Śmierć niegłupia jest
Pewna urocza, młoda dama gnała bez opamiętania na spotkanie ze swoim chłopakiem. W oddali dostrzegła autobus zatrzymujący się na przystanku po drugiej stronie ulicy.
Szybciej, Marta! Szybciej! - powtarzała sobie w myślach, biegnąc przy tym truchtem. Liczyła na to, że zdąży wsiąść do pojazdu, nim kierowca ruszy w dalszą trasę.
O tej porze dnia (około godziny 19) na ulicach panował stosunkowo niewielki ruch. Dziewczyna postanowiła zaryzykować, przebiegając niemalże sprintem przez przejście dla pieszych. Kiedy stawiała pierwszy krok na wciąż jeszcze wilgotnym asfalcie (wczesnym popołudniem padało), usłyszała tuż za prawym uchem donośny, lecz zarazem nadzwyczaj spokojny głos.
- Stój!
Było już jednak za późno, bowiem Marta siłą rozpędu znalazła się na samym środku jezdni. Następnie wszystko potoczyło się błyskawicznie. Głośny ryk klaksonu, pisk hamujących opon, dźwięk wgniatanej maski samochodowej połączony z trzaskiem łamanych kości.
- O mój Boże! Co się stało? - pomyślała w następnej chwili dziewczyna. Nagle poczuła się lekka, niczym piórko. Wciąż znajdowała się na środku jezdni, jednak zdążyła już wyhamować i teraz stała niczym wryta, z szeroko rozdziawionymi ustami.
Spojrzała w prawo i natychmiast dostrzegła wielką ciężarówkę z poważnie uszkodzoną maską. Za kierownicą siedział ranny, stękający z bólu kierowca. Z kolei na chodniku zobaczyła swoje martwe, zmasakrowane ciało, wygięte w dziwacznej, nienaturalnej pozycji.
- Hej! Tutaj!
Oszołomiona Marta zwróciła swój wzrok w kierunku chodnika, na który jeszcze przed chwilą próbowała się dostać. Ku swojemu zaskoczeniu dostrzegła trupio bladą postać odzianą w czarny, nieco przydługi płaszcz z kapturem. W prawym ręku dzierżyła olbrzymią kosę, zaś lewą dłonią machała dziewczynie serdecznie na powitanie.
- Jakie to szczęście, że mnie dostrzegłaś i postanowiłaś wpaść ochoczo w me ramiona! - przemówił nieznajomy.
- K... kim jesteś? C... co się stało? - spytała Marta.
- Ach, gdzież podziały się moje maniery! Ponury Żniwiarz - do usług. Z nieskrywaną radością pragnę obwieścić, że właśnie dołączyłaś do elitarnego grona nieboszczyków!
- Co?! Ale jak to?! A ten głos? - Marta spojrzała za siebie, jednak nikogo nie dostrzegła.
- Ach, to był tylko twój Anioł Stróż. Najwyraźniej ma dziś wiele pracy i w ostatniej chwili próbował jeszcze ocalić ci życie, jednak na szczęście, nie zdążył. Sam wołałem cię od momentu, kiedy tylko wyszłaś ze swojego mieszkania. Nie słyszałaś? "Szybciej! Szybciej". To nie był twój własny głos, kochana. To był mój głos. Pobiegłaś prosto w moim kierunku i tak oto stałaś się martwa!
Marta wciąż znajdowała się w ciężkim szoku, jednak nagle przyszło jej do głowy dość abstrakcyjne pytanie, które ośmieliła się zadać.
- Czegoś tu nie rozumiem - zagadnęła. - Dlaczego nie czekałeś na mnie na pasach, tylko stałeś po przeciwległej stronie ulicy?
Ponury Żniwiarz wybuchnął gromkim śmiechem.
- Nie mierz mnie swoją miarą, tępa dziewczyno. Miałem stać na środku jezdni, by dać się potrącić tak, jak ty? To właśnie sprawia, że zawsze wygrywam z człowiekiem. Inteligencja! Żeruję na ludzkiej głupocie. Zamiast spokojnie poczekać na nasze pierwsze i jedyne spotkanie do późnej starości, postanowiłaś sama z siebie wpaść w me ramiona. I jak widzisz, wcale nie musiałem się wysilać. Po prostu cię zawołałem i do mnie przybiegłaś. Dzięki takim, jak ty jeszcze nigdy nie musiałem użyć swojej kosy.
- To po co ci ona? - spytała Marta.
- Tak na wszelki wypadek. Ale dość już tej bezowocnej paplaniny. Muszę cię teraz zaprowadzić przed bramę niebios. Zdasz raport ze swoich uczynków, a następnie Najwyższy zadecyduje, gdzie cię przydzielić. Mam nadzieję, że za życia byłaś grzeczną dziewczynką - rzekł Żniwiarz, śmiejąc się przy tym złowieszczo.
- Ale mój chłopak...
- O nic się nie martw. Na niego też już wkrótce przyjdzie czas. Jeszcze o tym nie wie, ale na powierzchni jego mózgu wykiełkował niewielkich rozmiarów guzek, który za kilka miesięcy przeobrazi się w prawdziwe monstrum. Być może niebawem spotkacie się ponownie, o ile Najwyższy przydzieli was w to samo miejsce.
Po tych słowach Ponury objął wciąż wstrząśniętą dziewczynę swoim ramieniem i uniósł się wraz z nią wysoko, ku górze.
Jordan Tomczyk
9 lipca 2021 r. - deszczowe, piątkowe popołudnie.
PS. Polecam również m. in.: Pablo & Samantha (wanna), Straceniec, Złamane serce etc.
Komentarze (16)
Glupiej śmierci nie ma, jest za to koniec ostateczny.
Śmierć to jakże wdzięczny temat, polecam lekturę „Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią” jak to jeden mędrzec chciał przechytrzyć przepasany chustą gnijący trup kobiety i choć łysy, pożółkły kosiarz bez nosa i warg przyszedł po niego na samym końcu, też mu się nie udało.
Bardzo wciągające opowiadanie, zwłaszcza na początku. ?????
Jordan, fajnie się czyta, piątak ode mnie ??
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania