Smutne roboty

-Idziesz dzisiaj z nami po szkole na boisko pograć trochę w piłkę?

-Sory nie mam czasu, muszę powtórzyć sobie jeszcze raz wszystkie stolice państw Afryki na konkurs.

-No wiesz co. Rozerwałbyś się czasem z nami ale no trudno jak nie to nie.

Czemu nadal nikt nie rozumie że nie kręci mnie tak jak większość piłka tylko moją pasją jest geografia. Ale to nie istotne, stoi przede mną wielka okazja na zdobycie stypendium i zapewnienie sobie miejsca tym na uczelni o której zawsze marzyłem.

Pół godziny później w domu.

-Julek no w końcu jesteś, wszyscy głodni już czekamy aż nam ugotujesz obiecaną pizze Twojego autorstwa.

-A przygotowałaś mi chociaż składniki o które Cię prosiłem?

-Oczywiście wszystko masz na blacie w kuchni.

Cholera na śmierć zapomniałem że miałem dzisiaj tą pizze przyrządzić ale na szczęście czuję się w kuchni jak ryba w wodzie i powinienem szybko się z tym uporać. Byle by starczyło mi czasu na naukę.

Jakiś czas później w trakcie jedzenia.

-Wiesz co Juluś, wspólnie z tatą wpadliśmy na pomysł aby zapisać Cię do szkoły gastronomicznej. Wiesz że rodzice nie narzekają na brak pieniędzy więc nie martw się wszystko Ci zapewnimy i już nawet rozglądaliśmy się za jakimś lokalem w okolicy żebyś miał blisko.

-Ale mamo ja nie chce prowadzić żadnej gastronomii tylko chce się zajmować geografią, może kiedyś zostaną wykładowcą na uczelni moich marzeń. Tym chce się zajmować. No i z resztą jak za tydzień uda wygrać mi się konkurs na który się uczę już drugi miesiąc to będę miał zagwarantowane miejsce.

-Juleczku Ty i wykładowca? Na dodatek z geografii? Przecież z tego nie ma żadnych pieniędzy ani przyszłości. Mama z tatą wiedzą lepiej co będzie dla Ciebie dobre i nie dyskutuj już tu ze mną.

-Jasne, bo dobrze wiesz co jest dla mnie lepsze od samego mnie tak?!

Julian spojrzał pogardliwym wzrokiem na matkę i udał się po tym zdaniu do swojego pokoju.

Dlaczego zawsze musi być tak? Dlaczego muszę robić to co się opłaca, a nie mogę robić tego czym się interesuje i mam z tego frajde? Przemek z Igorem tak samo mają. Przemek już został zapisany do wojska po ukończeniu nauki bo będzie spełniać niespełnione marzenia swojego ojca który został finalnie ochroniarzem w sklepie, a Igor będzie jakimś tłumaczem za granicą w firmie u wujka bo zna dobrze angielski i tak zadecydowali jego rodzice. Przecież oni totalnie się tym nie interesują. To wszystko jest takie bez sensu. Czy naprawdę pieniądze muszą zawsze być ponad wszystkim na tym świecie?

Kilka lat później.

Przemysław zginął na niepozornej misji w Kazachstanie na którą musiał się udać z przymusu pomimo iż czuł że może tam się wydarzyć coś groźnego. Jego talent gry na fortepianie nigdy nie został odkryty przez świat, a kto wie? Może byłby w stanie dorównać geniuszu samego Chopina?

Igor wiedzie bezbarwne życie jako tłumacz w Irlandii i jedyne co go trzyma przy tej pracy jest rutyna która go zeżarła od środka i mocna duża kawa o siódmej rano podana przez jego urodziwą asystentkę o której nawet nie chce myśleć bo ta zamiast zapytać się go czym się interesuje zadaje pytania typu dlaczego zdecydował się na czarnego Mercedesa, a nie białego. Pewnie myśli sobie że czarna dziura porwała jego całą wiedzę z zakresu historii i razem z tym wszelkie chęci do życia.

No i Julian prowadzący bardzo prestiżową restaurację Włoską do której zjeżdżają się ludzie z całej Europy i nie tylko. Na papierze jest człowiekiem sukcesu lecz w środku jedyne co się znajduje to poszerzający się rak od palenia papierosów które zaczął palić od momentu kiedy pomimo zajęcia pierwszego miejsca w konkursie międzynarodowym z geografii i zdobyciu biletu na uczelnie marzeń ten musiał z pochyloną głową pójść zamiast po globus to sięgnąć po fartuch.

I czego nas to naprawdę uczy? Tego że pomimo niechęci można odnosić sukcesy i żyć jak w bajce, a pomimo tego być wiecznie nieszczęśliwym i w zaawansowanej depresji? Czy może tego że spełniając ambicje naszych rodziców może nas to doprowadzić do największej ruiny czy nawet tragedii mimo dobrych i szczerych chęci. Tak właśnie produkuje się takie szare, nieszczęśliwe i obojętne roboty na skalę światową. A każdy jeden z nich na początku chciał być tylko sobą i spełniać swoje marzenia. Tylko albo się to nie opłacało albo ktoś tego nie widział bo to nie ma sensu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Marian ponad rok temu
    Coś z prawdy w tym Twoim tekście jest.
    Sporo błędów interpunkcyjnych, ale poza tym OK.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania