Poprzednie częściSpotkanie w bramie cz. 1
Pokaż listęUkryj listę

Spotkanie w bramie cz. 2 (tytuł roboczy)

I ten mój spacer do Ciebie z tym storczykiem, co go prawie oburącz trzymać musiałem, ten lot na skrzydłach miłości co je stroszyć właśnie miałem musiał zostać przerwany bo właśnie takie zaproszenie nagle otrzymałem.

 

*Mordeczko podejdź tu na chwilę sprawę mamy*

 

usłyszałem nagle z tej ów jednej zagrzybionej uliczki był to głos ewidentnie zdarty chropowaty i obdarty jak ściany na Wschodniej głos ewidentnie człowieka spieszącego się i zdesperowanego Czułem to bardzo dobrze bo choć wiele razy śmiejesz się że Cię nie słucham to ja pod tą nijaką miną żyję tymi słowami ja rozkładam je na części pierwsze i słucham oj słucham dokładnie tak jak dyrygent żyje muzyką którą włada każdym ruchem swojej ręki..

 

*Kolega nasz potrzebuje pomocy, chodźże no*

 

mówił dalej głos przekonywał mnie dalej głos A ja choć tak bardzo chciałem już do Ciebie to jestem człowiekiem co odmówić nie potrafi dla mnie słowo „nie” nie istnieje chyba że dzwoni telemarketer to choć nie mówię „nie” to rozłączam się jak najszybciej bo jedna sekunda dzieli mnie przed wysłuchaniem całej tej oferty której ostatecznie nie przyjmę.. Dodatkowo pomocy bliźniemu temu Drugiemu tym bardziej odmówić nie potrafię a gdy ktoś mnie prosi o cokolwiek to zawsze jestem kontent to zawsze jestem dumny że się przydam że na coś będę dla kogoś

 

I tak poszedłem za tym niskim głosem co okazał się jeszcze krótszymi spodniami z trzema białymi paskami na boku i z identyczną kurtką co wiele już męczy przeżyła jak i łysej głowie co wiele guzów na pewno zarobiła..

 

Nie wiem dlaczego postanowiłem iść za człowiekiem przed którym mamusia zawsze mnie przestrzegała za tym tak zwanym elementem za tak zwaną patologią i degrengoladą.. takich ludzi omijałem zawsze szerokim łukiem przechodząc na drugą stronę ulicy albo zmieniając trasę I pamiętam zawsze rady jakie słyszałem że najważniejsze by przy takich to wyglądać jakby szło się z celem tak jakby całym tym swoim jestestwem wiedziało się gdzie się idzie i przede wszystkim po co Gdyby tylko tak całe życie mogłoby się przejść..

 

Nigdy (aż dotąd) nie miałem okazji spotkań pierwszego stopnia Ci ludzie zawsze byli jedną wielką niewiadomą strachem niepoznanym i tak bardzo niechcianym w tej naszej społecznej tkance Mi samemu trudno było się z tym zawsze zgodzić bo serca nie mam by człowieka tak po prostu skazać wyrzucić na śmietnik społeczny tylko z tego powodu że urodził się akurat nie w tej pięknej dzielnicy miasta - a takich jest w końcu niewiele u nas A pariasów i niechcianych to nie brakuje więc po co tworzyć coraz to nowych i nowych odrzutków…

 

Ale przyznam się całkowicie i bez bicia (touche) że wtedy ani trochę tak światłe i mądre myśli mi nie towarzyszyły i nie prowadził mnie wtedy za rękę duch humanizmu a strach sam-w-sobie i jego brat - brak asertywności.. humanizm wtedy grał w piłkę a asertywność wpuszczała same nawet najżałośniej strzelone gole..

 

Ale szedłem przedzierałem się przez blokowe wystawki mijałem pełne śmietniki i dzikie rabatki Skakałem przez kałuże i ludzkie wydzieliny aż w końcu dotarłem do miejsca do miejsca zbrodni można rzecz choć jedynym przewinieniem było to przeciwko urbanistyce

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania