Skojarzenia

Skojarzenia

 

Gdy byłem piękny i młody; zaczynałem swoją karierę pedagogiczną w małej, wiejskiej szkole. Byłem przygotowany do nauczania geografii, ale nie było fizyka i mi przydzielono ten przedmiot. Dzień po dniu zgłębiałem materiał dawno zapomniany, no i jakoś szło. Aż tu pewnego zimowego dnia przyjeżdża pan Wizytator!

Mężczyzna wielki, milczący i groźny. Jak popatrzył, człowiek zapominał, jak się nazywa. Chwilę zabawił w gabinecie dyrektorki, później stanął przed planem lekcji i coś sobie notował; po czym oświadczył:

-Na początek chciałbym na fizykę do szóstej klasy. Dostałem obuchem w łep, mimo to zdołałem powiedzieć:

- To do mnie. Proszę bardzo, zapraszam.

Szliśmy korytarzem, układałem sobie w głowie przebieg lekcji, a do walącego serduszka szeptałem: Spokojnie, powolutku, damy radę.

Pogodnie, z uśmiechem zaczynam::

- Na ostatniej lekcji mówiliśmy o krzepnięciu. Kto pamięta i nam przypomni na czym polega zjawisko krzepnięcia?

Cichutko, wystraszone dzieciaki nie patrzą na mnie. Nareszcie! Jedna ręka w górze. Zgłasza się Franio, słaby uczeń, na lekcjach zazwyczaj nieobecny duchem. Jak to określała polonistka : – „on ciężko łapie”

– Krzepnięcie to jest, jak mama otwiera, albo zamyka szafę. To tak skrzypi. – odpowiedział zadowolony.

Pewnie dostałbym zawału, mimo młodego wieku, gdybym nie zerknął na Wizytatora. Jak on się męczył, jak walczył, jak się nadymał,żeby nie wybuchnąć gromkim śmiechem!

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania