Stach
Był wieczór i wydawało się, że jest duszno. Gienia zamknęła okna „od ćmów i komarów”, zaczęła szykować łóżko. Ze strzepywanych poduch nie wylatywały pióra, ale czułam, jakby w powietrzu, w zapachu dymu z fajki, fruwał puch. Koty chodziły powoli. Stach obserwował mnie jednym okiem, bo drugim, szklanym, podobno nic nie widział. Ale chyba trochę widział. Jak stanęłam przed nim i popatrzyłam raz w to prawdziwe, a raz w sztuczne – zauważyłam, że tym sztucznym zerka na Gienię:
– Gienia, usmaż jajków na skwarce.
– Jajka już byli – odpowiedziała wujenka i dodała, że nie czas na jedzenie, że Stach i tak za gruby, a jak już taki głodny, niech weźmie świeczkę, pójdzie do spiżarki, weźmie dwa, ale nie trzy, i sam sobie usmaży, tylko nie tu, a w letniej kuchni. I niech zamknie porządnie, „żeby tam kurow od Citków nie nagnało, jak onegdaj”. Czekałam na to. Chciałam wyjść do ogrodu. Wieczorem powietrze jest lepsze, zimniejsze i pachnie kwiatami. Ale Stach nie podniósł się z kozetki, tylko posmutniał, przygarbił się i zamyślił. Aż nagle wstał, i powoli, skradając się, podszedł do ściany, i sprytnie złapał łażącą po tapecie muchę. Później drugą.
– Ot, psia jucha! – zaklął przy trzeciej, która uciekła.
– Nie umiem łapać much, wujku. Nauczysz mnie?
– Musisz zajść muchę od głowy. Patrz.
Patrzyłam, jak przybliża się do bielonego komina, powolutku wysuwa rękę, krawędzią zagiętej dłoni dotyka ścianki, przez moment stoi bez ruchu, a po chwili szybko zgarnia podrywającą się do ucieczki muchę i rzuca na podłogę, żeby całkiem się roztrzaskała. Czasem do martwej muchy podchodził kot. Trącał nosem zgniecione ciałko i odchodził.
Komentarze (21)
Ziąb okrutny, a u Ciebie muchy latają :)
Trochę jakby cieplej się zrobiło…
Niewiarygodne właściwości ma literatura :)
Extra :)
Opowiadanko oparte jest na prawdziwym wspomnieniu. Mój tato urodził się na wsi. Miał czterech braci: Stacha, Andrzeja, Bronka i Alfonsa, oraz trzy siostry: Albinę, Leokadię i Feliksę. Stach stracił oko po wojnie, jak bawił się niewypałami. Razem z kolegami wrzucił niewypał znaleziony w lesie, do ogniska...
Jakbyś chciała uniknąć powtórki, to pierwsze weźmie można zamienić na znajdzie
„powietrze jest lepsze,”
Dla stylizacji można by zrezygnować z jest
„się z kozetki, tylko posmutniał, przygarbił się”
Drugie się zbędne
„podrywającą się do ucieczki”
Startującą lub usiłującą uciec (znika jedno z trzech się w okolicy)
Ciekawy obrazek, sielankowy i taki z prozy życia jednocześnie. Wsi spokojna, wsi wesoła, ale czuć, że życie Stacha nie jest jakieś bardzo kolorowe. Może na swój sposób jest szczęśliwy, jednak zdaje się, że dajesz do zrozumienia, iż to bardzo niski pułap szczęścia.
Co do zmian w tekście:
1.Powtórzone „weźmie” to cecha niewyszukanego języka Gieni. Zostanie. Poza tym – jeśli się używa wieczorami świeczki, żeby trafić do spiżarki, świeczka stoi zazwyczaj w dobrze znanym miejscu i „szukanie świeczki” odpada. Chyba, że chodzi się ze świeczką tu i tam, i zostawia ją, gdzie popadnie (np. w wychodku). W sumie – pomyślę:)
2.„Jest” zostaje. Dziewczynka to osóbka staranna w swoich wypowiedziach. Stylizacja dotyczy tu głównie języka wujenki Gieni.
3.Drugie się zbędne? Nie, nie, musi zostać. Między dwoma określeniami czynności jest „posmutniał”, a to nie jest czasownik zwrotny, więc drugie „się” nie jest już w domyśle. Tak to jakoś czuję.
4.Co do „podrywającej się do ucieczki” - pomyślę. Może i dam „startującą”.
Dziękuję Ci za komentarz!. Twoje uwagi są dla mnie ożywcze. I te dotyczące treści, i te zw. z poprawkami.
– Gienia, usmaż jajków na skwarce.
– Jajka już byli – odpowiedziała wujenka i dodała, że nie czas na jedzenie, że Stach i tak za gruby, a jak już taki głodny, niech weźmie świeczkę, pójdzie do spiżarki, weźmie dwa, ale nie trzy, i sam sobie usmaży, tylko nie tu, a w letniej kuchni. I niech zamknie porządnie, „żeby tam kurow od Citków nie nagnało, jak onegdaj”."
Przecudowny kawałek... Nie tylko pod kątem stylizacji, ale i dziecięcego spojrzenia. ("bo drugim, szklanym, podobno nic nie widział. Ale chyba trochę widział.").
Bajka...
Niezły obserwator z Ciebie, Trzy Cztery. Piszesz ze swadą i choć to maleństwo, to błyszczy jak cacuszko. Chętnie przeczytałabym coś dłuższego w tym stylu. :)
Ostatnio pracowałam w nocy, w dzień spałam, żeby móc pracować w nocy. Taki kołowrotek.
No, ale przynajmniej na 'króciaki" znajduję jakiś czas. I jeszcze - na ich dopracowywanie. Żeby były takie jak chcę:)
Dwa tematy i ogromny wachlarz twórczej wyobraźni.
Można umieścić dwa tematy w jednym opowiadaniu lub pisać na jeden.
# DWA POZIOMY SUMIENIA
# W SUMIE NIE
Czas do 23 stycznia 2021, godzina 23:59.
Liczymy na Ciebie!!!
A końcówka przypomniała mi:
"Bierzemy muchi w tłuste paluchi,
kładziemy muchi na rozgrzane blachi,
patrzymy, jak muchi robia wibuchi
i mamy radochi po pachi."
Pozdrawiam
Unieśmiertelnienie.
Wiele osób stoi na kościelnych schodach. Ta, która dopiero się zaczyna, temu podoła.
Czekają na swoją kartkę?
Ciekawe prawda?
Czy każdy chce, jak mucha, być złapanym w garść. :D
Pozdrawiam, 3/4
Podobno po mojej pierwszej wycieczce na rynek, z mamą, tak zrelacjonowałam widok targu:
- Tam była cała garść koni!
:))
Złapać jednocześnie dużo obiektów/obrazów w jednym określeniu... mistrzostwo!
Nic dziwnego, że tak dobrze piszesz.
Miłego dnia, do napisania :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania