Starego pana i starszej pani, w parku na ławeczce, spotkanie mimochodem
Stary pan i pani starsza,
w parku, na ławeczce,
na obu brzeżkach,
się ku sobie jakby mają.
Czasem, niby mimochodem,
zerkają, co to drugie też,
w parczku, na ławeczce
siedząc, robi.
Zaraz drugie mimochodem,
przez przypadek zgoła,
minimalnie się przysuwa
do pierwszego
I tak jakby w zamyśleniu,
starczym swoim zapomnieniu,
cicho szepcą dookoła
czułe słowa.
I słuchają też w skrytości,
co też drugie to,
temu też pierwszemu,
co też ono szepce.
I to ucho, do usteczek,
się wciąż zbliża.
I wciąż słyszy, że mu tamto
nie ubliża.
I tak z brzeżków obu skrajnych,
tych ławkowych mimochodem,
się zbliżyli, i się zbliżył
doń środek.
I tak szepcąc się do środka
wciąż zbliżają.
(się do środka ławkowego)
I tak jakby się a może tam spotkają.
I tak między nimi, przeszeptana,
się wciąż zmniejsza przestrzeń pusta,
i jak oni, tak się bliża,
tak się zwiększa ta rozpusta.
Ta rozpustka możliwości,
uległości, ta ich starcza.
I tak już ze sobą mają,
stary pan i pani starsza.
[To w zasadzie jedyny wiersz na tematy okołomiłosne, jaki napisałem, prawie juwenilia].
Komentarze (7)
''Czasem, niby mimochodem,
zerkają, co to drugie też,''
i niżej
''I słuchają też w skrytości,
co też drugie to,''
''się zbliżyli, i się zbliżył
doń środek.''
W sumie takie kwiatki, że tragedia.
Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – dzisiaj o godz. 20.00.
Pozdrawiamy :)
Postać: Człowiek z mojego snu
Roztopione lody
Gatunek (do wyboru): Pamiętnik/ Dziennik/ Retrospekcja lub (pod kątem Antologii) Horror i pochodne
Czas na pisanie: 10 listopada (niedziela) godz. 19.00
Powodzenia :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania