Ślady Przemijania

Wszechświat nie zna czasu, który mierzy człowiek. Nie rozróżnia chwili, która przemija, od tej, która dopiero nadejdzie. Jest ogromny, nieskończony i obojętny wobec istnienia każdej cywilizacji, która kiedykolwiek pojawiła się w jego objęciach. A jednak, jakby z pewną ironią, nieustannie powołuje do życia kolejne formy, by znów wracały do nicości.

 

Na granicy galaktycznej pustki, archeolog Kosmicznej Unii Odkrywczej, Elias Corell, poruszał się powoli, skanując powierzchnię martwej planety. Miała nazwę, której ludzkość nigdy nie mogła odczytać. Pokrywały ją ruiny niezwykłych struktur przypominających lasy z kryształu. Elias czuł się jak badacz starożytnych sekretów na Ziemi, ale tym razem stawał twarzą w twarz z fragmentami cywilizacji, która zniknęła miliony lat przed narodzinami Słońca.

 

Były to nie tylko artefakty technologiczne – znajdowane zapisy, wzory na kryształach czy nienaturalne formacje biologiczne – ale również ślady niematerialne: poczucie wielkiej ambicji, które tliło się w powietrzu, jak echo zapomnianego przeznaczenia. Czy istnienie tej obcej rasy miało znaczenie? Czy ich projekty, ich bóle, ich osiągnięcia zmieniły los kosmosu? Być może byli jedynie kolejną próbą wszechświata, który od wieczności eksperymentował z życiem.

 

Elias znał teorię o cyklu. O tym, że człowiek, ze swoimi ambitnymi misjami, drapaczami chmur i sztuczną inteligencją, to jedynie kolejne ogniwo w łańcuchu kosmicznych eksperymentów. Każda cywilizacja, której ślady odkrywano, w pewnym momencie próbowała przezwyciężyć własną efemeryczność. Pragnęła nieśmiertelności, nie rozumiejąc, że wszechświat nie zna tego słowa.

 

Punktem zwrotnym badań Eliasa było odkrycie, które zmieniło wszystko. W ruinach kryształowych lasów odnaleziono technologię zdolną zmodyfikować genom człowieka. Były to plany – dzieło dawno wymarłej rasy – przedstawiające wizję istoty bardziej odpornej, zdolnej przetrwać w ekstremalnych warunkach kosmosu, pozbawionej destrukcyjnych ambicji, które tak często prowadziły do zagłady.

 

Projekt "Homo sapiens sapiens 2.0" został uruchomiony niemal natychmiast. W laboratoriach orbitalnych ludzie tworzyli nową wersję siebie samych. Ciało pozostało, ale umysł, duch – ewoluowały. Byli bardziej harmonijni, zdolni do kolektywnego myślenia i podejmowania decyzji na skalę całej planety.

 

Elias patrzył na ich narodziny. Rozumiał, że ludzie, jak ich poprzednicy, dążą do doskonałości. Ale czy wszechświat kiedykolwiek przyjmie to za wystarczające? Czy "doskonałość" nie stanie się tylko kolejnym etapem w grze, której reguł nikt nie rozumie?

 

Na końcu swojej misji Elias spojrzał w niebo. Po raz pierwszy zrozumiał, że wszechświat nie wymaga od ludzi znaczenia. Że jest tylko ta chwila, ten moment, w którym żyje, bada i pozostawia ślady. Przemijalność nie była klęską – była wyzwoleniem.

 

I tak wszechświat trwał, eksperymentując dalej, niezmienny w swoim obojętnym, wiecznym poszukiwaniu.

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania