Słoń A Sprawa Polska – Kulisy Spisku (Rymowany Thriller Polityczny)

Erwin Michalec

 

Słoń A Sprawa Polska – Kulisy Spisku

(Rymowany Thriller Polityczny)

 

Prolog

 

Wyszli z mroku nocy zrzuceni z helikoptera na spadochronach.

Szli w gorącym piasku pustyni i latających nad nimi złowieszczych dronach.

Które szukały super komandosów gotowych do wojny i uzbrojonych po zęby.

Wysportowanych, szybkich, zaprawionych w bojach i silnych jak dęby.

Mieli uwolnić słonia wiezionego w klatce z pobliskiej podzwrotnikowej oazie.

Dzięki satelicie Prezydent uczestniczył na żywo w militarnym pokazie.

Cichociemni wkroczyli w ciszy i ciągle pod osłoną nocy zwrotnikowej.

Znakomicie wywiązali się z tajnej i niebezpiecznej misji bojowej.

Słonia przyczepili pasami do balonu zdalnie sterowanego.

I w ciszy wysłali go do odległego lotniskowca sprzymierzonego.

Słoń dumnie machał trąbą i uszami na pożegnanie Saharze.

Wkrótce myśliwce F-16 obok Słonia pojawiły się w parze.

Eskortując dumne zwierzę, tak jak na to zasługiwało.

Komando specjalne na bezpieczne pozycje się wycofało.

Krwiożerczy bojownicy okupujący Oazę tej nocy twardo spali.

O poranku zaskoczeni stratę Słonia swemu dowództwu zameldowali.

Zdradzam ci akcji supertajnej szczegóły Szanowny Czytelniku.

Takich udanych akcji oddział specjalny przeprowadził bez liku.

Niestety z głównym wątkiem tego dzieła to nie ma nic wspólnego.

Przywyknij Czytelniku do Poety chamstwa takowego…

A teraz prawdziwa akcja!

 

Kolejna wstrząsająca opowieść szpiegowsko - kryminalna.

Ktoś powie beznadziejna, ktoś powie banalna.

Kolejny wyczyn grafomański niespełnionego Poety.

Kilka eksplozji i widowiskowych strzelanin niestety.

Słowa wulgarne może padną, ale w ilości umiarkowanej.

To nie hip-hop tylko kryminał w konwencji rymowanej.

Coś z pogranicza Political Fiction I Real Politic w kilku stolicach.

Intrygi wywiadów i eksperci o nieprzeniknionych licach.

Wszystkie postacie oczywiście są wymyślone przez Autora.

Będzie to mieszanka stylów: realizm, komedia oraz metafora.

Historia o tym jak pewien naiwny człowiek został zniszczony.

Jednak otrzepał z siebie kurz i ponownie stanął do wojny.

Wojny intelektualnej, bo przemoc jest tylko dla prymitywnych osób

Chociaż nawet On czasem był w stanie walczyć i w ten sposób.

Nazwijmy go Poetą, bo imię w tym wierszu nie jest ważne.

Wokół niego rozegrały się sceny zarówno śmieszne, wredne i poważne.

Człowiek ten był cichym i dobrym strategiem, więc się pozbierał.

Umiejętnie I konsekwentnie brutalne ataki Polonii odpierał.

Tamtego dnia Poeta wyszedł zniesmaczony z Konsulatu Polskiego.

Najpierw obiecał sobie, że nigdy w życiu nie wróci do niego.

Ale gdy usiadł w pewnej kafejce nieopodal tej sławnej placówki.

Nad Tamizą, gdzie ludzie w przerwie na lunch rozwiązują krzyżówki.

Wybrał miejsce z widokiem na panoramę i miejską wodę.

Na świeżym powietrzu, bo Londyn miał tego dnia piękną pogodę.

Zamówił ulubioną whisky z lodem dla nerwów uspokojenia.

Zapalił kubańskie cygaro dla szarych komórek odświeżenia.

I zmienił zdanie, wiedział, że on triumfalnie do Konsulatu wróci.

Ludzi z Instytutu Kultury bez ceregieli na angielski bruk wyrzuci.

Da im nowe miotły i każe im ulicę zamiatać z uczuciem i dokładnie.

Bo tylko do tego mają ci aroganccy ludzie kwalifikacje dodatnie.

W wirtualnym umyśle Poety niesamowity projekt się pojawił.

Rozważał za i przeciw, smakował whisky, analizą się bawił.

Widok płynącej wody zawsze go do akcji energetyzował.

Dopalił cygaro, ze smakiem wypił trunek i do domu się skierował.

Tam na szybko stworzył stronę w mediach społecznościowych.

Przedstawił się i opowiedział o ideach w jego głowie gotowych

A że miał zaproszenie na ciekawą i elitarną imprezę modową.

Zmienił ubranie i zjawił się tam, gdzie miał wejściówkę prestiżową.

Londyński Instytut Kultury Japońskiej z Czeskimi partnerami.

Zorganizowali pokaż mody z utalentowanymi młodymi projektantami.

Ciekawa kooperacja, ale Japończycy i Czesi rozumy logiczne mają.

I całe szczęście dla nich … działalności polskiego instytutu nie znają.

Czuł się tam świetnie, bo serwowano sake o smakach najróżniejszych.

I niezliczonych czeskich piw dziesiątki gatunków najsmaczniejszych.

Moda lubi wypić a Poeta też lubił wypić i za kołnierz nie wylewał.

Mila niespodzianka, spotkał tam ludzi, których spotkać się nie spodziewał.

Pewną Bloggerkę co też miała ekskluzywne VIPA zaproszenie.

Razem oglądali czesko - japońskie kreatywne przedstawienie.

Ale umysł mimo dobrej atmosfery i kontaktu z pięknem.

Pracował nieprzerwanie nad ideą, serce bilo z regularnym tętnem.

Wiedział, że nie wygra, ale bitwa była poświęcenia wartą.

Poeta i Artysta postanowił zmierzyć się z polityczną kartą.

 

Rozdział I

 

Padał intensywny śnieg, gdy komandosi z helikoptera wyskakiwali.

Wiał arktyczny wiatr, była noc więc z noktowizorów korzystali.

Obraz w ogromnych okularach przedstawiał krainę skutą lodem.

Dzięki satelicie Prezydent oglądał na żywo jak śnieżnym samochodem.

Cichociemni zbliżali się do arktycznej bazy bojowej przeciwnika.

Prezydent był w cieple, ale On też zmarzł widząc śniegu tony.

I podskoczył na tronie widząc eksplozje i budynek strażników rozwalony.

Cichociemni wkroczyli do tajnej bazy, otworzyli ogień maszynowy.

Trup kład się gęsto, ale cichociemny oddział taktyczno - uderzeniowy.

Był zbyt elitarny i zbyt dobrze do wojny podjazdowej przygotowany.

Oddział komandosów zbliżał się do budynku stojącego na uboczu.

Właściwy cel misji bojowej, który nie schodził im ani na chwilę z oczu.

Mimo zmasowanego ognia przeciwników bez strat w ludziach własnych.

Komandosi wtargnęli do wnętrza pełnego cel brudnych i ciasnych.

Tam znaleźli słonia, który majestatycznie machał do nich uszami.

Ucieszył się na widok żołnierzy i zmachał też białymi kłami.

Zanim wyszli z wwiezienia na arktycznym pustkowiu zbudowanego.

Myśliwce i bombowce przystąpiły do uderzenia ostatecznego.

W świetle eksplozji i ognia Słoń szedł do helikoptera niewzruszony.

Prezydent dzięki satelicie też to widział i był szczerze poruszony.

Komandosi prowadząc ogień w stronę niedobitego wroga oddziału.

Mimo niebezpieczeństwa wskoczyli ostatecznie do maszyny pomału.

Słoń zamachał trąbą a helikopter wzbił się do lotu spokojnie.

Element zaskoczenia był bardzo potrzebny w tej wojnie.

Zdradzam ci akcji supertajnej szczegóły Szanowny Czytelniku.

Takich akcji oddział specjalny przeprowadził bez liku.

Niestety z głównym wątkiem tego dzieła to nie ma nic wspólnego.

Przywyknij Czytelniku do Poety chamstwa takowego…

A teraz prawdziwa akcja!

 

Moskwa

W dalekiej Moskwie pewien pracownik Wywiadu Zagranicznego.

Przystąpił do napisania drobiazgowego raportu analitycznego.

Temat podobno nieciekawy dla innych osób z resortu.

Jednak Iwan reprezentował osoby niezależnego sortu.

Odpowiadał za analizy tzw. Polonii, czyli polskiej emigracji.

Na podstawie oficjalnych publikowanych danych i inwigilacji.

Władał językiem polskim lepiej niż wielu z kraju znad Wisły.

Z wykształcenia antropolog kultury, lecz umysł miał ścisły.

Żadnych związków z Polską, lecz jak każdy w rosyjskim wywiadzie.

Musiał być wykształcony i znać biegle kilka języków w zasadzie.

Stara to była zasada rosyjskiego wywiadu i świata dyplomatycznego.

Bez tego nikt w tym kraju nie dostałby stanowiska nawet najniższego.

Iwan był profesjonalistą i na Polskę patrzył bez nienawiści.

Pragmatyczny, wyrachowany i zimny patrzył dla rosyjskiej korzyści.

Nic personalnego, patriotyzm i zwykła nudna praca urzędnicza.

Dla Kremla i Mateczki Rosji sprawa numer jeden i zasadnicza.

W terenie też działał, gdy dawno temu do Polski go wysłali.

Tam Polacy oficerowie dzielnie spektakularnie raz ich rozpracowali.

Nudził się w Warszawie, bo to było małe prowincjonalne miasto.

W porównaniu z imperialną Moskwą było mu tam za cicho i ciasno.

Gdy cała drużyna operacyjna została uznana persona non grata.

On ucieszył się z wpadki, bo wrócił do swojego ukochanego świata.

Ulubionej Moskwy z muzeami, teatrami i cerkwiami monumentalnymi.

Z zadowoleniem zajmował się urzędniczymi sprawami nudnymi.

Polska była zawsze dla Rosji pewną małą uciążliwą drzazgą w oku.

Iwan rozwalał ją konsekwentnie i operacyjnie od środka każdego roku.

Dali mu w pewnym momencie sekcję nadwiślańskich emigrantów.

Z pytaniem czy można z nich zrobić dla Rosji dywersantów.

Oczywiście że można, bo chociaż Polak dla Rosji podobno niechętny.

Historia pokazała, że nie jeden dla rubelków był szczerze namiętny.

Ponad sto lat Car, potem Partia Radziecka w Warszawie siedziała.

I w imieniu Polaków ich wewnętrzne karty po swojemu rozdawała.

Polskie imperium przez głupotę elit samo się rozpadało wielokrotnie.

I tajne służby rosyjskie wdzięczne były za to stokrotnie.

Iwan analizował czy rozsiana po świecie polska diaspora.

Będzie zdolna działać jako swego kraju niezaprzeczalna podpora.

Całe szczęście Polacy zbyt bardzo się nawzajem nienawidzili.

Każdą sensowną inicjatywę własnoręcznie i z pasją zniszczyli.

Jego szafa nie jeden kryła raport o jego podopiecznych niepochlebny.

Ale nowy strategiczny plan na ten temat był bardzo potrzebny.

Funkcjonariusz Wywiadu usiadł przy swoim komputerze.

On swoją pracę kochał i działał dla Ojczyzny zawsze w dobrej wierze.

Śmiał się głośno z popularnych filmów amerykańskich.

Który przedstawiał Rosjan na podobieństwo Kowboi teksańskich.

Rosyjski wywiad nie składał się z komandosów umięśnionych

Tylko w wykształconych intelektualistów w tęgie umysły uzbrojonych.

Oczywiście – przyznawał - że polskie organizacje emigracyjne.

Dla Moskwy mogą mieć znaczenie strategiczne i rewelacyjne.

Odpowiednio ustawione, spenetrowane i odpowiednio podjudzanie.

Są w stanie udowodnić o sobie na zewnątrz negatywne zdanie.

Iwan niejednokrotnie chłodno rozgrywał tę partię szachową.

I negatywnymi stereotypami obdarzał prasę światową.

W raporcie podkreślał, że nie jest w interesie Imperium Rosyjskiego.

Tolerowanie jakiegokolwiek Niezależnego Związku Polskiego.

Mimo, że Polacy mają dużą diasporę - obiekt innych państw zazdrości.

Nie ma się co obawiać, bo ta grupa w polskiej polityce nigdy nie zagości.

Trzeba na wszelki wypadek sabotażu akcje prewencyjnie podejmować.

Od środka wszelkie polskie inicjatywy umiejętnie niszczyć i torpedować.

Nie można dopuścić do porozumienia Polaków w kilku państwach działających

To niebezpieczne działanie z listy bezpośrednio Moskwie zagrażających.

Oczywiście należy też prowadzić zorganizowane akcje dezinformacyjne.

Jeżeli zajdzie potrzeba, rozpocząć skomplikowane procedury operacyjne.

Wykorzystać dostępne i wysokiej klasy środki wywiadu elektronicznego.

Kontrolować media społecznościowe i kanały kontaktu prywatnego.

 

Iwan kochał swoją sekcję, bo jego agenci bezkarnie szaleli.

Polacy brutalnie gryźli się między sobą i nigdy nie wiedzieli.

Czemu wiele interesujących projektów pada zanim powstanie

Bawiło go Polaków wzajemne i bezinteresowne wygryzanie.

Tym razem zastanowił się i jego wyrobiony zmysł analityczny.

Rzekł, iż pojawił się wysokiej klasy przeciwnik polityczny.

Obejrzał pewne krótkie nagranie z mediów społecznościowych.

Sporządził krótką notatkę i miał już kilka pomysłów gotowych.

Zostawił je na biurku, bo dzień pracy już się kończył.

A on dziś do ulubionego teatru moskiewskiego dążył.

Żona też kochała teatry a on kochał ją za wspólną pasje.

Zaplanowali na wieczór też przy świecach romantyczna kolacje.

No i z dziećmi trzeba lekcje odrobić, potem spać położyć.

Operacyjne działania dnia następnego postanowił wdrożyć.

 

Londyn

Sekcja Wschodnioeuropejska MI5 Thames House.

 

Zadaniem tej komórki było wypowiedzi w Internecie analizowanie.

Potem pod kątem bezpieczeństwa państwa analizowane.

W Gazetach, radiach i wszędobylskich media społecznościowych.

Zestawianie informacji i porównywanie do innych grup narodowościowych.

John bardzo często miał dosyć postów z grup facebukowych.

Pełnych jadu, zawiści, nienawiści i innych treści wybuchowych.

Przeanalizował psychikę Polaków we wszystkich obszarach.

Zarówno bardzo licznych pozytywnych jak też i przywarach.

Czy ci ludzie nie zdają sobie sprawy, że kontrwywiad Królowej.

Ma czytelników i algorytmy, bo to jest częścią ich pracy zawodowej?

Że są ludzie, którzy rozumieją mowę Słowackiego i innych poetów.

I rzygają na treści facebookowych prymitywnych bzdetów.

Rzygał i John, tylko polityczna poprawność oraz profesjonalizm.

Podtrzymywał go przed reakcją na polski kanibalizm.

Tak, kanibalizm, czyli dzikie, wirtualne zjadanie siebie nawzajem.

I zapominanie, że Wielka Brytania nie jest ich krajem.

Wierzył, że Królestwo udzieliło Polakom prawdziwej gościny.

I przyjęło ten naród z przywilejami do wielokulturowej rodziny

Oczywiście zdawał sobie sprawę, że koniec Drugiej Wojny.

Pokazał dobitnie, że Rząd jej Królewskiej Mości nie był taki hojny.

Że najlepsi lotnicy bronili dzielnie londyńskich panujących.

Niż własnych rodaków daleko od nich o przetrwanie walczących.

Ale wojny już nie było i ciągłe wypominanie realnej polityki.

Zdaniem Johna sprawiało, że Polacy nie mieli strategii i zero taktyki.

On zawsze stawiał interes państwa, czyli jej Królewskiej Mości poddanych.

Chronił zza biurka w operacjach przez kierownictwo zadanych.

Kilka lat obserwacji a on nigdy nie rozumiał chaosu tego.

W środowiskach Polaków rozbitych i bez wspólnego celu żadnego.

Najbardziej drażniło go to, że jego kraj udzielił gościny.

A ci niewdzięczni ludzie wylewali na jego Ojczyznę; żółć i rzygowiny.

Nikt nikogo nie trzymał siłą na Wyspach a on się denerwował.

Gdyby jemu było źle w obcym kraju John zwyczajnie by się spakował.

I poszukał szczęścia w raju, z którego ci ludzie pouciekali.

A potem o przyczynach emigracji tajemniczo nagle pozapominali.

John westchnął i zaczął pisać kolejny raport, który wyląduje w szafie.

Czekał na koniec pracy by w domu położyć się na kanapie.

I rozkoszować się ulubionej drużyny meczem futbolowym.

Takie jego małe hobby po intensywnym życiu zawodowym.

 

Grupy Facebookowe dostarczały gotowego profilu psychologicznego.

Pracowity i inteligentny naród online nie miał hamulca żadnego.

Częste prymitywne żarty w formie memów wstawiane.

Zaś poetyckie teksty za łamanie reguł szybko blokowane.

Przy wszystkich dyskusjach o polityce totalny klasy brak.

Obrzydliwe wyzwiska w obie strony, zdecydowany kultury znak.

Sprzedaż wódy i papierosów to najpopularniejsze ogłoszenia.

Jakby tego popularnego towaru w Anglii brakowało do kupienia.

Chociaż John jako starej daty oficer kontrwywiadu lubił mocne trunki.

Lubił żubrowe wynalazki, za które chętnie płacił rachunki.

Nie był wrogiem Polaków, aczkolwiek pewne ich zachowania.

Potwierdzały znaną teorię, że Wiślanie to naród łatwy do pokonania.

Był zaskoczony, że w Królestwie, gdzie prawa pracownicze są święte

Są ściśle przestrzegane, to dla Polaków są one nieznane i kręte.

Agencje polskie i nie tylko wykorzystują ludzi bez żadnej litości.

Pseudo biznesmeni okradający zatrudnionych przy każdej sposobności.

Częste posty na specjalnie tworzonych forach dyskusyjnych.

Ten mnie oszukał, To złodziej, to się nadaje dla służb policyjnych.

Ten mi nie zapłacił zarobku uczciwie w pocie zapracowanego.

Co mam robić, jak namierzyć i jak dobrać się do drania tego?

Coś tam słyszał o funkcjonariuszkach najstarszej w świecie profesji.

Te same strony dyskusyjne mówiły też kościelnej procesji.

Oczywiście były pewne środowiska poza Internetem istniejące.

Do miana dumnych i sławnych liderów Polaków pretendujące.

Ale tu John doświadczony człowiek z kontrwywiadu, czyli nie głupi.

Wiedział, że takie kolorowe bajki tylko naiwny Polak kupi.

Żadna z tych grup nie interesowała się łamanymi Polaków prawami.

Służby konsularne unikały zajmowania się takimi sprawami.

Mimo, że polscy pracownicy byli najlepszym towarem eksportowym.

To dla polskiej dyplomacji ci ludzie byli wstydem, tematem nie prestiżowym.

Wielka Brytania mimo arystokracji i hermetycznej klasowości.

Dbała, by poddani Królowej mieli jak najwięcej rozwoju możliwości.

 

Słynni polscy liderzy - ta druga grupa podobno silna i elitarna.

Jednak dla masowej emigracji zbyt hermetyczna i nieosiągalna.

Kółka wzajemnej adoracji, raczej kluby dyskusyjne od dekad istniejące.

Nieszkodliwe dla Królestwa i nieszkodliwie herbatkę popijające.

Czyli bardziej obywatele brytyjscy wiernie Koronie oddani.

Niż Polacy do ochrony polskich interesów oddelegowani.

Było też wielu ludzi sukcesU w wielu dziedzinach odnoszący.

I zadziwiająco konsekwentnie swoich rodaków unikający.

No i dzieci szybko w nowym otoczeniu się odnajdujące.

A po latach w czołówce brytyjskich uniwersytetów studiujące.

Grupa zapominana i ignorowana, chociaż to oni potencjał mieli.

Niestety kompleksy Warszawy i starych klik prędko tego nie zmieni.

Najliczniejsza grupa, ale o najmniejszej liczbie przestępstw kryminalnych.

Na tle innych plemion naród ludzi spokojnych wręcz nudnych i banalnych.

Jeden nacja a sprzeczności więcej niż umysł jest w stanie przetworzyć.

Dziś bohaterscy jutro plugawi by sobie boleśnie sobie tylko dołożyć.

 

Gdyby kiedyś ci ludzie naprawdę się uczciwie zorganizowali.

Naprawdę o wiele więcej u Królowej dla siebie by uzyskali.

Wielka Brytania, gdzie z dziesiątek narodowości różne grupy mniej liczące.

Posiadały lobby skuteczne i dynamiczne i lepiej od Wiślan działające.

Tymczasem wielcy działacze mimo dużych środków pieniężnych.

Działali ma zasadach śmiesznych, można rzecz siermiężnych.

Przykład; przeciętny Brytyjczyk, nawet ten wykształcony.

Wierzył, że rozszyfrowanie Enigmy to był brytyjski krok przełomowy...

Miliony złotych polskich podatników na promocje wydane.

W tym tylko puncie pokazywały, iż były zmarnowane.

 

Rozdział II

 

Grupa komandosów od kilkunastu godzin kluczyła w terenie górzystym.

Pełnym nieprzyjaznym kozic, niebezpiecznym, odludnym i skalistym.

Dobrze, że odludnym, bo miejscowi tajemniczy górale.

Na gościnności się nie znali i pognaliby ich w szale.

Kompasy szalały ze względu na anomalia magnetyczne.

Satelitarny GPS tez nie działał, jak trzeba wiec szli flegmatycznie.

Prezydent, który na akcję miał dzięki satelitom na żywo wgląd.

Był zaniepokojony, iż być może zrobił wielki polityczny błąd.

Kontakt z grupą by przerwany więc satelity szalały, by ich zlokalizować.

Prezydent nakazał akcję natychmiast odwołać i ludzi ewakuować.

Niestety ciemny ekran w podziemiach pałacu w transmisyjnej Sali.

Nie był w stanie pomoc elitarnej grupie w oddali.

Komandosi w rynsztunku alpejskim zjeżdżali po stromych stokach do doliny.

Nie mieli wyjścia wiec zastosowali bardzo silne militarne liny.

Słoń stal na hali w otoczeniu owieczek i baranków i jagniątek.

Niestety to był akcji zaledwie nieoczekiwany początek.

Słoń miał lęk wysokości i trzeba go było przekonać.

Ze trzeba szybko uciekać by nie dać się pokonać.

Ucieszył się na widok zamaskowanych postaci z karabinami.

Dał sobie założyć opaskę na oczy i z radości zamachał uszami.

Zaleziono mu też słuchawki i puszczono mu muzykę z jego melodiami.

Po czym grupa się oddaliła idąc wąskimi ścieżkami nad przepaściami.

Po kilku godzinach marszu znaleźli jaskinię i tam rozpalili ognisko.

Dla Słonia urządzono specjalne wygodne legowisko.

Malowidła skalne przedstawiały mamuty prehistoryczne.

Włochatych przodków Słonia i ich sylwetki majestatyczne.

Dowódca oddziału wyciągnął tradycyjny z Morsa alfabetem nadajnik.

Nadał depeszę na drugi koniec świata, ktoś na ogień postawił czajnik.

Pili herbatę, słoń chrapał, Prezydent z wrażania omal nie urodził.

Na wysłanie specjalnego helikoptera natychmiast się zgodził.

Zdradzam ci akcji supertajnej szczegóły Szanowny Czytelniku.

Takich akcji oddział specjalny przeprowadził z sukcesem bez liku.

Niestety z głównym wątkiem tego dzieła to nie ma nic wspólnego.

Przywyknij Czytelniku do Poety chamstwa takowego…

A teraz prawdziwa akcja!

 

Pekin

Na Dalekim Wschodzie rodziło się imperium, które rządzić światem chciało.

Do tego celu bardzo cierpliwie i dokładnie się przygotowywało.

Ekspansja oparta na sile pieniędzy wypracowanych przez miliardy obywateli.

Władcy Czerwonego Smoka teraz ambitniejsze dla siebie cele mieli.

Jednak wszystkie ambicje wymagają taktyki i wymagają strategii.

Kalkulacji matematycznych, surowców mineralnych i energii.

Plus milionów ludzi wykształconych na uniwersytetach światowych.

Nikt na Ziemi nie posiadał kadr do nowoczesnej wojny gotowych.

Technologie, o których nikomu z najodważniejszych fantastów się nie śniło.

Z przestróg futurystów w dalekim kraju wiele się ziściło.

Potęga inwigilacyjna przetestowana wielokrotnie w tym olbrzymim kraju.

I testowana skutecznie poza granicami komunistycznego raju.

 

Nowa potęga i skomplikowane wyzwania na międzynarodowej szachownicy.

Nepotyzm na szczycie i wykorzystywani bezlitośnie robotnicy.

Cicha podjazdowa wojna o miejsca pracy dla swoich obywateli.

I tych, że szklanego szczytu co zarządzać malutkimi chcieli.

Tajne służby i dyplomacja uzbrojona w pieniądze wielkiej ilości.

Zaspokajająca najwyższe szczyty ludzkiej chciwości.

Po co wydawać milion na rakietę nigdy nie odpaloną.

Skoro za tę sumę można mieć osobistość przekupioną.

Świat bez ideologii, wiary i rozkochany w srebrze i złocie.

Powoli pogrążający się w umysłowym chaosie i błocie.

W takich czasach zawsze rodziły się niebezpieczne prądy.

Które obudzone odpowiadały za niewinnych milionów mordy.

Morderstw na tle etnicznym i religijnym obserwowaliśmy wiele.

Jednak dalej i demokratyczna Wolna Europa dyktatorom lóżka ściele.

Czy tak teraz się stanie, tego nikt nie wiedział.

Żaden mądry prorok przyszłości nie przepowiedział.

Wywiad chiński po cichu skutecznie się modernizował.

Nową generację super szpiegów już sobie wychował.

Władającymi wszystkimi nowożytnymi świata językami.

Wykształconych na uniwersytetach we wszystkimi ziemi odległymi zakątkami.

Chiny inwestowały w umysły, gdy Europa i Stany Zjednoczone.

Wydawałyby się już nie innowacyjne i wybitnie rozleniwione.

Pewien anonimowy urzędnik z pekińskiego wywiadu zagranicznego.

W Europie Wschodniej doskonale wyspecjalizowanego.

Obejrzał pewien niekoniecznie popularny filmik z mediów społecznościowych.

W którym pewien człowiek z Londynu mówił o rzeczach przyszłościowych.

Napisał notatkę i natychmiast skierował do szefostwa wydziału.

Musimy się natychmiast wtrącić - napisał - dyskretnie i pomału.

Jeżeli rzeczywiście diaspora polska skoordynuje działania.

Pozycja Chin w Europie może być ostro zakwestionowana.

Potencjalny przywódca mówi o sile języków i wykształcenia.

I znajomości realiów państw urodzenia czy też osiedlenia.

Polacy nie mogą wiedzieć, że mogą przejąć kontrolę nad Europą.

Musimy zrobić wszystko, aby byli dla Zjednoczonej Europy hołotą.

Mało ludzi zdaje sobie sprawę, że chińskie dyplomatyczne hufce.

W wielu przypadkach uczą się Europy w warszawskiej placówce.

W Chińskiej Ambasadzie w Londynie sytuacja zadziwiająca jest taka.

Że kilku ich urzędników mówi lepiej po polsku od niejednego Polaka.

Polska, kraj wygodny dla wielu, bo bez wywiadu i kontrwywiadu.

Dla Ludowej Republiki baza do niejednego na Europę wypadu.

 

Londyn

Poeta tego dnia miał zaproszenie do Zambijskiej Ambasady.

Jako dosyć znany artysta i projektant mody bywał dla zasady.

Placówka była jednym z miejsc w których na imprezach się zjawiał.

Oglądał obrazy ich artystów i grzecznie z dyplomatami rozmawiał.

Jedną z jego indywidualnych zalet szybko przez innych zauważalną.

Było nawiązywanie znajomości z szybkością niezaprzeczalną.

Poczucie humoru i umiejętność konwersacji na różne tematy.

Sprawiał, że asortyment znajomych miał zróżnicowany i bogaty.

Jako Polski emigrant zanim karierę w modzie zrobił.

Pracował ciężko w budownictwie, gdzie się trochę dorobił.

Zawsze trzymał serdeczny kontakt z ludźmi, z którymi pracował.

I niejeden dom z nimi wyremontował lub zbudował.

W pracy był lubiany i gdy wpadał w finansowe tarapaty.

Ratowali go koledzy bez słowa rozkładając długi na raty.

Nigdy nie ukrywał uczciwego etapu budowlanego.

O dziwo etapu przez tzw. Polaków kultury wyśmiewanego.

Poeta by zagrać na nosie prostackim hejterom ze swego plemienia.

Na wybiegach ubierał kask by mieli więcej do powiedzenia.

Pojawił się też w kasku na Tygodniu Mody Londyńskiej.

W towarzystwie bardzo popularnej i wysokiej modelki chińskiej.

Po jednej stronie, bo po drugiej stała argentyńska bllogerka.

Ekscentrycznych kapeluszy w stylu Ascot wielka wielbicielka.

Poeta lubił towarzystwo przedstawicielek płci mu przeciwnej.

Co było przyczyną ataków i niejednej plotki dziwnej.

Wiele wysokich modelek, które weszły do świata modowego.

Zwyczajnie zaprosił z londyńskiego transportu publicznego.

Czasem z supermarketów, gdzie robił zakupy, czasem z ulicy.

Wiele z tych piękności występowało w niejednej jego spódnicy.

Zanim wszedł do Zambijskiej Ambasady i ich centrum kultury.

Na Trafalgar Square wstąpił na kawę, ciastka i konfitury.

Do kafejki ulokowanej na drugim piętrze w jego ulubionej księgarni.

Miejsce, gdzie wydawał majątek i artystycznej szalonej ideologii wylęgarni.

Tam odczytał wiadomość od jednej z polonijnych organizacji.

Że Oni nie przystąpią do projektu bliskiego kompromitacji.

Poeta przyzwyczaił się do wybuchu chamstwa ludzi takich.

Marzących o karierze ludzi niespełnionych i nijakich.

Nie był zaskoczony negatywną organizacji odpowiedzią.

Wiadomość ta była dla niego poniekąd czarną zapowiedzią.

Iż Londyn i jego kliki zaczęły podstępne torpedowanie.

Projektu z szansą na międzynarodowy sukces sabotażowanie.

Westchnął, dopił kawę i uregulował za napój i ciastka rachunek.

Kolejna osoba na liście, do której stracił bezpowrotnie szacunek.

Działalność publiczna dla Polaków twardych nerwów wymaga.

Oglądanie się w przeszłość tez zbyt dużo nie pomaga.

Skoro Plan A zawiódł trzeba pamiętać, iż więcej ma liter alfabet łaciński.

Wkraczając na mętne wody samozwańczej emigracyjnej polityki.

 

W londyńskiej siedzibie kontrwywiadu nad Tamizą ulokowanego.

Thames House zbudowanego w 1930 roku i do pałacu podobnego.

John z sekcji Wschodnioeuropejskich Organizacji W Królestwie działających.

Otrzymał listę zadań niekoniecznie ważnych i niekoniecznie naglących.

Badał ich potencjalne zagrożenie dla interesów jego ukochanego Kraju.

Była to praca nudna i spokojna, coś w rodzaju urzędniczego raju.

John był urzędnikiem kontrwywiadu, ale nigdy nie użyl borni palnej w terenie.

Ostatni raz miał w ręku, gdy musiał iść na cykliczne obowiązkowe szkolenie.

Rolą kontrwywiadu jest myślenie a nie rozwalanie bombami stolicy.

Jak każdy funkcjonariusz sławnej Piątki stukał się po potylicy.

Z głośnym śmiechem jak czasem z kolegami akcji filmy oglądali.

I sekrety własnej zaszczytnej pracy od aktorów Hollywood poznawali.

Siedział sobie John za biurkiem, czytał i popijał herbatę z odrobiną mleka.

Z mediów społecznościowych system podesłał mu jednego człowieka.

Polacy chcą niepodległości - rzekł John do kolegi w odległości.

Zdaje się jakiś ich działacz na terytorium Jej Królewskiej Mości.

Zaczyna mówić głośno na Facebooku rzeczy bardzo intrygujące.

Sądząc z wstępnej reakcji polskiej diaspory bardzo inspirujące.

Myślałem, że znam wszystkich nadwiślańskich emigracyjnych liderów.

Tych oficjalnych jak też przypadkowych nieważnych outsiderów.

Tego widzę pierwszy raz na moje bystre kontrwywiadowcze oczy.

Odnoszę wrażenie, że on jeszcze z czymś publicznie wyskoczy.

John absolwent filologii słowiańskiej w Nottingham - trudnego wydziału.

W karierze urzędniczej piął się po szczeblach cierpliwie i pomału.

Jest jedna – John kontynuował - rzecz, na którą warto uwagę rzucić.

On mówi, że Polacy powinni wyjść z getta i się na Brytanię zwrócić.

Zacząć kandydować regularnie w brytyjskich wyborach lokalnych.

Mimo Brexitu i braku obywatelstwa możliwości dla nich osiągalnych.

Rozmówca Johna brwi uniósł z niekłamanego zdziwienia.

Rzeczywiście - się zgodził - Pomysł nie do pogardzenia.

Aczkolwiek wątpliwe czy lokalnie mogą wygrać wybory.

Nie sądzę by tolerancyjny naród brytyjski był do tego skory.

Aczkolwiek gdyby chcieli to po kilku latach wytężonej działalności.

Niejedno stanowisko we władzach miejskich Polaka zagości.

Śmiem twierdzić, że jest to tylko utopia szalonego marzyciela.

Być może na wszelki wypadek obserwujmy naszego przyjaciela.

Standardowe działania wstępnego operacyjnego rozpoznania.

Sprawdźmy, czy mamy lidera czy kolejnego karierowicza i drania.

 

Berlin

W stolicy Republiki Federalnej w siedzibie wywiadu zagranicznego.

Za skromną sumę miliarda euro bardzo solidnie zbudowanego.

Oszałamiającą kwotą pokazującą dominację w całej Europie i Świecie.

Stabilnego płatnika dla agentury lepszej na Kontynencie nie znajdziecie.

Siedziała Inga specjalistka od Bloku Wschodniego analizowania.

Zastanawiała się w jaki sposób zabrać się do nowego zadania.

Przeogromny gmach świadczący o potędze największego gracza w Europie.

Bo po Brexicie okazało się, że Niemcy będą już zawsze na topie.

Mała notatka sporządzona przez rezydenta w Londyńskiej Ambasadzie.

Bardzo niepozorna, kilka słów, niewidoczna i niewinna w zasadzie.

Jakiś Polak wyskoczył z pomysłem Polaków na emigracji zjednoczenia.

Inga zbyt długo siedziała w wywiadowczym, pokrętnym interesie.

Wiedziała, że wysiłek tego działacza w zasadzie nic nie przyniesie.

Wyspecjalizowana w Europie Wschodniej mentalność sąsiadów znała.

Tym razem nagranie podesłane z Londynu kilkakrotnie obejrzała

Pewne podpunkty dużymi literami w notatniku zapisała.

Każdy w Europie wiedział, że Niemcy rządzą zwłaszcza po Brexicie.

Największy oponent się wycofał i Niemcy znalazły się na szczycie.

Zadaniem Ingi i kolegów było utrzymanie jak najdłużej statusu tego.

Eliminowanie wszystkiego i wszystkich co byli zdania innego.

Z Polakami ze względu na historię Niemcy przynajmniej oficjalnie.

Nadawali Polsce znaczenie priorytetowe i delikatne specjalnie.

A wywiad i kontrwywiad to nie jest miejsce dla grzecznych harcerzy.

Tu się w naiwne bajki dla dzieci i w Hollywood za bardzo nie wierzy.

Niemcy swoje tajne służby na najwyższym poziomie zbudowali.

Dlatego oni nigdy, ale to przenigdy wywiadowczo nie wpadali.

Czasem świat obiegały wpadki wywiadu amerykańskiego.

Rosyjskiego, polskiego, izraelskiego, ale nigdy niemieckiego.

To co miało być tajne, było tajne i tajne na wieki pozostawało.

Niemieckie Imperium po cichutku już dawno się odbudowało.

Polacy zawsze pamiętali krwawą Drugą Wojnę Światową.

Jednak Niemcy prowadzili ostrożnie wojnę już zupełnie nową.

To nie były te czasy, współcześnie nikt nie zabijał nikogo.

Walczyło się dużymi pieniędzmi, strategią, głową …nie nogą!

 

Inga jak na speca wypadało, też biegle językiem polskim władała.

Języki słowiańskie w Bawarii bardzo pilnie studiowała.

A że była osobą ambitną nie zdziwiła się, gdy Wywiad zaproponowano.

Stara zasada Niemieckich Tajnych Służb, głupców tam unikano.

Znała Polskę wzdłuż i wszerz lepiej niż sami Polacy.

I informacje oficjalne i nieoficjalne zawsze miała na tacy.

Jak to się stało, że zainteresowała się z Londynu nagraniem.

Wyczuła, że znalazła człowieka z politycznym powołaniem.

Nie hurra patriotycznego krzykacza, których dossier opracowywała.

I na wszelki wypadek do tajnych archiwów wywiadu wysyłała.

By w razie potrzeby, gdyby ci ludzie cokolwiek dla siebie wygrali.

Zareagować jak trzeba, gdyby przesadnie Niemcom zagrażali.

Nie były tajemnicą wszystkie słabe punkty kraju sąsiedniego.

Największym było to, że Polska pozbyła się sama Wydziału Niemieckiego!

W czasie, gdy Niemcy znani z pragmatyczności i zdolności organizacyjnych.

Spokojnie prowadzili w Polsce dziesiątki działań osłonowych i operacyjnych.

W czasie, gdy wszystkie rządy Zjednoczonej Europy dbały o interes własny.

Polskie elity polityczne pokazywały zadziwiająco umysł zacofany i ciasny.

Za co oczywiście niemieckie władze te ciche i oficjalne.

Były wdzięczne Polakom za takie wsparcie specjalne….

 

Londyn

W Londynie pewna Szanowna Pani z szacownego Instytutu Kultury.

Otrzymała telefon od tajemniczego kolegi i aż podskoczyła do góry.

Na życzenie kolegi zablokowała bezmyślnie projekt pewnego człowieka.

Teraz zrozumiała, że wpadła w swoje sidła i wielki wstyd ją czeka.

Bo kilku ludziom w pracy powtórzyła od tajemniczego kolegi rewelacje.

Tymczasem okazało się, kilka tygodni temu wyskoczyła zaś jej sensacje.

Które okazały się stekiem bzdur a ona teraz musiała grać głupa z gracją.

Przed cala z jej instytutu kulturalną biurokracją…

 

Do błędów dorosłe osoby się nigdy nie przyznają i tak teraz było.

Jak to się wszystko stało, co się do tego przyczyniło?

Zazwyczaj ludzie prymitywni w dysonans poznawczy uciekają.

Wizję rzeczywistości w samoobronie dla kłamstwa przetwarzają.

Ta Pani w szacownym instytucie nigdy do końca nie zrozumiała.

Ze Londyn jest wielki a ona to osoba nic nie znacząca i mała.

Typowa polska arogancja ludzi co myślą, że są na świeczniku.

A w Londynie odkrywają, iż podobnych instytutów jest bez liku.

Niektóre reprezentujące państewka terytorialnie bardzo małe.

Lecz w promocji kultury własnej prężne i zorganizowane wspaniale.

Bez ogromnych środków finansowych jakimi dysponuje.

Największy kraj w Europie Wschodniej, który sam siebie psuje.

Więc Pani nic nie mówiła stosując dziecinną taktykę milczenia.

Bo świat za jej murami miał tendencje do zapomnienia.

I odgrodzony był od rzeczywistości londyńskiej bardzo zróżnicowanej.

Dla tych ludzi zbyt skomplikowanej i totalnie niezrozumiałej.

 

Rozdział III

 

Pod osłoną nocy opuścili łódź podwodną i do oceanu wskoczyli.

Był wczesny ranek i nurkowie wnet palmy na plaży zobaczyli.

Baza przeciwnika w dżungli tropikalnej była umieszczona.

Dookoła pełno jadowitych węży i sfora tygrysów wypuszczona.

Jednak oddział komandosów za nic miał zwierzynę niebezpieczną.

Byli tu dla Ojczyzny by przeprowadzić tajną misję konieczną.

Chociaż dowództwo nakazało akcje przeprowadzić zgrabnie i cicho.

W dżungli oprócz wroga czaiło się niejedno zaskakujące licho.

Te licho to był Kult praktykowany w dżungli przez szczep miejscowy

Dla ubłagania bóstw natury w ceremoniach ucinano głowy.

Raz była to głowa koguta, raz jaszczurki albo jakiegoś misjonarza.

Obecność naiwnych idealistów czasem w tej części świata się zdarza.

Tym razem wojownicy plemienni w barwy wojenne pomalowani.

Do przebłagania Bogów Natury byli lepiej przygotowani.

Słoń nieświadomy losu czekał w klatce bambusowej.

Na mocnej linie na pochyłej palmie zawieszonej.

W rytm łagodnego tropikalnego od morza wiatru.

Bujał się zadowolony w towarzystwie papug i ich muzycznego taktu.

Komandosi wkroczyli do bazy, gdzie ich krwiożerczy przeciwnicy.

Uzbrojeni w dzidy i tarcze słodko spali po spożytej soczewicy.

Miejscowy Szaman też spał twardo, bo piwo kukurydziane.

Przez miejscowe kobiety dla wojowników przygotowane.

Było mocne i poranki zawsze kończyły się bólu głowami.

Cichociemni lekkim krokiem zbliżyli się do kokosowej palmy.

I Drogi Czytelniku wszystkie Bóstwa na Niebie i Ziemi chwalmy.

Słoń w bambusowej klatce wbrew swej woli uwięziony.

Stanął szczęśliwy na piasku plaży już prawie uwolniony.

Żołnierze oczywiście odbezpieczyli karabiny maszynowe.

W razie niepomyślności do ataku zawsze gotowe.

Słoń szedł z gracją w kierunku plaży i oganiał moskity uszami.

Komandosi dla niego ponton nadmuchali własnymi ustami.

Nie chcieli hałasem pompy na baterie elektryczne.

Obudzić śpiące plemię i ich hufce wojowników liczne.

Słoń stanął na pontonie zaś komandosi wiosła w dłonie ujęli.

I spokojnie w blasku słońca do łodzi podwodnej płynęli.

Wnet usłyszeli hałas bębnów z plaży tuż za plecami.

Nie mieli czasu do stracenia więc mocniej wiosłami machali.

Jeden z komandosów zauważył słusznie, że wróg obudził się ze snu.

Wiosłowanie jest bez sensu więc silnik uruchomił bez tchu.

Niebo zaroiło się od strzał łuczników dla pewności zatrutych.

Ale Cichociemni nie należeli do tchórzy czy też ludzi głupich.

Odpowiedzieli zmasowanym ogniem z karabinów szybkostrzelnych.

Powstrzymali tubylców groźnych, ale też walecznych i dzielnych.

Prezydent, który dzięki satelicie oglądał całą operację.

Z wrażenia wieczorem nie poszedł z ministrami na kolację.

A gdy komandosi dzielnego słonia w Łodzi podwodnej upychali.

Najwyższy Osobnik w Państwie z wrażenia nie oddychał i zalał się łzami.

Zdradzam ci akcji supertajnej szczegóły Szanowny Czytelniku.

Takich akcji oddział specjalny przeprowadził z sukcesem bez liku.

Niestety z głównym wątkiem tego dzieła to nie ma nic wspólnego.

Przywyknij Czytelniku do Poety chamstwa takowego…

A teraz prawdziwa akcja!

 

Ambasada Turcji w Londynie

Tego dnia Poeta, który też był dosyć niezłym projektantem mody.

Złożył wizytę w Ambasadzie Tureckiej, gdzie odbywały się projektantów zawody.

Pokaz mody w zabytkowej londyńskiej placówce dyplomatycznej.

Symbolika Orientu i Europy w wybuchowej mieszance artystycznej.

Tam w towarzystwie dwóch uroczych angielskich blondynek.

Po obejrzeniu pokazu z pozycji VIP-ów udali się na poczęstunek.

Turcy okazali gościnność na poziomie wysokim, wręcz fenomenalnym.

Wino z tego kraju lało się szczodrym strumieniem nieprzerywalnym.

Orientalne smakołyki przez kelnerów w wielkich ilościach rozdawane.

Towarzystwo było przyjacielskie, na luzie, żartujące i rozradowane.

Podziwiano krawiecki kunszt projektantów i gościnność gospodarzy.

To był pokaz mody o jakim każdy londyński projektant marzy.

Poetę; chociaż wrogowie złośliwie mówili, że jest brzydki i mały

Wkrótce tłumy pięknych i długonogich modelek szczelnie otaczały.

Bo drogie panie - mówił Poeta z kieliszkiem winem napełnionym.

Prawdziwą wielkość tkwi w strategii w tym świecie nieprzeniknionym.

A my niscy faceci, tak mówi nauka, to nie są wyssane z palca bzdury.

Jesteśmy w stanie taktycznie wślizgnąć się do każdej mysiej dziury.

Rozległ się śmiech i dziewczęta wypiły toast kolejny za gospodarzy.

Wyrażając nadzieję, że podobna impreza wkrótce się wydarzy.

Poeta o swej dla rodaków politycznej czy też społecznej działalności.

Nigdy nie opowiadał w artystycznej czy też modowej społeczności.

To był świat oddzielny, sprzeczny i dla ludzi z zewnątrz nie zrozumiały.

Dla innych narodowości kierował przekaz, iż Polska to kraj wspaniały.

Kraj wspaniały tylko ludzie zwłaszcza ci co się z kraju wyrwali.

I swą ilością liczoną w setek tysiącach Europę zalali.

Zbyt często nie dostrzegali swojego niesamowitego potencjału

I niszczyli to co w Narodzie najlepsze: konsekwentnie i pomału.

Kolejny email dostał od kogoś z Francji bardzo pozytywny.

Potem kolejny od kogoś przyszedł z Belgii w treści negatywny.

Ktoś inny na widok maila zwyczajnie po chamsku napisanego.

Zwyczajnie w ten sam sposób chamsko by odpisał na niego.

Jednak Poeta się ucieszył i możecie czytelnicy być bardzo zaskoczeni.

On prowadził swoją operację na kształt japońskiego teatru cieni.

To był znak, że jego strategia już rezultaty przynosi oczekiwane.

Ziarno niepokoju wśród wielu działaczy w Europie zostało zasiane.

Złożona operacja drobiazgowo w zaciszu gabinetu przygotowana.

Teraz samonapędzająca się maszyna była nie do zatrzymania.

Aczkolwiek z teatru cieni wychodziły strachy i zmory dotychczas ukryte.

Pojawiły się wredne polackie (nie polskie) intrygi grubymi nićmi szyte.

Tak jak Poeta się spodziewał i był na chamskie ataki przygotowany.

Kolejny kieliszek wina przez hostessę w Ambasadzie podany.

Przywołał gościa by toczyć żartobliwą konwersację o modzie.

Obecność kobiet to było to co kochał w wybranym zawodzie.

Przyciągało to mu wrogów, bowiem Poeta uwielbiał egzotyczną urodę.

Afrykańską, amerykańską, dalekowschodnią i polinezyjską modę

Wszystkie kolory świata, bo prawdziwa uroda nie ma rasy i narodowości.

Kobieta jest zaniedbana albo piękna niezależnie od osobowości.

Nie bardzo rozumiał wśród rodaków oburzenia wściekłego.

Niejedna przecież Polka miała kochanka lub męża z kraju dalekiego.

Cóż, Polak w Londynie to księga pisana nierozszyfrowanym kodem.

Temat rzeka, który można zakończyć niejednym filozoficznym wywodem.

Party się skończyło i Poeta pożegnał się i metrem do domu wrócił.

Działalności publicznej mimo wrogości wirtualnej nie porzucił.

 

Mieszkał w miejscu, z którego widok na słynny Most Londyński się rozciągał.

Wyszedł na taras nad Tamizą, gdzie wilgotnym powietrzem się zaciągał.

U stóp miał rzekę zaś na wysokości twarzy całą imperialną brytyjską stolicę.

Panoramę majestatycznego City i wysokiego ogórka słynnego iglicę.

Ten widok jak z pocztówek o każdej porze dnia go hipnotyzował.

W chwilach największych stresów do przetrwania mobilizował.

Potem w zaciszu w luksusowym siedemnastowiecznym apartamencie.

Usiadł przy laptopie by spokojnie zagłębić się w polityki zamęcie.

Pewna Rumunka co znała Poetę sprzed lat bardzo osobiście.

Bo zwiedzał kiedyś ten piękny kraj w jej uroczym towarzystwie.

Obejrzała nagranie i też zanotowała najważniejsze Poety tezy.

Władała językiem polskim, bo w Polsce studiowała polityczne hipotezy.

Też była artystką z wykształconej z tradycjami artystycznej rodziny.

Mimo odległości wysyłali sobie miłe życzenia w każde urodziny.

Pomysł z nagrania bardzo się spodobał i mądrze pomyślała.

Rumuńska wersja światowej organizacji by się jej rodakom przydała.

Wysłała email prywatny do kolegi, który pracował w Ambasadzie w Madrycie.

Ten przyznał, że pomysł dla reprezentacji narodowej wygląda znakomicie.

On z kolei wysłał wiadomość do rumuńskich działaczy kilkudziesięciu.

Z pytaniem o opinię i rolę w przyszłym międzynarodowym przedsięwzięciu.

Londyn, Berlin, Paryż, Bruksela, Haga, Oslo i inne świata kresy.

I tak powstała światowa Organizacja reprezentująca Rumuńskie interesy.

Ministerstwo Dyplomacji ochoczo wystosowało fundusze stosowne.

Ministerstwo Kultury też dorzuciło swoje środki, niekoniecznie drobne.

Poeta ucieszył się z sukcesu dawnej przyjaciółki z rumuńskiej północy

Gdy opowiadała mu, iż Rumunom nikt teraz w Europie nie podskoczy.

Tymczasem jakaś Pani, że związku podobno bardzo prestiżowego.

Zrobiła projekt w Polskim Konsulacie w celu promocji języka ojczystego.

Poeta do dziś nie wie przed kim właściwie ten język promowali.

Goście przybyli na herbatkę i jak dzieci kredkami malowali.

Ale, że doceniał sztuki wszelkie objawy roześmiał się sam do siebie.

Zapewne dorośli ludzie z kredkami czuli się w Konsulacie jak w niebie.

W czym oczywiście nie dopatrzył się nic zdrożnego czy też nagannego.

Przystąpił więc do odczytywania chamskiego maila następnego.

Pani od kredek napisała wulgarnie i bezpośrednio, ale raczej szczerze.

Że dla Poety nigdy nie będzie partnerką przy międzynarodowym sterze.

Cóż, Poeta opinie zanotował, westchnął i spojrzał nad biurkiem ścianę.

Gdzie miał wszystkie organizacje polonijne z adresami pozawieszane.

Patrzył na linijki, które sam narysował planując w zaciszu całą akcję.

Wzajemne powiązania, kraj działania, relacje, animozje i reakcje.

Organizacje, które robiły fantastyczną robotę w wielu ziemi zakątkach.

Zróżnicowaną, mniejszą lub większą, wieloletnią lub w początkach.

Zastanawiał się co tych ludzi powstrzymuje przed wspólnym działaniem.

W Europie, Ameryce i w świecie wspólnym siebie wspieraniem.

Myślał i notował i miał już pierwsze wnioski potwierdzające.

Zbyt duża rywalizacja i ego liderów właściwą misję zasłaniające.

Bo ktoś może lepszy i projekt dla społeczności stworzy.

A do gratulowania sukcesu rodacy na emigracji nie są skorzy.

I w tym był fałszywych ambicji pies głęboko pogrzebany.

W małej społeczności każdy czół się wielki i niepokonany.

Jednak, gdy ktoś zaczynał porównywać działania i efekty.

Można zobaczyć, że pewne organizacje wymagają korekty.

By nie przypominały strukturą działania hermetycznej sekty.

A tu przecież nie o rywalizacje chodziło tylko współdziałanie.

Przykład - Kulturą, sztuką i nauką na Świat oddziaływanie.

Poeta zgasił światło, bo już była duchów godzina prawie.

Po kilku minutach śnił mocno, już nie fantazjował na jawie.

 

Rozdział IV

 

Ta operacja bojowa należała zdecydowanie do najtrudniejszych.

Aczkolwiek Cichociemni mieli doświadczenie akcjach niebezpieczniejszych.

Uderzenie miało nastąpić w środku dnia i w środku dużego miasta.

Element zaskoczenia niewielki, zdolność manewru niestety ciasna.

Komandosi przygotowali się drobiazgowo, chociaż nie było czasu.

Dowódca oddziału przypomniał, że mają tym razem nie robić hałasu.

Prezydent, który dzięki satelicie miał się akcji z daleka przyglądać.

Podobno najwyższej ostrożności od żołnierzy miał zażądać.

Wspomniał o możliwym skandalu dyplomatycznym o skutkach nieobliczalnych.

O potencjalnych stratach wielkich wręcz nieprzewidywalnych.

Komandosi wyszli z ciężarówki na fałszywe nazwisko wypożyczonej.

By nie rzucać się w oczy każdy był w obcisłej sukience czerwonej.

By nie zwracać na siebie uwagi kapelusze czerwone mieli i wąsów nie ogolili.

W pomalowane na różowo granaty i karabiny do akcji przystąpili.

Wysokie obcasy zdudniły rytmicznie i złowieszczo po betonie.

Komandosi znaleźli się w niebezpiecznej strefie ognia wrogiej zonie.

Windą dojechali na najwyższe piętro skąd widzieli miasta panoramę.

Słoń czekał cierpliwie, gdy po cichutku przecinali jego złotą ramę.

Ochroniarz, który nie wiadomo skąd w apartamencie się napatoczył.

Od silnego ciosu w cymbał na kanapie wylądował a przedtem się zatoczył.

Pozostali ochroniarze zostali unieszkodliwieni i związani dokładnie.

Więc założyli smycz na Słonia i wyszli z apartamentu powabnie i zgrabnie.

Portier się zdziwił widząc kobiety z wąsami w sukienkach koloru czerwonego.

Idziemy z jamnikiem na spacer - rzekł komandos co uśpiło czujność zainteresowanego.

Słoń szedł dumny przez miasto a kły połyskiwały słońca odblaskami.

Złowieszczo zadudniły wysokie obcasy, gdy szli bocznymi uliczkami.

Słoń bez protestu wszedł do ciężarówki, chociaż była ciasna.

By po chwili zniknąć w huku i szumie monumentalnego miasta.

Prezydent odetchnął widząc koniec niebezpiecznej operacji.

Z trzeciej kadencji rezygnuję -powiedział - jestem za stary do takich sensacji.

Zdradzam ci akcji supertajnej szczegóły Szanowny Czytelniku.

Takich akcji oddział specjalny przeprowadził w karierze bez liku.

Niestety z głównym wątkiem tego dzieła to nie ma nic wspólnego.

Przywyknij Czytelniku do Poety chamstwa takowego…

A teraz prawdziwa akcja!

 

Londyn

Zacisze gabinetu, w którym Poeta swoje listy redagował.

Nie był jedynym gabinetem i niejednym strategiem jaki w nocy się schował.

Tęgie umysły albo bardzo prymitywne przystąpiły do wojny na klawiatury.

Poleciało w olbrzymiej ilości typowe polskie szambo do wirtualnej dziury.

Zwłaszcza jeden osobnik wykazywał bardzo dużo cierpliwości.

W tym samym czasie, gdy Poeta robił karierę i wychodził do ambasad w gości.

Pewien brzydal, którego dla potrzeb poematu nazwiemy Kompozytorem.

Rozkoszował się swoim kreowanym wirtualnym obrzydliwym odorem.

Kompozytor to tylko kryptonim, bo ten wymyślony troll wirtualny.

Był zbyt prymitywny by rozumieć piękny świat muzyki spirytualny.

Poeta dla kontrastu kochał muzykę a zwłaszcza ładne piosenkarki.

Metalowe gitarzystki, klarnecistki, wiolonczelistki I bębniarki.

Złośliwi zarzucali mu, że on muzykę słucha raczej oczami.

A niejeden muzyk płci męskiej jest przez niego dyskryminowany.

Poniekąd to prawda, ale w tym poemacie nie będziemy o tym dyskutować.

Kompozytor na muzyce się nie znał, ale on potrafił ludźmi dyrygować.

Manipulować idiotami, bo mądrzy ludzie na jego cyfrowy odór nie reagowali.

Tworzony pracowicie przez niego wirtualny śmietnik zwyczajnie ignorowali.

Na trop Kompozytora wpadły cztery wielkie organizacje wywiadu cywilnego.

Osoby monitorujące Polaków uznały go za agenta potencjalnego.

Jego wyjątkowo perfidne zdolności do wirtualnego trollowania.

Można było wykorzystać do niejednego brudnego zadania.

Na razie zostawmy Kompozytora i wróćmy do ambitnego Poety.

I jego wizji jednoczenia Polaków za granicą, wizji naiwnej niestety.

 

Do Poety dziennikarz pewien wysłał zaproszenie do rozmowy.

Poeta otwarty na propozycje do wywiadu był gotowy.

Dziennikarzowi chodziło o modę a nie sprawy publiczne.

Jeżeli chodzi o modę Polacy często powtarzali głupoty liczne.

Najwięcej się wypowiadali ci sfrustrowani co szukali dziury w całym.

To było już elementem londyńskiego folkloru miejskiego bardzo stałym.

Nie spodziewał się cudów, bo z dziennikarzami miał złe doświadczenia.

Źle reagowali na wszystko co miał szczerze o modzie do powiedzenia.

Dysonans poznawczy to najlepsze tego stanu określenie.

Niedopuszczanie do umysłu rzeczywistości bez względu co się dzieje.

Dziennikarz się spóźnił a Poeta nie był zaskoczony takim zachowaniem.

Mówiąc szczerze obie strony nie darzyły siebie zbyt wielkim poważaniem.

Dziennikarzyna, właściwie ich kilku, chciało zwyczajnie popatrzeć na modelki.

A że mieszkali w Londynie - mówienie po angielsku to był dla nich problem wielki.

Intelektualiści od siedmiu boleści a może nawet i boleści dziesięciu.

Dziennikarz usiadł na krześle przy jednoczesnym głośnym sapnięciu.

Nie wiem jaki jest cel tego spotkania – Poeta od razu przystąpił do zadania

Wywiad się nie ukaże, bo jak zwykle źle odpowiem na wasze pytania.

Macie zawsze gotową wersję w zakamarkach mózgów ubzduraną.

Własną wersję spiskową z góry w szczegółach opracowaną i napisaną.

Czy nie będzie lepiej, gdy szczerego wywiadu za mnie w moim imieniu.

Udzieli Dziennikarzowi pana przyjaciel, który jest zawsze w cieniu.

Od wielu lat mówi do was o moich brudnych sprawach i zbrodniach.

Ten co jak mnie widzi to trzęsie się ze strachu i ma pełno strachu w spodniach.

Dziennikarz zaprotestował - Nie wiem o czym mówisz panie Poeto Szanowny.

Wydaje mi się – uśmiechnął się - że to dla rozluźnienia atmosfery żart drobny.

Jak ja lubię jak wy się wszyscy – przerwał Poeta - wypieracie tego człowieka.

Jak o nim wspominam wielu z was w interesującej panice ucieka.

A tak ochoczo wasz przyjaciel o moim chamstwie redakcje informował.

Tyleż moich ohydnych przestępstw z dowodami wam zaraportował.

A wy trzymacie moje brudne sekrety przed ludźmi w tajemnicy.

Zachowujecie się jak współwinni moich zbrodni wspólnicy.

To udzielę Panu o chamstwie wywiad bardzo szczery i szczegółowy.

O ile ma Pan odwagę i wytrwa dzielnie minimum do jego połowy.

Otóż niewątpliwie chamstwem z mojej strony było Vogue zainteresowanie.

I kilka moich złych kiecek przez nich dumne opublikowanie.

Oczywiście chamstwem większym z mojej strony, bardzo niewybaczalnym.

Że Vogue podobno wiedział o moim „dizajnie” nieprofesjonalnym.

Jednak mnie opublikowano, a jakieś protesty podobno były niesamowite.

A wasz ulubieniec mówił wam o tym jako fakty potwierdzone i niezbite.

Że Vogue mi nigdy strony na moją bardzo złą modę nie da

A tu bum... Znowu byłem w Vogue, oj bieda panie, straszna bieda.

I chamstwem mym było, że Fashion Scout przez 6 miesięcy mnie promował.

I dzięki ich akcji: Vogue, Elle, Tatler tez mnie z zainteresowaniem obserwował.

Chamstwem było z mojej strony, że przyjaciel wasz bzdury przygotował.

Że kierownictwo Fashion Scout mnie jakoby z pokazu eksmitował.

A to dzięki nim mam wejście tam, gdzie wy macie drzwi pozamykane!

Bo niestety taką macie wiedzę i tak w głowie nierówno poukładane.

A tu bum! Na ich witrynie nie jedno moje zdjęcie miesiącami wisiało.

Było chamstwem z mojej strony, że dużo po świecie podróżowałem.

Było chamstwem z mojej strony, że się w kilku państwach wystawiałem.

Ale z tą Afryką to się zgadzam, przegiąłem chamsko zdecydowanie.

Z moimi własnymi palmami kokosowymi na mojej ziemi, którą mam na stanie

I chamstwem z mojej strony było sadzenie drzewek mangowca.

Tuż obok mojego własnego ukochanego pielęgnowanego bananowca.

I chamstwem z mojej strony, że mam dom w Afryce wymarzony.

Na który pracowałem ciężko jak osioł by był świetnie urządzony.

Przyznaję Panie Dziennikarzu, to się fachowo chamstwem nazywa.

Gdy nocami pracuję w czasie, zaś większość z was się naigrywa.

Najgorszym chamstwem jest to… że idę własną wytyczoną drogą.

I docieram tam, gdzie wielcy eksperci od mody dotrzeć jakoś nie mogą.

Najgorsze chamstwo jakie bezczelnie z premedytacją popełniłem.

To fakt, że w tym kraju dobre studia z bardzo dobrym wynikiem skończyłem.

Chamstwem jeż też niezaprzeczalnym fakt, że dosyć znośnie.

Miejscowym językiem mówię całkiem poprawnie i całkiem donośnie.

W czasie, gdy wasz ulubieniec ma z tym strasznie wielkie problemy.

Chociaż okres jego pobytu w Londynie i tej jego całej ściemy.

Trwa już trzy a może cztery długie, nieproduktywne dekady.

I miał czas się nauczyć poprawnie mówić dla samej zasady.

A to taki przecież wybitny jak i wy wszyscy intelektualista.

I wszelkiego mego chamstwa wybitny znawca i sygnalista.

I proszę mi wierzyć Panie od dwudziestu czytelników Redaktorze czcigodny.

Więcej chamstwa wam dostarczę choć to temat dla was niewygodny.

Dziennikarz patrzył bez słowa a w jego oczach pojawiła się panika.

Udawał, że nie wie o co chodzi, ale dobrze wiedział co z rozmowy wynika.

Poeta uroczyście wzniósł toast z whisky na pożegnanie.

Ma Pan teraz -powiedział do Reportera- ważne dziejowe zadanie.

Całego świata poinformowanie o wszystkich rewelacjach informatora.

Tańczyliście wszyscy ochoczo do muzyki tego wybitnego kompozytora.

A teraz sami nie wiecie, jak wybrnąć i dalej strugacie głupa.

Staracie się mnie do trumny włożyć bym robił za sztywnego trupa.

Pogłoski o mojej oczekiwanej śmierci wielokrotnie były przesadzone.

A że nagle Pan prosi o wywiad - co za tupet - to chyba już udowodnione.

Tańczyliście niejednokrotnie wesoło na moim grobie domniemanym.

A tu bum! Znowu wyskoczyłem z czymś spektakularnym i niespodziewanym.

Dziennikarz zrobił się czerwony ze wstydu i Poeta dobrze wiedział.

Uderzył w czuły punkt, bo Redaktor nic rzeczowego nie odpowiedział.

Pol godziny później Poeta zobaczył coś bardzo interesującego.

Wąsate Kobiety w czerwonych sukienkach Słonia na smyczy prowadzącego.

Z czerwonych torebek wystawały im różowe karabiny maszynowe.

Tłum uliczny nie zwracał uwagi, ale Poeta miał oko do mody fachowe.

Przecież czerwony i różowy w tym sezonie nie obowiązywały!

Dziewczęta znajomością trendów londyńskich się nie wykazały!

 

Rozdział V

 

Siedziby Wywiadów; Rosji, Niemiec, Chin.

Siedziba Kontrwywiadu Brytyjskiego

John w Londynie, Iwan w Moskwie i ktoś nieznany z imienia w Pekinie.

Nie zapominajmy o Indze z Berlina - jedynej wywiadowczej dziewczynie.

Wszyscy przystąpili do napisania raportu o działalności Poety.

Wyglądało to tak jakby wszyscy pisali takie same w treści sonety.

W rzeczywistości doświadczeni funkcjonariusze wywiadu zagranicznego.

Działali zgodnie z zasadami żelaznej logiki w ich departamentach stosowanego.

Bez koloryzowania widzieli rzeczywistość jaką ona naprawdę była.

Brutalna, bez reguł, gdzie wszelka moralność głęboko się skryła.

Jedyne co różniło raporty wysłane do czterech odmiennych centrali.

Że analitycy z punktu widzenia własnego kraju problem rozważali.

Różnice też były w strefach czasowych ze względu na odległości.

Europa i daleka Azja nie ułatwiają opisu w chronologiczności.

Czterech autorów zostało zaproszonych na rozmowę z szefami.

Więc czterech ludzi poszło złożyć papiery ze swoimi teczkami.

Ten sam schemat i podobne, wręcz te same formuły grzecznościowe.

Potem każdy analityk usiadł grzecznie na krzesło mu podstawione.

W Moskwie szef zaproponował wódeczkę a Iwan nie oponował.

John w Londynie na sugestię szklanki whisky też nie protestował.

Inga w Berlinie zgodziła się na kieliszek czerwonego wina polanego.

Urzędnik w Pekinie nie protestował za Baijiu - trunku z ryżu produkowanego.

Jak już wspominałem - te same zasady i podobne rytuały gabinetowe.

Na biurkach wylądowały obszerne analizy do raportu gotowe.

Kilka grzecznościowych formułek przed właściwą rozmową.

Bez politycznie poprawnego języka, konkretną, zawodową.

Obiekt sprawy rozpoznawczej - zaczęli funkcjonariusze zaproszeni.

Poeta, narodowość polska i jego działalność w publicznej przestrzeni.

Nic specjalnego, jednak jego program jest bardzo logiczny.

Poeta dokonał analizy diaspory i napisał artykuł realistyczny.

Chce zjednoczyć wszystkie organizacje po świecie rozsiane.

Ale tak by ich prawa autonomiczne zostały zachowane.

Poeta nie chce tych organizacji niszczyć czy też przejmować.

Raczej dla Polskiej Racji Stanu założenia koordynować

Mówi też o wspólnym emigracyjnym parlamencie wirtualnym.

O platformie porozumienia, gdzie każdy z dostępem zdalnym.

Mógłby swoje sprawy dyskutować lub też prosić o wsparcie.

Zwłaszcza młodzi nieznani, którzy są energiczni, lecz niestety na starcie

Poeta argumentuje, że jako emigranci, każdy ma inne doświadczenia.

Mieszka w różnorodnych państwach i ma dużo do powiedzenia.

Jest to potężny kapitał ludzki dysponujący specyficzną wiedzą realną.

Odpowiednio zjednoczeni mogę Europę i świat uczynić strefą osiągalną.

Co ciekawe on chce to tworzyć oddolnie i poza ambasadami.

Ruch oddolny stworzony przez Polaków z własnymi zasadami.

Punkty jego programu to ochrona praw pracowniczych dla przykładu.

Twierdzi, że praca Polaków to niezaprzeczalny element ich wkładu.

W światową ekonomię zaś praca to polski kapitał eksportowy.

Dobrze zorganizowana to dla wszystkich zysk bardzo dochodowy.

Przypomina o dziesiątkach tysięcy zdolnych polskich studentów.

Z których wielu już ma status wybitnie zasłużonych absolwentów.

Wykształconych na uniwersytetach europejskich i światowych

Do reprezentacji Polski na najwyższym poziomie gotowych

Podkreśla masowość tej grupy władającej wszystkimi świata językami.

Twierdzi, że zwłaszcza ci co nazywają się polskimi Europejczykami.

Powinni wystawić swoją reprezentację do Europejskiego Parlamentu.

Byłaby to najbardziej intelektualna grupa z tego asortymentu.

Polscy Europosłowie są znani na kontynencie, że z sobą nie współpracują.

W mediach zachodnich oczerniają swój kraj i agresywnie ze sobą rywalizują.

Poeta chce by sprawy wewnętrzne omawiać w Parlamencie w Warszawie.

Zaś w Strasburgu mimo różnic politycznych poświęcić się jednej sprawie.

Czyli pragmatycznemu reprezentowaniu plemiennych interesów.

Co w innych państwach jest priorytetem z europejskich zakresów.

Namawia też do uczestnictwa w życiu publicznym w kraju rezydowania.

Asymilować się, że społeczeństwem i wyborach lokalnych kandydowania.

I to jest bardzo ciekawe Poety i Projektanta Mody polityczne założenie.

Polacy w Unii mogą startować bez względu na pochodzenie.

Wybory lokalne nie wymagają obywatelstwa danej krainy.

Poeta mówi, że Polacy to część kontynentalnej lub światowej rodziny.

Reakcja na początku była bardzo pozytywna i wiele osób odpowiedziało.

Później jak to u Polaków bywa coś negatywnego między nimi się zadziało.

Zanim opowiemy szczegóły warto poznać dokładny Poety życiorys.

Opracować wstępny, operacyjny, drobiazgowy kosztorys.

Poeta jest projektantem mody ze znaczącymi sukcesami.

Opublikowany w Vogue, ma wyróżnienia plus dyplomy z honorami.

Jako anonimowy Polski imigrant w Królestwie Zjednoczonym.

Ze zmiennym szczęściem pracował w wielu miejscach od prestiżu oddalonym.

Najlepiej wspomina karierę budowlańca w Londynie opłacaną znakomicie.

Pracował ciężko, ale pieniądze inwestował, by znaleźć się na szczycie.

W międzyczasie czasie, mimo że przyjechał bez znajomości języka miejscowego

Był zawzięty i wytrwały i dążył do opanowania dialektu szekspirowskiego.

W kolekcji ma certyfikat Uniwersytetu w Cambridge słynnego.

Znajomość języka na poziomie akademickim potwierdzającego.

 

Żadnych konfliktów z prawem, żadnych spraw sądowych.

Sprawy finansowe przeciętne bez żadnych niedociągnięć podatkowych.

Miał dwie, trzy sytuacje, które nazwać możemy bankructwem totalnym.

Ale Poeta jest człowiekiem elastycznym i osobnikiem niezatapialnym.

W modę wszedł przypadkiem, on tego nigdy nie planował.

Przez pewien czas dla innych pokazy mody i wystawy organizował.

Pokazy były eksperymentalne, wielonarodowościowe, londyńskie po prostu.

Niestety tym wszedł w drogę konkurencji i zaatakowano go prosto z mostu.

Atakowali go Polacy, bo był ich zdaniem za mało patriotyczny.

Media polskie bojkotowały, bo był ich zdaniem za bardzo etniczny.

Wyjaśnię później przyczyny i skutki tej nagonki nietolerancyjnej.

Brak słów - bardzo chamskiej, wulgarnej, prymitywnej i agresywnej.

Poeta lubi kobiety, że wszystkich stron świata i koloru wszelkiego.

Zazdrość jednego perfidnego osobnika była powodem tego wszystkiego.

W pewnym momencie z organizowania pokazów z dnia na dzień zrezygnował.

Postanowił, że będzie projektantem mody i zwyczajnie zaryzykował.

W wolnych chwilach zawsze obrazy, bardzo specyficzne malował.

W dzieciństwie dużo rzeźbił a w Londynie się przekwalifikował.

I to był strzał w dziesiątkę i tak jest do dnia dzisiejszego.

Mimo niesamowitej konkurencji Poeta ma wizerunek dyktatora modowego.

Tylko w Wielkiej Brytanii jak mówią statystyki w tej branży bezlitosne.

Co roku cztery tysiące absolwentów mody zaczyna na wiosnę.

Tylko pięciuset pracę w swoim wyuczonym zawodzie znajduje.

Trzy tysiące pięćset absolwentów mody co roku na śmietniku historii ląduje.

Poeta mimo braku formalnych studiów sobie radził znakomicie.

W pewnym momencie rozpoczął studia w tym fachu skrycie.

Z modnisia - osoby bardzo publicznej zszedł poniekąd do konspiracji.

Ale po setkach ataków od Polaków i konkurencji nie odmawiajmy mu racji.

Pracował nocami, bo Poeta nasz niestety ponad stan żyje wyjątkowo.

Lubi podróże po świecie i żyje na wysokiej stopie i komfortowo.

W nocy pracował a w dzień uczęszczał pilnie na wykłady i ćwiczenia.

Wykładowcy mieli z nim problem, bo wiedzieli, że on nie przyszedł z cienia.

Był bardzo cichy i nie wywyższał się ponad innych studentów.

Mimo, że w karierze on już miał wiele gotowych patentów.

To pierwszy przypadek, kiedy formalny student na prośbę wykładowców.

Prowadził lekcje z mody dla studiujących modę dziewcząt i chłopców.

To ciekawy element jego biografii profesjonalnej i zawodowej.

Po sukcesie na Fashion Scout dołączył do elitarnej grupy modowej.

Na Wyspach kilka Uniwersytetów podaje go jako sukcesu dowód.

Dla Polaków z tzw. mody to do dumy żaden wystarczający powód.

Rzecz warta zanotowania, że Poeta unika tych ludzi, bo to strata czasu.

Wie, że to cienkie Bolki, które robią dużo pustego hałasu.

A w rzeczywistości nie wiedzą jak świat mody londyńskiej funkcjonuje.

Opiniami takich ludzi Poeta się raczej wybitnie nie przejmuje.

 

Mieszka od ośmiu lat w jednym z najpiękniejszych budynków w Londynie.

Wszystko dzięki przypadkowo poznanej pięknej dziewczynie.

Na jego pierwszej w tym mieście wystawie artystycznej się zaznajomili.

Potem jak to w życiu bywa zwyczajnie się zaprzyjaźnili.

Gdy Poeta po kolejnym bankructwie musiał szukać mieszkania.

Ona miała dla niego bardzo korzystną ofertę nie do zignorowania.

Zamieszkał w siedemnastowiecznym apartamentowcu z widokiem na rzekę.

Że wszystkich polskich i nie tylko hejterow miał później wielką bekę.

Budynek luksusowy wspaniale ze smakiem zaprojektowany.

Z ogrodu na szóstym piętrze London Bridge jest widziany.

Piechotą to dwadzieścia minut spokojnego turystycznego spaceru.

Tam tez organizował pokazy i wystawy, gościł ludzi wielu.

Właścicielka apartamentu czarna Brytyjka i urzędniczka państwowa.

Mimo, że wspierała Poetę, do mody niechętna i niegotowa.

To serdeczna przyjaźń, chociaż wielu ludzi myśleli, że są parą.

Oboje nie przejmowali się ta plotkarską polską i nie tylko przywarą.

 

Poeta jest żonaty a ślub odbył się dyskretnie jak ustaliliśmy.

Sami się tym interesującym faktem bardzo zaskoczyliśmy.

Małżonka to popularna dziennikarka i celebrytka w kraju pochodzenia.

Mieszkają oddzielnie, bo żona nie chce wyjechać z kraju urodzenia.

Może turystycznie, ale kobieta robi karierę w swoim afrykańskim kraju.

Bogaty ojciec, mieszkanie w prezencie, żyje przy plaży niczym w raju.

Rodzina Małżonki ogólnie jest w całym kraju znana i poważana.

Wielu członków tego klanu jest w politykę na szczeblu centralnym uwikłana.

Tak, żona jest czarna i oprócz dziennikarstwa modelingiem się zajmuje.

Między występami w telewizji pokazy mody dziecięcej organizuje.

I tu zaskakująca rzecz o tym całym naszym Poecie i Projektancie.

On nie chce mieszkać w Europie i chce uciec przy pierwszym wariancie.

Po cichu buduje obszerną rezydencje przy afrykańskim oceanie.

Pewnego dnia on tam wyjedzie i On już tam na zawsze pozostanie.

Przy okazji dużo inwestuje w inne nieruchomości w tamtym kraju.

Żeby za rok lub dwa mieć z wynajmu dochód na życie w raju.

 

We wszystkich gabinetach umieszczonych w czterech stolicach.

Cień prawdziwej konsternacji zagościł na szefowskich licach.

Wyrazili zdumienie, jak to jest, że człowiek w Londynie mieszkający.

Teoretycznie do polskiej polityki na światowej arenie pretendujący.

Chce zamieszkać daleko od Europy i rodzinnego kraju pochodzenia.

Padło pytanie - czy my nie mamy do czynienia z przypadkiem nieporozumienia?

O co chodzi temu dziwnemu Poecie i projektantowi mody?

Czemu on nagle, skoro nie jest zainteresowany, wchodzi w te zawody?

 

Analitycy też na początku byli zdezorientowani, ale temat drążyli.

W trakcie rutynowych czynności wywiadowczych kilka wątków odkryli.

Teoretycznie - zaznaczali - by wygrać do polskiego parlamentu.

Wedle ich ustawy trzeba spełnić sporo wymagań wedle ich asortymentu.

Polacy za granicą głosują tylko na tzw. z Warszawy listę.

Tam trzeba oficjalnie mieszkać i mieć papiery czyste.

Poeta ma trzy siostry w stolicy Polski od wielu lat mieszkające.

I bardzo chętnie gościny bratu w ich mieszkaniach udzielające.

Jedna z nich jest całkiem dużej firmy budowlanej właścicielką.

Kupić mieszkanie w odpowiednim punkcie jest dla niej rzeczą niewielką.

Poeta zdaje sobie sprawę, że bycie stuprocentowym posłem zawodowym.

Jest dla niego nie do pogodzenia z londyńskim życiem modowym.

Ale Afryka to już raczej wszystko przekreśla konkretnie i dokładnie.

I działania Poety na pierwszy rzut oka nie wyglądają składnie.

Parlament Europejski… cóż… On tam bywa, bo ma kilu znajomych.

Co zasiadają w wygodnych i dobrze opłacanych ławach euro-sejmowych.

Może rzeczywiście kieruje nim patriotyzm i chęć poprawy wizerunku Polaka.

Aczkolwiek nasz wywiad i kontrwywiad uważają, że sprawa jest taka.

On chce zamieszkać w swojej pięknej afrykańskiej posiadłości.

Nie chce też rezygnować w Londyńskiej modzie obecności.

Realistycznie dopina swoje sprawy biznesowe i finansowe.

By mieć wszystko zaplanowane na wakacje już prawie gotowe.

Jest niebezpieczny, bo nie interesują go publiczne stanowiska!

Jako europejski parlamentarzysta też niewiele zyska.

Jeżeli jego pomysł o Międzynarodowej Organizacji wypali.

To on nam wszystkim tym faktem dokładnie i przykładnie dowali.

Pozytywny skutek uboczny jego ciekawej operacji złożonej.

Wyjątkowo dla aktywizacji polskiej społeczności przeznaczonej.

Faktem jest, że osobiście zaznał dużego hejtu ze strony rodaków.

Zazdrosnych, nieporadnych dorosłych o mentalności dzieciaków.

On się mści moim zdaniem, aczkolwiek w stylu niezmiernie ciekawym.

To mol książkowy, lubi spokój, Poeta nie jest osobnikiem krwawym.

Aczkolwiek jeżeli ktoś go za często i chamsko brutalnie atakuje.

On w spokoju takich ludzi ze swojego życia totalnie eliminuje.

Jeżeli z nadepnąłeś mu kiedykolwiek na stopę z premedytacją.

On ciebie zniszczy twoją własną bezwzględną medialną kompromitacją.

Ciekawe zjawisko, z którym Poeta styka się od pierwszego dnia w modzie.

Oponenci sami się kompromitują kończąc w cuchnącej, mętnej wodzie.

On ma jednego tylko hejtera, który wrogów namiętnie mu kreuje.

W niesamowity sposób ich hipnotyzuje i na Poetę szczuje.

Ci idioci później sami z przerażeniem po jakimś czasie odkrywają.

Że się wkręcili a potem spaleni wstydem tajemniczo znikają.

Wyjaśnię i to, ale wróćmy jeszcze do Poety, bo sprawa jest inna.

Polityka to odwrócenie uwagi, to sprytna zasłona dymna.

Poeta wie, że ma Idiotę, który od lat podąża jego śladem.

Tenże Troll zadziwiające, jeszcze nie udusił się swoim jadem.

Poeta rzucił pod dyskusje ideę realistyczną i bardzo ciekawą.

Wiedział z góry, iż jego Wielbiciel natychmiast zajmie się i tą sprawą.

W tym czasie Poeta spokojnie dokończy afrykańskie marzenie.

Posadzi mangowce I na ukochane palmy będzie miał spojrzenie.

Kłopot w tym - co jest w wywiadowczym opracowaniu ryzyka politycznego.

Nawet jeżeli Poeta odstąpi od celu polityczno - społecznego.

Mogą się zjawić naśladowcy i stworzyć organizację dla nas kłopotliwą.

Polacy dbający i siebie są dla nas sprawą bardzo niebezpieczna i uciążliwą.

Nasz pomysł też jest znakomity by wszelkie integracyjne pomysły.

Obrzydzić Polakom tak mocno, by ich mrzonki szybko prysły.

Mamy hejtera - nadaliśmy mu kryptonim operacyjny - Kompozytor.

To największej nienawiści przeciwko Poecie dyspozytor.

Wystarczy go poszczuć niczym kundla a on wkroczy do akcji.

Jeżeli ktoś mu powie, że Poeta jest w jakiejkolwiek organizacji.

Kompozytor zadziała i rozwali od środka najlepszą strukturę.

Ta gnida niestety już ma taką pokrętną i dosyć skuteczną naturę.

To będzie nasz wytresowany pies: cuchnący i warczący.

Na nasze sugestie i rozkazy niczym klaun podskakujący.

 

Szefowie czterech podsekcji w czterech odległych stolicach.

Ciągle siedzieli jak zamurowani, ciągle o zmieszanych obliczach.

Konkrety poproszę, co my wiemy o tym Kompozytorze?

Czy nasz wywiad takiego czuba do brudnej gry wykorzystać może?

Szelmowski uśmiech zagościł na ustach analityków z wywiadu czy kontrwywiadu.

Ależ ten człowiek ma do zaoferowania wiele bezinteresownego jadu.

I nasz wydział zaoszczędzi mnóstwo pieniędzy z podatków obywateli.

Za darmo Kompozytor zaszczuje wszystkich choćby tego nie wiedzieli.

 

John w brytyjskim kontrwywiadzie ten aspekt znał lepiej niż analityk inny.

Kompozytor to podręcznikowy psychopata, który nigdy nie jest winny.

Psychopata to nie morderca seryjny jak pokazują amerykańskie seriale.

Psychopata – Kompozytor - to plotkarz, który nie ujawnia się wcale.

W tym przypadku Kompozytor uczestniczył w niejednym wirtualnym wale.

Jeżeli czytelniku chcesz znać więcej szczegółów o durniu patentowanym.

On wystąpił już w „Kryminale Londyńskim Wierszem Napisanym”.

John skoncentrował się na faktach z ohydnego życia Kompozytora.

Nawet przy założeniu, że jego plugawa głowa nie do końca jest chora.

Psychopaci biorą fragmenty rzeczywistości i mieszają je z kłamstwami.

Ludzie inteligentni wiedzą, że mają do czynienia z totalnymi bzdurami.

Bzdury tego Psychopaty mają pozory ponurej rzeczywistości.

Tak śmierdzący Troll wykończył całkowicie wielu niewinnych gości.

Z Poetą się nie udało, bo to był zawsze człowiek racjonalnie myślący.

Na coraz wymyślniejsze pułapki psychola nie zawsze reagujący.

John opowiedział historię o pewnej litewskiej dziewczynie.

Psychopata wziął ją na sesję zdjęciową na śródziemnomorskiej marinie.

A potem wpisami na Facebooku oczerniał blondynkę wulgarnie.

Że ona jest mu winna dziewięćdziesiąt funtów i on zniszczy ją marnie.

Że pozwie ją do sądu i odzyska dziewięćdziesięciofuntową fortunę straconą.

John z kontrwywiadu podkreślał, że mają do czynienia z osobą pomyloną.

Szef przyznał, iż istotnie maja do czynienia z kretynem totalnym.

Posty zobaczyła Sinkleria di Aniello od promocji modelek niepełnosprawnych.

Stanęła w obronie dziewczyny za pomocą kilku kroków prawnych i sprawnych.

Kompozytor dostał dożywotni zakaz wstępu na londyńskie mody pokazy.

Towarzystwo uciekało od niego jak od średniowiecznej zarazy.

Te love story Kompozytora do Poety ciągnie się lata całe.

Poeta pnie się do góry, zaś psychopata gotuje się w białym szale.

John zasugerował inne podejście niż innych wywiadów przedstawiciele.

Chrońmy Poetę, bo takich idealistów jest na tym świecie niewiele.

Po Brexicie nie mamy w europejskich instytucjach żadnego przedstawicielstwa.

Milion Polaków mieszka na terytorium naszego Zjednoczonego Królestwa.

Stronnictwo Polskie może reprezentować po cichu tez i nasze interesy.

Racja Stanu to Rząd Jej Królewskiej Mości nie skąpiący dla nich kiesy.

Silna Polska nie jest zagrożeniem dla pozycji Wielkiej Brytanii.

To być może przeciwwaga dla Niemiecko – Europejskiej tyranii.

Tyrani w sensie politycznej, kulturalnej i gospodarczej dominacji.

By pomysł Polaka Poety wypalił na arenie europejskiej i światowej.

Musimy dobrać się bez skrupułów do tej kliki polaczkowej.

Która niestety mimo gościnności jaką od dwudziestu lat im okazujemy.

Pluje na nas jawnie i wierzy, że my jesteśmy głupi i nie rozumujemy.

Zneutralizować głupotę ulegających wpływowi umysłowo chorego.

Mam plan gotowy, który hipotetycznie możemy zastosować do tego.

Otóż Psychopata obiecywał, że gdy Poeta w politykę wstąpi.

On ujawni kompromitujące informacje w co już chyba każdy wątpi.

Poeta jest już politykiem w pewnym stopniu rozpoznawalnym.

A redakcje, które kompozytor odwiedzał z chamstwem nachalnym.

Teraz mają problem, bo się poniekąd same skompromitowały.

Przez wiele lat rzekome kompromitujące informacje o Poecie ukrywały.

Polska blokada informacyjna na wszystkie jego projekty artystyczne popularne.

Wielokulturowe, innowatorskie, teatralne i londyńsko niebanalne.

Wejście w politykę to było naszego projektanta mistrzowskie zagranie.

Powiedział; Macie coś na mnie to ujawnijcie publicznie Panowie i Panie.

I cóż …dotychczas polskie media milczą o rzekomych zbrodniach Poety.

I tym samym akceptują wulgarne i anonimowe szambo niestety.

Może to są idioci, ale dobrze wiedzą, że ryzykują przegrany proces sądowy.

Totalne bankructwo i bolesny wstydliwy upadek… bardzo nie prestiżowy.

Ustaliliśmy też, że Kompozytor ma kontakty z pewną interesującą panią.

W Instytucie Kultury Polskiej na spokojnym stanowisku ulokowaną.

Jeden artykuł w brytyjskiej prasie o jej zażyłości z tym notowanym bandytą.

Ujawnić dokładny życiorys człowieka z czaszką totalnie chorą i zrytą.

Opisać dokładnie wszystkie brudy jakie mamy na temat tego prymitywa.

Jak łamie prawo brytyjskie i ze swoimi przyjaciółmi publicznie głupa zgrywa

Oni też niszczył obywateli brytyjskich i brytyjskich rezydentów.

Mamy dowody licznych jego chamskich akcji i przekrętów.

I ci ludzie upadliby w naszym w królestwie bezpowrotnie.

Swoim zachowaniem zasłużyli na to by upaść boleśnie i wielokrotnie.

 

Szef Johna wyraził zgodę na dyskretna nad Polakiem ochronę i opiekę.

Sprawie nadano kryptonim i założono nową operacyjną tekę.

 

W Pekinie wygrzebano ciekawy szczegół z biografii Poety.

Od strony ojca ziemiańskie pochodzenie, ale on nie przyznaje się niestety.

Nabija się ze snobistycznych sióstr i tzw. polskiej arystokracji.

Z historii o pradziadach z majątkami ziemskimi nie robi sensacji.

Ciężko mu zarzucić rasizm, bo u jednej czarnej mieszka kobiety.

A z inną Murzyneczką jest ożeniony nasz Poeta niestety.

Ciężko mu zarzucić fobie do związków jednopłciowych.

Bo kilku takich ludzi wziął w obronę po atakach takowych.

Możemy wykorzystać Polaków grupę najprymitywniejszą.

Powiedzieć, że to Żyd i oni go zniszczą z energią większą.

Jednak trzymajmy się naszego kundla nazwanego Kompozytorem.

On samoistnie i bezinteresownie pójdzie nienawiści torem.

 

Tajne rozmowy zakończono i tajne wyroki wydano.

W ten sposób jednego Polaka … Polakiem pokonano.

 

Rozdział VI

 

Rakieta wystrzelona w kosmos miała oficjalnie umieścić na niej satelitę.

Wzniosła się do nieba z szybkością światła i zgranie wskoczyła na orbitę.

Zatoczyła dwa kółka testowe nad naszą piękną planetą niebieską

Przecinając cały widnokrąg Ziemi biało szarą kreską.

Lecz nie satelitę wynosiła rakieta w przestrzeń między planetarną.

Pojazd gwiezdny miał na pokładzie komandosów jednostkę elitarną.

Mieli tajną misje do wykonania po ciemnej stronie księżycowej.

Ale nie chcieli zdradzać żadnych wrażliwych szczegółów misji bojowej.

Zbliżali się do księżyca a Prezydent dzięki innej satelicie.

Z zapartym tchem obserwował co się dzieje na niebiańskim szczycie.

Z rakiety wystartował kolejny tym razem mniejszy pojazd kosmiczny.

Zaprojektowany przez najlepszych inżynierów cud techniczny.

Coś między czołgiem a helikopterem - hybrydowe skrzyżowanie.

Komandosi zdecydowali się na szybkie taktyczne lądowanie.

Po czym pojazd gąsienicowy ruszył w kierunku kosmitów bazy.

Którzy do inwazji na Ziemię przygotowali bomby i włazy.

Komandosi w specjalnych skafandrach i w lasery uzbrojeni.

Wkroczyli do bazy Obcych pełnej pułapek, śmierci i cieni.

Dowódca dał znak i z zaskoczenia szturm rozpoczęto.

Załogę Obcych bardzo szybko w pień totalnie wycięto.

Eksplozje i lasery oszalały w walce o wokół unosił się kosmiczny kurz.

Jeszcze kilka granatów, ostatni wysiłek i koniec akcji tuż tuż.

Cichociemni zjawili się przed klatką ze szkła i stali.

Kod cyfrowy do drzwi rozpaczliwie złamać próbowali.

Niestety twardy metal ustąpił dopiero po odpaleniu silnego ładunku.

Grupa komandosów nareszcie przystąpiła do ostatniego ratunku.

Słoń na nich czekał, prawie podskoczył i radośnie machał uszami.

Bez protestu dał się ubrać w skafander, nawet z olbrzymimi kłami.

Machał radośnie trąbą odzianą w kosmiczny materiał metaliczny.

Na tle ruin marsjańskiej bazy widok bardzo majestatyczny.

Komandosi szczelnie otoczyli zakładnika odbitego.

Nie bez trudu wsadzili słonia do łazika księżycowego.

Nie mogli ruszyć, bo silnik się zacinał i tlen też się wyczerpywał.

Mechanik, który w niejednej misji bojowej bywał.

Chwycił młotek i w desperacji stuknął w duszącą się maszynę.

Po chwili ruszyli niezgrabną i ciężką księżycową drezynę.

Pojazd wzniósł się i lekko po czym we wnętrzu rakiety wylądował.

Po wypełnionej misji do powrotu na Ziemię się gotował.

Przed wejściem w atmosferę wsadzono słonia do specjalnej kapsuły.

Modlili się komandosi o sukces, bo one często się psuły.

Kapsuła po osiągnięciu wyliczonej wysokości stosownej.

Wypuściła spadochron w międzyplanetarnej technologii niezawodnej.

Kapsuła wylądowała na środku pola obsadzonego ziemniakami.

Nagle zjawił się wrogi tłum wieśniaków z widełkami.

Ale widząc szczęśliwego słonia narzędzia na bok odłożyli.

I do wielkiego zwierza czule jakby nigdy nic się przytulili.

Zdradzam ci akcji supertajnej szczegóły Szanowny Czytelniku.

Takich akcji oddział specjalny przeprowadził bez liku.

Niestety z głównym wątkiem tego dzieła to nie ma nic wspólnego.

Przywyknij Czytelniku do Poety chamstwa takowego…

A teraz prawdziwa akcja!

 

Poecie przypomniała się zabawna historia sprzed kilku już lat.

Pewna brazylijska projektantka była z Kompozytorem za pan brat.

Zadzwoniła do Poety kpiąc z niego i niby ważne pytanie zadała

Czy ty jesteś artystą czy projektantem mody z nienawiścią wysypała.

Poeta spojrzał na swój dyplom z Uniwersytetu Cambridge z języka angielskiego.

Na ścianie obok w pocie czoła uniwersyteckiego dyplomu projektanta zdobytego.

I tak jak wszyscy co w brytyjskiej modzie działają, tworzą i siedzą,

Wyjątkowo Jeden fakt banalnie podstawowy dość powszechnie wiedzą.

Że w tym kraju wykształcenie w dziedzinie mody i tkanin projektowania.

Jest tylko na kierunkach artystycznych do naukowego zdobywania.

Tak samo w Polsce modę na Akademiach Sztuk Pięknych się studiuje

Zaś dyplom jako artystyczny, a nie z nauk ścisłych się kwalifikuje.

To pokazuje jak ludzie co za blisko śmierdzącego Kompozytora stali.

Jego nienawistnym kretynizm zatrważająco szybko się zarażali.

A takich przypadków było wiele, że boki ze śmiechu można zrywać.

Można się z nich nabijać i szczegółowo dla potomności opisywać.

Tak samo się teraz działo z Polską Inicjatywą Międzynarodową.

Pokazywało, iż w tej dziedzinie Kompozytor jest osobistością nietuzinkową.

I chociaż ten Cham książek nie czytał, bo to był dla niego rodzaj herezji

Stal się też ekspertem od literatury i jednego tylko autora poezji.

Poeta poczuł się zaszczycony takim zaszczytnym wyróżnieniem.

Po czym uśmiechnął się nad innym bardzo ważnym zagadnieniem.

W chwili, gdy ogłosił chęć męża stanu zaszczytnego stanowiska

Kompozytor wylazł natychmiast, że swego wirtualnego legowiska.

Tak Poeta odwrócił od siebie wirtualnego trolla uwagę.

Sam się skoncentrował na tym co miało dla niego wagę.

Czyli domem i innymi nieruchomościami plus marką modową.

Pod nazwa nie związaną z Poetą za to bardzo dochodową.

Czy Poeta i Kompozytor oko w oko kiedykolwiek się potkali

Raz przypadkowo na małym pokazie w jakiejś malej galeryjnej sali.

Poeta podszedł do niego a Kompozytor ze strachu prawie narobił w pory.

Do bezpośredniej konfrontacji ten tchórz nigdy nie był skory.

Chłop dwa metry wzrostu trząsł się ze strachu na widok Poety małego.

A potem w otoczeniu świadków jak tchórz uciekł natychmiast od niego.

Raz Kompozytor został tez przyłapany jak obserwował miejsce pracy Poety.

Nie wierzcie w przypadki, bo Kompozytor to człowiek chory niestety.

Tego dnia Poeta miał zaproszenie na wystawę do Brazylii Ambasady.

Wiedział, iż nie spotka tam ani Kompozytora ani Brazylijki, bo z zasady.

Brazylijczycy dbają by goście ludzi z wyższej sfery reprezentowali.

A ludzie z otoczenia Kompozytora do elity się nie zaliczali…

 

Poeta już zrezygnował, nie miał energii do walki z Polakami.

Tego wieczoru postanowił dla relaksu pobalować z Chińczykami.

W przedstawicielstwie Hongkongu odbywała się mody prezentacja.

Jak zawsze po tak wyczerpującym wydarzeniu odbyła się degustacja.

Jak zwykle tam nie spotkał hejterów dumnie ekspertów udających.

Byli tak wybitni, że nigdy nie mieli szans u zapraszających.

Uśmiechnął się Poeta do hostessy podającej drinka kolejnego.

Zaprosił ją na imprezę, która miała miejsce dnia następnego.

Kanadyjczycy mieli pokaz mody przy Trafalgar w Ambasadzie.

A Poeta człowiek znany zawsze był w pożądanych gości obsadzie.

W tym tygodniu obiecał też znajomemu włoskiemu pianiście.

Że w Instytucie Kultury Rosyjskiej będzie w jego asyście.

Wychodząc z Przedstawicielstwa Hongkongu dostał torbę z prezentami.

W metrze zaciekawiony zaznajomił się z podarowanymi fantami.

Katalog z projektami i egzotyczne cukierki.

Jakieś malutkie promocyjne z perfumami butelki.

I promocyjny pendrive ... To Poetę zastanowiło.

A że nie był głupi to go do rzeczywistości przywróciło.

Wielokrotnie ostrzegali spece od bezpieczeństwa.

Nigdy nie podłączajcie do swoich kompów takiego bezeceństwa.

Wychodząc z metra obejrzał się czy nikt go nie obserwował.

Tajemniczy pendrive w najbliższym koszu na śmieci zrecyklingował.

 

Poeta wiedział, że Kompozytor też ma ścianę z listą Polonusów.

I wysyła setki spreparowanych i ohydnych anonimowych bonusów.

Bo destrukcja była jego główną i ulubioną misją dziejową.

Tchórz co nie ma odwagi działać oficjalnie i w Internecie się chowa.

Możecie nazwać Poetę cynikiem, który właściwie o Ojczyźnie nie myślał.

Ale musicie się zgodzić, że jeden ważny sygnał niestety wysłał.

Nie znalazł się żaden naśladowca czy też człowiek z charyzmą odważny.

By pomysły Poety uczynić jako ruch międzynarodowy ważny.

Bo niestety jest łatwiej krytykować i nie podejmować ryzyka.

W czasie, gdy świat się zmienia a zegar historii niebezpiecznie tyka.

Poeta nagrał ostatnie wystąpienie do światowej społeczności emigracyjnej.

Przyznał uczciwie, że niestety projekt upadł a on poświeci się działalność innej.

Ale jeżeli jest ktoś odważny wśród rodaków, który jest w stanie to zrealizować.

On będzie pierwszy by takiej osobie szczerze dłoń uścisnąć i pogratulować.

Wideo poszło w eter a zaskoczeni w kilku instytucjach pracownicy.

Wywiadu zagranicznego wytrawni gracze i wybitni analitycy.

Napisali ostatnie raporty, które w szafach zakurzonych wylądowały.

Upadłych projektów jakie niegdyś wielki sukces zapowiadały.

Korki od szampana strzeliły jednak wyjątkowo on nie smakował.

Tylko jeden bohater historii klęską się delektował.

Tajemniczy Kompozytor co się w swojej norze schował

Alkoholu nie używał, podobno on mu nigdy nie smakował.

Prawda zupełnie była inna, wręcz szokująca drodzy czytelnicy.

Psychopaci nie piją publicznie, bo to ujawni co śpi w ich potylicy.

Jeżeli spotkacie Kompozytora zaproponujcie mu kieliszek wina.

I zobaczycie, jak tego unika, jak rzednie mu mina.

Po wizycie w Ambasadzie Brazylii Poeta do domu wrócił.

Swoich mrzonek o silnej organizacji on nigdy nie porzucił.

Wnioski ze swoich pomyłek i działania po omacku wyciągnął.

Zapalił cygaro wyszedł na ukochany taras tam dymem się zaciągnął.

Nie tylko Londyn był u jego stop, ale i świat piękny i do pokonania cały.

A wydarzenia ostatnich miesięcy wiele go nauczyły i wiele zapowiadały.

Poeta dnia następnego poszedł na pokaz mody do Ambasady Kanady.

Tam trzymał się swojej starej wizerunkowej dyktatora mody zasady.

Mężczyzna niski musi być w towarzystwie kobiety wysokiej.

Najlepiej pięknej i egzotycznej i z zalotnym bystrym okiem.

Musi być wykształcona i dowcipna, bo Poeta lubił dyskutować.

A w miejscach publicznych wiedział, jak się zachować.

Jak mawiał – My ludzie niscy mamy blisko do piekła.

Dlatego nie straszna nam jest Polska nienawistna i wściekła.

Wściekła o odmienność, własną drogę i myślenie niekonwencjonalne.

A że Poeta nie był psychopatą, pil w miejscach publicznych okazjonalnie.

A jak nie było okazji to okazję trzeba było wykreować.

A że był człowiekiem odważnym, nie miał zamiaru się chować.

A żeby mieć więcej hejtu to dla wirtualnej hecy.

Zjawił się też na pokazie mody, który organizowali Grecy.

Tam tez wzniósł toast niby za projektantów, ale w rzeczywistości.

Za sukcesy polskiej reprezentacji w najbliższej przyszłości.

Które być może kiedyś nastąpią…

 

Jak widzicie moi cierpliwi czytelnicy kochani, jeżeli dalej tu jesteście.

Poeta Projektant miał wejściówki do niemal wszystkich Ambasad na mieście.

Z wyjątkiem własnej, ale to będzie temat poematu następnego.

Jedni powiedzą fikcyjnego a inni ze prawdziwego i bardzo wrednego.

Ale pamiętajcie, że światem nigdy sprawiedliwość nie rządziła.

I siła, która nas Polaków zjednoczy … jeszcze się nie narodziła.

 

W trakcie pisania wiersza nie ucierpiał żaden Słoń!

 

Epilog

 

Tego dnia miało dojść do historycznego bardzo ważnego wydarzenia.

Premier przygotowywał się do uroczystego do Narodu przemówienia.

Zebrał się cały Parlament z dwoma urzędującym Izbami.

Prezydent obecny i ci z przeszłości pojawili się ponad podziałami.

Zaproszono głowy Kościołów i innych wspólnot duchowych.

Nie zabrakło Korpusu Dyplomatycznego i gości honorowych.

Wprowadzono Słonie, które zebranych pozdrowiły trąbami.

Radośnie pomachały ogonkami i wielgachnymi uszami.

Tłum zerwał się z krzeseł i dał na stojąco gromkie owacje.

Było słychać entuzjazmu okrzyki i wzajemne głośne gratulacje.

Słonie poczuły się jak w domu, bo i tu budynek był okrągły.

I z dumą patrzyły na tłum klaunów dających im okrzyk ciągły.

Rezydenci wywiadów przy ambasadach do swych central telegram wysłali.

Takiego cyrku na żywo w żadnym kraju jeszcze nie oglądali.

Tłum przed Parlamentem oglądał relację na wielkim telebimie.

Z wielkim zaangażowaniem klaskali nie myśląc o zimie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania