Sprzedawca słów
Słowa – narzędzie będące przekleństwem spotykanych przeze mnie osób. Słodki fałsz wypływa z mych ust i pozwala osiągnąć każdy cel. Od zawsze dążyłem do zewnętrznego piękna potęgowanego przez miły dla ucha głos. Ćwiczyłem urok zewnętrzny na przypadkowych, jednorazowych przyjaciołach, przelewając na nich nic nieznaczące słowa, w zamian czyszcząc ich konta bankowe. Banalność i powtarzalność nużyła i przymuszała do coraz to większych wyzwań.
Chętne kobiety siedzące przy barze, to nie było wyzwanie, a ledwo wewnętrzny przymus, by ogołocić je z drzemiących w nich okruchów ufności. Postawienie drinka było niczym najlepsza inwestycja.
– Nie mogłem się powstrzymać i musiałem się przysiąść – kłamałem jak z nut, oplatając kolejną ofiarę wyczekiwanymi komplementami.
– Nie mogłeś? – pytała, a ja wiedziałem, że jest moja.
– Właściwie mogłem, ale moje życie pozbawione byłoby sensu – mówiłem niskim, męskim głosem. – Po raz pierwszy w życiu wiedziałem, że muszę chociaż spróbować. – Banalne słowa rosły, a ofiara przyjmowała je bezkrytycznie. Tak bardzo ich pragnęła.
Ludzie nie są przyzwyczajeni, gdy się ich bezinteresownie chwali, a przecież każdy z nas oczekuje aprobaty i podziwu. A więc chwytamy dobre słowa i czekamy na więcej, bo czyż nie jest naszym przeznaczeniem, iść przez życie z ukochanym, który rozpościera pod naszymi nogami kwietny dywan?
Wyprawy do baru traktowałem jako okazję na dobry seks, nie zawracając sobie głowy konsekwencją moich czynów. Zresztą, gdy doszły do mnie pogłoski, że byłem przyczyną samobójstwa jednodniowej ukochanej, uśmiechnąłem się. Znudzony codziennością skupiłem się na kształtowaniu mrocznej rzeczywistości, tworzonej przez słodko gorzkie słowa. Falujące uczucia przypominały huragan porywający przypadkowo spotkane osoby.
– Kocham cię, jesteś moim snem, o którym mogłem jedynie marzyć, mirażem, który okazał się cudowną rzeczywistością – mówiłem, by chwilę później zatopić się w jej pełnych ustach.
Kochałem się z nią, a ona robiła wszystko, byle mnie zadowolić.
– Jesteś pieprzoną dziwką – szeptałem jej do ucha, gdy orgazm obejmował jej spocone ciało.
Trujące słowa, to byłem prawdziwy ja, dążący do poniżenia wszystkich, tylko za to, że byli ludźmi, że dali się omotać mojej psychopatycznej osobowości. Nie potrzebowałem noża, by zranić i zabić, wystarczył odpowiedni dobór słów, a wszystko toczyło się samo. Nie interesowały mnie samotne kobiety, a szczęśliwe mężatki, które tak bardzo kochały dzieci. Tak, chciałem zniszczyć każdą szczęśliwą rodzinę, a powolna agonia szczęścia, to było coś, co chwilowo zaspakajało moje ego.
Gdy pojąłem, jaką moc ma Internet, pojawiłem się tam, gdyż oddziaływanie moich słów nie miało granic. Osaczałem kolejne ofiary, mamiąc je ich wyjątkowością. Słowa te same, wklejane w niezliczonej ilości miejsc, zwielokrotniły skalę działania. Bez wysiłku otumaniałem tysiące spragnionych miłości, czy też przyjaźni osób. W myślach nazywałem siebie „Mistrzem" Tylko jednego brakowało – pewności, że ofiara wybrała rozwiązanie ostateczne.
– Świetnie piszesz: Też tak myślę, Jesteś wyjątkowy, Kurwa to jest zajebiste.
Mamiłem i czekałem na odzew. Zabawa – tak to nazywałem, a jaką frajdę to sprawiało. Jestem z wami i przeciw wam, taki już jestem.
Jestem waszym jednorazowym eksperymentem społecznym i wpadłem tylko na chwilę. Polubicie mnie? Chcecie, bym został waszym przyjacielem? A może się spotkamy? Naprawdę jestem fajny!
Komentarze (18)
Przeszliśmy do drugiego etapu.
Życzę powodzenia, nagród brak.
Pozdrawiam
Odnośnie do chwalenia pisułek, to cóż, najczęściej wierzą grafomani w puste zapewnienia, że ich pisanie jest genialne, ta ich wiara we własny geniusz pisarski potrafi być strasznie upierdliwa. Agresywne to się robi i zadufane w sobie.
Temat ciekawy i ciekawie zapodany ??
„Piszący bez talentu, a mający duże wyobrażenie o sobie” – podobnie bezlitośnie opisuje grafomana słownik „Pisownia prawidłowa i wyrazy obce” z 1933 r. Aby zbliżyć się zatem do tej definicji, należy pisać hurtowo, bezkrytycznie i najlepiej bez wysiłku (wśród zawodowców krąży opinia, że grafomania zaczyna się wtedy, kiedy pisanie sprawia nam przyjemność, przy tworzeniu wartościowej literatury należy się bowiem nasapać). Trudno się jednak dziwić marzeniom o publikacji, skoro tego uczy nas rynek. Gdy bowiem spojrzymy na listy bestsellerów, znajdziemy na nich wiele niedobrze napisanych, banalnych i kiczowatych tytułów, które sprzedają się w sporych nakładach, choć od grafomańskiego produktu dzieli je jedynie profesjonalna redakcja.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1624975,1,po-czym-poznac-polskiego-grafomana.read
Pozdrawiam
Pozdrawiam ?
Pozdrawiam
A wszystko szybko, łatwo i przyjemnie...
Tak samo z literaturą. Najpierw dążenie do przynależności do TWA, a później internetowi geniusze wyrastają jak grzyby po deszczu.
Ty mnie, a ja cię - pochwalę i błyszczą ludzie... na portalach.
Naiwność nigdzie nie jest wskazana... chociaż może lepsza od samotnosci...
Umieściłem komentarz pod prawie każdym utworem widniejącym na stronie głównej.
Na 21 komentarzy jedenaście zwrotnych (nieźle), 2 rewizyty (słabo) i 3 wizyty (nieźle). Odsłon 52 (dużo), ocen 5 (mało) średnia 3,2 (diabli wiedzą, czy dobrze czy źle)
Punktacja
wizyta (komentarz) + 15
rewizyta (komentarz) + 10
pierwszy komentarz + 6
odpowiedź zwrotna +5
ocena 1 i 2 z zza węgla - 50
ocena 1 i 2 ujawniona +5
Wygrywa: Nerwinka,
II miejsce: yanko wojownik 997, Szpilka, Pobóg Welebor, MartynaM
Pomyłki w liczeniu celowe. Gratulacje!
Jak coś mnie tu nigdy nie było ✿ ❀ ❁ ❃ ❋
Koniec
Ponieważ jestem wredny, a twój tekst nie spodobał mi się, postanowiłem nie komentować.
Teraz to nadrabiam. Dla mnie tekst w pewnej symetrii nawiązuje do badań radzieckiego naukowca,
który pozbawionej skrzydeł musze, obrywał po jednej nodze i kazał iść. Aż doszedł do wniosku, że ze stratą ostatniej, mucha utraciła słuch.
dobre podsumowanie. Jest jeszcze jedna wersja dowcipasa naukowego: z pchlą w toli gównej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania