Stare tkanki.
I tylko palę jeszcze więcej, o ile to w ogóle możliwe.
Z mieszkań i aglomeracji,
przeszedłem w stan oceanów, rzek.
A przecież one nawet nie dymią.
Więc był chyba koniec sierpnia, może już wrzesień,
wypalałem fale gdzieś na rubieżach.
Wewnątrz płonęly ryby, meduzy i kraby,
dopóki starczyło nam tlenu.
Potem pozostał sam zapach, unoszący się
ku sferom.
Poza mną.
I tylko paliłem się dłużej niż zazwyczaj,
rok, może stulecie. Komu potrzebny czas, gdy nie pada
żadne pytanie, rozkaz zaprzestania.
Obok żarzyly się atomy, serafiny,
zgodnym chórem wolały nie pytać, czy to już,
więc nie padła żadna odpowiedź. Żaden limit,
który odgórnie oznaczałoby wszystko.
Albo nic.
Komentarze (4)
Wiem, z dupy. Ale nie wstydzę się. :)
Bo w sumie głębia, to jedna z niewielu rzeczy, które znamy... Na zasadzie dna oceanów i innych tam takich. Wyeksplatowalem już chyba powierzchnię naszej planety przez te lata pisania, więc szukam nowych bodźców. Choć nowe zupełnie nie są :)
Także zupełnie nie z dupy :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania