Śmierć synonimem miłości

Nie wiem za bardzo jak zacząć… na początku chciałam napisać list, ale może opowiadanie będzie lepszą wersją na wyrażenie tego co czuję na co dzień w życiu. Ponad rok temu 11.01.2022r. odszedł ode mnie chłopak, byliśmy razem 3 lata. Nasz związek miał wzloty i upadki, bardzo często się kłóciliśmy, osoby stojące obok określały to ,, toksyczną’’ relacją, ale jedno i drugie skoczyłoby za sobą w ogień. Nie umiem określić co tak bardzo ciągnęło mnie do jego osoby. Godziłam się na zasypianie obok osoby, która mnie zdradzała, wyśmiewała publicznie i robiła złą opinie wśród naszych znajomych. Oboje pochodzimy z Koszalina. On jest ratownikiem medycznym, ale razem postanowiliśmy pójść na studia pielęgniarskie i spróbować samodzielnego życia w dwójkę w innym mieście z zupełnie nowymi znajomymi. Jako, że jest starszy o 3 lata ode mnie postrzegałam go przez pryzmat dojrzałości życiowej i wiedziałam, że jesteśmy w stanie sobie razem poradzić. Od października 2020r. było naprawdę cukierkowo, nie kłóciliśmy się. W walentynki czekając, aż miłość mojego życia wróci z pracy przyszykowałam prezent oraz ubrałam się, pomalowałam, aby czuć się ładna w dniu miłości, który był dla mnie ważny. Niestety troszkę inaczej wyobrażałam sobie ten dzień. Kiedy moja miłość wróciła z rzekomej pracy usłyszałam ,, mam dla ciebie tylko godzinę, bo mam ważniejsze sprawy do roboty’’ , zaakceptowałam to. Na moje pytanie jak było w pracy odpowiedział, że nie był w niej, a noc walentynkową spędził u koleżanki. Bolało mnie to, ale bardziej bolał mnie fakt straty bliskiej osoby, dlatego zaakceptowałam tą sytuację. Od tamtego momentu przestałam mu ufać, kłóciliśmy się codziennie, a to gdzie jest poza domem weryfikowałam poprzez dodawane relacje na portal społecznościowy naszych wspólnych znajomych. Żyliśmy razem, ale osobno. Miałam zabronione dodawać z nim zdjęcia na portale społecznościowe, lub wychodzić gdzieś co nie było domem, sklepem, uczelnią. Łatwo było to zweryfikować, ponieważ studiujemy na tym samym kierunku. Bardzo mnie to bolało, często było tak, że jak moja miłość poszła spać ja leżałam i płakałam patrząc się na niego. Wolałam żyć w taki sposób niż stracić osobę, którą kocham, ponieważ tak mocne uczucie miałam pierwszy raz w życiu. Dla mnie był ideałem mężczyzny, nadal jest. W lipcu 2021r. miałam planowaną operacje kolana. Okazało się, że jest to duży zabieg i bardzo bolesny. W Szczecinie w prywatnej klinice miałam przeszczep więzadeł wraz z destabilizacją i mobilizacją piszczela wkręconego na 3 tytanowe śruby. Operacja była przeprowadzona na otwartym kolanie w 3 miejscach, przez co była jeszcze bardziej bolesna. Mój ukochany był w tym czasie w Słupsku, a ja byłam z rodzicami. Kiedy się obudziłam zobaczyłam moją mamę. Byłam w szoku, ponieważ nie można było wchodzić na sale pooperacyjną, ani nawet odwiedzać pacjentów. Nie doceniłam tego i moimi pierwszymi słowami było ,, mamo nie obraź się ale chciałabym porozmawiać z ******* wybrałabyś mi do niego numer?’’ . Nawet po przebudzeniu myślałam tylko o nim i żeby usłyszeć jego głos. Kiedy zapytałam czy przyjedzie i mnie odwiedzi usłyszałam ,, ja mam dwie sprawne nogi i swoje życie a ty leż’’. Dzwoniła, pisałam nic to nie dawało, ponieważ zablokował mnie na wszystkich możliwych portalach. Okres 3 miesięcy po operacji spędziłam w domu rodzinnym w Koszalinie. Przychodził do mnie rehabilitant, który od nowa uczył mnie siadać, chodzić, chodzić po schodach, ale nie byłam chętna do ćwiczeń. Leżałam i płakałam tak jak powiedział przez telefon. Czasami nie wiedziałam czy płacze z bólu nogi, czy z bólu, który ogarniał moje ciało po stracie osoby, którą kocham. Teraz już nie umiem opisać tego uczucia. Po prostu nie chciało mi się żyć. Leżąc w takim stanie dostałam od naszej wspólnej znajomej zdjęcie z wielkim bukietem róż od miłości mojego życia. Ja nigdy tak pięknego i dużego bukietu nie dostałam przez cały nasz związek. Zbliżał się październik i powrót na uczelnie, powrót do wspólnie wynajmowanego domu… Jechałam tam z myślą, że będziemy mieszkać jako koledzy. Nie do końca w tym czasie jeszcze chodziłam, większość pieniędzy szła na prywatną rehabilitacje, dlatego nie było mnie stać na wynajem innego mieszkania. Kiedy wróciłam przywitał mnie wielkim bukietem białych róż i przeprosinami. Wytłumaczył mi, że zareagował tak bo przeraziła go moja operacja. Rozumiałam to, ponieważ ja także myślałam, że będzie to wyglądało zupełnie inaczej. Wydawało mi się, że wezmę kule i będę chodzić na jednej nodze, jednak to było trochę trudniejsze i rozciągnęło się w czasie. Wybaczyłam mu, wróciliśmy do siebie. Pomagał mi. Jeździł na zakupy, zawoził mnie na rehabilitacje, na uczelnie, robił obiady oraz załatwiał mi wpisy do dziennika praktyk, na które nie byłam w stanie chodzić. Co prawda bolało mnie to, że zamiast komplementów dostawałam samą krytykę, ale robił dla mnie tyle ważniejszych rzeczy niż powiedzenie, że ładnie wyglądam, że przestałam zwracać uwagę na to. Żyliśmy w takiej ,,wegetacji’’ i monotonni. Mówił mi, że jedzie do pracy, a ja widziałam zdjęcia, że jest na plaży z koleżanką, której kupił ten piękny bukiet róż. Tłumaczył mi, że miała gorszy czas, a on chciał jej poprawić humor. Co mogłam zrobić? Akceptowałam. W grudniu między mikołajkami, a świętami Bożego Narodzenia umarł mój dziadek od strony taty. Razem z ukochanym pojechaliśmy na jego pogrzeb. Niedługo po tym bo 11.01.2022r. po pracy przyjechał do domu mężczyzna mojego życia oznajmiając mi, że mnie nie kocha i ma kogoś ,,nowego’’. Dokładnie tą koleżankę, której chciał poprawić humor. Śmierci mojego dziadka nie przeżyłam tak jak tego rozstania. Nawet na pogrzebie nie uroniłam łzy, a ta sytuacja sprawiła, że pękło mi serce na miliony kawałków. Umarłam. Umarłam w głowie, w sercu, w środku. Po rozstaniu mieszkaliśmy razem pół roku, ponieważ mnie nie było stać na wyprowadzenie się, a on stwierdził, że mu się bardzo fajnie ze mną mieszka. Wszystkie moje pieniądze szły na mieszkanie, rehabilitacje i jedzenie. Jego nowa dziewczyna, a nasza wspólna koleżanka przyjeżdżała do naszego domu. Nie chciałam afer, dlatego starałam się o pozytywna atmosferę w naszym mieszkaniu. Piłam z nią herbatę patrząc jak miłość mojego życia tworzy związek z kimś innym. W domu nie czułam się dobrze, na uczelni tym bardziej, ponieważ studiowaliśmy razem, a on zrobił mi złą opinie. Dokładniej opinię dziewczyny chorej psychicznie. Osoby z roku dosłownie bały się ze mną rozmawiać. Zostały przy mnie dwie koleżanki z roku, które znały naszą historię. Przez to, że w związku byłam izolowana i nie mogłam spotykać się z innymi, miałam tylko je. Zostałam w Słupsku z kulami, mieszkając oraz studiując z były chłopakiem i złą opinią. Zaczęłam ubierać się na czarno. Czemu? Nie wiem. Zaczął mi się ten kolor podobać. Nie mam nic kolorowego w domu, ani w szafie. Do tego stopnia, że nawet talerze kuchenne również mam czarne. Do tej pory mówiłam innym ludziom, że po prostu podoba mi się ten kolor, sama tez tak myślałam. Jednak po naszych spotkaniach opieki paliatywnej wydaje mi się, że to w pewnym sensie jest moja obrona? Żałoba? Moja miłość żyje, ale nie ze mną. Nie umiem opisać tego uczucia mija rok od naszego rozstania, nie mieszkamy już razem, ale jak widzę go na uczelni mam ścisk gardła. Chodziłam na różne terapie. Najpierw do psychologa uczelnianego, później do psychiatry, a jeszcze później do terapeuty. Nic mi to nie dało. Spotykając się z rodziną, 2 przyjaciółkami, albo poznając nowe osoby mówiłam cały czas tylko o mojej miłości. Do tej pory tak jest. Codziennie o nim mówię. Nie przez cały czas, ale chociaż raz dziennie o nim wspomnę. Czemu? Nie wiem. Ja już tego nawet nie widzę, nie słyszę, że tak robię. W pewnym momencie poczułam się ciężarem dla innych. Byłam w śród ludzi, ale nie czułam zrozumienia. Odczuwałam samotność, mimo że otoczona byłam ludźmi. Wszystko mnie denerwowało, nie mogłam się skupić oraz nie ufałam innym ludziom. Z uczelni jechałam prosto do domu, bo nie czułam się tam dobrze widząc go i mając opinie chorej psychicznie. Nie miałam siły bronić się przed złą opinią. Akceptowałam ją. Od października zerwałam swoją terapię, ponieważ nie odczuwałam żadnego postępu. Zapisałam się na kolejny kierunek studiów. Obecnie studiuję, kończę Pielęgniarstwo stacjonarnie, jestem na I rok Ratownictwa Medycznego niestacjonarnie, zapisałam się na siłownie, pracuje jako ratownik w karetce, zostałam starostą tych dwóch kierunków oraz należę do koła naukowego. Pomaganie innym ludziom mi bardzo pomaga. Od poniedziałku do niedzieli nie mam czasu da samej siebie, dzięki temu też na myślenie o mojej miłości. Na codzień nie umiałam się zachować bo to, że ktoś jest dla mnie miły było nowością i wydawało mi się, że samo słowo ,,dziękuję’’ to bardzo mało i nie wyraża mojej wdzięczności, która chciałabym im pokazać. Jednak ja wiem, że to było przez emocje , które duszę w sobie od ponad roku. Osoby z roku jak i wykładowcy bardzo przeżyły moją sytuację. Zaczęli mi pomagać i chcieli mnie poznać na nowo, wbrew plotką, które tworzył mój były chłopak. W pierwszym tygodniu powrotu na uczelnie wykładowczyni zapytała się mojej ex miłości ,, gdzie jest twoja koleżanka, z która siedziałeś na wykładach’’ on odpowiedział jej, że nie żyje. Wykładowczyni była w szoku i jak następnego dnia zobaczyła mnie na korytarzu to się przeraziła. Wtedy zrozumiałam, że to nie ze mną jest coś nie tak. Osoby z roku zaczęły chętniej i częściej ze mną spędzać czas oraz bronić mnie przed atakami starszego o 3 lata ratownika medycznego. Patrząc a to wszystko mogę stwierdzić, że od roku codziennie żyję w żałobie. Codziennie widzę osobę, która kocham, ale nie mogę nic zrobić. Jedyne co mnie cieszy to fakt, że jest szczęśliwy, ale zabija mnie to od środka codziennie, bo naprawdę nie ma gorszego uczucia jak widzieć swoją miłość z kimś innym. Patrząc na siebie sprzed związku z nim, a po jestem zupełnie inną osobą. Moje uczucia są stłumione, żyje w ciągłym pędzie, aby nie mieć chwili ,,przebiegu’’ na myślenie, a jak ktoś jest dla mnie miły nie ufam tej osobie. Próbowałam się zmusić i być w związku z inną osobą, ale nie udało mi się to, bo moje uczucie miłości dalej ma mój były chłopak. Przez rok zrozumiałam, że stara ja ,,umarła’’, a lepiej być dziesiątki razy ranionym przez wroga, niż raz przez osobę, którą się kocha.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Pobóg Welebor 29.06.2023
    Przyciągnął mnie Twój nick, bo kojarzy mi się z ukochanym zespołem TVXQ. Do tego tytuł, z którym muszę się zgodzić. Zabrakło mi, dlaczego on jest Twoim ideałem. Narcyz może być uroczy itd., i symulować dobre cechy, ale rzeczywistość znasz.
    Pozdrawiam 🙂
  • Vxtp 30.06.2023
    W moim przemyśleniu miłość nie ma definicji, ona po prostu jest. Za co? nie mam pojęcia
  • ciarach 29.06.2023
    Przeczytałem. Ocena 5.
  • Vxtp 30.06.2023
    <3
  • Poncki 30.06.2023
    Hmmm, bez urazy, ale mnie interesuje tylko czy pikasz na lotniskowych bramkach.
  • Vxtp 30.06.2023
    normalnie przechodzę przez bramki luzik xd
  • 00.00 30.06.2023
    Rany, ja bym go zmiotła z powierzchni Ziemi, a nie tolerowała i przytakiwała, ale rozumiem, że zadziałały inne mechanizmy zniewolenia.
    Użalanie się nic nie da. Wyzwól w sobie chęć buntu, bo kto ma to zatrzymać jak nie Ty.
  • Vxtp 30.06.2023
    To była moja praca na zaliczenie studiów i stwierdziłam razem z 2 Profesorkami, że ją udostępnię. Nie ma to na celu użalania się :D Mam teraz nowe życie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania