Skatowana psychika (fragment)
Mala Wiki znow siedzi na szarym kamieniu znajdujacym sie ok kilometra od domu i placze.
Szlocha cicho bo nie chce aby ktos uslyszal,wstydzi sie a tlumiona gorycz sciska jej krtan.Serce wali jak oszalale,nogi drza.
Delikatny cieply wiatr osusza jej lzy.Spoglada na przelatujacego ptaka,ktory siada tuz obok na galezi starego drzewa.Patrzy i zazdrosci,marzy by nim byc,odleciec wolna,byle daleko z tad!Co jakis czas oglada sie za siebie,choc nikogo nie ma,jej blyszczace niebieskie oczy sa pelne przerazenia.Posiniaczone nozki stara sie zakryc sukienka ale ta jest udarta,siedzi skulona jakby chciala sama siebie otulic.
-gdzie Mama,gdzie Bog?
Cicho szepcze
Dzisiejszy dzien byl jak wiele innych minionych.Wiki wrocila ze szkoly ok 13 godz.Juz na schodach poczula smrod alkoholu i papierosow.Pretko zawrocila na dwor by najpierw wejsc na drabine stojaca przed domem pod oknem i sprawdzic czy go nie ma.Upewniwszy sie weszla do srodka.Posprzatala puste butelki po vodce,wyrzucila kipy od papirosow.W kuchni w rogu przy piecu starla mocz z podlogi.Czesci rozbitego szkla i innych resztek po jedzeniu zamiotla.Wyniosla na powietrze przepocone koce,otworzyla okno by szybciej osuszyc umyta podloge.Zmeczona drobna dziewczynka usiadla w starym zaplamionym fotelu.Ostatnia noc byla ciezka przez libacje alkoholowa,natychmiast zasnela.Obudzil ja wstretny dobrze jej znany glos.
-ty mala zdziro!
To byl jej ojciec.
W zaskoczeniu nie zdazyla mu uciec.Chwycil mocno jej cienki nadgarstek dloni i szarpnal,osunela sie na podloge.Zaczal ja ciagnac.Krzyczala przerazona,polozyl sie na nia,reka zakryl usta i nos,nie mogla oddychac.Wrzasnal.
-badz cicho albo Cie skasuje!
Uderzyl ja w twarz.
Odblokowal jej nos,ona zacisnela zeby,zamknela oczy i jak zawsze w myslach powtarzala sobie
-to sie skonczy
-to tylko sen
Pozwolilo jej to przetrwac ten moment kiedy on ja hanbil,kiedy odbieral jej godnosc i dziecinstwo.Jak skonczyl,krzyczal
-wynos sie!
Sam zas zasiadl do butelki.Diewczynka wybiegla nerwowo w kierunku pola.Tam gdzie nikogo po drodze nie mogla spotkac.Aby nikt nie zapytal,nie zobaczyl i zeby nie wydalo sie to przeklenstwo,ktore w sobie nosila.Poczucie winy.Tuz pod lasem lezal duzy kamien,tam dobiegla i to na nim teraz siedzi by poczuc ulge.Przynies ukojenie pojawiajacym sie emocjom,ktorych nie potrafi zrozumiec ani nazwac.
.....................................................
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania