Skansen Nostalgii

W piwniczce, przy słabym świetle które dostarczała wypalająca się żarówka, siedziało czterech mężczyzn. Rozsadzeni na prowizorycznych krzesłach, które tworzyły ułożone skrzynie, dyskutowali z ogromną radością i głośnością, nie bacząc na możliwość wejścia do piwnicy nieproszonego gościa, gdyż był to blok komunalny.

 

- Siergiej, ja dalej nie mogę się nadziwić jakim cudem ty przekonałeś tego celnika że się znacie – Uśmiechną się szeroko barczysty mężczyzna pod wąsem, sporo po czterdziestce.

- Normalnie – Odparł również z wesołością na twarzy młodzieniec, wyróżniający się na tle pozostałych oprócz młodego wieku, również bardziej zachodnim ubiorem. Oprócz niego i wąsatego Nikołaja w pomieszczeniu znajdował się także Władimir oraz Dymitri, w wieku około czterdziestu – pięćdziesięciu lat, obaj ze sporymi brzuszkami, które mocno napinały ich poplamione i wytargane koszule robocze.

- Nie ważne jak, ważne że zarobiliśmy krocie – Wtrącił Dymitrii, chwytając zarazem za kolejną flaszkę wódki, ze stojącej obok niego skrzyni. Momentalnie napełnił literatki przezroczystą zawartością, a całe towarzystwo ochoczo przystąpiło do jej opróżnienia, chwytając przy okazji po ogórka kiszonego ze słoika, wystawionego na stoliczku.

-Cóż ty zrobisz z taką kwotą mołody? – Zapytał w końcu Nikołaj, kiedy wszyscy zakończyli zagryzanie. Chłopak przez chwilę pomyślał, po czym wyjął kolejnego ogórka, mówiąc:

- Część wyślę dla matki, po śmierci ojca ciężko wiąże koniec z końcem. A mi wiele nie potrzeba do opłacenia tych swoich trzydziestu metrów i wypicia z wami…

Towarzystwo dotychczas roześmiane przybrało powagę, współczując tragedii rodzinnej tak młodej osobie. Wyjścia z niezręczności podjął się najstarszy z nich, a według nich samych najbardziej doświadczony życiowo czyli Władimir.

- Współczujemy z całego serca straty ojca. Musiał być z niego bystry gość – Roześmiał się z lekka, chcąc zdusić ponurą atmosferę, ale spojrzenie oraz odpowiedź młodzieńca zbiła go z tropu.

- Nie współczujcie – Odparł sucho, wprawiając w zakłopotanie Władimira – Nie był również bystry. Jedynie co potrafił to wymagać od innych. Nawet jeżeli coś osiągnąłem, zawsze mu było mało – Podjął ze stoliczka literatkę i obrócił nią w ręce, dodając – Taki kompleks mniejszości, sam przez życie niczego nie osiągnął, więc przekładał swą frustrację na innych. Nigdy nie usłyszałem od niego jakiejkolwiek pochwały – Stwierdził gorzko.

Trzech mężczyzn zaskoczyło wyznanie chłopaka. Wiedzieli że ojciec Siergieja zmarł dwa lata temu na raka płuc, będąc przez większość życia nałogowym palaczem. Po tym wydarzeniu młodzieniec rzucił palenie, konsekwentnie odmawiając towarzyszom wspólnego papierosa. Znów nastała niezręczna cisza, którą przerwał nagle Dymitrii, zmieniając temat.

 

- Ludzie na mieście gadają że w zamknięciu wytwórni maczał palce dyrektor Kozłow, który ma teraz dostać fabrykę na wyłączność – Zaczął wywód - No tak, dla zwykłych robotników kwitek z odprawą a dla dyrektorka cały zakład w prezencie i hulaj duszo nie przestawaj – Rzucił z dużą złością, którą wywoływało samo nazwisko Kozłow. Temat pochwycili i inni.

- Te złodziejskie szumowiny to powinno się na słupach wieszać – Splunął na ziemie Nikołaj, wyrażając tym swój gniew – Przyszli, zrobili raban, rzucili hasełka wolności, niepodległości i tym podobne, a tak naprawdę chodziło tylko o szmal! Jak komuniści rządzili, to był chociaż porządek i wszystkim po równo, a nie teraz, taki Kozłow na biedzie innych zbije majątek – Machnął od niechcenia ręką.

- Kozłow jak Kozłow – Zaczął Władimir, nie rozstając się z papierosem w palcach – Spójrzcie ilu tu wielmożów teraz powyrastało. Niby na uczciwej pracy, a prawda jest taka że to zwykli spekulanci, co za Gorbaczowa kichę kręcili a nie harowali w halach fabrycznych jak ja, ty Nikołaj czy ty Dymitrze – Wskazał ręką wymienionych, na co ci odpowiedzieli pokiwaniem głową, na znak zgody z mówiącym.

- A ja wam powiem że te wszystkie demokraty i liberały to zwyczajne hieny. Ledwo Związek się rozpadł, a oni rzucili się sobie do gardeł i wojują między sobą, krew zwykłego człowieka przelewając – Dorzucił od siebie cegiełkę Dymitri.

Siergiej bacznie przysłuchiwał się rozmowie a raczej upustowi emocji trójki byłych pracowników Antonogradzkiej Wytwórni Maszyn Rolniczych. Pomimo że do podjęcia pracy w fabryce zachęcał go ojciec, młodzieniec nie chciał przepracować reszty życia jako robotnik. Chciał się kształcić i zostać kimś. Zawsze ciągnęło go do książek. Mimo że nie przejawiał ogromnej fascynacji klasyczną literaturą Dostojewskiego czy Tołstoja, tak rozmiłowany był w twórczości braci Strugackich. Po ukończeniu szkoły jak i niejako śmierci ojca, nic nie stało na przeszkodzie aby poszedł na studia.

- Siergiej – Zwrócił się do dotychczas milczącego chłopaka Nikołaj – I na co wy studenty, takie niby uczone strajkowaliście? Źle by wam było? Mielibyście robotę, dach nad głową i parę rubli na przyjemności, a teraz nie wiadomo co ze sobą zrobić – Rzucił – Daliście się zwykle wykorzystać spekulantom, a ja mówiłem, nic dobrego z tego nie będzie, sama bieda. Bajzel w środku i na zewnątrz – Przybrał skwaszoną minę, kręcąc głową w stronę młodzieńca, który wywołany do odpowiedzi, musiał podjąć piłeczkę.

- Nie wiem jak ty Nikołaju, ale ja nie chciałem żyć w takim „raju”, gdzie zaledwie klika partyjna ma się dobrze a reszta ma żyć w nędzy ze względu na piękne hasło równości społecznej bądź budować socjalistyczny raj, gdzie efekt mojej pracy wybywa w nieznane, gdy ja za to nie mam praktycznie nic, gdyż wszystkiego brakuje. Komunizm to bujda, która doprowadziła do tego że dziś jesteśmy trzecim światem – Odpowiedział, doprowadzając do irytacji Nikołaja jak i pozostałej dwójki.

- Co ty możesz wiedzieć o życiu?! Ja przeżyłem 43 lata i więcej od ciebie widziałem! – Wykrzyczał zdenerwowany Nikołaj – Kiedyś sekretarze partii trzymali wszystko w garści i nie było że dyrektorzy czy inne spekulanty dostawali nie wiadomo co, a robotnikowi nic! To już szybciej proletariusz dostawał coś od zakładu i na wódkę starczyło! Ale co ty możesz wiedzieć?! – Mężczyźnie pod wpływem alkoholu puściły wodze emocji. Jego wypowiedź była ubogacona agresywną gestykulacją do tego stopnia, że kilkukrotnie szklanki stojące na stoliczku o mało nie pospadały na ziemię.

Siergiej nie miał zamiaru kłócić się, gdyż nie na tym mu zależało tego dnia. Dlatego od niechcenia dopowiedział tylko:

- Mów co chcesz. To co mamy teraz to wina komunistów i nie przekonasz mnie. Zakończmy to.

- Dobry pomysł – Dodali razem Władimir i Dymitri, którzy może stojący za racją Nikołaja, nie pragnęli zwady. Na ostudzenie rozlali do literatek końcówkę butelki wódki, wypijając po jeszcze jednym razie, po czym z miejsca - nie bez problemu, wstał Dymitri, oświadczając że wraca do domu. Pomimo nalegań aby został na kolejną kolejkę, nie przystał na nią. W takim wypadku jego przykładem poszła reszta, udając się do swoich mieszkań. Na tym zakończyło się świętowanie udanego przerzutu przez granicę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania