Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Śmierć Duszy v.2.0

PRZEBŁYSK

 

Michał siedział przy swoim biurku w mieszkaniu, starał się skupić na pracy. Od niecałego roku pracował zdalnie przestał widywać kolegów z roboty ale nie przeszkadzało mu to w większym stopniu. Od wielu lat był samotnikiem. Więcej niż 4 osoby w jednym miejscu? To już tłum!

Druga godzina wklepywania do Excela jakichś bezużytecznych danych żeby stworzyć piękne wykresy z których i tak nic mądrego nie wyniknie no ale przecież na spotkaniach u dyrekcji takie wykresy to jak relikwie w świątyni. Zdawał sobie sprawę, że jego praca jest nudna i nie prowadzi do żadnego rozwoju zawodowego i osobistego ale płacili bardzo dobrze. Druga kwestia to praca blisko domu co przestało mieć znaczenie od czasu wprowadzenia zdalnej.

- Michał chcesz herbatkę? – Zapytała żona.

- Nie Kotku teraz muszę się skupić na pracy dziękuję – odpowiedział i podkręcił muzykę.

Michał spojrzał na żonę kątem oka, pomyślał sobie, że jest piękniejsza niż 12 lat temu kiedy się poznali. Jak ona to robi. On 24 letni szalony kawaler wysoki i przystojny brunet oczy koloru stali, śmiał się życiu w twarz, nie bał się niczego ale to raczej była głupota niż odwaga, chociaż linia między nimi nieraz jest ciężka do zauważenia. Praca? Tak ale tylko dorywcza, żeby zarobić na jakiś wyjazd z kumplami i poszaleć w innym mieście. Kobiety? Nie dłużej niż na 3 miesiące jedna bo to już uczucia mogą się pojawić i będzie problem. Tak myślcie co chcecie ale z uczuciami nigdy nie jest łatwo. Kostek najlepszy kolega Michała zawsze powtarzał – jak zaczynasz kochać kobietę walnij sobie setę.

Miała wtedy 18 lat i była w klasie maturalnej. W miarę wysoka jak na dziewczynę szatynka o bursztynowych oczach. Jak na swój wiek miała też wyjątkowo kobiece kształty świetną linię. Jej skóra była delikatna i jasna, co było jej wielkim zmartwieniem, gdyż nie mogła się opalać. Zawsze na słońcu robiła się czerwona jak rak. Pochodziła z małej wsi niedaleko Warszawy i miała bardzo ciężkie dzieciństwo ale o tym będzie okazja jeszcze opowiedzieć.

Żona siedziała przy biurku obok, spędzali czas głównie w dużym pokoju a biurka mieli połączone jedno z drugim. Michał uśmiechnął się na wspomnienie jak ustalali, że będą mieli biurka obok siebie żeby łatwo było się trzymać za ręce. Pojawiła mu się przelotna myśl – kiedy ostatnio trzymałem ją za rękę? Nie pamiętam. Zalążek uśmiechu zniknął z jego twarzy tak szybko jak się pojawił. Żona nie podnosiła wzroku znad telefonu – pewnie znowu jakieś ważne sprawy a co tam, trzeba wracać do roboty dość tych wspominek.

 

KONIEC I POCZĄTEK

 

- W końcu wakacje chłopaki! – rzucił wesołym tonem Kostek – chłopak przypominający posturą niedźwiedzia brunatnego ale o bardzo łagodnym usposobieniu. – trzeba to chyba jakoś uczcić co nie?

- A jak! – Michała nie trzeba było długo namawiać jeżeli chodziło o zabawę. – Może jakiś grill na rozpoczęcie udanego sezonu, weźmiemy karkówkę, boczek, piwko i wódeczkę, a może jakieś dziewczyny nawet żeby było weselej?

- A daj pan spokój z tymi dziewczynami Michał, Ty masz jakąś teraz w ogóle? Bo ja to nie.

Michał zamyślił się próbując ustalić czy ma czy nie ma bo nie był do końca pewny.

- A wiesz, że to nie jest łatwe pytanie! – zaśmiał się i poklepał Kostka po plecach – dobra zrobimy sobie męski wypad na grilla albo lepiej, wiesz że rodzice Łukasza mają fajną małą działeczkę nad Narwią?

- Tak coś tam kiedyś wspominał, ale dziad nigdy nas nie zaprosił! Chyba trzeba to zmienić – zadecydował Kostek.

Michał wyciągną swoją Nokię 3310 szuka Łukasza w kontaktach – o jest! Dobra dzwonimy zobaczymy co powie. – Łukasz? Cześć jedziemy na działkę dziś wieczorem tylko jest mały problem bo to Twoja działka i musisz jechać z nami.

- Dobra to ja się pakuję, w domku zmieści się 5 osób na spokojnie – powiedział Łukasz.

W ich towarzystwie decyzje zapadały z minuty na minutę, ktoś coś powiedział i już, było robione. Żadnych zobowiązań, zero przemyśleń, tylko akcja i reakcja.

- Ok to jeszcze podpytam Damiana może też będzie chciał się przejechać zrobimy sobie męski weekend zaszalejemy w tym lesie już mi szkoda tych saren i dzików – Michał uśmiechnął się na myśl o spędzeniu czasu na łonie natury nawet bardziej niż na picie z kolegami ale nie powiedział nikomu.

- No taki nie do końca męski – odparł Łukasz – spotykam się z taką Dominiką i to chyba coś poważniejszego, zresztą wiecie widzieliście już ją. Jedzie z nami.

- Dobra ale taryfy ulgowej nie ma pije równo z nami! – zażartował Michał, zdawał sobie sprawę jaka jest Dominika, waży może z 45kg chude rączki chude nóżki, śliczne duże oczy. Gdyby miała pić na równi z nimi – z których każdy (no może poza Damianem) miał ponad 180 cm i 80kg i dużą wprawę to chyba potrzebna by była karetka. Michał kiedyś trochę startował do Dominiki, ale Łukasz poprosił go, żeby odpuścił bo czuje, że to ta jedyna. No to odpuścił, Michał zawsze miał przekonanie, że każda dziewczyna jest piękna i coś w sobie ma a skoro kolega prosi, czemu nie.

Pojechali na dwa auta, Michał z Kostkiem i Damianem w maździe Michała a Łukasz z Dominiką w jego clio + bagaże na 2 dni. Podróż zajęła około 40minut jak dojechali była godzina osiemnasta. Łukasz otworzył bramę i wstawili samochody do środka.

Damian zaczął wypakowywać rzeczy. Trochę nie pasował do reszty chłopaków – był bardzo cichy i nieśmiały. Miał ponad 190cm ale ważył chyba maksymalnie 70kg – typowy szkieletor. Lubiliśmy go i tak. Miał taką cechę, że w sytuacji kryzysowej zawsze stawał na froncie jako pierwszy. Nawet jeżeli sytuacja była beznadziejna. Jednego razu kiedy byliśmy jeszcze w liceum siedzieliśmy na ławce w parku popijając piwko jak to się robiło w czasach licealnych. Pamiętam jak dziś podeszło do nas trzech osiłków w dresach – Chłopaki macie trochę kaski? Jak nie to nie martwcie się dacie telefony i też będzie dobrze – powiedział łysol chyba ich szef. My troszkę przestraszeni mówimy, że nie mamy nic a wtedy Damian wstał z ławki. Mówię mu siadaj co ty robisz. Wziął butelkę po piwie i stłukł ją o oparcie tak, że w ręku został mu „tulipan”. Łysol powiedział tylko do kolegów „idziemy to jakieś pojeby”. I odpuścili.

- Sorry chłopaki poniosło mnie trochę – powiedział Damian z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.

Rozpaliliśmy grilla rzuciliśmy kiełbaski na start a w międzyczasie już wypiliśmy po dwa Królewskie.

Zachód tego dnia był naprawdę imponujący, gdy słońce schowało się za drzewami niebo przybrało kolor głębokiej czerwieni.

- Dobra chłopy koniec tego piwa bo nam brzuchy porosną przecież wszędzie mówią, że piwo ma tyle kalorii, otwieramy coś mocniejszego – zachęcił kolegów Kostek.

– Domi napijesz się z nami czystej? A może drinka Ci zrobić? – zapytał Michał.

- Poproszę z sokiem pomarańczowym – odpowiedziała i uśmiechnęła się do Michała, który po 2 piwkach już miał wątpliwości czy dobrze zrobił odstępując ją kiedyś Łukaszowi.

Czas mijał szybko przy śmiechach i toastach. Michał miał jedną wadę, jak napił się lubił wydzwaniać po dziewczynach żeby trochę pobajerować. Pisał od jakiegoś czasu z taką Martą, 17letnią licealistką, dobrze się dogadywali ale raczej tylko przez smsy, nie dzwonił do niej nigdy wcześniej. Kiedy lepsza okazja niż teraz.

Ej chłopaki cicho teraz dzwonię do mojej wielkiej miłości - zaśmiał się Michał.

- Cześć, co u Ciebie Martusia? Masz jak przyjechać do mnie? Siedzimy z kolegami na działce i myślę o Tobie.

- Cześć, a co Cię napadło nagle żeby dzwonić? Nigdy nie dzwoniłeś do mnie. – zapytała Marta ale mimo lekkiego szoku wydawała się szczęśliwa, że zadzwonił.

I wtedy stało się najgorsze co mogło się stać.

Mocno wstawiony Łukasz siedział obok, nachylił się do telefonu i powiedział – Kocham Cię!

Michał rozłączył się szybko. Spojrzał na Dominikę jej oczy były przeszklone, wręcz mokre od nadchodzących łez.

- Co Ty robisz głupku? – powiedział Michał do Łukasza. – Przecież jej jest przykro zobacz co zrobiłeś.

- E tam żarty tylko. – śmiał się Łukasz

Dominika wstała otworzyła furtkę i poszła w stronę lasu albo nawet rzeki dokładnie nie było widać bo robiło się już ciemno.

Kostek i Damian nawet nie zauważyli co się stało, obejmowali się za ramiona i śpiewali jakąś pijacką piosenkę.

- Dobra wróci zaraz ona ma takie fochy nie martw się – Powiedział Łukasz.

- No nie wiem, jest ciemno, ona wypiła trochę tam jest las i rzeka jak coś się jej stanie nigdy sobie nie wybaczę – Michał nie odpuszczał.

- To co idziemy jej szukać? – Łukasz chyba trochę zrozumiał, że sytuacja nie jest dobra.

- Tak idziemy zbieraj się.

- Ty ale ona pewnie już jest daleko może pojedziemy po głównej drodze autem to ją dogonimy? – zaproponował Łukasz.

- Ta pojedziemy, ciekawe kto poprowadzi jak wszyscy piliśmy?

- Ja poprowadzę, nie bój się umiem po pijaku jeździć – zaproponował Łukasz.

- Nie, komuś może stać się krzywda. – Michał miał jeszcze jakieś resztki rozsądku w głowie.

- Ja jadę nie chcesz to tu siedź.

- Poczekaj, mam propozycję, stoczymy pojedynek – jeżeli wygrasz to jedziemy autem ale jak przegrasz to idziemy na piechotę – skąd taka losowa myśl pojawiła się w głowie Michała – bał się o Łukasza, że coś mu się stanie i pomyślał, że może tak go zatrzyma?

- Dobra dawaj załatwmy to szybko. – Łukasz wstał i ściągnął koszulkę – chodził na siłownię i trenował kickboxing. Michał znowu nie trenował nic poza jazdą rowerem i bieganiem.

Walka skończyła się tak szybko jak się zaczęła – kopniak w udo potem dwa szybkie ciosy jeden na gardę a drugi już czysto na szczękę i Michał leżał na ziemi a w kąciku ust pojawiła się malutka strużka krwi.

- Sam chciałeś tego – Łukasz stał nad Michałem z wyciągniętą ręką – wstawaj, jedziemy.

Wsiedli do auta Łukasza.

Gaz do dechy, długie światła Michał rozglądał się na boki, szukając kogokolwiek ale nikogo nie było widać.

Usłyszał tylko „Kurwa!” i nagły huk. Auto uderzyło prawą stroną w latarnie odbiło się od niej, następnie wleciało przodem w metalowe ogrodzenie i zatrzymało się na drewnianym domku. Michał nic nie czuł, żadnego bólu. Rozejrzał się po aucie. Łukasz rozpinał pasy i próbował otworzyć drzwi. Michał spojrzał na siebie. Bluza na wysokości prawego Łokcia była cała czerwona od krwi. Spojrzał na nogi – tak samo – prawa nogawka czerwona.

Czemu tyle krwi a nic nie boli to takie dziwne – pomyślał, otworzył drzwi – spróbował stanąć na nogi ale natychmiast się przewrócił. Odczołgał się może z metr od samochodu zostawiając czerwony ślad po sobie jak jakiś makabryczny ślimak. Przewrócił się na plecy i zaczynało mu się robić słabo. Z domu w który uderzyli wybiegła dziewczyna. Pochyliła się nad Michałem patrząc mu w oczy wzięła za rękę, ściągnęła swoją bluzę i położyła mu pod głowę.

-To chyba koniec wysłali po mnie Anioła. - Ostatnia myśl Michała zanim stracił przytomność.

 

DWIE PIELĘGNIARKI

 

Michał otworzył oczy. Rozejrzał się dookoła – samochód stał wbity przodem w drewniany domek, ogrodzenie powyginane na wszystkie strony. Łukasz siedział obok oparty o drzewo. – Żyjesz? – Tak, mam trochę siniaków ale chyba nic poważnego – odpowiedział Łukasz. A co z Tobą? – Nie wiem – Michał spróbował poruszać nogami, najpierw lewą, ok na boki jakoś chodzi, przygiął ją w kolanie – też wszystko w porządku. Dobrze kolej na prawą. Spróbował zgiąć w kolanie i natychmiast zrobiło się biało przed oczami i poczuł przeszywający ból. – Chyba nie jest zbyt dobrze z tą nogą – powiedział do Łukasza.

Wokół nich zebrała się już spora grupka ludzi, część nagrywała telefonami wszystko. -Skurwysyny – pomyślał Michał. Słychać było syreny wyjące niedaleko, pierwsza przyjechała Policja zaraz za nimi karetka. Z radiowozu wysiadły dwie policjantki – popatrzyły na Michała – jedna mówi do drugiej – O popatrz informatyk. Michał znał je ze szkoły policyjnej gdzie prowadził internetową kawiarenkę, mówili na niego informatyk chociaż on tylko pilnował komputerów. – Zaraz pogadamy, najpierw idziemy do drugiego. Poszły pod drzewko do Łukasza a w międzyczasie przyjechała karetka, wciągnęli Michała na nosze i wnieśli do środka.

- Niezły początek wakacji co nie? – zagadała Pani ratownik. – Dawno nie pamiętam żeby ktoś tak w dom się wbił jak wy chłopaki.

- Mieliśmy szczytny cel, ratowaliśmy niewiastę w opałach – zażartował Michał chociaż do śmiechu mu nie było.

Pani obcięła nożycami nogawkę i obejrzała kolano – nie wygląda to najlepiej ale poskładają Cię nie martw się – uśmiechnęła się – mamy u nas dobrych chirurgów.

Podróż trwała około 20 minut, pędzili na sygnałach a że była już noc ruchu praktycznie nie było. Karetka podjechała pod tył szpitala, wwieźli Michała do środka. Pani ratowniczka zawołała kogoś – Panie ordynatorze można na chwilkę prosić? Wysoki szpakowaty facet po pięćdziesiątce podszedł do Michała. – Zerknie Pan na szybko na to kolano i łokieć? Będzie chodził?

Lekarz zamyślił się, założył rękawiczki i obejrzał rany. Ciężka sprawa, możliwe że pozrywane więzadła, łokieć wygląda lepiej to tylko pozrywana skóra i trochę mięsa, samo się zagoi. Ale kolanem trzeba się zająć. Jak Pan ma na imię? – Michał. – Panie Michale ma pan pecha bo właśnie kończę dyżur.. ale chwileczkę czy pił Pan dziś alkohol? – Tak Panie Doktorze piliśmy całkiem sporo na działce. – Mhm, to akurat dobrze się składa. Poleży Pan tu sobie do rana i wytrzeźwieje a ja rano przyjdę i Pana zoperujemy, umowa stoi? – Dobrze Panie Doktorze, dziękuję. – odpowiedział Michał.

Ordynator kazał pielęgniarkom usztywnić nogę i odwieźli Michała do jakiejś Sali, nie wiadomo czy to poczekalnia czy sala przedoperacyjna. Podali kroplówkę i jakieś środki przeciwbólowe po których stres zszedł i Michał szybko usnął. Przed snem napisał jeszcze do Marty, że przeprasza, że to kolega się wygłupiał ale nie wspomniał nic o szpitalu. Nie chciał litości nigdy od nikogo. Ostatnią myślą przed zaśnięciem była ta dziewczyna z drewnianego domku. Czy ona naprawdę tam była? Czy to może jakiś omam po szoku powypadkowym?

Operacja odbyła się rano, bez całkowitego znieczulenia, tylko od pasa w dół. Trwała może około godziny. Zerwane więzadła w kolanie.

- No to teraz czekamy poleży Pan u Nas tydzień lub dwa, jedzenie nie jest może najlepsze ale personel bardzo miły – powiedział lekarz po operacji.

Michała przewieźli do Sali, która miała się stać jego nowym domem na co najmniej tydzień, oddział ortopedyczny – czyli przeważnie niezbyt rozsądni ludzie. Dostał łóżko przy drzwiach, pod oknem leżał jakiś starszy pan po 70ce. Po środku młody chłopak tak na oko 17-18 lat.

- Jak masz na imię i co Ci się stało? – spytał Michał chłopaka

- Piotrek jestem, a głupia sprawa drewno rąbałem na opał i siekiera mi się oślizgnęła na stopę.

- Miło poznać, Michał. Aha to i tak mniej głupio niż ja, mieliśmy bliskie spotkanie z latarnią, ogrodzeniem i domkiem.

- Oj faktycznie nic przyjemnego.

Pierwszy poranny obchód, do Sali wchodzi lekarz a za nim trzy dziewczyny, ubrane jak pielęgniarki ale dwie jakieś młodziutkie bardzo, trzecia lekko przed trzydziestką. Lekarz wypytuje o samopoczucie sprawdza jakieś wyniki i inne dziwne sprawy, Michał nie leżał nigdy wcześniej w szpitalu to wszystko nowość dla niego. Nie mógł się skupić za bardzo, gdyż rozpraszały go te dziewczyny coś tam pod nosem chichotały rzucając mu przelotne spojrzenia.

– Nie przeszkadzam wam dziewczyny? – spytał lekarz nawet nie zerkając w ich stronę i natychmiast umilkły.

Poszli do kolejnych łóżek. A Michał obejrzał się za dziewczynami. – Kurde ledwo po operacji a mi już głupoty w głowie – pomyślał.

Wychodząc z Sali jedna z dziewczyn zatrzymała się obok łóżka Michała, uśmiechnęła się – Cześć jestem Justyna, po obchodzie zajrzymy do Ciebie, chyba że masz jakieś plany? – dodała mrugając okiem.

- Wieczorem chciałem iść na dyskotekę potańczyć ale może zdążycie – odpowiedział Michał a Justyna tylko się zaśmiała i szybkim krokiem opuściła salę.

Za półtorej godziny przyszły wszystkie trzy.

- Ale wredny ten lekarz co nie? - Zapytała Justyna.

- Trochę tak pogadać nie da tylko taki poważny i w ogóle – Odpowiedział Michał. – A Wy dziewczyny długo tu pracujecie jako pielęgniarki?

- Nie, no coś Ty my dopiero od tygodnia, staż mamy ze szkoły pielęgniarek i tu nas przysłali, tylko chodzimy i uczymy się na razie. – odpowiedziała dziewczyna o nieznanym imieniu, blondynka z włosami do ramion i okrągłą uśmiechniętą buzią z zadartym lekko do góry noskiem.

- Nie przedstawiłyśmy się, to znaczy mnie już znasz, tu jest Andżelika a to Aneta. – powiedziała Justyna.

- Ja jestem Michał.

- Wiemy masz napisane przy łóżku – powiedziała Aneta, najstarsza z dziewczyn, z długimi czarnymi włosami, dość szczupła ale niezbyt wysoka.

Justyna usiadła na stołku obok Michała i patrząc prosto w oczy powiedziała jakby nigdy nic – Nie spodziewałam się, że takich przystojnych pacjentów będziemy tu miały.

Michał trochę się zmieszał i może nawet lekko zawstydził. Do tej pory to raczej on wychodził z inicjatywą a tu takie rzeczy!

- Dziękuję za komplement, ja nie spodziewałem się tak miłej opieki, co kiedyś kogoś w szpitalu odwiedzałem to takich ślicznotek też nie widziałem nigdy – odparł odzyskując już trochę równowagę.

- Będziemy Cię odwiedzać codziennie ale na krótko bo dużo pracy nam dają – powiedziała Aneta.

Jak obiecały tak zrobiły, mijał dzień za dniem w szpitalu a one przychodziły codziennie, opowiadały mu o sobie i historie ze studiów. Michał opowiadał o pracy, podróżach i szaleństwach z kolegami ostrzegając żeby nie szły w jego ślady jak nie chcą tu wylądować w roli pacjentek.

Powoli zbliżał się dzień wypisu ze szpitala. Michał bardzo się cieszył ale było mu smutno z drugiej strony ponieważ polubił te dziewczyny i wiedział, że pewnie będzie za nimi tęsknił.

Wieczorem przyszła sama Justyna bez koleżanek. Usiadła obok łóżka tam gdzie zawsze siadała.

– Wiem, że jutro wychodzisz. – zaczęła mówić ale była dziwnie smutna nie tak jak zwykle zaczepna i radosna. – Słuchaj z Anetą przyjaźnimy się przez całą szkołę. Wyciągnęła dłoń i położyła ją na przedramieniu Michała, przesunęła lekko w górę, potem w dół. – Rozmawiałam z Nią dziś, jest taki problem bo chciałyśmy się wymienić numerami telefonów z Tobą ale nie chcemy obie na raz.

Michał słuchał co do niego mówi ale ciężko mu było się skupić przez łaskotki na przedramieniu.

- Podobam Ci się? – zapytała Justyna.

- Tak. – odpowiedział Michał.

- A Aneta?

- Aneta też mi się podoba – Michał był szczery nie lubił okłamywać nikogo, przez tę cechę wiele razy narobił sobie kłopotów, gdyż czasem lepiej chyba skłamać niż zranić kogoś. Ale Michał nie był taki on wolał powiedzieć prawdę nawet jakby miało się to skończyć obiciem twarzy.

- Dobrze, podejmij decyzję proszę do jutra rana, ale uważaj na Anetę to dobra dziewczyna ale możesz wpakować się w kłopoty. Obiecałam, że Ci nie powiem więc nic więcej powiedzieć nie mogę. Do zobaczenia jutro.

Tej nocy Michał nie mógł usnąć. Myślał o Marcie, z którą pisał ale ona już nie odpisywała na smsy po tamtej sytuacji, myślał też o dziewczynie z drewnianego domku wciąż nie wiedząc czy była tam naprawdę. No i myślał też o Justynie i Anecie i o tym co powiedziała Justyna. Może to jakiś podstęp żeby wygrać? Ale nie wydawała się taką dziewczyną, była czuła i delikatna. Mętlik w głowie robił się coraz większy. – Kurde po co mi dziewczyna jak gips będę nosił jeszcze miesiąc pewnie po wyjściu ze szpitala. – pomyślał Michał.

Rano przyszła Justyna – cześć, i jak podjąłeś decyzję – spytała bez owijania w bawełnę.

- Tak, długo nad tym myślałem i wybrałem Anetę, przepraszam. – odparł chociaż nie był pewny do końca tego co mówił.

Justyna podeszła do łóżka i wzięła go za rękę – przykro mi powiedziała. Puściła rękę odwracając się nie patrzyła na Michała ale Michał zdążył uchwycić wzrokiem łzę na jej policzku.

Za 15minut przyszła Aneta. Usiadła na miejscu, na którym zawsze siadała Justyna. Patrzyli sobie w oczy nie bardzo wiedząc od czego zacząć. – Zapisz sobie to mój numer - powiedziała podając cyferki Michałowi. Ale nie dzwoń proszę, piszmy tylko smsy. Przyjadę do Ciebie jak będziesz już w domu i wszystko Ci wyjaśnię. - Teraz muszę uciekać – powiedziała i dała mu szybkiego buziaka prosto w usta.

Michał był w kolejnym szoku. Nie dzwonić, tylko pisać? Dziwne ale dobra ludzie różne mają zwyczaje w końcu z Martą też tylko pisaliśmy. Ale powiedziała, że przyjedzie do mnie. Nic z tego nie rozumiem. Dobrze nieważne trzeba będzie powoli się zbierać stąd, co za zwariowane dwa tygodnie.

Po Michała przyjechał ojciec, na parkingu jeszcze przed odjazdem przybiegła Aneta. Michał powiedział tacie żeby chwilkę zaczekał. Aneta podeszła pewnym krokiem i pocałowała go, ale tym razem inaczej, długo i namiętnie. Michał oddał pocałunek. Kiedy się rozłączyli spytał – Mówiłaś coś o przyjeździe do mnie, kiedy masz czas?

- Może w sobotę, napiszę Ci jeszcze ale się postaram – odpowiedziała, przytuliła się do niego – czekaj cierpliwie.

Ojciec wysiadł z auta i pomógł Michałowi wpakować się z gipsem do środka, zamknął drzwi i wsiadł od strony kierowcy.

- Fajny ten szpital, naprawdę dbają o pacjenta – rzucił tylko śmiejąc się

- Oj tato weź przestań – Michał patrzył w szybę czy jeszcze jest tam Aneta ale już jej nie było.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania