Ślubowanie

Słowo nie bierze się z powietrza; dysponujemy informacjami. Solidnymi lub nie. Na ich podstawie coś tam komuś obiecujemy. Jest to umowa i staramy się jej dotrzymać. Staramy się być lojalni wobec własnych decyzji.

 

Załóżmy, że decyzja dotyczy ślubu. Składamy przysięgę i w momencie jej składania wierzymy w nią święcie. Jesteśmy młodzi, zauroczeni, wydaje się nam, że przeniesiemy góry, a co dopiero seksowną kobietę przez próg.

 

Ale po miodowym miesiącu, czy upływie tygodnia, zaczynają się dożywotnie schody: oblubienica lub oblubieniec nie są aniołami i wyciągają z rękawa swój prawdziwy charakter. Arsenał konwencjonalnych min. Teraz już mogą, bo klamka zapadła.

 

Mąż jest z początku ostrożny nad wyraz i przebiegle powściągliwy: robi jej pucówkę tylko w weekendy i nigdy przy gościach; dla rozrywki lub pod byle pretekstem poczyna sobie coraz śmielej: bez nadmiernych krępacji. Zaczyna bijać wybrankę, bo twierdzi, ze mięso duszone lepiej mu smakuje. Później gania ja co dwa dni, a jeszcze potem - codziennie.

 

Lada wymówka jest katalizatorem i z biegiem dni awantury stają się tradycją. Co jej zarzuca? Rożne takie. Na przykład, że kiedy ją widzi, to chce mu się wyć. Żałosna cielęcina dwoi się i troi, by jej Pan i Władca przestał ją lać, więc, by w domu było jako tako, idzie do roboty, a stary na piwo.

 

Pracuje na dwa etaty. Robota pali jej się w rękach. Ubzdurała sobie, że kiedy na świecie pojawi się dziecko, mąż się ustatkuje. Jednak dziecko było dla niego dodatkową gębą przy stole, konkurentem do michy, niesfornym bachorem pętającym się pod nogami.

 

Malec, który widzi, jak tatulo kocha mamulę, uczy się, że ciskanie mamą o ścianę jest objawem miłości. Z nauki tej wyciąga wniosek, że jak dorośnie, będzie taki sam.

 

A moje? Mam dwa. Pierwszy polega na informacjach. Jakimi dysponujemy informacjami, takie podejmujemy decyzje. Nie na darmo istniał w archaicznych czasach obyczaj długiego narzeczeństwa. Ludzie mieli możliwość obserwacji przyszłych dozgonnych. Kiedyś również mawiało się, że aby poznać drugiego człowieka, trzeba zeżreć z nim beczkę soli.

 

Drugi wniosek jest ten mianowicie, że podejmując jakiekolwiek zobowiązanie, muszę liczyć się z jego konsekwencjami. Ponieważ moje decyzje wpływają nie tyko na mnie. Przykład, to opisana tu niewolnica. Złożyła przysięgę i z tej przyczyny cierpi jej syn. Na razie tylko się moczy ze strachu przed mendą, na razie ma początki cukrzycy wywołanej stresem, ale nie będzie trzeba długo czekać na efekty ślubowania; myślę, że do małżeńskiej przysięgi należałoby dodać słowa: "i nie opuszczę Cię, dopóki mnie nie zatłuczesz".

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Celina 13.11.2020
    Gdzie takie obyczaje panują? W miasteczku Wilanów?
  • Szpilka 13.11.2020
    Poniżej video, radny Piasecki znęca się nad wykształconą żoną Karoliną, aż trudno uwierzyć, do czego bogobojny facet jest zdolny.

    https://www.youtube.com/watch?v=IwO3kzMvQxc

    Autor nazwał ofiarę żałosną cielęciną, tjaaaaaaaaaa, w normalnym kraju niemal żadna kobieta z sadystą i pijusem nie siedzi, bo nie musi, ma dokąd odejść.
  • Tjeri 13.11.2020
    A przecież jak raz walnie, to jeszcze przemoc domowa nie jest...
    Smutny tekst. Dobry.
  • Lotos 13.11.2020
    Też powtórzę, smutna prawda, a co do obyczajów gdzie takie panują, to miałem w latach dziewięćdziesiątych takiego sąsiada, mi było trudno wytrzymać te wrzaski, a co dopiero żonie i dzieciom, co chwilę policja, no w końcu rozwiodła się z nim .
  • Narrator 14.11.2020
    Istotny temat, choć moim zdaniem potraktowany dość jednostronnie. Czytając, odniosłem wrażenie jakbym przeniósł się na polską wieś z XIX wieku. Nie wiem czy Polska wciąż jest tak zacofana, czy tam gdzie żyjesz jest aż tak źle – „Zaczyna bijać wybrankę...”. Ale podoba mi się sposób w jaki o tym piszesz.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania