Słońce.👤
Ciepłe Sierpniowe
popołudnie.
Patrzę na
zachodzące Słońce.
Moje Słońce.
Krew odpływa mi z Serca.
Oczy mokre od łez.
Nic nie mogę zrobić.
Resztki nadziei wyciekły.
Zjawiłaś się jak
promyk Słońca.
Rozświetliłaś szarość
dni moich.
Zabrałaś mi sen,
zabrałaś jawę.
Nie broniłem.
Uleciałaś jednym
cichym westchnieniem.
Niemy i bezradny,
patrzyłem na tę
Moc tajemna, co
daje i zabiera,
nie pytając.
Twarz zastygła w
Majestacie śmierci,
od doczesności
już wolna.
Byłem martwy.
Myśli zakleszczone,
w głowie czarna dziura.
Na ołowianych nogach,
snułem się nie patrząc.
Drżącymi palcami
zapaliłem swieczkę.
Czekałem,
na pierwszą,
pustą i samotną noc.
Ile ich będzie?
Dzwonek do drzwi.
Już czas....👤
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania