spiętrzyły się schody

na stosie marzeń z pełną głową

pędzą myśli niepokonane

rozważam nad każdą wybieram najzdrowsze

z gitarą na plecach

w plecaku słowa ubrane w małe sweterki

 

na ustach ciągle wiosna

choć zimnem ciągną nagie poranki

za drzwiami nie wiem kogo spotkamy

mało w kieszeniach sary

ale wystarczy na zabawę do siódmej nad ranem

 

spiętrzony trochę za nerwowy niepotrzebnie

świtem blednie nad stawem

dalej czekają schody

wspinam się na wyżyny zielonej koniczyny

na niebie jakoś jesiennie

puszczam nieudane dni w niepamięć

Średnia ocena: 2.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania