Spokój. (ChybaFelieton)

Dużo w nocy myślałem o serniku. Jeszcze więcej myślałem o świętym spokoju. A najwięcej to nie myślałem w ogóle, bo większą część nocy przespałem. Tylko dwie przerwy w spaniu, jedną na przejrzenie fejsa, drugą na kulinarne wycieczki do lodówki, wykorzystałem na myślenie. Co myślałem o tym serniku i świętym spokoju? Nie pamiętam. Pamiętam za to, że sernik, którego połowę zżarłem, był bardzo dobry, a fejs, artykułem pod tytułem, „Jak być spokojnym człowiekiem”, próbował poinformować mnie, jak być spokojnym człowiekiem. O ironio, jedną z rad, którą podsunął mi fejs w temacie „jak być spokojnym człowiekiem”, była rada: wyłącz fejsa. I wyłączyłem. W ogóle wyłączyłem cały komputer i ze smakiem sernika na języku, położyłem się w miękkim łóżku. Zasnąłem snem kamiennym.

 

– Niepotrzebnie wyłączyłem fejsa – pomyślałem tuż po przebudzeniu – bo rada „Wyłącz fejsa” była pierwszą z dziesięciu rad zamieszczonych w poście „Jak być spokojnym człowiekiem”, który ktoś wkleił na grupie: Psychologia Bardzo Pozytywna. Pozostałych dziewięciu nie przeczytałem i teraz, mimo, że całą noc przespałem spokojnie, pytanie, „Jak być spokojnym człowiekiem?”, nie daje mi spokoju. A postu, z niewiadomych przyczyn, na fejsie już nie ma.

 

Wzbierający we mnie niepokój przepoczwarzył się w przepełnioną adrenaliną złość. Tak wielką, że aż poszedłem do sportowego sklepu i kupiłem treningowy worek, w który już tłukłem w autobusie, którym wracałem do domu. Powiesiłem go na poręczy, której raczej powinienem się trzymać, a nie wieszać na niej treningowy worek. Tłukłem, tłukłem i… złość ze mnie zeszła. Ale nie na długo, bo kanar, któremu pokazałem ważny na przejazd bilecik, wlepił mi mandat za brak biletu na bagaż, którym był wiszący na poręczy worek. Nie wytrzymałem nasilającego się napięcia i profilaktycznie przystawiłem zaciśniętą mocno pięść do policzka kanara. Przystawiłem ją chyba ciut za mocno, ciut za szybko, i ciut za blisko, bo kanar bo zetknięciu się z nią wylądował z głuchym plasknięciem na ubłoconej podłodze autobusu. Zupełnie jakby ktoś worek kartofli na podłogę rzucił. Ja za to, obezwładniony przez drugiego kanara, i potem jeszcze przez dwóch strażników porządku, wylądowałem na trzecim komisariacie policji w charakterze człowieka awanturującego się.

 

Na komisariacie nie przestałem się pieklić. Ze śliną toczoną z ust, targany frustracją wynikającą z niewiedzy, jak być spokojnym człowiekiem, rozzłoszczony na mandaty i całą moją obecną sytuację, rozpędziłem się niczym lekkoatleta biorący rozbieg do skoku w dal i rąbnąłem głową w twardą, ozdobioną portretami pamięciowymi, betonową ścianę. Poczułem się jak kosmonauta, bo w jednej chwili zamigotały wokół mnie złociste gwiazdy. Moją ostatnią myślą była myśl:

 

Za dzieciaka marzyłem o międzygwiezdnych lotach. Jednak marzenia się czasem spełniają.

 

Potem wszystkie gwiazdy zgasły i ogarnęła mnie nieprzenikniona ciemność.

 

Obudziłem się w szpitalnym łóżku z obandażowaną głową bolącą tak, jakby ktoś w nią młotem żelaznym przywalił. Ale, o dziwo, czułem się dziwnie spokojny.

 

– Jak to się stało, że jestem taki spokojny? – pytam się pielęgniarki.

– Relanium panu dałam – odpowiedziała krótko – ale w domu wystarczy panu melisa.

 

I tak dowiedziałem się, jak być spokojnym człowiekiem. Zostałem fanem melisy.

 

Najlepsze w całej historii było to, że kiedy po dwudniowej wizycie w szpitalu wróciłem do domu, artykuł pod tytułem: „Jak być spokojnym człowiekiem?” znowu się na fejsie pojawił. Przeczytałem go na spokojnie. Tym razem w całości.

 

Dziś już tak we mnie nie buzuje, a codzienne spożywanie melisy pozwala mi na spokojne znoszenie wyrzutów sumienia dręczących mnie na myśl o pobitym przeze mnie kanarze. W nocy też śpię spokojnie. Czasem się tylko przebudzę, żeby sobie skubnąć sernika albo innego ciasta, które akurat znajduje się w lodówce. Troszkę tylko się boję, że to nocne podjadanie zmusi mnie w niedalekiej przyszłości do przeczesywania Internetu w celu znalezieniu odpowiedzi na pytanie:

Jak schudnąć?

Kategoria: ChybaFelieton, Wygłupy

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Karawan 11.03.2019
    Nie chyba! Na pewno felieton. Dobry!! Jak to zwykle u Waści! Z sensem i denkiem do zwolnienia by pomyśleć. Dziękuję! :)
  • Bogumił 11.03.2019
    To mi trochę przypomina opowiadanie o tym kocie Leninie, ale w sumie trochę inna fabuła.
  • Wrotycz 11.03.2019
    Niezłe:)
  • illibro 11.03.2019
    THX Za komentki ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania