Spojrzenie

Był wtedy wczesny ranek.Poranna mgła unosiła się lekko nad ziemią.Słońce zaczęło wschodzić i oświetlać ciepłym blaskiem korony drzew.Siedziałam na ławce przed parkowym stawem karmiąc okruchami chleba kaczki i łabędzie rozmyślając o tym czy kiedykolwiek się zakocham. Usłyszałam kroki i odwróciłam się, lecz nikogo tam nie było.

Wstałam i przysunęłam się do stawu.Słuchałam jak ktoś się zbliża.Zaczęłam się trząść. Nie wiem czy ze strachu czy z zimna. Zrobiłam jeszcze jeden krok w stronę stawu i niespodziewanie poleciałam do tyłu.Wtedy stało się coś,czego nie potrafiłam wytłumaczyć.Ktoś złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w swoją stronę. Nabrałam wcześniej pewności, że w pobliżu nikogo nie ma i moja wyobraźnia płata mi figle.Chwilę później zobaczyłam twarz i zdałam sobie sprawę, że to nastoletni chłopak. Był przystojny i nie mogłam się powstrzymać od wpatrywania się w jego morskie oczy, na które opadały czarne włosy.Obejmował mnie tak, że nasze twarze prawie się stykały.Przed sekundką zastanawiałam się czy w ogóle się zakocham a teraz stałam twarzą w twarz z miłością mojego życia, którą dostrzegłam w ułamku sekundy.Chciałam by ta chwila trwała wiecznie.Moje fantazje przerwał męski głos:

 

-Powinnaś być bardziej ostrożna

 

-Wiem, ale ostrożność nie chodzi ze mną w parze. A tak w ogóle to dzięki. Uratowałeś mnie przed kąpielą w nie za czystym stawie.

 

-Nie ma sprawy.Dlaczego się tak przysuwałaś do tego stawu?

 

-S-słyszałam kroki, ale nie widziałam ich źródła.

 

-Przepraszam za to.

 

-N-nic się nie stało.

 

-Och...Przepraszam, zapomniałem cię puścić.

 

-N-nie szkodzi.

 

-Muszę cię przeprosić, jestem spóźniony.Miło było cię poznać i mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.

 

-W-wza-wzajemnie

Patrzyłam jak odchodzi do momentu zniknięcia we mgle.Usiadłam ciężko na ławce i okryłam twarz dłońmi.

 

-BOŻE!!!Dlaczego ja tak drżę?Czyżbym się naprawdę zakochała w tym chłopaku? Przecież znam go od dwóch minut i nie wiem jak ma na imię!

Nie wiedząc co zrobić poszłam do domu. Resztę wolnego czasu spędziłam myśląc o morskookim chłopaku z parku.To była udręka.Cały pozostały czas ferii męczył mnie fakt, że go już nie zobaczę.

 

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ W SZKOLE:

 

Na pierwszej lekcji byłam nieobecna duchowo.Cały czas o nim myślałam.Nie mogłam się skupić na lekcji.Nagle drzwi klasy otworzyły się i wszedł przez nie...ON!!!Nie mogłam uwierzyć.To naprawdę był on.

 

-Dzień dobry.Jestem nowy w tej klasie.

 

-Dzień dobry.Ty jesteś na pewno Dennis.Proszę usiądź obok Rozalii.

 

Spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się.Siadając szepnął:

 

-Poczekaj na mnie po lekcjach.Muszę ci coś powiedzieć.

 

Przez resztę lekcji dręczyły mnie jego słowa.Zastanawiałam się co chce mi powiedzieć.

Gdy skończyły się lekcje zaczekałam na niego przed szkołą.Widząc go pomachałam ręką by mnie zobaczył.Podbiegł do mnie i złapał mnie za ręce.Spojrzał prosto w oczy i powiedział:

-Rozalio, kocham cię. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale... gdy tylko Cię zobaczyłem, moje serce zaczęło szaleć. Nie mogłem przestać o tobie myśleć.-wyrzucił z siebie

Zaniemówiłam.Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.Zamiast mówić pocałowałam go.

Staliśmy tak na środku szkolnego placu.Wszyscy się na nas patrzyli, lecz w tamtej chwili nie liczyło się nic oprócz Dennisa. Od tamtej chwili zaczęłam wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania