Spryt i Odwaga
Sytuacja taka poobiednia.
Wychodzę wyrzucić śmieci, tłukę zbyt głośno połowę butelek, które już ktoś inny przede mną wrzucił do dużego kontenera na szkło. Reklamówkę, brudną już od pozostałości z tych butelek, wrzucam do kontenera na plastiki i kieruję się w stronę bramy wyjazdowej. Mijam nieufnego dozorcę aka bramkarza aka ochroniarza, z wiecznie groźnie podniesioną brwią i wychodzę poza osiedle zrobić zakupy.
Nie tylko ja wpadam na ten pomysł, by po 16:00 zrobić zakupy.
Trafiam więc do kolejki przy starganie z warzywami. Owoce też tam były, już mocno roklapciałe truskawki, malinki i poobijane gruszki - dobrze, że na słońcu cały dzień nie trzymają mięsa czy lodów, bo wiadomo Polak to potrafi, szczególnie taki na dorobku.
Sytuacja w kolejce po chwili robi się nerwowa, bo dwójka szczyli ciągnie za spodnie stojącego przede mną mężczyznę po 40 aka ich tatę aka domniemanego tatę, bo dzieciory niepodobne, ale pewnie matka szczyli twierdzi uparcie, że oba jego.
- daj na lodaaaaa! - drze się małolata, mało nie urywając tacie rękawa kurtki.
- no daj na loooooooda! - piszczy jej młodszy brat ściągający już prawie spodnie ojcu z tyłka.
Tata zawstydzony wyciąga dyszkę w banknocie i daje córce. Rodzeństwo biegnie do pobliskiego sklepiku pod szyldem Zielonego Płaza i po paru minutach, choć jeszcze o tym nie wiemy, będą wracać i to wtedy właśnie rozegra się tragedia...
A w między czasie, by przybliżyć Wam moją sytuację, my nadal stoimy w tej kolejce, ja za tatą, tata przede mną, kolejni za mną, a Ci co przyszli wcześniej stoją nadal przed tatą, a stoimy tak cały czas, bo straganowa jest bardzo miła dla baby, która już odstała swoje, i teraz jej kolei wybierania, a jak już może, to będzie sobie wybierać, a to wybierze ręcznie cebule, cebulka po cebulce, sprawdzając czy przypadkiem już nie kwitnie i czy pasuje jej średnica, bo:
- bo wie Pani, muszą być w miarę równe, ja tylko te małe biorę, bo te duże to pewnie przenawożone, co?
- tak, tak - straganowa nie czuje presji, i tak wie, że odstoimy swoje, bo konkurencji brak.
Zawsze, ale to zawsze, taką jedną babę natrafisz, i odstać swoje musisz.
Wnet wracają dzieciory (od tego taty co stał przede mną), i chwalą się lodem, jednym dużym lodem co to jest Dabyl Czoklet w wersji z karmelem.
Dumny tata chwali swe pociechy:
- no i pięknie, jaka Ty odważna jesteś, sama do sklepu i jaka sprytna.
Dziewczynka konsumuje loda, odgryzając z czubka duże kawałki czekolady, lód się chwieje w jej małych rączkach, ale mocno chwyciła i podtrzymuje sobie to bydlę na drewnianym patyczku z wytłoczonym logo M.
- a ty gdzie masz swojego loda? - pyta tata młodszego szkraba.
- nie mam, starcylo na jeden - odpowiada smutno chłopczyk i robi minkę do płaczu.
- jak to na jeden? Hanka, gdzie masz resztę? - w tym momencie dziewczynka przesypuje z rączki jakieś drobniaki i tata liczy ile zostało.
Nagle na całą kolejkę rozlega się jego ryk.
RYK, to był ryk przez duże "R", mało nie zmiotło z chodnika małolatów.
- PIĘĆ DZIEWIĘĆDZIESIĄT? DAŁAŚ ZA LODA PIĘĆ DZIEWIĘĆDZIESIĄT?
Myślałem, że jej zajebie, jak tak stał gapiąc się to na dzieciaka to na rękę z resztą - nawet już byłem gotów bronić młode dziewczę, ale obyło się bez rękoczynów.
Skończyło się tak, że ojciec przepuścił wszystkich w kolejce, zabrał dzieci na ławkę nieopodal i chyba się załamał. Tak to przynajmniej wyglądało, bo usiadł, chwycił się za czoło jedną ręką, którą podparł na kolanie i zastygł w tej pozycji gapiąc się na "resztę" w drugiej dłoni.
Zrobiłem zakupy, ruszyłem z powrotem do domu. Obejrzałem się ostatni raz za rodzinką, tata nadal siedział na tej ławce, a brzdące dzieliły się resztką loda, już całe umazane na brązowo.
Zastanowiło mnie tylko, jak można robić aferę z loda za 5,90zł?
W końcu sam dał im dychę...
Komentarze (9)
Co do samego tekstu. Poczytaj o zapisie dialogów w pomocy na dole strony. Przede wszystkim zwróć uwagę na duże litery, dywizy i przecinki. Pozostawiam bez oceny, bo w sumie nie wiem jaką należałoby wstawić.
teraz nie rozumiesz- a za parę lat będziesz w tej samej sytuacji
to moję atuty
mam myśli pogodne
gacie nosze modne
Ostatnio byłam w sklepie z zabawkami. Płacz dzieci, któtre nie dostały to, czego chciały lekko rozerwały mi serce, ale zastanowiło mnie, czy to nie zostawia w człowieku ślad. Czy nie ma wpływu na cały rozwój? Wiem, że nikt z nas nie pamięta, jak ryczał w wieku trzech lat, bo nie dostał wypatrzonej zabawki, ale może w jakimś stopniu to rzutuje na cały rozwój psycho-fizyczny?
Niby banalne opowiadanko, a ile furtek otwiera...
Pozdrawiam.
I daruj sobie protekcjonalny ton.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania