Skrzydła
Gdy będziesz nimi zmęczony,
to je odetniesz, lecz ja je rozwinę.
Gdy ty zostaniesz uziemiony,
ja wzbiję się w niebo i ujrzę nową krainę.
Gdy ty skulisz się, obejmując rękami,
Radość i ulga na zewnątrz wysuną.
Gdy będę szybował wysok nad chmuram,
dopóki obłoki się nie rozsuną.
Lecz kiedy tak się stanie,
to ujrzę ziemię – wyjałowioną i spustoszałą.
Usłyszę tylko wron krakanie,
a rzeka miast błękitnej wody – ukaże taflę poszarzałą.
Widok to tak dołujący,
że lot stanie się przekleństwem.
Poczuję nacisk w dół kierujący,
I spotkam się z mym domniemanym przeciwieństwem.
On podarek odrzucił, ja zaś go przyjąłem,
lecz i tak więzy bólu nas okaleczają.
Dopiero w agoni pojąłem,
iż niewiedza, jak i prawda – piętno swe pozostawiają.
Komentarze (1)
wiersz, który przed chwilą opublikowałam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania