
  • Józef Kemilk 09.03.2021
    Dzięki, faktycznie mam jedną Julię, już ją skorygowałem.
    Pozdrawiam
  • Narrator 09.03.2021
    Cokolwiek zrobi bohaterka, będzie tego żałować. Samo życie. 5.
  • Józef Kemilk 09.03.2021
    Niekoniecznie:)
    Dzięki i pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania