Stacja pierwsza
Wewnętrzny krzyk rozszarpujący osłabione narządy, kawałek po kawałku rozdzierający nieskalaną ciemnością duszę. Ona pozostała już sama, czuła nicość, została obnażona, a niewinność uciekła wraz z ostatnimi cząstkami tej mrocznej kreatury.
- Przecież… mówił… – urwał się jej gwałtownie drżący głos. Nie pojawiły się strugi na zaognionych polikach, nie uroniła się żadna łza.
Zamknęła powoli oczy i wzięła głęboki wdech prawie duszący ciało. Czas dla niej się zatrzymał, stała wbita, głęboko zakorzeniona w rozgrzany beton. Z powrotem otworzyła źrenice i zaczęła stąpać jak po kruchym lodzie. Małe kroki, jeden za drugim, kołysała się z boku na bok ledwo panując nad swym drżącym ciałem.
Szła nie wiedząc dokąd, błąkała się po ciasnych alejkach pośród drażniącej ciszy. Wydawało jej się, że wędruje tak już wieczność. Jej umysł jakby się wyłączył, spoglądała tylko tępo w dal, jak omamiona, pozbawiona kontroli nad mózgiem. Szurając po wytartych ścieżkach, niosła swe zmęczone ciało naprzód, aż ukazała się stacja. Tak, tu właśnie miała dotrzeć. Podświadomie pamiętała to nawiedzone wspomnieniami miejsce. Powędrowała na te dobrze już znane jej tory. Wsłuchiwała się w odgłosy z dali. Wykończona opadła na pobliską, starą ławkę. Nawet ona rozpalała jeszcze świeże obrazy.
- Przecież mówił… - mamrotała do siebie jakby była w transie. Wciąż jej twarz nieskropiona była ani jedną łzą.
To miejsce było dla niej jak widmo. STACJA WIDMO. Czuła, że postać, którą znała stanie się już niedługo tylko odległym wspomnieniem, że więcej nie poczuje tego samego ciepła, jej ciało nie doświadczy tego samego oddechu na sobie.
Ostatni raz wdychała powietrze tego miejsca w ten sposób, choć coraz bardziej stawało się ono gorzkie i nie do wytrzymania. Przed jej oczami pojawiały się migawki scen. Nawet te najsłodsze przeobrażały się teraz w palące, drapiące od środka.
To tutaj Ten człowiek uronił pierwsze łzy, które kuły ją równie mocno jak jego. Tu rozkwitały ich dusze. Tutaj, więc też i uschną.
Wbijała mocno paznokcie w ławkę, z której odpadały płaty zielonej farby. Przyglądała się już powoli ciemniejącemu niebu i wsłuchiwała w odgłosy spokojnego wiatru.
Przestrzeń ta wchłonęła ich najczarniejsze sekrety. Drzewa wbite w tą ziemię, zachowają te tajemnice w sobie już na zawsze. Tylko Im będą przypominać minione zdarzenia, słowa, które już nie powrócą.
- …więc to nie była prawda. – rzuciła zimno, tym razem z jakimś wewnętrznym gniewem, a na jej twarzy pojawił się szpecący grymas.
Z dali dobiegły odgłosy sunącego po torach pojazdu. Ostatni raz wbiła oczy w horyzont i podniosła się ociężale na nogi. Mózg chwilowo otrzeźwiał i zaczęła powoli zbliżać się do odpowiedniego toru. Przez moment przemknęła jej jakaś chora myśl, ale szybko się otrząsnęła.
Po przyjeździe zniszczonego pociągu, wspięła się Ona po schodkach do wagonu i maszyna ruszyła. Pragnęła, by wraz z przebytą drogą, ginął bezpowrotnie ból.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania