Stare tkanki.

I tylko palę jeszcze więcej, o ile to w ogóle możliwe.

Z mieszkań i aglomeracji,

przeszedłem w stan oceanów, rzek.

A przecież one nawet nie dymią.

Więc był chyba koniec sierpnia, może już wrzesień,

wypalałem fale gdzieś na rubieżach.

Wewnątrz płonęly ryby, meduzy i kraby,

dopóki starczyło nam tlenu.

Potem pozostał sam zapach, unoszący się

ku sferom.

 

Poza mną.

 

I tylko paliłem się dłużej niż zazwyczaj,

rok, może stulecie. Komu potrzebny czas, gdy nie pada

żadne pytanie, rozkaz zaprzestania.

Obok żarzyly się atomy, serafiny,

zgodnym chórem wolały nie pytać, czy to już,

więc nie padła żadna odpowiedź. Żaden limit,

który odgórnie oznaczałoby wszystko.

Albo nic.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Łysa baba 7 miesięcy temu
    Ciekawy wiersz
  • Szalej. 7 miesięcy temu
    Dzięki
  • Tjeri 7 miesięcy temu
    Kojarzy mi się ze słowem, które lubisz "eony". I ze spojrzeniem nie z człowieka, nawet nie z gwiazd, a gdzieś z innego wszechświata.
    Wiem, z dupy. Ale nie wstydzę się. :)
  • Szalej. 7 miesięcy temu
    Ostatnio oglądałem znów Górkę z moimi wierszami i On również wspominał, że ta moja wyobraźnia, to jest z totalnie innej galaktyki. To przy okazji Idy Astro było chyba, z tego co pamiętam. Więc może coś w tym jest.
    Bo w sumie głębia, to jedna z niewielu rzeczy, które znamy... Na zasadzie dna oceanów i innych tam takich. Wyeksplatowalem już chyba powierzchnię naszej planety przez te lata pisania, więc szukam nowych bodźców. Choć nowe zupełnie nie są :)

    Także zupełnie nie z dupy :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania