Skrzydła

Gdy będziesz nimi zmęczony,

to je odetniesz, lecz ja je rozwinę.

Gdy ty zostaniesz uziemiony,

ja wzbiję się w niebo i ujrzę nową krainę.

 

Gdy ty skulisz się, obejmując rękami,

Radość i ulga na zewnątrz wysuną.

Gdy będę szybował wysok nad chmuram,

dopóki obłoki się nie rozsuną.

 

Lecz kiedy tak się stanie,

to ujrzę ziemię – wyjałowioną i spustoszałą.

Usłyszę tylko wron krakanie,

a rzeka miast błękitnej wody – ukaże taflę poszarzałą.

 

Widok to tak dołujący,

że lot stanie się przekleństwem.

Poczuję nacisk w dół kierujący,

I spotkam się z mym domniemanym przeciwieństwem.

 

On podarek odrzucił, ja zaś go przyjąłem,

lecz i tak więzy bólu nas okaleczają.

Dopiero w agoni pojąłem,

iż niewiedza, jak i prawda – piętno swe pozostawiają.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • BiałaRóża7 ponad tydzień temu
    Pod wpływem konwersacji z Zurawiem napisałam
    wiersz, który przed chwilą opublikowałam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania