Spóźniona
Nocą, gdy wicher życia lekko przycicha i gdy kopie dół mrok.
Czekam na nieznane, licząc że pojawi się nareszcie... wyskoczy.
Z łóżka wstaje leniwie, na dywanie, bosą nogą robię mały krok.
Jedną dłonią dotykam ściany, drugą... z wola przecieram oczy.
Nie zimnej ściany dotykam, dotykam ciebie, bliskość mnie poraża.
Chłód zmienia się, teraz grzeje mnie twa postać, jesteś tak blisko.
A ciało twe gorące i nagie, w niezwykły sposób istotę mą obnaża.
Nie jestem w stanie zaprzeczyć miłości, którą mam teraz tak blisko.
Już prawie oszalałem ze szczęścia, ty drżysz, z rozkoszy skaczesz
Otworzyłem szeroko oczy i wtedy dopiero zamarłem w bezruchu.
To nie sen, to rzeczywistość, stoisz naga przede mną i płaczesz.
Przez łzy cedzisz...ostatni pociąg mi uciekł, zmienili rozkład ruchu.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania