Spliff
Kiedyś codziennie odpalany był spliff,
A w raz z dymem ulatniały się łzy i najskrytsze sny i pragnienia,
Których nie chciałem już czuć..
Zaciągałem się ciszą,
Próbując uciszyć siebie,
Gubiłem się dymie,
aby nie patrzeć w lustro.
Aż któregoś dnia -
Poczułem coś więcej,
niż tylko tlen i dym,
Poczułem Ciebie.
Twoje spojrzenie przebiło się przez ten kurz,
Twoje słowa nie odbijały się od ścian
Tylko trafiały -
prosto w środek.
Nie musiałem już znikać,
Nie musiałem się odurzać,
Bo być trzeźwym z tobą,
to pierwszy haj,
którego nie chce zgubić.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania