Śnieżynka
Pewnego zimnego i nudnego wieczoru , siedział przy biurku i gapił się, tak zwyczajnie na zapaloną lampkę. Smutny nie był, lecz zamyślony, a myśli jego błądziły nie wiadomo po jakich przestworzach. Na zewnątrz padał śnieg i panował mrok, mimo iż godzina nie była późna. Cisza odbijała się od ściany do ściany ,wypełniając pokój w którym przebywał. Nie mrugał często co świadczyło o poważnym stanie melancholii. Tkwił tak dosyć długo nie ruszając żadną z kończyn. Z błądzenia międzygalaktycznego wybudziło go niespodziewane pukanie. Podskoczył nagle przestraszony. Po chwili wstał i ruszył niepewnym lecz szybkim krokiem .W drodze -nieświadomy nawet że kopnął psa- wykręcił nieco głowę, tak jakby w niepewności nasłuchiwał czy aby coś mu się nie ubzdurało. Podchodząc pod próg usłyszał piękny stłumiony głos kobiecy: "Panie Maćku przesyłka dla pana. Do rąk własnych!". Zerknął przez judasza i... nie mógł uwierzyć własnym oczom... Czekał tak chwilkę nim drżącą dłonią powoli otworzył drzwi. Stala tam ONA-istny anioł!-Śnieżynka. Długonoga blondynka skąpo ubrana w czerwone bolerko z szerokim kapturkiem. Na jej piękniej , kształtnej, drobnej głowie lśniła czapka w srebrne brokatowe gwiazdki. Z pod nakrycia głowy wydostawały się długie jasne włosy układające się przy obu stronach wydatnego biustu. Na nogach nie miała zbyt wiele materiału, jedynie obcisłą mini do kompletu i długie białe kozaczki. Wszystkie te elementy jej szokującej garderoby, obszyte były puszystym białym futerkiem, który niezaprzeczalnie dodawał jej nadzwyczajnego seksapilu i uroku. Czuł że zalał go pot. Że nogi nie zrobią kroku ani w przód ani w tył. Że słowa dotąd wypowiadane często bez namysłu, niesprawiedliwie uwięzły mu w gardle. Słyszał bicie swojego serca i miał wrażenie ze nie tylko on je słyszy, ale także ona i wszyscy sąsiedzi wokół. Stał jak słup soli mierząc ją wzrokiem z góry na dół i z dołu do góry. Pomyślał ze albo ten sweterek jest o dwa rozmiary za mały, albo jej piersi są nie z tej ziemi ! Ze te kształtne biodra i soczyste uda musiały być projektowane przez prawdziwego mistrza . Nieprzyzwoicie skąpa miniówka w sekundzie poruszyła jego wyobraźnie. Poczuł ze się rumieni...a ona stała tak po prostu tuz przed nim. Zobaczywszy odbiorce posłała mu uśmiech, a jej pełne usta pomalowane czerwoną szminką ułożyły się w piękną łódkę, nieco odsłaniając bialutkie jak śnieg zęby. Zza bolerka, które nie przysłaniało zbyt wiele, za to odsłaniało w sam raz(jego zdaniem), wyjęła malutką srebrną kopertę i wręczając mężczyźnie uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Nie mógł wyjąkać kompletnie nic. Starczyło mu zaledwie siły by unieść rękę ciężką jak głaz, po tę niespodziewaną przesyłkę. Kobieta zmarzniętymi palcami, zalotnie, a jednocześnie niewinnie odgarnęła z policzka lekko mokre od śniegu blond pasmo. Na sekundę nieco spoważniała, puściła oko i odwracając się plecami, obciągnęła już i tak zbyt krótką spódniczkę. Serce skoczyło mu do gardła, a wszystkie naprężone mięśnie, niestety nie miały zamiaru się rozluźnić. Poczuł rozkoszny zapach jaśminu i róży który nosiła zapewne na szyi i tym głębokim dekolcie. Drobną dłonią chwyciła za wylakierowaną poręcz na klatce schodowej i zacieśniała ją wraz z co drugim pokonanym stopniem osuwając ją coraz niżej i niżej, a jego myśli krzyczały wręcz bardzo nieprzyzwoite słowa. Schodziła delikatnie i spokojnie, a mimo to pośladki skakały jej nieposłusznie na zmianę. Wreszcie przełknął ślinę niemieszczącą się w ustach. Na jej wąskich ramionach spoczywały długie gęste włosy, które swym blaskiem niezaprzeczalnie przykuwały uwagę. On stał tak jeszcze dłuższą chwilę nim uświadomił sobie że cierpnie mu wyciągnięta ręka. Odprowadzał ją obłędnym wzrokiem dopóki nie znikła mu całkowicie na klatce. Słyszał jej obcasy jak tupią na każdym schodku ,a każde ich tupnięcie przyprawiało go o dreszcz...
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania