Starość (?)
Jakie jest to życie w młodości?
Na pewno szybkie, kolorowe, radosne, pełne uniesień, ale nie czuje się go w pełni. Człowiekowi wydaje się wówczas, że jest nieśmiertelny i może wszystko. Wiele rzeczy ma w dupie, na wiele rzeczy nie zwraca uwagi, nic go nie boli.
I dopiero, gdy przyjdzie wiek dojrzały w pełni docenia się wszystkie rozkosze życia. W moim przypadku jest tak, że budzę się ze straszną sztywnością i bólem i to mogłoby wkurzać, ale ja cieszę się, że żyję. Jak mnie boli, to jest to niezaprzeczalny fakt, że jeszcze trochę pooddycham świeżym powietrzem. Wiele rzeczy mnie męczy, wiele rzeczy robię z trudem zaciskając zęby i zwieracze, wkurwiam się, gdy coś mi nie wychodzi, a tych rzeczy jest coraz więcej. Tu mnie łupie, tam mnie strzyka, kurwica może człowieka złapać, ale dzięki temu czuję, że jeszcze żyję.
I biorę sobie do serca słowa, które zostały napisane na zakończenie: " Więc chociaż czasem w krzyżu cię łupie ciesz się dniem każdym i miej wszystko w dupie". Nie tylko biorę te słowa do serca, ale także zaczynam realizować.
Jestem już w tym wieku, że niczego nie muszę. Nie muszę się przed nikim płaszczyć, nie muszę stawać na baczność. Nie muszę bić pokłonów, nie muszę słuchać. Nie muszę stosować się do wymyślonych zasad. Nie muszę kogoś lubić. Nie muszę akceptować bez żadnych wątpliwości różnych czasami wręcz nawet głupich rzeczy. Nie muszę być taki jak inni. Nie muszę wraz z innymi maszerować w ściśle określonym kierunku. Nie muszę myśleć jak ogół, nie muszę robić tego samego, co robią inni.
Nie muszę dosłownie nic.
Za to wszystko mogę. I to dosłownie wszystko. Nie ma już dla mnie żadnych ograniczeń. Nikt też nie może mnie od tego powstrzymać. Mogę robić wszystko co chcę. Mogę robić wszystko to, o czym pomyślę. Ograniczać mnie może tylko moja fantazja, ale ona tego nigdy nie zrobi, bo sama jest nieograniczona. Mogę być tym, kim zechcę. W pełni niezależnym i niepodległym, a to jest dla mnie bardzo ważne. Zawsze takie było.
Szczerze mówiąc: Zawsze starałem się być taki. Wcześniej jednak dużo rzeczy mnie ograniczało. Nie mogłem z różnych względów poczuć tej wolności. Teraz jest zupełnie inaczej.
Chcę z tego jak najbardziej skorzystać.
Starzeję się – to fakt, a nie bajka. Ostatnio robię to jakby szybciej. Ten fakt od razu rzuca się w oczy, gdy spojrzę na swoje odbicie w lustrze.
Jeszcze niedawno ludzie patrząc na mnie nie dawali mi tyle lat ile mam w rzeczywistości. Teraz obawiam się że mogą trafiać bez pudła w ilość lat, którą posiadam na karku.
Jest kilka elementów, które świadczą o tym, że zaczyna się u mnie starość, chociaż formalnie starość rozpoczyna w momencie, gdy kończymy 60– 65 lat. Przynajmniej w aspekcie metrykalnym.
Jednym z pierwszych elementów rozpoczynającej się u mnie starości jest fakt, że więcej pieniędzy wydaję na ratowanie zdrowia niż na jego rujnowanie. Ilość leków, które zażywam systematycznie się zwiększa, a alkohol, fajki i inne używki są już łabędzim śpiewem przeszłości.
Często wspominam młodość. Może nawet zbyt często. Te wspomnienia skutecznie zajmują miejsce marzeń. Świeczki na moim torcie urodzinowym Zaczynają mnie przerażać zamiast cieszyć.
Po godzinie 22:00 zakładam piżamę zamiast prezerwatywy. Niestety. I nie potrafię już umyć nóg w umywalce, a jedyną rzeczą która może mi stanąć jest serce.
Ale nie narzekam. Starość jest przywilejem, który nie jest dany wszystkim.
Victor Hugo stwierdził kiedyś:
"Po czterdziestce zaczyna się starość młodych, a po pięćdziesiątce młodość starych."
To także jest pocieszające. Tym bardziej, że jestem przecież po pięćdziesiątce. I wreszcie starość ma taką zaletę, że nie muszę się obawiać, że umrę młodo.
Najpiękniejsze jest to, że nadal jestem taki jaki byłem. Wewnętrznie nic się nie zmieniłem. Na zewnątrz to już inna historia, bo zmiany są widoczne gołym okiem. Nie one jednak są najważniejsze. Nawet nie zwracam na nie uwagi. Najpiękniejsze jest to, że nadal myślę tak, jak myślałem. Mam poglądy takie, jak miałem. Moje spojrzenie na wiele spraw nie zmieniło się wcale. To wszystko jest jak skała, jak monolit. Nienaruszalny monolit. Nic go nie potrafiło nadszarpnąć.
Wciąż więc jestem i już nie przepraszam za to, że jestem. Bo jestem. Po prostu jestem. I będę tak długo, jak długo jest mi to napisane. Ani jednego dnia krócej. Nieważne jak jest. Ważne, że w ogóle jest i będzie jeszcze lepiej. Gorąco w to wierzę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania