SPOTKAŁEM NA DRODZE DO EMAUS PIJANEGO SOBĄ KABOTYNA

jestem widzącym na drodze do Emaus

dobrze rozpoznałem to co wyniszcza

jestem wierzącym w pełnię swoich sił

nie mam już złudzeń co do chleba i wina

ich bez smaku, bez koloru i bez zapachu

zaszczepiłem sumienie na trwogi naddatek

 

w drodze do Emaus nie mam już złudzeń

gdy spoglądam na Ciebie i Twoja ułudę

cokolwiek powiesz i tak pozostaniesz

narzędziem szaleńców i butą prostaków

maluczkich nadzieją wykwintnie skamlącą

naiwnego umierania wieczną przestrogą

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • piliery 8 godz. temu
    Polemika z powyższym sensu nie ma. Ot, pogląd jak pogląd. Kwestia wiary. Do miejsca, w którym odnosisz się do wierzących z pogardą. Od tego momentu nie mam szacunku dla tego co piszesz.
  • AlexHalley 6 godz. temu
    Pogarda? Ciekawe... zastanawiam się gdzie? Definicja pogardy jest dość sztywna.
    Szacunek do tego co pisze, to jest chyba ostatnia rzecz jakiej oczekuje od kogokolwiek kto to czyta.
    Biorąc pod uwagę jaki związek poezja ma z emocjami, to jest to dość zabawna teza, że poezji należy się szacunek. Podobnie jak to, że należy szanować uczucia. Idiotyczny artykuł 196 kk.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania