Stacja końcowa
Stała w bezruchu, z wstrzymanym tchem,
Jak peron zapomniany, porośnięty mchem.
Bez ludzi, bez świateł, bez szeptów i wrzawy,
Jak zepsuta zabawka - nie do naprawy.
On wjechał jak pociąg, co gwiżdże w oddali,
Z włosami jak rdza, co na szynach się pali.
A ona bez słowa do niego wsiadła,
Drzwi się zamknęły - i noc zapadła.
Przez chwilę gnali, nie myśląc o czasie,
Jak pasażerowie na gapę, jadący w I klasie.
Aż w końcu spytała - "co dalej ich czeka?",
Czy ich los będzie cichy, czy burzliwy jak rzeka?
Wtem deszcz zaczął padać i chłód spłynął z nieba,
A on się zatrzymał - "już więcej nie trzeba".
I wysiadł w pośpiechu na obcej stacji,
Zagubiony w myślach o ich relacji.
Dziewczyna wróciła na peron znów sama,
Czekała na niego przez noc, aż do rana.
Może znów wróci - może z innej strony,
Znów się zatrzyma - jak gość nieproszony.
Ale dziś jest tu sama, lecz inna niż była,
Bo choć pociąg odjechał - miłość się nie skończyła.
I tylko echo kół w oddali wciąż ją jeszcze woła,
Przypominając, że to właśnie była - stacja końcowa.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania