Śmierć Duszy

PRZEBŁYSK

 

Michał siedział przy swoim biurku w mieszkaniu, starał się skupić na pracy. Od niecałego roku pracował zdalnie przestał widywać kolegów z roboty ale nie przeszkadzało mu to w większym stopniu. Od wielu lat był samotnikiem. Więcej niż 4 osoby w jednym miejscu? To już tłum!

Druga godzina wklepywania do Excela jakichś bezużytecznych danych żeby stworzyć piękne wykresy z których i tak nic mądrego nie wyniknie no ale przecież na spotkaniach u dyrekcji takie wykresy to jak relikwie w świątyni. Zdawał sobie sprawę, że jego praca jest nudna i nie prowadzi do żadnego rozwoju zawodowego i osobistego ale płacili bardzo dobrze. Druga kwestia to praca blisko domu co przestało mieć znaczenie od czasu wprowadzenia zdalnej.

- Michał chcesz herbatkę? – Zapytała Alicja żona Michała.

- Nie Kotku teraz muszę się skupić na pracy dziękuję – odpowiedział i podkręcił muzykę.

Michał spojrzał na Alicję kątem oka, pomyślał sobie, że jest piękniejsza niż 12 lat temu kiedy się poznali. Jak ona to robi. On 24 letni szalony kawaler wysoki i przystojny brunet oczy koloru stali, śmiał się życiu w twarz, nie bał się niczego ale to raczej była głupota niż odwaga, chociaż linia między nimi nieraz jest ciężka do zauważenia. Praca? Tak ale tylko dorywcza, żeby zarobić na jakiś wyjazd z kumplami i poszaleć w innym mieście. Kobiety? Nie dłużej niż na 3 miesiące jedna bo to już uczucia mogą się pojawić i będzie problem. Tak myślcie co chcecie ale z uczuciami nigdy nie jest łatwo. Kostek najlepszy kolega Michała zawsze powtarzał – jak zaczynasz kochać kobietę walnij sobie setę.

Ala miała wtedy 18 lat i była w klasie maturalnej. W miarę wysoka jak na dziewczynę szatynka o bursztynowych oczach. Jak na swój wiek miała też bardzo kobiece kształty świetną linię. Jej skóra była bardzo delikatna i jasna, co było jej wielkim zmartwieniem, gdyż nie mogła się opalać. Zawsze na słońcu robiła się czerwona jak rak. Pochodziła z małej wsi niedaleko Warszawy i miała bardzo ciężkie dzieciństwo ale o tym będzie okazja jeszcze opowiedzieć.

Ala siedziała przy biurku obok, spędzali czas głównie w dużym pokoju a biurka mieli połączone jedno z drugim. Michał uśmiechnął się na wspomnienie jak ustalali, że będą mieli biurka obok siebie żeby łatwo było się trzymać za ręce. Pojawiła mu się przelotna myśl – kiedy ostatnio trzymałem ją za rękę? Nie pamiętam. Zalążek uśmiechu zniknął z jego twarzy tak szybko jak się pojawił. Alicja nie podnosiła wzroku znad telefonu – pewnie znowu jakieś ważne sprawy a co tam, trzeba wracać do roboty dość tych wspominek.

 

KONIEC I POCZĄTEK

 

- W końcu wakacje chłopaki! – rzucił wesołym tonem Kostek – chłopak przypominający posturą niedźwiedzia brunatnego ale o bardzo łagodnym usposobieniu. – trzeba to chyba jakoś uczcić co nie?

- A jak! – Michała nie trzeba było długo namawiać jeżeli chodziło o zabawę. – Może jakiś grill na rozpoczęcie udanego sezonu, weźmiemy karkówkę, boczek, piwko i wódeczkę, a może jakieś dziewczyny nawet żeby było weselej?

- A daj pan spokój z tymi dziewczynami Michał, Ty masz jakąś teraz w ogóle? Bo ja to nie.

Michał zamyślił się próbując ustalić czy ma czy nie ma bo nie był do końca pewny.

- A wiesz, że to nie jest łatwe pytanie! – zaśmiał się i poklepał Kostka po plecach – dobra zrobimy sobie męski wypad na grilla albo lepiej, wiesz że rodzice Łukasza mają fajną małą działeczkę nad Narwią?

- Tak coś tam kiedyś wspominał, ale dziad nigdy nas nie zaprosił! Chyba trzeba to zmienić – zadecydował Kostek.

Marcin wyciągną swoją Nokię 3310 szuka Łukasza w kontaktach – o jest! Dobra dzwonimy zobaczymy co powie. – Łukasz? Cześć jedziemy na działkę dziś wieczorem tylko jest mały problem bo to Twoja działka i musisz jechać z nami.

- Dobra to ja się pakuję, w domku zmieści się 5 osób na spokojnie – powiedział Łukasz.

W ich towarzystwie decyzje zapadały z minuty na minutę, ktoś coś powiedział i już, było robione. Żadnych zobowiązań, zero przemyśleń, tylko akcja i reakcja.

- Ok to jeszcze podpytam Damiana może też będzie chciał się przejechać zrobimy sobie męski weekend zaszalejemy w tym lesie już mi szkoda tych saren i dzików – Michał uśmiechnął się na myśl o spędzeniu czasu na łonie natury nawet bardziej niż na picie z kolegami ale nie powiedział nikomu.

- No taki nie do końca męski – odparł Łukasz – spotykam się z taką Dominiką i to chyba coś poważniejszego, zresztą wiecie widzieliście już ją. Jedzie z nami.

- Dobra ale taryfy ulgowej nie ma pije równo z nami! – zażartował Michał, zdawał sobie sprawę jaka jest Dominika, waży może z 45kg chude rączki chude nóżki, śliczne duże oczy. Gdyby miała pić na równi z nimi – z których każdy (no może poza Damianem) miał ponad 180 cm i 80kg i dużą wprawę to chyba potrzebna by była karetka. Michał kiedyś trochę startował do Dominiki, ale Łukasz poprosił go, żeby odpuścił bo czuje, że to ta jedyna. No to odpuścił, Michał zawsze miał przekonanie, że każda dziewczyna jest piękna i coś w sobie ma a skoro kolega prosi, czemu nie.

Pojechali na dwa auta, Michał z Kostkiem i Damianem w maździe Michała a Łukasz z Dominiką w jego clio + bagaże na 2 dni. Podróż zajęła około 40minut jak dojechali była godzina osiemnasta. Łukasz otworzył bramę i wstawili samochody do środka.

Damian zaczął wypakowywać rzeczy. Trochę nie pasował do reszty chłopaków – był bardzo cichy i nieśmiały. Miał ponad 190cm ale ważył chyba maksymalnie 70kg – typowy szkieletor. Lubiliśmy go i tak. Miał taką cechę, że w sytuacji kryzysowej zawsze stawał na froncie jako pierwszy. Nawet jeżeli sytuacja była beznadziejna. Jednego razu kiedy byliśmy jeszcze w liceum siedzieliśmy na ławce w parku popijając piwko jak to się robiło w czasach licealnych. Pamiętam jak dziś podeszło do nas trzech osiłków w dresach – Chłopaki macie trochę kaski? Jak nie to nie martwcie się dacie telefony i też będzie dobrze – powiedział łysol chyba ich szef. My troszkę przestraszeni mówimy, że nie mamy nic a wtedy Damian wstał z ławki. Mówię mu siadaj co ty robisz. Wziął butelkę po piwie i stłukł ją o oparcie tak, że w ręku został mu „tulipan”. Łysol powiedział tylko do kolegów „idziemy to jakieś pojeby”. I odpuścili.

- Sorry chłopaki poniosło mnie trochę – powiedział Damian z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.

Rozpaliliśmy grilla rzuciliśmy kiełbaski na start a w międzyczasie już wypiliśmy po dwa Królewskie.

Zachód tego dnia był naprawdę imponujący, gdy słońce schowało się za drzewami niebo przybrało kolor głębokiej czerwieni.

- Dobra chłopy koniec tego piwa bo nam brzuchy porosną przecież wszędzie mówią, że piwo ma tyle kalorii, otwieramy coś mocniejszego – zachęcił kolegów Kostek.

– Domi napijesz się z nami czystej? A może drinka Ci zrobić? – zapytał Michał.

- Poproszę z sokiem pomarańczowym – odpowiedziała i uśmiechnęła się do Michała, który po 2 piwkach już miał wątpliwości czy dobrze zrobił odstępując ją kiedyś Łukaszowi.

Czas mijał szybko przy śmiechach i toastach. Michał miał jedną wadę, jak napił się lubił wydzwaniać po dziewczynach żeby trochę pobajerować. Pisał od jakiegoś czasu z taką Martą, 17letnią licealistką, dobrze się dogadywali ale raczej tylko przez smsy, nie dzwonił do niej nigdy wcześniej. Kiedy lepsza okazja niż teraz.

Ej chłopaki cicho teraz dzwonię do mojej wielkiej miłości - zaśmiał się Michał.

- Cześć, co u Ciebie Martusia? Masz jak przyjechać do mnie? Siedzimy z kolegami na działce i myślę o Tobie.

- Cześć, a co Cię napadło nagle żeby dzwonić? Nigdy nie dzwoniłeś do mnie. – zapytała Marta ale mimo lekkiego szoku wydawała się szczęśliwa, że zadzwonił.

I wtedy stało się najgorsze co mogło się stać.

Mocno wstawiony Łukasz siedział obok, nachylił się do telefonu i powiedział – Kocham Cię!

Michał rozłączył się szybko. Spojrzał na Dominikę jej oczy były przeszklone, wręcz mokre od nadchodzących łez.

- Co Ty robisz głupku? – powiedział Michał do Łukasza. – Przecież jej jest przykro zobacz co zrobiłeś.

- E tam żarty tylko. – śmiał się Łukasz

Dominika wstała otworzyła furtkę i poszła w stronę lasu albo nawet rzeki dokładnie nie było widać bo robiło się już ciemno.

Kostek i Damian nawet nie zauważyli co się stało, obejmowali się za ramiona i śpiewali jakąś pijacką piosenkę.

- Dobra wróci zaraz ona ma takie fochy nie martw się – Powiedział Łukasz.

- No nie wiem, jest ciemno, ona wypiła trochę tam jest las i rzeka jak coś się jej stanie nigdy sobie nie wybaczę – Michał nie odpuszczał.

- To co idziemy jej szukać? – Łukasz chyba trochę zrozumiał, że sytuacja nie jest dobra.

- Tak idziemy zbieraj się.

- Ty ale ona pewnie już jest daleko może pojedziemy po głównej drodze autem to ją dogonimy? – zaproponował Łukasz.

- Ta pojedziemy, ciekawe kto poprowadzi jak wszyscy piliśmy?

- Ja poprowadzę, nie bój się umiem po pijaku jeździć – zaproponował Łukasz.

- Nie, komuś może stać się krzywda. – Michał miał jeszcze jakieś resztki rozsądku w głowie.

- Ja jadę nie chcesz to tu siedź.

- Poczekaj, mam propozycję, stoczymy pojedynek – jeżeli wygrasz to jedziemy autem ale jak przegrasz to idziemy na piechotę – skąd taka losowa myśl pojawiła się w głowie Michała – bał się o Łukasza, że coś mu się stanie i pomyślał, że może tak go zatrzyma?

- Dobra dawaj załatwmy to szybko. – Łukasz wstał i ściągnął koszulkę – chodził na siłownię i trenował kickboxing. Michał znowu nie trenował nic poza jazdą rowerem i bieganiem.

Walka skończyła się tak szybko jak się zaczęła – kopniak w udo potem dwa szybkie ciosy jeden na gardę a drugi już czysto na szczękę i Michał leżał na ziemi a w kąciku ust pojawiła się malutka strużka krwi.

- Sam chciałeś tego – Łukasz stał nad Michałem z wyciągniętą ręką – wstawaj, jedziemy.

Wsiedli do auta Łukasza.

Gaz do dechy, długie światła Michał rozglądał się na boki, szukając kogokolwiek ale nikogo nie było widać.

Usłyszał tylko „Kurwa!” i nagły huk. Auto uderzyło prawą stroną w latarnie odbiło się od niej, następnie wleciało przodem w metalowe ogrodzenie i zatrzymało się na drewnianym domku. Michał nic nie czuł, żadnego bólu. Rozejrzał się po aucie. Łukasz rozpinał pasy i próbował otworzyć drzwi. Michał spojrzał na siebie. Bluza na wysokości prawego Łokcia była cała czerwona od krwi. Spojrzał na nogi – tak samo – prawa nogawka czerwona.

Czemu tyle krwi a nic nie boli to takie dziwne – pomyślał, otworzył drzwi – spróbował stanąć na nogi ale natychmiast się przewrócił. Odczołgał się może z metr od samochodu zostawiając czerwony ślad po sobie jak jakiś makabryczny ślimak. Przewrócił się na plecy i zaczynało mu się robić słabo. Z domu w który uderzyli wybiegła dziewczyna. Pochyliła się nad Michałem patrząc mu w oczy wzięła za rękę, ściągnęła swoją bluzę i położyła mu pod głowę.

-To chyba koniec wysłali po mnie Anioła. -Ostatnia myśl Michała zanim stracił przytomność.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania