Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Sny Harkenona: Gwałtowne Ruchy

Czy wie pani dlaczego podchodzi się wolno, ostrożnie, do kogoś z bronią wycelowaną w głowę? Szara mgła, czerń w oczach i wrzaski. Ogromna fala informacji, przeciążone myślenie, krwiawiące płaty. Wodospad czerwieni płynący spod powiek. Ja byłem tam, pewnego razu, gdy moja świadomość nie należała mnie.

Dzień jak co dzień, wieczne czekanie na wydarzenie, które odbierze mi życie. Dlaczego się tak boję? Ale to czułem zawsze, to wszystko było i jest takie same. Tylko wtedy, miałem prawdziwą broń w rękach. Wystarczyłoby wycelować i pociągnąć za spust. Za każdym razem, obłoki szarości pokrywające moje źrenice. A ja stałem tam i przyglądałem się. W miejscu poza możliwościami ludzkiej psychiki. Czegoś takiego nie możnabyło sobie wyobrazić. Stojąc po środku wiru fioletowego gazu rozpryskującego czarne plamy. Chaos. Kim niby byłem żeby się tam znaleźć? Wyjdź mi na przód. Wyjaw swe intencje. Nie każ mi żyć, jako więzień przykuty do cierpienia. Czy miałbym siły? Powiedz mi. Ty któryś wyłonił się z chaosu kolorów. Nie zajęło mi to długo. Stałem przed samym sobą. I widziałem jedynie zmęcznie i bezradność. Czy na pewno byłem to ja? Jak to możliwe, skoro byłem sobą. Jednocześnie, byłem dwa razy. Nie było mnie dwóch. Byłem dwa razy. Moje odbicie, kapiące czarnym śluzem. Gdy wir ustał, przyszła cisza i spokój. Stałem na platformie lewitującej w nieznanej mi przestrzeni. A wokół mnie, góry, rzeki i lasy. Tak, tam mnie zabierz. Czy już tam byłem? Nie, chociaż, w jednym momencie byłem dwa razy. Ale co z innymi momentami? Powiedz mi czy tam byłeś? Chciałbym za życia móc spędzić czas w tak uroczym miejscu. Piękny moment, skończyć się musiał. Już nie byłem dwa razy. Był tylko ja. I czy to ma jakąś wartość? Wszystko wokół mnie zmieniło się pustą czerń, nicość odzwierciedlającą moje serce. Niech spadną pierwsze krople. Mój smutek w materialnej postaci. Czy może coś innego? Czemu spadająca woda z nieba kojarzy mi się z cierpieniem? Może widzę w niej cos więcej? Piękny obraz, płaczące niebiosa nad nami. Ktoś nad mną ubolewa ciężej. Czym są moje łzy w porównaniu do rozdartego nieba. Poczułem jakąś siłę w okolicach mojego czoła. On mnie wzywa. Mój twór wyobraźni, niszczący moje myślenie, stworzony przez smutek. Jest ich więcej. Ale po co mi one, skoro sprawiają mi tylko cierpienie. Chciałbym żeby były prawdziwe. Co to za życie, jak nie mogę być szczęśliwy. W końcu, platforma pękła, zacząłem spadać i spadać. Pode mną szare, kościste dłonie szarpiące się z czarną mgłą. W końcu udało mi się zebrać siły. Wszystkie emocje władowałem w ten pocisk, broń załadowałem. Nie chcę umierać, ale skoro mam już pod reką, to muszę spróbować. Wstałem, zmęczony, śpiący. Moje otoczenie nabrało kolorów, wszystko już widziałem, nie było nad czym się fascynować. Byłem tu codziennie. I gdy nareszcie padłem ponownie. Znalazłem się w studni bez liny. Z nieznanego mi powodu nie czułem się źle, to uczucie wydawało się znajome. Woda wchłonęła mnie, nastała ciemność. Otworzyłem oczy. Drzwi. Nie chciałem ich otwierać. Za wszelką cenę, nie mogły one zostać otworzone. Nie ruszaj się. Ani kroku dalej, nie pozwole nikomu się do nich zbliżyć, nawet sobie. Jak śmiem, jedne przejście już naruszyłem. Czemu nie mogę pójść dalej? To jest, było miejsce. Zwykłe, nie specjalne? To były zwyczajne, drewniane drzwi. Ale wszyscy wiedzieli żeby do nich się nie zbliżać. Jeden fałszywy ruch i zgasło by światło na zawsze. I co teraz? Ktoś zaczął podchodzić, powoli, z rękoma na głowie. Zza drzwi dobiegały jakieś szepty. Dlaczego nikt nie rzucił się by otworzyć te drzwi? Podłoże, na którym stałem, jakieś mokre było z nienacka. Spojrzałem na dół, lejąca się rzeka czerwieni. Wszystko już było jasne. Ktoś musiał ostatecznie wykonać. Gwałtowne Ruchy, w moją stronę.

 

Czy wie pani dlaczego?

 

Gdy trzyma się broń wycelowaną we własną głowę, myśli płyną inaczej. Nikt nie chce tego zrobić, nikt nie chce umierać po prostu chcemy sprawić, żeby śmierć przyszła po nas, a nie, my do niej. W moim śnie, znajdowałem się w tej sytuacji. Ręcę nie trzęsły mi się wcale, nie mogłem doczekać się końca. Jednak nie pociągnąłem za spust. Dopiero wtedy, gdy ktoś podszedł do mnie zbyt gwałtownie. To wtedy nie ja strzeliłem tylko pragnienie by wszystko się już skończyło. Ja sam nigdy nie byłbym w stanie tego zrobić. Więc zrobiła to za mnie siła, potężniejsza niż wszystkie inne. Jak rodzic okrywające swoje dziecko płaszczem podczas deszczu, mnie okryło moje pragnienie. Wiedziałem, że nie popełniałem samobójstwa, oddałem kierownice czemuś innemu. Tego właśnie pragnąłem, by ktoś mi pomógł. Właśnie dlatego, najlepiej jest przekonać przyszłego samobójce żeby sam oddał broń albo ją opuścił. Jako ludzie, posiadamy moce, o których nigdy byśmy nie pomyśleli.

 

Symbol: Odwrócone „A”.

Następne częściSny Harkenona: Wycisz

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • zsrrknight dwa lata temu
    jest trochę błędów, a ogólnie dość chaotyczne, mocno oniryczno-metaforyczne... Nawet niezłe w sumie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania