Spowiedź I (kontynuacja: Spowiednik cz.II)
II
Nie potrafiłam spokojnie egzystować w normalnym świecie. Nie umiałam się przystosować i zbliżyć do panujących ideałów. Do szpitala im. Schumana trafiłam blisko rok temu. Najpierw widziałam szanse na normalną przyszłość. Pielęgniarki były sympatyczne, a doktorzy wyrozumiali. Jednak to były tylko maski. Personel pokazał swoją prawdziwą twarz, gdy przestałam ich słuchać. Nie chciałam jeść, a oni byli mną zawiedzeni. Rozczarowywałam ich i widziałam to. Byli wściekli, że ich metody nie działają. Każdy dzień wyglądał podobnie. Rano próba zjedzenia śniadania, potem to samo z obiadem i kolacją. Byłam zbyt słaba, by wyjść na dwór. Siedziałam w czterech ścianach i czekałam na kolejne dawki leków. Z dnia na dzień traciłam osobowość. Brakowało mi woli, by dalej ciągnąć to życie. Jedyne czego chciałam, to spokój. Było mi wiecznie zimno. Trzęsłam się non stop. Na początku miałam do dyspozycji kilka luster, ale potem mi je zabrano. Przeglądając się w nich widziałam tylko zbędne kilogramy. Profesorowie krzyczeli na mnie, byli rozdrażnieni. Mówili, że umrę, że sama siebie wyniszczyłam. Po co to mówili? Ja przecież wiedziałam. Cały czas modliłam się, żeby moje serce w końcu się poddało. Chciałam uwolnić się od znienawidzonego ciała i zasiedlić Pola Elizejskie wraz z moimi szpitalnymi znajomymi. Lekarze robili wszystko, by utrzymywać mnie przy życiu. Chciałam im powiedzieć, że mogą przestać, że ja już wybrałam. Nie mogliśmy się porozumieć. Oni twierdzili, że każdy ma wolę walki w sobie. Cóż ja nie podzielałam ich zdania, Jestem pewna, że jeszcze miesiąc czy dwa i już nie byłoby czego po mnie zbierać. Próbowałam wszystkiego, by się wykończyć. Wtedy pojawiła się osoba, która na zawsze odmieniła mój świat. Osoba, która pozostanie w moim sercu na zawsze, jako przykład deski ratunku dla umęczonych dusz.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania