Poprzednie częściSinners' re my friends

Sinners' re my friends 1

29.03.2015

Znów wstaje nowy dzień. Nic nie znaczący. Szara rzeczywistość i nic nie warte życie. Patrząc przez okno na tych wszystkich ludzi mam odruch wymiotny. Wszyscy śpieszą się gdzieś z wymalowanymi uśmiechami na twarzach. Odnoszę wrażenie, że to ze mnie się śmieją. Dzieci bawiące się przed budynkiem, w którym przebywam. . . Co za niezrównoważeni psychicznie ludzie pozwalają bawić się dzieciom w takich miejscach. Ja się pytam; Kto jest tak nieodpowiedzialny i lekkomyślny?!

Wstaję z niewygodnego łóżka i podchodzę do okna. Delikatnie uderzam w szkło. Ani drgnie; mocna, gruba szyba, której nic nie przebije. Brak klamki, którą zastępują kraty w oknie. Czy kiedyś cokolwiek uratuje mnie od czterech ścian pokrytych białą farbą, przesiąkniętych cierpieniem, bólem ludzi, żalem i chęcią skończenia ludzkiej wędrówki? Dla mnie nie ma ratunku, do końca swojego nędznego życia jestem zdana tylko na swój lęk i cierpienie…

Od przykrych myśli odciąga mnie hałas jaki wywołują drzwi, które strasznie skrzypią. Spoglądam w tamtym kierunku i widzę jego - dobrze znanego mi chłopaka, którego widuję od miesięcy. Uśmiecha się do mnie. Ignoruję go i wracam do spoglądania na szary krajobraz za jedynym punktem, który wpuszcza światło do mojej sali. Niedługą chwilę później czuje jego dłonie na mojej talii. Nic nowego, a zarazem szczególnego. Tkwimy w ciszy, ale najwyraźniej chłopak tego nie chce.

-Pozwól mi sobie pomóc.

Dla mnie nie ma pomocy. Jestem tylko wyrzutkiem tego nic nie znaczącego społeczeństwa. Nikt mnie nie potrzebuje, a w zamian się boi. Uważają mnie za morderczynie. A ja? Żyje w ciągłej obawie, że znów pozbawię kogoś życia. Nie chcę tego, no ale cóż […] Sam diabeł nie jest w stanie zabić swoich bliskich. Pomimo wszystko on nie jest taki jak go malują. Nie jest najgorszy. To ja nią jestem. To ja – nowa władczyni podziemi. Królowa piekła. Nikt inny nie jest w stanie pozbawić mnie władzy i ognistej korony utrapionych dusz. Nie urodziła się jeszcze osoba, która byłaby ode mnie gorsza. Nikt nie potrafi pozbawić życia najbliższej, a zarazem jedynej osoby bliskiej Twemu sercu. Nikt oprócz mnie . . .

Czuję mokre pocałunki na szyi. Zaciskam powieki pod wpływem chwili. Gwałtownie zostaję odwrócona w tył. Staję twarzą w twarz z chłopakiem. Przystojny brunet z pięknymi oczami – głęboki brąz, który jest niczym gorzka czekolada, która tak naprawdę ma w sobie niepowtarzalną słodycz. Jasna cera, idealnie zarysowana szczęka . . . niczym nie różni się od greckiego Boga. Niepowtarzalne w nim jest to, że on nie myśli tak jak większość mężczyzn. On pomaga innym nie oczekując zupełnie nic w zamian.

-Wykorzystując mnie, nie pomożesz, a jedynie zadasz większy ból. – brunet momentalnie zaprzestaje. Odsuwa się ode mnie na bezpieczną odległość. Wymijam go i kładę się na niewygodnym łóżku. Chłopak siada na jego krańcu i przygląda mi się. Z jego oczu można wyczytać […] skruchę? Chyba, tak.

-Przepraszam, poniosło mnie trochę.

-Nie jestem taka jak inne. Jestem zupełnie inna.

-Ja wiem, wiem to doskonale, ale po prostu . . . przepraszam, nie powinienem.

-Powinieneś odejść.

-Dlaczego?

-Ponieważ prędzej czy później i tak Cię to spotka. Ona nie ominie nikogo.

-O czym Ty mówisz?

-Jeżeli nie odejdziesz - umrzesz.

***

03.04.2015

Sama się na to skazałam; skazałam się na samotność. Znów wina leży po mojej stronie. Zawiniłam, ale nie wiem co zrobić. Nie mogę go przeprosić […] odszedł i nie wróci. Już nigdy. Przecież sama tego chciałam, ale . . . nie czuję się tak jak powinnam się czuć. Chciałam go uchronić od cierpienia, a sama zadałam je sobie z podwójną siłą. Chciałabym go odzyskać, ale jeżeli tylko trzymając go z dala od siebie mogę uchronić jego życie to wytrzymam. Muszę to zrobić, w końcu on poświęcał się dla mnie. Robił wszystko bym poczuła się lepiej, zapomniała o przeszłości, zaniedbał własne życie by być przy mnie . . . Czy jestem mu wdzięczna? Jak mogłabym nie być. Zrobił dla mnie wiele, więc i ja mogę coś dla niego zrobić. Mogę mu ofiarować jego własne życie . . .

***

05.04.2015

Tęsknota mnie zabija, lecz wszystko przemija . . . A może i jednak nie? Zdecydowanie. Tęsknie, i nie mogę, a raczej nie potrafię przestać. Tęsknota to takie nietrafne uczucie… Świat byłby bez niej lepszy. Ludzie byli by inni, tylko ja pozostałabym taka sama. Wciąż bym zabijała. Nieświadomie, ale robiłabym to!

Zabiłam najlepszego przyjaciela, zabiłam rodziców, zabiłam swoja ukochaną siostrzyczkę. . . Zabiłam ich! Rozumiecie? Zabiłam ich! Ja: przyjaciółka, córka i siostra. . . Czy sam Hades by się tego podjął? Wątpię. To nie on zabija, lecz ja. Czy żałuje? On na pewno, ale czy ja jako osoba bardziej nieczuła niż on żałuje ich śmierci? Czy osoba ze skałą zamiast serca żałuję? Tak . . . żałuję. Żałuję ich śmierci, żałuję swojej przyszłości, żałuję, że kiedykolwiek postawiłam krok na tej ziemi, żałuję […] wszystkiego. Gdybym mogła tylko cofnąć czas to nawet bym nie chciała się narodzić. Znając swoją przyszłość już jako dusza poczęta starałbym się o własną śmierć. Zabiłabym własną duszę, zanim ona by w ogóle tchnęła we mnie cokolwiek. Nie pozwoliłabym narodzić się własnemu życiu! Nie pozwoliłabym samej sobie rodzić się żywą . . .

Przeraźliwy krzyk przecinający powietrze, specjaliści, strzykawka, igła, odurzenie, spokój, sen . . . szkoda, że nie wieczny. Kiedy tylko wybiła minuta po północy zatęskniłam; zatęskniłam za nim… Pobudziłam wszystkich, postawiłam cały szpital do góry nogami. Zostałam związana tylko po to by nie móc sobie zrobić żadnej krzywdy. Kajdany okute w skórę wrzynają mi się w skórę. Szczerze to mi się to podoba; kara za samo narodzenie. Wystarczyło bym się narodziła, a cały spokój świata został zaburzony.

***

07.04.2015 , 00:52

Mój oddech staje się niespokojny słysząc ciężkie kroki stawiane na marmurowej posadzce. Serce bije jak oszalałe. Powieki nawet nie drgną w górę. Dlaczego tak reaguję? Za każdym razem, kiedy słyszę zbliżającą się osobę do mojej Sali boję się. Boję się, że ktoś przyjdzie mi powiedzieć, że on nie żyje. Nie chcę tego!

Kroki są coraz to bardziej wyraźne. Stare drzwi skrzypią z każdym przesunięciem ich. Zupełnie tak jakby krzyczały o pomoc a nikt ich nie słyszy. Smutne . . . Nagle wszystko ucicha. W Sali echem odbija się mój ciężki oddech. Nie potrafię uspokoić serca, które bije jak szalone.

Nagle moje dłonie zostają uwolnione ze skórzanych kajdan. Czuję obce usta, które muskają mój policzek. Otwieram oczy i widzę zakapturzoną postać pochylającą się nade mną. Nie potrafię poruszyć się nawet o jeden najmniejszy milimetr. Przez moje ciało przechodzi paraliż.

Niespodziewanie czuje usta tej osoby na moich wargach. Jestem oszołomiona. Nie potrafię . . . Obce usta coraz to bardziej napierają na mnie. Nie potrafię się wyrwać, a raczej nie oddać pokusie. Odwzajemniam pocałunek przyciągając zakapturzoną osobę do siebie. Postać ląduje na moim drobnym, wychudzonym ciele. Zarzucam ręce na kark obcej mi osoby. Coraz to bardziej napiera na mnie.

***

07.04.2015, 01:43

Nie mogę złapać nawet najmniejszego oddechu. Jestem wyczerpana ze wszystkich sił. Klatka piersiowa unosi się nierówno, serce łomocze jak szalone. Sama nie wierzę w to co się stało. Nigdy bym nie pomyślała, że jestem do czegoś takiego zdolna. Nie do takiego działania. Nie wierzę już w samą siebie. Ja, królowa podziemi z koroną cierpień przespała się z zupełnie obcą postacią, w . . . szpitalu dla umysłowo chorych. Nie wierzę, pieprzyłam się z nie wiadomo kim w zakładzie psychiatrycznym. Rozumiecie to? Ja nawet tego nie rozumiem; jak mogłam tak nisko upaść?! Ale to nie to jest najgorsze. Oczywiście podobało mi się, ale to nie tak wyobrażałam sobie swój pierwszy raz… Zgadza się, jestem, a raczej byłam dziewicą. Każda dziewczyna wyobraża sobie to inaczej. Pięknie przyozdobiona sypialnia, romantyczny nastrój, delikatność, czułość, miłe słowa szeptane do ucha i ukochana osoba… Ja natomiast przeżyłam zupełne przeciwieństwo tego wszystkiego. Tej drobnej, a zarazem ważnej namiastki. Za sypialnie posłużyła obskurna sala w zakładzie psychiatrycznym, białe ściany, na których wymalowane jest cierpienie, nagła chwila pożądania, zero czułość i głucha cisza. . . Pierwszy raz powinien być delikatny, ale w moim przypadku dominował ostry seks; płynne, głębokie ruchy, szybkie i gwałtowne pchnięcia. Krzyki i jęki, które nie wydobyły się z moich ust. Blokowały je obce usta. Gdybym miała możliwość zmiany przebiegu tego wydarzenia nie zmieniłabym go. Ból od zawsze sprawiał mi przyjemność, ale to nie był taki zwykły ból. To był ból, który w zawrotnie szybkim tempie zmienił się w rozkosz. Rozkosz i podniecenie. Za nic na świecie nie chciałabym tego zmienić. Dla mnie to było piękne. Każda normalna osoba nie podjęłaby się tego, ale nie ja. Ja jestem zupełnie inna. Ryzyko i adrenalina… Tylko tym żyłam i nie chciałam tego zmienić, ale widocznie los chciał inaczej. Oddał mi się w swoje ręce i tańczył tak jak mu zagrałam. Kiedy mówiłam: ,,skacz’’ pytał się jak wysoko. Całą kontrole pozostawił mi. Myślałam, że sobie poradzę, ale wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Każda –nawet najmniejsza- rzecz toczyła się na przekór.

Czy gdybym mogła cofnąć czas o godzinę zmieniłabym? Zmieniłabym najważniejszą rzecz; zapytałabym się o imię tej postaci…

***

09.04.2015

Z krainy snu wybudza mnie czuły dotyk. Otwieram zaspane oczy i widzę jego . . . Patrzy na mnie z taką czułością. Radość bije w jego pięknych tęczówkach. Piękny brąz, w którym za każdym razem tonę. Nie potrafię tego zmienić. Tak piekielnie na mnie działa. . . Nagle jego wzrok padł na punkt na mojej szyi. Dotknęłam tego miejsca i […] cholera!

-Cierpienie czy rozkosz?

-To naprawdę nie tak jak myślisz. To . . . - próbuję się usprawiedliwić, jednocześnie zakrywając włosami ślad po namiętnej nocy.

Robi coś czego się nie spodziewam. Zamyka mi usta swoimi miękkimi wargami. Smak jego ust . . . jest taki znajomy, a zarazem obcy. Nagle się odsuwa i wychodzi z Sali. Patrzę oszołomiona na miejsce gdzie przed chwilą jeszcze był. Przymykam powieki i opuszkami palców dotykam swoich warg. Chciałabym ponownie poczuć jego usta na moich . . .

***

26.06.2015

Po raz pierwszy od miesięcy mogę poczuć się znów wolna. Wolna od przeszłości. Jestem zupełne inna, jestem przeciwieństwem siebie. Jestem nowo narodzoną. Po raz pierwszy od setek dni jestem nastolatką, szczęśliwą nastolatką. Wolną od utrapień i cierpień. A to wszystko dzięki niemu. To brunet o niepowtarzalnej urodzie i pięknych oczach mnie uratował. Ochronił mnie przed samą sobą, odchodząc. Odszedł, po to by powrócić. Powrócił by mnie zmienić mnie . Zmienił mnie, by pokochać. Pokochać jak siostrę. . . i porzucić. Porzucić po to, bym mogła zrozumieć ten świat, ale czy dokonał swego celu. Nie zupełnie. Zrozumieć ten świat mogę z nim, i tylko z nim.

Próg zakładu psychiatrycznego, który oddziela swoje tajemnice od świata. Wielka, niewidzialna kurtyna. Czy potrafię ją przekroczyć? Boję się, strach do końca ostatnich dni będzie mi towarzyszył. Ja po prostu nie potrafię zdobyć się na taki wyczyn. To nie jest normalna chwila. To czas, kiedy znów staję się Katheriną Parker – nastolatką z przedmieść Londynu. Czy powtórnie potrafię się nią stać? Zdaniem innych potrafię, ale czy ja jestem do tego przekonana? Nie, nie jestem. Nie czuję się gotowa na tak wielki krok w swoim życiu.

Zbieram w sobie całą siłę jaka we mnie pozostała, by pchnąć potężne drzwi. Pod wpływem siły osuwają się w tył. Przede mną rozciąga się ciemne miasto. Wokół ani jednej żywej duszy. Tylko ja i moje myśli. . .

Zaciągam się mocno powietrzem i robię mały krok w przód. Stoję tuż przy granicy szpitala i nocy. Zaledwie kilka centymetrów dzieli mnie od powrotu. Powrotu do codzienności. Obracam się w tył. Wszystko jest takie spokojne i ułożone. Pomimo cierpień i bólu, kochałam to miejsce. Na zawsze pozostanie w mojej pamięci jak i w sercu. Wiem; dziwne. W końcu jak można kochać takie miejsce? Otóż można. Nawet bardziej niż własne życie…

Robię kolejny krok w przód. Stało się. Postawiłam stopy na przeszłości. Na piorunującej przeszłości. Powietrze uchodzi z moich płuc i powraca. Przymykam powieki. Głęboki wdech, który towarzyszy przy następnych posunięciach w przód. Po raz ostatni odwracam się w stronę starego budynku. Drzwi, które pozostawiłam otwarte zostają pchnięte w ruch przez delikatny powiew wiatru. Z sekundy na sekundę są coraz bliżej zamknięcia. I. . . stało się. Drzwi zatrzasnęły się. Zatrzasnęły moją przeszłość w pułapce, puszczając mnie wolno. Jestem wolnym człowiekiem, ale czy będę potrafiła żyć takim sposobem? Zawsze musiałam walczyć o przetrwanie, a teraz? Mam czystą kartę, ale. . . ja jej nie chcę. Wolę być osobą z przeszłością, niż nic nie znaczyć w rękach Boga. . .

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania