Śmierć i pies

Łukasz najeżył się.

- Co sugerujesz?

- Niczego nie sugeruję. Po prostu pytam.

Sytuacja między nimi stała się napięta. Kalina czuła rosnące zdenerwowanie.

- Pytasz, dlaczego tu przypłynąłem? - przebiegł ręką po włosach. - Cholera, Kalina. Nie przyszło ci do głowy, że po tym, jak napisałaś mi, że wychodzisz wcześniej ze spotkania z Jakubem, domyśliłem się, że dojdziesz na wyspę pieszo?

Ale Kalina tylko pokręciła głową. Jego wyjaśnienie było nieadekwatne. Roiło się w nim od dziur.

- Już tutaj byłeś. Wiosłowanie musiało zająć ci więcej czasu niż moje przebiegnięcie przez wał. Musiałeś już być na wyspie.

Nagle wśród policjantów stojących obok drzew wybuchło zamieszanie. Dobiegł do nich rozkazujący głos Oskara Kwiatkowskiego.

- Zabierzcie stąd tę dwójkę.

Po chwili zobaczyli biegnącego w ich stronę policjanta.

- Będziecie musieli opuścić wyspę - powiedział i wskazał na ponton.

- Co z moją łódką? - zapytał Łukasz.

- Póki co będzie musiała tu zostać - odparł policjant. - Może być ważna dla śledztwa. Musimy sprawdzić, czy nie ma na niej dowodów.

Łukasz spojrzał na Kalinę, a jego twarz straciła kolor. Chyba w końcu dotarła do niego powaga sytuacji: oboje byli podejrzanymi i wszystko, co zrobili tego wieczoru - nawet najbardziej trywialne rzeczy - było teraz częścią śledztwa w sprawie morderstwa.

Bez słowa weszli na pokład pontonu, a za nimi wskoczył Karmin. Policjant włączył silnik, który zabrzęczał jak szerszeń. Łódka zaczęła przecinać płaski ocean.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania