Słowo

Zimowy zmierzch. Zaparowane kuchenne okno. Dziewczynka ma dwa lata. Stoi na taborecie. Przesuwa palcem po zaroszonym szkle.

Podchodzę. Obejmuję ją jedną ręką. Rysuję kółko.

– Zobacz. To jest literka. Literka „o”. Spójrz. Spójrz – pokazuję palcem na usta. Usta układam w „o”.

– To jest „o”. Literka „o”. Mówię – „o”.

Później rysuję krótką kreskę i mówię:

– A to jest literka „i”.

Sunę palcem po szybie, wydobywam czarną kreskę i – dopóki dotykam szkła – mówię: iiiii.

 

Minął tydzień. Radio, czajnik, dwa garnki.

– To literka „o” – mówi mała dziewczynka, rysując kółko.

– A „i”? Narysuj jeszcze ”i”...

Rysuje kreskę.

 

Tak zaczęła się nauka pisania i czytania.

 

Na początek te najprostsze i najciekawsze. „T” jak tata. Tata rozkłada ramiona. „A” – stoi w rozkroku. „S” – wije się i syczy. Litery wycinane z gazet, lepione z plasteliny, z ciasta na kopytka, rysowane w mące rozsypanej na stole. Litery – palcem na kartce powleczonej farbowanym krochmalem, z zapałek, noży i widelców, łyżeczek, z naszych rąk i nóg. A wszystko w zapachu jedzenia. Śpiewanie, tańczenie, słuchanie radia, pytania, odpowiedzi, głupie miny, radość i śmiech.

Placki z jabłkami – czerwone jabłuszko. Cukier puder – pada, pada śnieg. Wanilia – była sobie Kasia. Rozlana herbata – płynie Wisła, płynie. Zadziwienia, przytulenia, bliskość, zapatrzenie. Jesteś cudem, córeczko. Jesteś cudem, mamo. Zróbmy coś nowego.

Zaczęło się składanie w sylaby. Powstawały najkrótsze słowa. „Co” – „c” – księżyc jak rogalik i „o” – księżyc, jak pełnia.

 

Minął miesiąc. Dziewczynka siedzi na piętach, przed swoim łóżkiem. Na tapczanie „Elementarz”.

– T. O. To. C. To c. To c e. To ce. To ceb...

Wreszcie słyszę: „to cebula”.

 

– Dlaczego cebula?

– Nie wiem.

– Może jest ładna.

– Chciałam zobaczyć.

– I co?

– Czyta się.

 

...

 

Mała dziewczynka ma osiem lat. Pani w szkole prosi, aby każde dziecko ułożyło opowiadanie, albo wierszyk o sobie. Dziewczynka wraca ze szkoły, podaje zapisaną karteczkę:

 

jestem różowym obłoczkiem

który płynie po niebie

co nigdy nie umiera

ale czasem mdleje

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (22)

  • Narrator dwa lata temu
    Dom jest najlepszą szkołą. Tak powinna wyglądać edukacja domowa. Znakomite opowiadanie. ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Dziękuję! Historia jest z życia wzięta, a wierszyk to pierwszy utwór literacki mojej córki.
  • Narrator dwa lata temu
    Trzy Cztery

    Dzieci są cudowne, a taki wiersz to prawdziwy skarb. ??
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Narratorze, masz 100 % racji.
  • Poncki dwa lata temu
    Dumą emituje ! ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    A czemu nie? Moje dzieci to moje najpiękniejsze wiersze:)

    Ale też jest tu taka obserwacja: alfabet można zacząć poznawać od "kółka" i "kreski", niekoniecznie od "a".
  • Poncki dwa lata temu
    Trzy Cztery
    Jak najbardziej na tak :)

    Ciekawe podejście i w sumie całkiem logiczne mimo, że nie oczywiste.
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Poncki, i przez to - mniej nudne.
  • Pobóg Welebor dwa lata temu
    Wzruszyłem się.
    Pozdrawiam ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Rozumiem. Bo to nawet czuły tekst. Pozdrawiam również!
  • 00.00 dwa lata temu
    Świetne zapiski, wierszyk jeszcze bardziej. ?
    Pamiątki z takich chwil są bezcenne.
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Też lubię te zapiski. Dziękuję, 00.00.
  • rozwiazanie dwa lata temu
    Siła wyobraźni i trzeba ją cenić u każdego dziecka i dorosłego człowieka. Bardzo ładny wiesz. 5. Pozdrawiam ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Wyobraźnia podpowiada nam różne rozwiązania i staje się "wynalazcza" ?
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    TrzyCztery↔Uroczy tekst?:). Jakby odkrywanie po kawałku, rąbka tajemnicy, ułożonego w literki i skojarzeniowego.
    I wierszyk też uroczy, mający pewne przesłanie↔Pozdrawiam?:)
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Skojarzenie pierwszych bazgrołów z dźwiękiem i nazwanie tego literką było jak czary, tak myślę. Przecież kółka i kreski to właśnie pierwsze bazgroły. Okazało się, że one coś znaczą... I to jest intrygujące.
  • Aisak dwa lata temu
    W mojej dalszej rodzinie jest chłopczyk, który od września pójdzie do zerówki.
    Uwielbia zbierać kwiatki, szukać ślimaków i dżdżownic.
    Ale ma w nosie literki. Wszystkie próby nauki kończą się grymasem niezadowolenia.

    W tym tekście jest chyba rozwiązanie dla jego rodziców?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Fajnie byłoby, żeby tekst się przydał ?
  • Szpilka dwa lata temu
    Słodkie opowiadanko, jakie to szczęście, gdy latorośl garnie się do literek, dziewczynki chyba bardziej od chłopców ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Szpilka, szczęściem jest chyba zauważenie, że dzieciak się do czegokolwiek garnie. Czasem są to literki, a później książki. Ale są i inne ważne rzeczy. Tylko że literek raczej się nie uniknie.
  • Piecuszek dwa lata temu
    Piękna historia. Miło powspominać razem z Tobą ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Dziękuję!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania