Poprzednie częściSpacer we mgle - 1 - Keler

Spacer we mgle - 3 - Sojusznicy

Na ziemi pojawiały się ślady po kroplach spadających z nieba, chmury przysłoniły słońce czyniąc poranek ciemnym i nieprzyjemnym zapowiadało się na ulewę. Ciszę przerywało coraz mocniejsze stukanie kropel deszczu i porywy wiatru. Szare blokowiska wydawały się jeszcze bardziej mroczne i nieprzyjazne, w oknach brakowało szyb a gdzieniegdzie były pokaleczone ostrzałem artylerii i granatników, były opuszczone od kilku tygodni wyglądały jak z post apokaliptycznego filmu. Kiedyś tętniły życiem, mieszkania dla robotników i pracowników portu typowe blokowisko jak setki innych w krajach post komunistycznych. Mariupol od 2 miesięcy był na linii frontu, ludzie uciekli w mieście zostali tylko żołnierze broniący miasta. Rosjanie chcieli przejąć kontrole nad strategicznym miastem, bazą Ukraińskiej floty i ostatnią przeszkodą do uzyskania połączenia lądowego z Krymem który był objęty blokadą, Ukraińcy odcięli połączenie lądowe z okupowanym półwyspem, od pół roku dwa miliony mieszkańcu było pozbawionych prądu, ograniczony dostawy wody. Rosjanie za wszelką cenę chcieli uzyskać korytarz by dostarczać na półwysep zaopatrzenie drogą lądową. Na ich drodze stało jedno miasto Mariupol. Nacierali kilku krotnie na miasto, bohaterska obrona batalionu Azow i Ukraińskiej armii pozwoliła utrzymać miasto. Ukraińcy zapłacili wysoką cenę w ciągu tych dwóch miesięcy stracili 7 tysięcy ludzi, obrońcy byli wykończeni, brakowało ludzi i zaopatrzenia. Do miasta skierowano Polski korpus Ekspedycyjny dowodzony przez młodego kapitana rezerwy Kelera, było z nim 20 chłopaków pochodzących z utworzonej w Polsce przez niego grupy ochotników, świetnie wyszkolonych i wyposażonych. Polacy oficjalnie nie chcieli wysyłać wojska postanowiono złożyć korpus z ochotników i żołnierzy sił specjalnych, pod dowództwem człowieka nie związanego Wojskiem Polskim, oficjalnie nie były to siły zbrojne RP tylko grupa polskich ochotników walcząca po stronie Ukraińców. MON po cichu wspierał ich w pełni, dostali najlepszy sprzęt jakim dysponowali Polacy oraz pełne wsparcie logistyczne. Korpus po dotarciu na Ukrainę spędził tydzień w centralnej części kraju gdzie zapoznawali się z danymi wywiadu na temat sił Rosyjskich. W mieście od tygodnia był spokój wszyscy siedzieli po domach, Rosjanie też byli zmęczeni walkami o miasto w dodatku pod Donieckiem trwały ciężkie walki. Korpus miał odciążyć bezustannie walczących tam Ukraińców.

Było już koło południa, deszcz rozpadał się na dobre, Keler siedział w szoferce wojskowej ciężarówki, jechali pierwsi w konwoju w oddali pojawiły się zarysy bloków w centrum miasta, mijali opuszczone domki we wsi pod miastem, nie było widać na nich śladów wojny Rosyjska artyleria nie sięgała tu, kilometr dalej widok był już inny.

-Grad panie Kapitanie, walili przez miesiąc codziennie blać od tygodnia mamy spokój, woziłem tu zaopatrzenie bydlaki wiedzą ze to jedyna droga blać przy tym deszczu i błocie nie da się polami. Później jeździliśmy tylko nocą bez świateł w dodatku też walili ale już tak nie trafiali blać. O tam trafili biednego Nikolaja, wiózł chłopakom amunicję został tylko krater, trzeba bokiem jechać blać, nasi położyli płyty betonowe bo teren podmokły blać.- Opowiadał szczupły Ukrainiec, jechał z uśmiechem na twarzy, opowiadał o tym jak o wczorajszym filmie wojennym. Keler słuchał uważnie, wiedział że chłopak widział już dużo a nie miał jeszcze 20 lat. Jego Amerykańska kurtka w kolorze pustynnym była mocno zużyta, na ramieniu niedbale przyszyta Ukraińska flaga a pod nią naszywka Batalionu Azow. Nie miał hełmu a kamizelka wisiała na drzwiach tworząc dodatkowy pancerz chroniący bok kierowcy. Oparł się na kierownicy uważnie obserwując drogę i ciągnął swoją opowieść dalej. -Dlatego wysyłają pojedyncze ciężarówki, jak skurwysyny wypatrzyli by konwój mogli by znowu napierdalać, do wieczora przerzucimy wszystkich niech pan się nie martwi panie Kapitanie.- Uśmiechnął się i wyciągnął fajkę, Keler poszedł w jego ślady i korzystając z okazji zapytał chłopaka.

-Długo już walczycie ?-

-Od samego początku, jeszcze na majdanie walczyłem. Miałem szczęście nawet mnie nie drasnęli tam, woziłem chłopakom zaopatrzenie na lotnisko w Doniecku puki była możliwość, później odcięli ich blać, ot to były zuchy. Tam pocisk przebił mi drzwi i trafił z nogę, szybko mnie wyleczyli mogłem wracać ale wolałem zostać z chłopakami i trafiłem tu.-

-Odważni jesteście. Jak się nazywacie ?-

-Nikita Iwanowicz panie Kapitanie z Lwowa-

-Powiedzcie mi Nikito Iwanowiczu jak morale chłopaków w mieście?-

-Słabo panie Kapitanie, nikt ich nie luzuje brakuję nam ludzi w dodatku zaopatrzenie jak widzicie ma problemy blać. Większość nie kąpała się od dwóch miesięcy nie mówiąc już o porządnym śnie blać. Dobrze że jedziecie tam chłopaki będą mogli odpocząć i nazbierać sił, Rosjanie mają regularne zaopatrzenie, luzują swoich i przysyłają innych a nasi siedzą w syfie bez wytchnienia blać.- Zatrzymał ciężarówkę, dotarli do rogatek miasta. Stanął przy budynku na którym wisiała Ukraińska flaga, z worków z piaskiem ułożony był schron ze stanowiskiem dla karabinu maszynowego, drogę zastawiono wrakami tworząc barykadę jedyna luka pozwalająca na przejazd zagrodzona była zasiekami. Z posterunku wyłonił się, rosły mężczyzna w polskiej kamizelce kuloodpornej to jedna z tych które wysłano na początku wojny jako pomoc, kieszenie miał wypchane magazynkami a na ramieniu wisiał mu AK-74, miał podpięty magazynek do którego czerwoną taśmą przyklejony był drugi, pozwalało mu to na szybką zmianę magazynka. Na jego nie ogolonej twarzy widać było zmęczenie i rezygnacje, podszedł do ciężarówki od strony kierowcy by się przywitać.

-Zdarowa! Co nam wieziesz Niki?-

-Nic nie wiecie? Dostajecie posiłki, Polski korpus ma was wspomóc i zluzować. To dowódca korpusu kapitan Keler.- Mężczyzna uśmiechnął się, pojawiło się na jego twarzy zadowolenie. Dawno nie słyszał dobrych wieści. Wyprostował się i zasalutował Kelerowi.

-Witajcie Kapitanie w Mariupolu, mam nadzieje że pobyt u nas wam się spodoba.- Zażartował mężczyzna. Keler uniósł rękę na powitanie.

-Mam nadzieję że polecicie mi ładny hotel z widokiem na morze- Zaśmiali się wszyscy trzej.

-Dalej nie pojedziemy, zostawię was tutaj, Wasili się wami zajmie. Powodzenia Kapitanie, będę was odwiedzał tak często jak będę mógł.- Keler uścisnął rękę kierowcy, w geście pożegnania i wysiadł.

-Z wozu krzyknął, koniec wycieczki!- Zajrzał do szoferki czy nic nie zostawił- Uważajcie na siebie Nikito Iwanowiczu, to dla was zauważyłem że dużo palicie- Zostawił mu na siedzeniu karton polskich Malboro.

-Dziękuję wam Kapitanie, w was cała nadzieje- Keler uśmiechnął się i zamknął drzwi. Chłopaki wyskakiwali z paki, w końcu dotarli na miejsce. Z zaciekawieniem rozglądali się po ruinach budynków. Nikita zawrócił i odjechał w pośpiechu. Wasyli podszedł do Kelera przy którym był już Andrusz i Rudy.

-Jestem chorąży Wasyli, dowodzę tym posterunkiem, pozbierajcie graty i wejdźmy do środka tu jest niebezpiecznie, nie wiadomo kiedy mogą zacząć strzelać.- I ruszył do wejścia budynku nie czekając na resztę.

-Zbierać graty i do budynku, biegiem!- Zwrócił się do chłopaków, wszyscy złapali graty i w pośpiechu ruszyli do środka.-Jesteśmy w końcu, pierwsza linia aż przeraża mnie ten spokój- Wraz z Rudym i Andruszą weszli ostatni do budynku. Znajdowali się w holu, panował półmrok okna były zabite całkowicie, w kilu miejsca były otwory strzelnicze, przy ścianach leżały worki z piaskiem ułożone na wysokość pasa mające zapewnić dodatkową ochroną, na wielkim stole stałą radiostacja i leżał stos papierów przyciśniętych automatem, przy stole siedział radiooperator, miał na sobie koszulkę w niebiesko białe paski, widać było fragment tatuażu na prawym ramieniu była to twarz kobiety. Spojrzał na grupę która wpadła do środka ze zdziwieniem, podobnie kilku żołnierzy którzy siedzieli lub leżeli w holu, wszyscy wyglądali na wykończonych. Wasyli machnął w geście przywołania Kelerowi.

-Pozwólcie towarzyszu ze mną-Zawołał Kelera, po czym zwrócił się do żołnierza leżącego pod ścianą- Popek zajmijcie się chłopakami i dajcie im coś do jedzenia, zresztą co ja wam będę mówił wiecie jak ugościć towarzyszy którzy przyjechali nas wspomóc- Soldat podniósł się, zarzucił automat na plecy i ruszył w kierunku towarzyszy z Polski.-No kapitanie chodźcie- Zszedł na dół, po schodach prowadzących do piwnicy. Piwnica budynku była rozległa, znajdowało się tam kilkanaście pomieszczeń w których mieszkali żołnierze z posterunku, Wasili wszedł z Kelerem, Andruszą i Rudym do swoje kwatery, dobrze oświetlone pomieszczenie, z łóżkiem jednoosobowym, biurkiem na którym stał laptop a pod nim leżał plan miasta, Wasili usiadł w swoim fotelu przy biurku, Keler na drugim ulokowanym po przeciwnej stronie biurka, chłopaki stanęli z boku.-Siadajcie panowie oficerowie- Wskazał ręką łóżko. Usiedli, nie odzywając się. Keler czekał aż gospodarz rozpocznie rozmowę, puki co był zajęty szukaniem czegoś w szafce pod biurkiem. Wyciągnął w końcu butelkę przezroczystej cieczy i 4 różne kubki, jeden z nich miał urwane ucho, rozlał równomiernie po kubkach alkohol i rozdał kubki. - No wypijmy towarzysze, zdrowie sojuszników- Przechylili kubki, Rudy skrzywił się potwornie co rozbawiło Vitalija. Polał następną kolejkę. -Przybyliście w ostatniej chwili, sytuacja jest tragiczna blać, pomimo tego że walki ustały chłopaki są nadal w fatalnym stanie, większość walczy od początku tej pieprzonej wojny a ostatnie dwa miesiące dostali okropnie w kość, ciągle nas ostrzeliwali i nacierali. Poprawiło się zaopatrzenie jak ustał ostrzał, to pomogło ale nie dużo,- Uniósł kubek dając znak reszcie żeby wypić, łyknął bez najmniejszego grymasu, po czym zaczął polewać i ciągnął dalej.- Na wysuniętych placówkach jest jeszcze gorzej, Rosjanie szykują dużą ofensywę i w krótce będzie tu gorąco.-

-Wasz wywiad twierdzi że część sił przerzucili pod Donieck, dlatego walki ustały.- Wtrącił Keler zdziwiony jego słowami.

-Gówno prawda Blać, też dostali mocno w kość, muszą się przegrupować. Wczoraj w nocy poszedł patrol, wcale nie przerzucili wojsk pod Donieck, szykują się do ofensywy co dzień dostają ciężarówki pełne amunicji i zaopatrzenia w dodatku prawdopodobnie przerzucili tu batalion czołgów tych nowych, stoją w lesie kilka kilometrów od miasta, informowaliśmy wywiad ale oni wiedzą lepiej blać.- Przechylili kolejny raz kubki.

-Przecież w mieście jest głównie lekka piechota, 14 dywizje pancerną przekierowano pod Donieck, to oni mieli was wspierać a nie my.-

-Wiem front się wali pod Donieckiem, u nas puki co spokój to nie trzeba wsparcia tam będą bardziej potrzebni blać.- Keler był zaniepokojony, sytuacja była gorsza niż przewidywał. Jak bronić miasta bez artylerii, wsparcia z powietrza i ani jednego czołgu.- Do tej pory nie wysyłali czołgów, z bwp dawaliśmy sobie radę miedzy budynkami, ale coraz mniej sprzętu przeciwpancernego. Straciliśmy większość lekkich dział, tu nie ma żadnego to co zostało broni portu jak port padnie będzie po mieście.- Polał kolejną kolejkę, opróżniając butelkę, zestawił ją pod biurko, i uniósł kubek już po raz kolejny.- No to by nam szczęście sprzyjało towarzysze zdrowie!-

-Zdrowie!- Odpowiedzieli i wypili.

-Ilu macie ludzi Keler?-

-Dwustu.-

-A sprzęt?-

-Niema, lekka piechota. Obiecano mi Rosomaki i samochody ale nie dotarły, nie wiem dlaczego. Usłyszałem że przyjadą z drugą grupą kiedy nie wiem, ale teraz widzę że musi to nastąpić jak najszybciej.-

-Dobre i to, dostaniesz ode mnie samochód.- Ściągnął laptopa ze stołu i pozbierał kubki, poprawił plan miasta tak by wszyscy widzieli.- Rosjanie są w tych dwóch dzielnicach, miejscami ścianę w ścianę z naszymi. Najgorsza sytuacja jest na tym osiedlu przy porcie trzeba by zluzować chłopaków, każdy twój pluton dostanie 2-3 moich ludzi, puki chłopaki nie poznają miasta. Tam bym was najbardziej potrzebował, na osiedlu domków też jest nie wesoło walą z 120 i wszystko się wali, nasi siedzą po piwnicach ale się trzymają, tam najprawdopodobniej uderzą czołgi, wątpię by pchali się miedzy ciasne blokowiska. Chciał bym byście wsparli nas w tych miejscach, jedną drużynę mogę dołączyć do naszego QRF, chłopaki operują po całym mieście reagując w krytycznych punktach. Taka moja propozycja co wy na to Keler?- Spojrzał na niego z niepewnością, pierwsze wrażenie Keler zrobił dobre, Wasilij wyczuł go i podejrzewał że nie będzie wprowadzał nowych porządków i działał na własną rękę, ale nie był pewny swojej oceny. Keler wyszczerzył zęby.

-Znasz najlepiej sytuacje, zrobimy jak mówisz. Rudy i Andrusza obejmą dowództwo nad moimi chłopakami w tych strefach, ja z najlepszym plutonem dołączę do QRF, chcę żeby doradzali twoim dowódcą a nie zastępowali ich, myślę że się dogadamy.- Wasili wyciągnął kolejną butelkę i postawił kubki rozlewając kolejkę.

-Zdrowie Sojuszników!- Zadowolony wzniósł toast. Uniósł się Andruszka i odpowiedział rodakowi.

-Sława Ukrainie- Reszta poszła w jego ślady i razem ryknęli.

-Sława!

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania