Starożytno-Śródziemnomorsko-Luksusowe Miasto Kanałów Podczas Zachodu Słońca
Krótkie opowiadanie na podstawie snów, które były jednocześnie piękne, dziwne i zabawne.
"Starożytno-Śródziemnomorsko-Luksusowe Miasto Kanałów Podczas Zachodu Słońca"
gatunek: sny/fantastyka/surrealizm
Starożytno-Śródziemnomorsko-Luksusowe Miasto Kanałów, Planeta Niekończącej Się Imprezy, Wszechświat Wiecznego Relaksu. Niewiarygodnie przedłużający się zachód słońca. Środkowe lata dwutysięczne.
Nad lśniącą plażą, szaleńczo wiał gwiżdżący wiatr. Czasami wręcz warczał jak lew, a wysokie fale pędziły prosto przed siebie, wzdłuż długiego i szerokiego pasa beżowego piasku, po którym spacerowały mewy, pelikany, oraz ogromne kraby, skrywające się pod muszlami po wielkich ślimakach.
Główna część miasta leżała między plażą a głębia lądu. Nad miejscowością tańczyło uśmiechnięte słońce, księżyc co kołysał się jak mała łódka podczas natarć ze strony wysokich fal, a także gwiazdy, które świeciły, zmieniały kolory oraz kręciły się w kółko na dachach budynków poobwieszanych bluszczami, winoroślami i winobluszczami, ciągnącymi się aż do wody.
Po kanałach pływały liczne łódki oraz taksówki wodne, a także gondole, przyozdobione bukietami wielobarwnych róż i innych kwiatów, oraz realistycznie wyglądającymi atrapami pławikoników naturalnej wielkości. Jedna z gondoli zatrzymała się pod oknami, a po ich drugiej stronie stały cztery telewizory. W każdym z nich leciał inny program. Tajemnicze, piękne, podobne do wróżek istoty o świecących skrzydłach wyszły z ekranów, a potem wyfrunęły przez szeroko otwarte okna, oraz przez drzwi wyjściowe i balkonowe. Wzlatywały wysoko, aż dosięgały do powoli przesuwających się ponad miastem chmur, na których następnie spoczywały, aby relaksować się i odpocząć po dniach pełnych magicznych przygód oraz zadziwiających podróży po wielu różnych światach i wymiarach.
Pośród kwiatów, zwisających z podokiennych doniczek, mieszkały szarańczaki, ćmy, chrząszcze i modliszki. One również radowały się posiadającym uzdrawiające właściwości światłem słonecznym, spływającym z nieboskłonu obficie niczym miód. Po zabytkowych, ceglanych murach spacerowały jaszczurki, rzekotki i nietoperze, prowadząc międzygatunkowa konwersację na temat sensu istnienia i radości życia.
Zza wzgórz, po których spacerowały stegozaury i ankylozaury, przyfrunął zmutowany pyton siatkowy, który miał osiem łap warana oraz tyle samo skrzydeł nietoperza. Przeleciał między gondolami i pod kilkoma mostami, a wtedy ponownie wzbił się wysoko w powietrze, po czym wylądował wewnątrz gigantycznego rogu obfitości, leżącego na jednej z kilkubarwnych, świecących chmur, właśnie powoli przemieszczających się po niebie.
Tymczasem, na jednym z kilku placów, kilkadziesiąt człekokształtnych, wielogatunkowych mieszanek różnych gatunków zwierząt i roślin wyszło z klubu dyskotekowego, który podobnie jak znaczna większość miejscowych budynków, była zbudowana i udekorowana w stylu starożytnego Rzymu.
Istoty te zaglądały w różne zakamarki, rozglądały się dookoła, nurkowały w kanałach, wspinały się po zabytkowych, luksusowych budowlach, rozmawiały ze znajdującymi się na balkonach i w oknach kwiatami doniczkowymi, a także z ukrywającymi się w nich gekonami, rzekotkami, szarańczakami oraz ćmami.
Następnie, postacie takie zjawiły się na większości ulic i uliczek jednego z najpiękniejszych oraz najniezwyklejszych miast swojego niepozornego oraz zaskakującego świata, a wtedy wszystkie z tych zadziwiających stworów oddały się szaleńczemu, dzikiemu tańcowi w stylu dyskotekowym, podczas gdy w powietrzu rozbrzmiewała muzyka dance, trance, house i funk.
Niektóre dzielnice były od tych istot wolne. Tu leciała inna muzyka, wolniejsza, spokojniejsza i bardziej romantyczna. Ulice oraz kanały były oświetlane przez eleganckie latarnie. Z okien wydobywała się złocista lub jasnopomarańczowa poświata. Między wielkimi drzewami liściastymi, dającymi cień znacznym częściom zamieszkiwanych przez siebie romantycznych ogrodów, powoli przelatywały owoce awokado i mango, posiadające skrzydła gołębi miejskich oraz papużek z różnych gatunków. Czasami wlatywały one przez otwarte drzwi i okna do wnętrz budynków, a po krótkim czasie z powrotem z nich wylatywały, po czym udawały się w dalszą podróż po tajemniczych zakątkach magicznego miasta, nad którym unosiły się wielkie, świecące, kolorowe kule, przypominające bańki mydlane. Tymczasem, w koronach drzew pomieszkiwały pawie i sowy.
Przez niebo przeleciała gigantyczna, wielobarwna, świecąca, błyszcząca smuga, a wtedy spośród kolorowych chmur, nad którymi znajdowały się tęczowe, wesołe, śpiewające i nucące owoce, warzywa oraz jarzyny, wyłoniły się cztery potężne jednorożce, wyposażone w skrzydła pelikanów i ogony delfinów. Wykonały pięć okrążeń wokół całego miasta, aż z wrażenia zakręciły się ślimaki, wylądowawszy w romantycznym, pełnym eleganckich rzeźb i fontann ogrodzie, otaczającym luksusowy hotel. Obok stał zabytkowy, pochodzący z lat siedemdziesiątych kinoteatr miejski, w którym rzodkiewka, sałata i brukiew wesoło zarapowały przebojowy utwór o zabawnie wyglądających rybach, co pływały siebie wesoło oraz beztrosko pośród raf koralowych.
Koniec.
Komentarze (7)
Piotrek P. 1988, a czy mógłbyś w komentarzu zamieścić ten przebojowy utwór, który zarapowały rzodkiewka, sałata i brukiew?
A może ktoś inny ułożyłby i zamieścił? Mogłaby to być też parafraza wiersza Brzechwy, "Na straganie"... O, poczytałoby się, jak rapuje brukiew.
Możliwe, że myślisz, że wpisałam komentarz i postawiłam jedynkę. Nie. to nie dałam Ci tę niską ocenę.
Ja jedynek nie stawiam tu nikomu.
Jeżeli już zostawiam ocenę, to tylko piątkę.
Raz, przez pomyłkę, dałam czwórkę.
Najczęściej nie zostawiam punktów, czy gwiazd, a tylko słowa w komentarzu.
Dzisiaj dodam do tej jedynki u Ciebie 5 i będziesz miał 3, jak dobrze liczę (1+5=6, a zatem 6:2=3).
Pewnie nikt nie ułoży słów do piosenki dla sałaty, rzodkiewki i brukwi, bo mało kto się tak tutaj bawi. Trochę szkoda. No to tylko refleksje Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego:
Dlaczego ogórek nie śpiewa
Pytanie to, w tytule
postawione tak śmiało,
choćby z największym bólem
rozwiązać by należało.
Jeśli ogórek nie śpiewa,
i to o żadnej porze,
to widać z woli nieba
prawdopodobnie nie może.
Lecz jeśli pragnie? Gorąco !
Jak dotąd nikt, Jak skowronek.
Jeżeli w słoju nocą
łzy przelewa zielone?
Mijają lata, zimy,
raz słoneczko, raz chmurka;
a my obojętnie przechodzimy
koło niejednego ogórka.
Pozdrawiam!
Jedyne takie na Opowi↔zdaniem mym. Bogactwo doznań wszelakich→tak w pokaźnym skrócie rzekłem:)
Nie wiem jak pisać rap:))↔ może coś spróbuje??↔Pozdrawiam:)↔5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania