Skamieniałe łzy
Zgasło światło. Cisza. Kurtyna opada.
Boję się, jakie owoce wyda
dzisiejsza płodna noc.
Obawiam, że śmierć jest zbyt krótka,
aby oszukać niewinnych.
Nakarm mnie swoim ciałem,
swoją krwią; wiem, że od wieków
czekałeś na wolność,
że od tysiącleci usiłowałeś odzyskać
światło. Choć twoje słowo,
niby cierń róży, okłamuje moje sny,
oszukuje los, który miał powrócić
wraz z przedwiośniem,
z pierwszym długim cieniem.
Od pierwszego dnia dziecięctwa
pamiętam, jak powinno się wierzyć,
aby oswoić ufność, ujarzmić nadzieję.
Nie chcę cię przekonywać
do zbyt prostych słów,
do najłatwiejszych marzeń; wiem, że polegną,
zanim wstąpisz do piekieł.
Nauczmy się żyć: pomalutku, bez skargi;
wierzę, że nadejdą godziny,
które nie skończą się, zanim nie obiecam ci
tego, co między niebem a ziemią.
Nie wiem, jak stare jest niebo,
nie wiem, jaki był początek milczenia;
wszystko to skończyło się
ze wspomnieniem, z pamięcią,
która płacze skamieniałymi łzami.
Komentarze (1)
"Obawiam, że śmierć jest zbyt krótka," - doceniam próbę uniknięcia powtórki "się", ale wyszło niefortunnie. Słowo "obawiam " wymaga jednak obecności zaimka.
Co do treści, to nie jestem targetem raczej, dodatkowo środki wyrazu wydają się nieco przesadzone. Określenia typu "ujarzmić nadzieję", "okłamuje sny" nie wychodzą na plus.
Ogólnie, nie jest to zły wiersz, a po odessaniu tłuszczu (dopowiedzenia i nadmiary tu i ówdzie) i drobnym liftingu byłoby sporo lepiej.
Moim zdaniem, oczywiście.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania