spotkanie
mężczyzna mówi o nim mówi mówi
a on siedzi przy stole trzyma w dłoni szklankę
siedzi siedzi połyka wody łyczek drugi
szklankę trzyma i trzyma
mówi tamten mówi
a ten wodę w butelce bierze ze środka stołu
nalewa do szklanki butelkę stawia bliżej siebie
upija łyczek drugi
tamten mówi mówi
odkręcanie butelki
zakręcanie butelki
odstawianie butelki
trzymanie szklanki w dłoni
patrzenie przed siebie
podchodzę bliżej widzę
nie ma w kieszeni na piersi
jedwabnej chusteczki w kolorze
pomarańczowo-różowym
to tylko kwiat w wazonie
wygina się wygina
z ogromnym wysiłkiem wygina
i schyla się trochę schyla
pochyla żeby mieć głowę
na wysokości serca
Komentarze (32)
Można napisać „dwie krople”, ale „kropla kropla” brzmi lepiej.
Ekonomizując język odebraliśmy mu pierwotny wdzięk.
Czy spotkanie było threesome (ona, ten, tamten)?
tylko kwiat w wazonie
wygina się wygina
z ogromnym wysiłkiem wygina
i schyla się trochę schyla....?
W filmie powtórzenia miały za zadanie podkreślenie głupoty rozmawiających, wiersz Trzy Cztery nie jest satyrą, anafora pełni tu zupełnie inną rolę.
Język Koterskiego, w jego filmach, jest oryginalny i charakterystyczny. W ogóle - język jest u niego dodatkowym bohaterem. I coś pokazuje. Coś wyraża. Np. częste poprawianie jednego słowa, szukanie właściwej formy podczas żywej wypowiedzi.
W poezji jest tak na pewno. Powtórzenia czemuś służą.
Zobacz np. co uzyskał dzięki powtórzeniom Edgar Allan Poe w wierszu "Dzwony". Ile razy powtórzył jedno słowo!
To fragmenty wiersza:
"Kołujące, wirujące,
Kołysane, rozśpiewane,
Dzwonią, dzwonią dzwony
Dzwony, dzwony, dzwony,
Dzwony"
"Bo zemdlone, uciszone, rozgniewane dzwonią, dzwony.
Dzwony, dzwony, dzwony, dzwony.
Dzwony,
Te huczące, te wyjące"
A to cały wiersz:
Dzwony
Hej, u sanek dzwonią dzwony,
Srebrne dzwony!
Jakiż świat zadowolenia wróżą nam ich miłe tony!
Jakże dźwięczą, jakże brzęczą,
Brzęczą, dźwięczą potrząśnięte,
Pośród nocy uśnieżonej,
Co lodowa drzemie ciszą!
A te złotych gwiazd miliony,
Po niebiosach rozpryśnięte,
Złociej lśnią się i kołyszą,
Od rozkoszy krystalicznej —
I mrugają w takt muzyczny,
Niby w zgodny hymn runiczny
Z kołysaniem i śpiewaniem tej melodii wypieszczona
Którą dźwięczą, dźwięczą — dzwony,
Dzwony, dzwony, dzwony,
Dzwony,
Te dźwięczące, śpiewające, ach! te srebrne dzwony.
Hej, do ślubu dzwonią dzwony,
Złote dzwony!
Jakiż świat uszczęśliwienia wróżą nam ich słodkie tony!
W balsamicznej ciszy nocy,
Gdy powietrze pierś ich trąca,
Dźwięczą płynne, złote dźwięki
W jeden ton,
W jeden lotny ton piosenki,
Jak turkawki pieśń, co tęskni, patrząc w bladą twarz
Do niebiańskich stron! miesiąca,
Z różnodźwięcznych tych gardzieli,
Tryska jakaś melodyjna pieśń w weselnej dziewic bieli,
Jakże drga,
Jakże trwa
Na przyszłości dni!
Jakże śpiewa o porwaniu,
O porwaniu, całowaniu,
Jak czarownie brzmi!
Kołujące, wirujące,
Kołysane, rozśpiewane,
Dzwonią, dzwonią dzwony
Dzwony, dzwony, dzwony,
Dzwony,
Całujące, zgodnie brzmiące, ach, te złote dzwony!
Hej, na trwogę dzwonią dzwony,
Spiżowe dzwony!
Jakiż dziki świat alarmu wróży nam ich jęk wzburzony,
Śród groźnego nocy cienia,
Jakże wyją z przerażenia!
Od tej grozy słów im brak,
One mogą tylko tak
Wyć, jak wicher rozstrojony
W swojem gromkiem przyzywaniu na ten krwawy blask pożaru,
I w szalonym rozhukaniu na ten głuchy szał pożaru,
Który w dymie, który w skrach,
Pośród gwaru i rozgwaru,
Jakby żądze swe ponure,
Chciał w niebiosa słać i w chmurę
I w piekielnych swoich snach,
Jakby dziś lub nigdy już
Chciał rakieta krwawych róż
Na miesięcznych zasiąść mgłach!
Ach, te dzwony, dzwony, dzwony,
Jak nam dźwięk ich rozstrojony,
Śpiewa hymn rozpaczy!
Jakże wyją, a skowyczą,
Jakże syczą, huczą, ryczą,
By grom armat i kartaczy!
Jaka dzika groza płonie
W rozhukanem, rozdyszanem, powietrznianem łonie!
Ale ucho czuje już
Z tego jęku,
Z tego szczęku,
Że ucicha klęska już.
Ale ucho słyszy już,
Z tego blasku,
Z tego wrzasku
Że omdlewa klęska już.
Bo zemdlone, uciszone, rozgniewane dzwonią, dzwony.
Dzwony, dzwony, dzwony, dzwony.
Dzwony,
Te huczące, te wyjące, te spiżowe dzwony!
Hej, na pogrzeb dzwonią dzwony,
Żelazne dzwony!
Jakąż pieśń nam uroczystą ich poważne wróżą tony,
Śród nocnego, śród milczenia,
Jakże huczą z przerażenia,
Ach, bo każdy, każdy dźwięk
Który drży,
Śród ich rdzy,
To śmiertelny jęk!
A ci wszyscy śmiertelnicy,
Co mieszkają w tej dzwonnicy,
Samotnicy!
Kiedy dzwonią straszne dzwony,
W monotonii zakwefionej,
Czują glorię, co na czoła
Im nakłada biała, święta,
Wniebowzięta dłoń anioła!
To nie męże, ni kobiety —
To nie ludzie, ni zwierzęta,
To są duchy, to szkielety!
A ich królem któż jest?… On!
Ten co bije, bije w dzwon —
W pogrzebowy bije dzwon;
Zgon!
Ach, jak jego pierś wesoła,
Gdy peanem brzmią mu dzwony.
Jak on tańczy, jak on woła,
Jak on trzyma takt muzyczny,
Niby wielki hymn runiczny.
Gdy peanem brzmią mu dzwony,
Dzwony, dzwony, dzwony,
Jak on trzyma takt muzyczny,
Gdy wydzwania zgony, zgony,
Niby wielki hymn runiczny,
Gdy wyjące wyją dzwony,
Dzwony, dzwony, dzwony,
Gdy jęczące jęczą dzwony, Dzwony, dzwony, dzwony,
Dzwony,
Te płaczące, grobem tchnące, te żelazne dzwony!
- Jaaa! Nieee!
- Ekstra!
Pokazał czym się rozmawia, i - przede wszystkim - jak.
Walczyku, a mnie zupełnie inaczej skojarzyło się... tylko się nie śmiej, proszę.
Przeczytałam parę razy...
Za pierwszym czytaniem, przypomniałam sobie/z powodu powtórzeń/ sceny z filmu 'dzień świra'.
Drugim skojarzeniem, była rozmowa z samym sobą - przed lustrem, ale tę myśl szybko porzuciłam, bo bezsensowną wydała mi się.
Trzecim skojarzeniem - rozmowa dwóch mężczyzn/spotkanie po latach/, pretendujących o względy jednej kobiety, która to podsłuchuje obu panów... też raczej niedorzeczne, bo nie ten 'klimat'.... dalej to moja wyobraźnia już 'pagibła' - wraz z podchodzącą kobietą, która szukała w butonierce jedwabnej chusteczki... a
"to tylko kwiat w wazonie
wygina się wygina
z ogromnym wysiłkiem wygina"
"[i schyla się trochę schyla
pochyla żeby mieć głowę
na wysokości serca"] = w nawiasach - pomyślałam znowu o kobiecie...
No tak, właśnie zerknęłam na komentarz 'rozwiązania'... i 'doczepiam swój wagonik' = oryginalność przekazu treści jest zaskakująca/wywołuje pewne zdumienie u czytającego = właśnie te powtórki... i samo zakończenie.... na dodatek Agnes07, 'ukradła mi' "dzień świra" hahaaa
'Czacha mi po prostu dymi'... idę lulu, pa?
Walczyku, ciekawa jestem, że Ooooho, a może jeszcze bardziej?
zakręcanie butelki
odstawianie butelki
kiedyś napisałem parafrazując do dowcipu o obowiązkowych przedmiotach nauczania kandydatów na baców
wyganianie owiec
zaganianie owiec
i język rosyjski
zaganianie owiec
wyganianie owiec
myślenie o tobie
wiersz nie przypomina tego Pawlikowskiej /choć mi się kojarzy/
róże królowe poetyckie
pragnące kochać uszczęśliwić
z łodygą jak balowa kibić
kwiat wygina się i schyla
a ten mówi o nim i mówi
a on siedzi przy stole i siedzi
kwiat schyla się i wygina
a on trzyma butelkę i trzyma
a ten mówi o nim i mówi
gdy on odkręca
gdy on nalewa
i gdy on patrzy
na kwiat...
pomarańczowo - różowy
Pozdrawiam. PS. Jakby co, to pierwszy z moich grzecznych wierszy ;)
spotkanie II
kwiat wygina się i schyla
a ten mówi o nim i mówi
a on siedzi przy stole i siedzi
kwiat schyla się i wygina
a on trzyma butelkę i trzyma
a ten mówi o nim i mówi
gdy on odkręca
gdy on nalewa
i gdy on patrzy
na kwiat
wygięty
schylony
Dziękuję. PS. Uważam, że moja korekta (bardziej skondensowana i surowsza) jest lepsza od pierwowzoru. Tyle jeśli chodzi o poszukiwanie nowych, starych środków ekspresji w poezji. Mają one być w moich zamyśle pozbawione jakichkolwiek barw, ale przez to jeszcze bardziej namacalne, wyrosłe z "jestwa" i egzystujące w "jestwie" stąd, edytowałem ponownie owe kwiaty.
Są one jak ta "odrobina soli do wzmocnienia smaku"
Co do interpretacji, to hmm... pierwsze skojarzenie po przeczytaniu,
to jakby... robienie czegoś, machinalnie, odruchowo,jakby same działanie, bez zastanowienia, nad sensem.
Dopiero w drugiej części się ów pojawia, "gdy się schyla, to tego, co odczuwa, jakkolwiek to zrozumieć.
Pytanie, czy podchodzi "do siebie" czy to ktoś "trzeci"?
Tak jakoś pokrętnie zrozumiałem, ale wiersz, ciekawie napisany:))
Na Trzy Cztery↔Pozdrawiam↔%
Lirycznie. To podejście do husteczki-kwiatka to takie jakby - proszę, uszczypnij mnie, to nie dzieje się naprawdę.
Rzadko ludzie z sobą szczerze rozmawiają, czasem w podróży, gdy są odizolowani od schematu dnia. Podobało mi się. Pozdr. :)
I ja pozdrawiam.
Ps. Zazdroszczę podróży pociągiem. Można wtedy czytać, albo bezmyślnie gapić się w okno i mieć wszystko w czterech literach.
Pozdrawiam
Co do czytania w podróży - okazało się, że "Król Ubu" jest wymarzoną lekturą na trasę z Białegostoku do Warszawy. Przeczytanie dramatu Alfreda Jarry'ego razem ze "Słowem od tłumacza" (czyli od Boya -Żeleńskiego) zajmuje 2 godz. i 15 min., podczas, gdy pociąg jedzie 2 godz. i 30 minut. Jest piętnaście minut na spojrzenie za okno, spokojne zdejmowanie, zdejmowanie kurtki, i - później - spokojne kurtki wkładanie, wkładanie.
"mężczyzna mówi o nim mówi mówi"... jeden gaduła, drugi milczek.
Dziwne, że ten co nic nie mówi, jest spragniony?
"mówi tamten mówi
a ten wodę w butelce bierze ze środka stołu"… pije i pije
Powtarzanie czynności:
odkręcanie butelki
zakręcanie butelki
odstawianie butelki… i mówienie, trzymanie szklanki i „patrzenie przed siebie”
czyli tam nie ma nikogo tylko pustka.
„podchodzę bliżej widzę”… kto podchodzi? kelnerka? - bo skoro wazon i w pomarańczowo-różowym kolorze kwiat - róża? To miejsce publiczne i do tego w eleganckim stylu. Bo jeśli poszetka to w garniturze? A może garnitur na tę okoliczność założony i odbicie w lustrze?
jednak „to tylko kwiat w wazonie”
schyla się trochę schyla
pochyla żeby mieć głowę
na wysokości serca… jakby kwiat pragnął słyszeć bicie serca, tak jak słoneczniki idą za słońcem po zmierzch.
Może się zaśmiejesz nad moją interpretacją. Ale dla mnie nasuwa się rozmowa z samym sobą, spowiedź siebie. Woda (być może to nie woda i tutaj może być ten haczyk z lustrzanym odbiciem) jakby była łącznikiem pomiędzy przejściem pomiędzy światami równoległymi, wnętrzem i zewnętrzem.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania